
Szum jaki powstał wokół Merciless po pierwszej płycie wyszedł na dobre zespołowi, który ugruntował swoją pozycję ojców szwedzkiego death metalu, co najmniej dorównujących samemu Entombed. „The Treasures Within” potwierdza dobre predyspozycje tej czwórki młodych ludzi, którzy kilka lat wcześniej, jako jedni z pierwszych odkryli dla Skandynawii potęgę najbrutalniejszej muzyki pod pochmurnym niebem. Co jednak ciekawe to nie oni mieli się stać źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń szwedzkich metalowców, którzy wytworzyli powszechnie znany styl brzmieniowy. Merciless bowiem porusza się w klimacie znacznie bardziej amerykańskim.
zsamot : Kapela, którą poznałem przez... Bravo, była tam recka, że to prawdz...

Po bardzo obiecującym demie „Nothing…” Mordor poszedł za ciosem i już rok później zabłysnął nowym materiałem „Prayer To...”. Zespół pozostał w klimacie atmosferycznego doom metalu i pod wieloma względami pokazał się z bardzo dobrej strony. Atuty Mordor to przede wszystkim ciekawe kompozycje. Potrafili sklecić fajne kawałki, co udowodnili już wcześniej, a teraz tylko potwierdzili. Są zmiany temp, zmiany wokali, utwory są rozbudowane i nawet w tych wolniejszych fragmentach nie nudzą, tylko starają się zaskakiwać swoją kreatywnością.
zsamot : Totalna podróż w czasie, mam CD z Barona, to były rewelacyjne czasy,...

Thrash metalowy Sixth Dimension pochodzi z czeskiego Mostu i istnieje od 2002 roku. Najpierw wydali demo, potem album, a obecnie promują drugą z kolei EPkę pod tytułem „Trauma”. Zespół na zdjęciu prezentuje się okazale i widać, że panowie lata pierwszej młodości mają już dawno za sobą. Tym bardziej dziwi więc fakt, że muzycznie przędą naprawdę cieniutko.

Zespół Aquaritia powstał w 1997 roku, w Biłgoraju, jako kontynuacja death metalowej kapeli Immortal Visions. Wydali wtedy demo „At The Horizon”, a następnie zahibernowali się na osiemnaście lat. W tym czasie, obsługujący wszystkie instrumenty i autor całej muzyki, Konrad Biczak brał udział, jako perkusista, w nagraniach takich zespołów jak Sacriversum i Artrosis. Swój projekt odnowił w 2015 roku, a wokalnie wspomaga go Kamil Gulak. W tym składzie wydali trzyutworową EP-kę „Ikaro”, która jako zajawka, robi bardzo dobre wrażenie.

Miasma to obrzydliwy death metalowy twór, który działał w Wiedniu w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Zaczęli od dema, potem rozszerzyli repertuar na krótkiej koncertówce, a następnie dodali jeszcze trzy kawałki i opublikowali wszystko na wydanej w 1992 roku, przez Lethal Records płycie. U nas wyszło to na kasecie za sprawą Carnage Records i taka wersja znajduje się w moich zbiorach.
zsamot : W złym momencie- totalnego przesytu - trafiłem na ten album, gdy kumpel...

Nieznane są ścieżki Pana. Jedni nagrywają średnie płyty i trafiają pod skrzydła znanych i wpływowych wydawców, a inni nagrywają od lat bardzo dobre albumy i nijak nie mogą wypłynąć ze swoją muzyką na szerokie wody. Już dwa poprzednie wydawnictwa Eternal Deformity prezentowały poziom, o którym wiele zespołów może tylko marzyć. Wydawało się, że gdy zespołem zaopiekowało się Code666 to światowy sukces jest kwestią czasu. Niestety w przypadku autorów "No Way Out" tak nie było i najnowszy album wypuszczają, jak to się określa, własnym sumptem.
rob1708 : materiał bardzo dobry , chyba recke lata temu w Metal hammer czytałem...
oki : nie, chodzi tylko o to, że jak chciałeś w sklepie czy na allegro to ceny był...
zsamot : A to jest problem na fejsie, czy via mail do kapeli napisać???

Od czasu do czasu lubię kupić jakieś CD całkowicie w ciemno albo po zapoznaniu się z jednym, dwoma utworami z wydawnictwa. Tak też było w przypadku "Torches Ablaze", które dorzuciłem do koszyka przy okazji zakupu w jednym z często odwiedzanych przez miłośników ciężkich dźwięków sklepie online, z piekłem i pochodną thrashu w nazwie. Numer "próbny" był prosty, energetyczny, równie mocno czerpiący z punk rocka, heavy metalu oraz death metalu w swej pierwotnej i prostszej odmianie.

Zawsze imponowało mi to, że Acid Drinkers jest zespołem, który od początku trzyma się w tym samym składzie. Trwało to dwanaście lat, ale przyszedł ten czas, że się skończyło. Siódma płyta „High Proof Cosmic Milk” była ostatnią na jakiej zagrał Litza. Zespół wydał jeszcze podsumowanie w postaci „Varran Strikes Back – Alive!!!” i trzeba było szukać nowego gitarzysty. Dla mnie, jako starego fana Acidów, było to przykre, ale z perspektywy czasu widać, że chyba stało się dobrze. Litza nie rozstał się z muzyką, ale na jego następne dokonania i klimat w jakim zaczął się obracać wolę spuścić zasłonę milczenia.

Vader przyzwyczaił fanów, że nie muszą długo oczekiwać na nowości z ich obozu i tak też było po „De Profundis”. Najpierw ukazała się wspólna reedycja „Necrolust” i „Morbid Reich” pod nazwą „Reborn In Chaos”, a następnie fantastyczna płyta z coverami „Future Of The Past”. Tak więc było czego słuchać przez dwa lata, które oddzielały drugi i trzeci pełny album Vader.
zsamot : Po prostu magia, no i genialny koncert ;) Koszulkę z trasy mam do dziś....

