Po tak słabej płycie jaką był "Rain Dancers" wielu pewnie liczyło na powrót do korzeni. Ale czy można spodziewać się czegoś dobrego po płycie o idiotycznym tytule "I Can See Your House From Here"? Zapewne nie.
"Stationary Travellers" była płytą przełomową, która z jednej strony była próbą powrotu do rocka progresywnego, ale z drugiej nosiła w sobie ducha nieco bardziej komercyjnego oblicza rocka. Jakby jednak nie patrzeć płyta była dość dobra i robiła nadzieje na fakt, że kolejne płyty będą tylko lepsze.
"Camel" to w moich oczach najlepsza płyta ekipy Andrew Latimer'a Wydany ponad 30 lat temu album do dziś się broni, oferując słuchaczowi naprawdę intrygujący materiał.
Camel to jeden z tych zespołów, do którego twórczości chyba nigdy się nie przekonam. Tą legendę rocka progresywnego należałoby raczej podpiąć pod jazz rock - zwłaszcza patrząc na twórczość z lat 70-tych.
Ponad wszelką wątpliwość jest fakt, że Tool to formacja genialna, której każda kolejna płyta wprowadza słuchacza w coraz to bardziej udziwnione sfery muzyczne będące odbiciem ludzkich wynaturzeń psychicznych. Nie do każdego ta muzyka trafia, ale nie znam osoby, która powiedziałaby złe słowo na temat twórczości tej formacji.
O IAMX często się mówi, że są godnymi następcami Placebo. Tak się złożyło, że najpierw miałem okazję poznać "The Alternative" - drugą płytę zespołu i muszę przyznać, że jedynie pewne elementy wskazują na fascynację zespołem Briana Molko. Teraz gdy poznałem także i debiut widzę, że porównania nie były bezpodstawne.
Początek lat 90-tych nie był przychylny dla niemieckiego Sodom. Po wydaniu "Agent Orange" w twórczości formacji zapanowała niemoc, a kolejne płyty nie dorównywały poziomem takim albumom jak "Persecution Mania" czy wspomniany "Agent Orange".
Nigdy nie miałem większego kontaktu z twórczością heavy/powermetalowego Grave Digger. "Tunes Of War" jest pierwszą płytą zespołu, którą miałem okazję poznać od deski do deski i szczerze powiedziawszy nie wiem czy jestem do końca przekonany do muzycznej wizje tego zespołu.
Od czasu wydania "Hemispheres" Rush ewidentnie wplatał do swojej muzyki coraz więcej elementów charakterystycznych dla muzyki masowej, czyniąc swoje utwory bardziej przystępnymi. Nie powinien więc dziwić fakt, że powstał w końcu album, na którym jest więcej elektroniki.
Obserwując poczynania Rush, można stwierdzić, że od płyty "2112" każda kolejna jest logiczną kontynuacją poprzedniczki, każda wprowadza odrobinę nowych elementów, które decydują o muzycznym progresie tej formacji. Podobnie jest także z "Power Windows".
Trzecia płyta to już najwyższy czas, aby przekonać się o faktycznej wartości zespołu. Gdybym miał to odnieść do Rush, to formacja byłaby u mnie skreślona. Po raz kolejny bowiem mamy do czynienia z płytą słabą.
Debiutancki album tej kanadyjskiej legendy rocka progresywnego na pewno nie graniem, z którego formacja jest kojarzona. Płyta potwierdza, że początki wcale nie musza obiecywać świetlanej przyszłości.
Komentarze Sleeping_Giant : to proponuję sięgnać po starsze np. Moving Pictures, 2112, Fly by Night,...
Sleeping_Giant : Tej płyty niestety nie słyszałem. Załapałem się dopiero na Vapo...
Debiutanckim albumem "Passion's
Price" zespół Diva Destruction postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Muzycy
musieli stworzyć równie dojrzały, dopracowany oraz oryginalny album. "Exposing The Sickness" sprostał zadaniu, chociaż nie wzbudził we mnie tylu emocji co
poprzednik.
"Sick Fuck" niewątpliwie jest kamieniem milowym w twórczości
Unter Null. Erica Dunham odeszła od noise'u na rzecz muzyki bardziej
melodyjnej. Dodatkowo to pierwsze wydawnictwo projektu, które ukazało się w
wytwórni Alfa Matrix, z którą Erica związała także swój drugi projekt.
Hyoscyamus Niger
jest jednym z niewielu już polskich zespołów oprócz Wież Fabryk grający
zimną falę i jednocześnie wydający co jakiś czas nowy materiał. Zespół
jest dość znany w podziemnym światku jednak dotychczas wszystkie płyty ukazywały się własnym sumptem. Tym razem Hyosciamus Niger znów dal o sobie znać kolejnym singlem zatytułowanym "Sen/W Świecie Pana Heina".
Czasem mam to niewdzięczne zajęcie, że muszę posłuchać czegoś co mi się nie podoba. Tak też jest właśnie z "Metallic Warfare" - płyta nieznanego mi niemieckiego zespołu Blooddawn.
Muzyczna emerytura? Nic z tego! Pięć lat to wystarczająco długi okres na muzyczną refleksję. Do zespołu powrócił Dave Lombardo i już z nim został nagrany "Christ Illusion", który miał być powrotem do korzeni.
Początek nowego tysiąclecia, a Slayer łamie sobie obie nogi już na pierwszym kroku. Trzy lata oczekiwań na kolejny krążek poszły na marne, gdyż po zapoznaniu się z zawartością omawianej płyty wielu wolałoby rzucić zainwestowane pieniądze na tacę i pomodlić się o lepszą przyszłość dla zespołu.



