Vane jest bardzo aktywnym zespołem i nie pozwala zapomnieć o sobie. Wciąż coś nagrywa, kręci kolejne teledyski, ale się rozdrabnia wydając kolejne single. Nie dziwne więc, że postanowiono zebrać swoje ostatnie dokonania w jedną całość i podsumować większość tego co wydarzyło się od płyty „Black Vengeance”. Z krakowskiego portu wypływa więc EPka „The Nightmare”, na której znajdziemy cztery ostatnie kawałki wzbogacone o jeden przerywnik, będący bardziej intrem niż piosenką.
Under The Sign Of Garazel Productions prezentuje split black metalowych Nyctophilia i Hellmoon. Efekt ich połączonych sił został nazwany „Under The Darkest Sign Of Ancient Evil”, a za tą nazwą stoją tak naprawdę tylko dwie osoby, bo oba te projekty tworzone są indywidualnie. I choć pochodzą z odległych od siebie części świata, obracają się w bardzo podobnym klimacie i szerzą podobnie złą i nienawistną muzykę, której ducha doskonale mozna odgadnąć już po okładce.
Suffocation od zarania był zespołem wyróżniającym się na tle innych kultowych przedstawicieli starej szkoły death metalu. Ich wyznacznikiem była duża brutalność, ale połączona z bardzo gęstą dawką techniczności grania, co dawało muzykę o tyle ciężką, co skomplikowaną i przez to ciężkostrawną. Nie inaczej jest na ich drugiej płycie „Breeding The Spawn”, która ukazała się w 1993 roku, czyli dwa lata po debiucie.
„Spreading The Disease” to płyta, która zmieniła oblicze Anthrax i ukształtowała jego styl na taki, który wszyscy znamy. Główną tego przyczyną jest oczywiście zmiana wokalisty na Joe Belladonnę, choć nie można pominąć faktu, że to właśnie od drugiego albumu w zespole niezmiennie trwa Frank Bello. Poprawiła się też melodyka i charakter samych utworów, które stały się bardziej wyraziste i charakterystyczne.
Drogie metale. Jakbyście poszli kiedyś do lekarza w celu poradzenia się co do swoich stosunków rodzinnych i współżycia społecznego i dowiedzieli się, że przyczyną Waszych problemów są dziwne koszulki w jakich chodzicie i hałaśliwa muzyka jakiej słuchacie, to nie przejmujcie się. W życiu trzeba być trochę zwariowanym i nie oznacza to od razu, że jest się nienormalnym. Jeżeli kiedykolwiek poczuliście się z tego powodu wyobcowani to szesnasta płyta Annihilator jest właśnie dla Was – „For The Demented”
O rany. Ten tytuł jest tak długi, że nie zmieścił się na grzbiecie płyty. Ostatnie cztery słowa trzeba było zastąpić trzema kropkami, a przecież i tak jest krótszy od dotychczasowych. Ale to jeszcze nic. Obraz z okładki przedstawia narodziny diabła i robi się naprawdę groźnie. Ale i to jeszcze nic. Wszystko co najgorsze nadchodzi wraz z odpaleniem „Nefarious Seed Grows To Bring Forth Supremacy Of The Beast” – trzeciej płyty Anima Damnata.
Czy będzie aż tak źle? Czy nasza planeta skazana jest na los taki jak ze zdjęcia? Jeżeli nawet tak, to trzeba przyznać, że Anathema wybiega bardzo daleko w przyszłość ukazując obraz zniszczonej zgubną działalnością człowieka Ziemi. „A Natural Disaster” brzmi tytuł ich siódmej płyty, choć zdecydowanie wydaje się, że ktoś tej naturze pomógł w doprowadzeniu się do samounicestwienia. I mimo, że do takiego stanu jeszcze daleko, to może już dziś warto trochę się pomartwić, a może nawet odnaleźć w tym jakąś analogię.
Po dłuższym czasie spędzonym w kwarantannie, krakowski Vane powraca z czymś wyjątkowym - nową EPką „The Nightmare”. Inspirowana twórczością takich zespołów jak Carcass, At The Gates, In Flames i Lamb of God, EP jest pełna thrashu, tradycyjnego death metalu, ale i melodeath’owych melodii, ukazując zespół z najmroczniejszej jak dotąd strony. Vane opowiada alternatywną historię mitycznego statku-widma „Latający Holender”, zabarwiając fabułę śmiercią, intrygami i okultyzmem.
„Potęgą Waszych połączonych mocy jestem ja – Kapitan Planeta”. Proekologiczny superbohater składał się w z ziemi, ognia, wiatru, wody i serca, tak jak Sinergy składało się z Children Of Bodom, In Flames, Arch Enemy, Witchery i Ancient. Bo gdy ziemią jest Sharlee D’Angelo, ogniem Ronny Milianowicz, wiatrem i wodą Alexi Laiho i Jesper Strömblad, a sercem Kimberly Goss to Ziemia musi być bezpieczna, a problem pojawia się gdzie indziej: „Beware The Heavens”.
Grindcore po czesku? Czemu nie? Zawsze to dodatkowa atrakcja, a przecież Gride to już wiekowy przedstawiciel tego gatunku. „Hluboká Temná Modr” jest ich ostatnią EPką z 2019 roku, która niedawno uzyskała nowe życie za sprawą L’Inphantile Collective, która wydała ją na CD wraz z dodatkowym materiałem, który był wcześniej publikowany na dwóch splitach. Z Sidetracked w 2014 i z Thema Eleven w 2009 roku. Wychodzi więc z tego prawdziwa przepastna, osiemnastoutworowa kompilacja, która jednak nie dochodzi do pół godziny.