Incantation powstał w 1989 roku w Pensylwanii. Młodzieńcy zapatrzeni w sztukę ekstremalnych brzmień od początku wykazywali się brutalnością i bezkompromisowością, a okładki ich dem i tytuły utworów szły w parze z szatańską muzyką. Przez dwa lata wydawali i rozpowszechniali amatorskie kasety ze swoimi pomysłami, aż w końcu, docenieni przez początkującego fonograficznego giganta, Relapse Records, mogli pozbierać swój materiał do kupy, dodać nowe kawałki i w 1992 roku zabłysnąć płytą „Onward To Golgotha”.

Rok 1998 przyniósł czwartą płytę legendy czeskiego death metalu - Krabathor. Zespół stworzył dzieło bardzo wyraziste, z charakterystycznymi, wpadającymi w ucho utworami, jednocześnie nie odbiegając od klasycznych standardów gatunku. W ten sposób powstał album dość unikatowy, ale zachowujący wszystkie aspekty starej muzycznej szkoły, jak to na pionierów przystało.
Sumo666 : First press kości ponad 200 zł jak nie więcej. Cóż trzeba będzie t...
zsamot : Jak zawsze fajna recka, pamiętam jak ta płyta miała wysokie noty...Nies...

Decomposed był zespołem z Londynu, który działał na początku lat dziewięćdziesiątych. Powstał w 1990 roku i można powiedzieć, że należał do prekursorów angielskiego doom metalu. Wprawdzie zadebiutowali troszkę później niż Paradise Lost i My Dying Bride, ale ich płyta, moim zdaniem, wręcz przewyższa pierwsze dokonania wymienionych gigantów. Trzeba jednak zaznaczyć, że muzyka Decomposed jest inna, ponieważ jest, w znacznie większym stopniu, death metalowa.
zsamot : Wujas, dzięki za reckę. Poszukam.

Gdy Vader jeździł po Europie nagrywając „The Ultimate Incantation”, w ich rodzinnym Olsztynie powstawało demo innej death metalowej kapeli o nazwie Incest. Zespół ten z pewnością wpatrzony był w starszych kolegów i ich sukces, o czym świadczy nie tylko podobny styl muzyczny, ale i pozdrowienia i podziękowania, które wszystkie zaczynają się właśnie od Vader. I mimo, że do mistrzów sporo brakuje, to im również udało się zaistnieć i wydać swój materiał „Moriar” za pośrednictwem Carnage Records.

Sparagmos już po swoim pierwszym demie zdołał podpisać kontrakt z największą polską wytwórnią, która, niezależnie od tego czy ktoś ją lubił czy nie lubił, na pewno przynosiła zespołom największy rozgłos i możliwości dystrybucyjne. Takie założenie na pewno spełniła wydana przez Metal Mind Productions „Invitation From Host Of Wrath", gdyż nazwa Sparagmos na dobre zagościła na polskim metalowym podwórku. Ciekawostką natomiast jest fakt, że komuś pomyliła się kolejność utworów, które zostały zapisane w zupełnie innym szyku, niż występują w realu. Właściwie to tylko „Intro” jest na swoim miejscu.

Scum to death metalowy zespół z Finlandii, który działał w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Płytowo zadebiutowali w 1994 roku wydając album „Mother Nature” pod szyldem słynnej szwedzkiej Black Mark Production. W Polsce wydał to na kasecie Morbid Noizz i dlatego jedna sztuka znalazła się i w mojej kolekcji.

Nie tak dawno zachwycałem się materiałem "Demo 2015", a tu już pod koniec ubiegłego roku światło dzienne ujrzał pełnowymiarowy debiut Kultu Mogił. Tak jak podejrzewałem, rozpisując się o wspomnianym powyżej demie, za oryginalnymi pseudonimami nie kryli się nowicjusze, a muzycy, spod których paluszków niejeden znakomity materiał wypłynął. Wystarczy wspomnieć, że w zespół zaangażowany jest Ataman Tolovy.

Sadist powstał w 1990 roku w Genewie. Przez trzy kolejne lata kompletował demówki i udoskonalał powtarzające się na nich kawałki, by w 1993 roku zebrać cały swój materiał i wydać go w postaci płyty długogrającej pod tytułem „Above The Light”. W Polsce zostało to wydane za pośrednictwem Loud Out Records, ale ja mogę się pochwalić oryginalną wersją kastową Nosferatu Records, która ukazała się w limitowanym nakładzie 500 sztuk.

Pro-Pain – legenda brooklyńskiego hardcorea, zadebiutował w 1992 roku albumem „Foul Taste Of Freedom”. Zespół powstał po rozpadzie Crumbsuckers, w którym działało całe trio, które następnie stworzyło Pro-Pain. O ile istniejący przez osiem lat Crumbsuckers nie zyskał rozgłosu, przynajmniej po naszej stronie Atlantyku, to już pierwsza płyta Pro-Pain uczyniła go zespołem wielkim i legendarnym, zaliczanym do prekursorów amerykańskiego hardcorea.

The Gathering istniał już trzy lata i miał na koncie dwie demówki zanim zdołał wypuścić swój pierwszy album. Dwa utwory już przewinęły się na wcześniejszych wydawnictwach, pozostałych sześć to nowe propozycje. Repertuar zaprezentowany na „Always…” to klimatyczny doom/death metal i od zawsze było słychać, że The Gathering jest zespołem, który pragnie wyłamać się poza ramy określające muzykę metalową.


