
Na drugiej płycie supergrupy Lock Up doszło do wymiany wokalisty, choć w dalszym ciągu w zespole pozostał szwedzki akcent, bowiem Petera Tägtgrena zastąpił Tomas Lindberg. Ciężko powiedzieć, który z nich wypadł lepiej, bo obaj spisali się znakomicie, a ich głosy są nawet podobne. Zmian nie ma co się doszukiwać też w muzyce. Lock Up w dalszym ciągu pędzi z prędkością światła, swój set szatkuje na kilkanaście błyskawicznych utworów i kończy pare sekund przed wybiciem pół godziny.

W stosunku do „Hammer Of Gods” skład Angel Corpse rozszerzył się o drugiego gitarzystę, którym został Bill Taylor. Na pewno zwiększyło to jeszcze siłę rażenia tego zespołu. Zgodnie z okładką i tytułem, „Exterminate” jest kompletną masakrą. Ten śmiercionośny czołg wyjeżdżający z piekła, aby rozetrzeć wszystko proch i pył, idealnie symbolizuje to co możemy znaleźć na tej płycie. „Exterminate” to najwyższy stopień agresji i muzycznego terroru, jaki death metal ma do zaproponowania.
leprosy : Płyta w zasadzie kompletna i chyba najlepsza w dyskografii, swoją drogą...

Już sama okładka debiutanckiego albumu Saule jest intrygująca. Niewyraźna, rozmazana postać, uchwycona w ruchu i zastygła w bursztynowej szarzyźnie. Podobne są też wewnętrzne zdjęcia. A oprócz tego nic. Z tyłu nazwa zespołu, numeracja utworów i logo wydawcy. Tajemnicza konwencja płyty przenosi się również na muzykę. Atmosferyczny post metal oblepia człowieka, zniekształca jego percepcję i powoduje, że drętwieje w barwach szarości.

Tommy Vitaly jako solista zaczął działać od 2009 roku, nagrywając dwa albumy. Początkowo jego zespół miał wokalistę, ale już na poprzedniej płycie „Hanging Rock” śpiewem zajęła się pokaźna plejada gości. Tak jest i na jego najnowszym dziele „Indivisible”. Słuchając go ma się wręcz wrażenie, że jest to jakaś składanka. Prawie cały czas jednak mamy do czynienia z wartkim i upstrzonym cięta gitarą, power metalem.
Yngwie : A skomentuję... akurat zrobiłem sobie rowerowy, weekendowy wyjazd z...

SG Records nie daje zapomnieć o Confess. W 2014 roku recenzowałem „Jail”, w 2015 dostałem singiel „Exit Light”, a teraz przyszła kolej na nowy album „Haunters”. Jak podaje notka informacyjna na egzemplarzach promocyjnych, „Jail” było bardzo dobrze przyjęte i wyprzedało się w trzy dni, a następnie odbyło się kilka światowych tras. Po nich zespół zabrał się do pracy nad nowym albumem i kontynuuje swoją historię.

Uganga to bardzo stary brazylijski zespół thrash metalowy, a wydany w 2014 roku „Opressor” jest ich czwartym albumem. Po paru latach płyta ta doczekała się europejskiej reedycji, za którą w różnych krajach, odpowiedzialni są lokalni wydawcy. U nas przedsięwzięcie zrealizowało się poprzez połączone siły Defense Records i Deformeathing Productions.

„Psychofilia” to trzecia płyta Bottom, który za jej sprawą doczekał się oficjalnego wydawcy w postaci Deformeathing Production. Z tego powodu materiał dotarł i do mnie, a przyznam szczerze, że wcześniejsze produkcje tego zespołu są mi nieznane. Szybko jednak przekonałem się, że Bottom to głośny mix różnego rodzaju muzycznej ekstremy gdzie death, grind, thrash, hardcore i punk bryzgają z głośników strumieniami, zostawiając śmierdzące smugi na wszystkim co znajduje się w bezpośredniej okolicy.

Ciryam to nazwa, która obiła mi już się o uszy. Pamiętam ich z Metalmanii 2007, ale też istnieją już kilkanaście lat, a „Desires” to ich czwarta płyta. Z tego co widzę to jednak pierwsza po angielsku. Nie będę porównywał tego dzieła z poprzednimi dokonaniami zespołu, ponieważ ich nie znam. Skupię się za to na reklamowaniu tego co mam, bo jest to znakomita porcja gotyckiego metalu.

Demimonde z Pragi istniał już w latach dziewięćdziesiątych i na koniec swojej ówczesnej działalności wydał eksperymentalny album „Mutant Star”. Ja o nim nie słyszałem, ale w przesłanej notce zespół chwali się jego dużym sukcesem. Po szesnastu latach od tego wydarzenia odrodzili się w połowie oryginalnego składu i postanowili kontynuować swoją kosmiczną przygodę, czego efektem jest „Cygnus Oddysey”. Taka pogmatwana i nasączona elektroniką muzyka zowie się space metalem i Demimonde jest jego rdzennym przedstawicielem.