Pięć lat po debiucie, ze swoją drugą płytą „Morbus Animus” nadchodzi Martwa Aura, ponownie w Under The Sign Of Garazel Productions. Jako że ukazujące się w tym czasie mniejsze wydawnictwa rozbudziły spore apetyty, dla wielu jest to mocno wypatrywany tegoroczny materiał, a co za tym idzie, oczekiwania w stosunku do niego są wygórowane. Kto jednak już zanurzy się w tej depresyjnej martwocie szybko poczuje, że było na co czekać i nietrudno tu o nabawienie się tytułowej choroby serca.
Supuration jest francuskim zespołem death metalowym, który powstał w 1990 roku. Po serii mniejszych pozycji, w 1993 roku, wydali płytę „The Cube” w małej wytwórni Reincarnate, która prawdopodobnie powstała specjalnie w tym celu. Zaopiekowała się nią również nasza rodzima Loud Out Records, co zaowocowało dodatkową wersją kasetową.
Powstający z kurzu pandemii piraci z Vane przygotowali coś specjalnego dla wszystkich maniaków groove / melodic death metalu - nowe EP zatytułowane “The Nightmare”. Wydawnictwo ujrzy światło dzienne 3 września i zawierać będzie 5 utworów. Pierwsze dwa zostały już wcześniej opublikowane jako cyfrowe single, pozostałe zaś dopełniają pokręconą historię Latającego Holendra, opowiedzianą w Vane’owym stylu!
„Mam nadzieję, że trzeciej EPki nie będzie, a następna będzie płyta.” Tak trzy lata temu zakończyłem recenzję EP Hellvoid „Eyes Of The Lucifer”. No i stało się. Właśnie trzymam w ręku najnowsze dzieło gdyńskiej formacji „Bass ‘N’ Roll Vol. 1”. W tym czasie zespół wymienił połowę składu na perkusję pozyskując Piotra Czacharowskiego, a na bas rytmiczny Adriana Jegorowa. Trzon kapeli tworzą zaś Mateusz Karsznia na wokalu i Maciej Bardo jako basista prowadzący. Tak, tak dobrze widzicie. Hellvoid to jazda na dwa basy.
„Onwards The Mystic Path Of The Dead” to nie tylko tytuł siódmej płyty greckiego Obsecration oraz intra wprowadzającego do niej, ale także obraz ilustrujący okładkę. Oto stoimy więc na początku usianej czaszkami i kośćmi ścieżce, gdzie spozierają na nas nasi wtopieni w glebę i wrośnięci w drzewa poprzednicy. Trzeba więc dobrze się zastanowić czy zrobić ten pierwszy krok i ruszyć poprzez death metalową stęchliznę, bo łatwo można dołączyć do tego towarzystwa i stać się jedną z oczekujących na następnych nierozważnych, postaci z obrazka. Kto jednak się zdecyduje ma do wyboru CD, kasetę lub płytę winylową, a wszystko to w Witching Hour Productions.
Nigdy nie wróżyłem szczególnie długiej kariery chłopakom z Alestorm, bo też ileż można sluchać pi(r)jackich piosenek I w dodatku za to płacić. Mój błąd, bo też nie od dziś wiadomo, że Napalm Records byle kogo pod swoje skrzydła nie bierze, a odrobina humoru jeszcze nkogo nie zabiła. I tak oto w odtwarzaczu ląduje szósty album Alestorm “Curse of the Crystal Coconut”.
Odmiędzynarodowił się skład Sinergy między pierwszą, a druga płytą. Oczywiście Kimberly Goss pozostała wokalistką, ale na „To Hell And Back” reszta składu pochodzi już tylko z Finlandii, a znane nazwiska zastąpione zostały przez te, które bardziej znane miały być dopiero w przyszłości. Z muzyków nagrywających „Beware The Heavens” pozostał tylko Alexi Laiho, ale nic to nie ujęło muzyce zespołu, która pozostała dynamiczna i przebojowa.
Nie da się tak po prostu opisać słowami czym jest Elend i ich czwarta płyta „The Umbersun”. Czy jest to muzyka? Nie wiem. Na pewno jest splotem nieprawdopodobnych dźwięków poukładanych w niezwykłe i niespotykane sentencje, wydające się bardziej podkładem do jakiegoś filmu niż samoistną sztuką. A jednak jest to sztuka. I to sztuka sięgająca absolutnych wyżyn, a zarazem spadająca w najgłębsze zakamarki duszy. Sztuka niesamowita i zadziwiająca. Zdumiewająca paletą barw i odcieni oraz nieokiełznanym chaosem.
Dawn of Ashes powraca z kolejnym albumem. Chłopaki z Los Angeles wydali kolejne kilkadziesiąt minut muzyki umiejętnie łącząc elementy black metalu, electro-industrialu, EBM i dark electro. Będę szczery – nie myślałem, że przyjdzie mi się jeszcze zachwycać taką muzyką po dokonaniach Alien Vampires, X-Fusion, Phosgore czy wreszcie samego Dawn of Ashes z czasów “Anathema”, a tu proszę - “The Antinomian” prezentuje się naprawdę wyśmienicie.