Już są! Nowi superbohaterowie! Jak patrzę na okładkę debiutanckiej płyty zielonogórskiego Dormant Dissident to od razu kojarzy mi się, jak moje córki wbiegają do McDonalda, prosto do wystawy z zabawkami Happy Meal i krzyczą: „Ja wybieram tego”, „A ja tego”. Aż chciałem zapytać, ale to by nie był dobry pomysł, bo zaraz naprawdę bym musiał kołować. Ze swoimi superbohaterami zostałem więc sam na sam w swoim pokoju i muszę przyznać, że bardzo się z nimi zaprzyjaźniłem. Panie i panowie poznajcie „Knightmares”.

„Freedom Bomb” to druga płyta wrocławskiego John Revolta. Zespół istnieje od 2012 roku i gra szeroko pojęty rock and roll, w którym znajdziemy i stonerową opieszałość i grungeowe brzmienie. Muzyka jest jednak na tyle mocna, że często wpada w metal. Dobrze więc koreluje to z tytułem, bo jest to prawdziwa eksplozja wolności.

Przyznam, że miałem kłopot z rozgryzieniem nowej płyty Sounds Like The End Of The World. Nie jest to bowiem łatwa muzyka i nie jest przewidywalna. Można przesłuchać ją kilka razy, a wciąż nie wiedzieć jak ją odbierać i w ten sposób ciągle odkrywać ją na nowo. Instrumentalny post rock powoli odsłania swoje atuty i zabiera w podróż w szarej czasoprzestrzeni, opatrzoną tytułem „Stories”.

Kasetę dostałem do recenzji. Nawet nie wiecie jak się ucieszyłem. Że, gdzieś tam, w głębokim podziemiu, są jeszcze takie wydawane to ja wiem. Mam nawet tego trochę, ale żeby tak przysłali, to się jeszcze nie zdarzyło. A jest to, wydane przez Hell Is Here Production, debiutanckie demo zespołu Szept „Krzyk Czarnej Ziemi”. Pochodzą z Rybnika, co jest o tyle ważne, że, jak już naprowadzają tytuł i okładka, górnictwo jest tu przewodnim tematem, a czarna ziemia to śląska ziemia.
lord_setherial : To jest wręcz zajebiste! Gorąco polecam wszystkim maniakom czarnego Me...

Rotengeist bynajmniej nie jest nową nazwą na polskiej scenie metalowej, choć przyznam szczerze, że ja nie miałem wiele styczności z tym zespołem. Płytę „The Test That Divides Us All” przyjąłem więc z ciekawością, która długo przeradzała się w akceptację. Ostatecznie polubiłem tę płytę, choć z pewnymi zastrzeżeniami.

Saint Astray pochodzą z Norymbergi i grają melodyjny doom/gothic. „Abyss” jest ich drugą płytą, wydaną w kwietniu 2016 roku. Znajduje się tu dziesięć utworów, które, zapisane w okręgu, się spajają, bowiem ostatni „27” wraz z tytułem intra „Years Of Masquerade” tworzą główną frazę jego refrenu. Mało ciekawy jest za to przód okładki. Pewne zastrzeżenia można mieć również co do muzyki.

Erevan to francuski zespół rock metalowy, który w 2016 popełnił album „Darkness Epsilon” (M&O Music). Nie było łatwo wytrzymać kilka dni z rzędu z tą płytą, ale jakoś dałem radę. Nie polecam nikomu dalszego czytania tej recenzji, ale jak ktoś bardzo chce, to od razu mówię, że nie ponoszę za to odpowiedzialności. Nie mówiąc już o tym, jak by komuś przyszło do głowy tego słuchać.

Slot to moskiewska formacja, która istnieje od 2002 roku i na swoim koncie ma parę albumów. „Septima” jest już ósmym z nich, ale dla mnie ten zespół jest nowością. Grają metal alternatywny z elementami rocka, popu i nawet rapu. Śpiewają po rosyjsku, co do melodyjnych heavy metalowych śpiewów, mi akurat, bardzo pasuje.

Czasem warto jest zrobić coś szalonego. Jak pisze Stray Train na swoim profilu, to co miało być małą ideą przerodziło się w wielką przygodę. Zespół powstał w 2015 roku w Lublanie, a już na początku 2016 wydał płytę o skromnym tytule „Just ‘Cause You Got The Monkey Off Your Back Doesn’t Mean The Circus Has Left Town”. Szalone na pewno było jej nagranie, ale taki też jest odbiór. Stray Train określa się, chyba słusznie, jako heavy blues rock i nie jest to gatunek, którym param się na co dzień. Ale co tam, raz się żyje. Spróbowałem i przyznam, że już przy pierwszym odpaleniu poczułem bluesa.

Walter Pietsch był wieloletnim gitarzystą Axxis, o czym nie omieszkuje informować naklejka na jego płycie. No, ale jak się nie było osiemnaście lat na scenie to jakoś trzeba się zareklamować. Rock and roll ma jednak to do siebie, że jak raz pochłonie człowieka to gra w jego duszy już na zawsze. Widać to zresztą po wielu odradzających się po latach zespołach. O tym właśnie traktuje tytuł „Once You Rock, Never Forget”. Mówi o człowieku, który wrócił, aby przeżyć swoją drugą młodość.