
W roku 2002, podczas wydawania swojej drugiej płyty „Masochistic Devil Worship”, Witchmaster to był już zupełnie inny zespół niż ten debiutujący przed dwoma laty albumem „Violence & Blasphemy”. Gitarzysta Geryon zebrał nową ekipę, gdzie za baterie odpowiadał Inferno z Behemoth i Azarath, a za wokale współtwórca Profanum, Bastis. Skład uzupełnił basista Shymon, a razem stworzyli taki wymiot jakiego polski thrash/black metal chyba jeszcze nie widział.

Infamis to grupa pochodząca ze Szczercowa w województwie łódzkim i działająca w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. W tym czasie wydała dwa kasetowe dema „Wilcza Resurekcja” i „Irremeabilis Unda”, a następnie zawiesiła działalność i słuch o niej zaginął. Po dwudziestu latach przypominają o sobie za sprawą The End Of Time Records, która wypuściła oba te materiały na płycie.

Ile wersji tyle okładek. Trzecia płyta Kat „Bastard” ukazała się w przeróżnych wariacjach wizualnych, choć główne obrazy są dwa, tylko podane w odmiennych otoczkach. Ten pierwszy, oryginalny jest nie tylko nietypowy i odmienny od poprzednich grafik zdobiących płyty Kata, ale i wstrząsający. A przecież to dopiero początek. Wzmocniony o nowego basistę i dodatkowego gitarzystę zespół znacznie rozwinął się muzycznie, ale i zaatakował niespotykanym, nawet jak na nich, dotychczas słowotokiem.

Niewiele informacji można wyczytać na demie Wolff „Demo 2009”, tak jak niewiele widać na jego okładce. Autor ujawnił tylko nazwę zespołu, tytuł, spis trzech numerów i kontakt mailowy. Tym bardziej więc cieszy fakt, że gdzieś po drodze, zanim ta kaseta trafiła do mnie, jakiś dobry człowiek załączył w środku karteczkę, że A Vemod, B Wolff. Dlaczego Wolff na B skoro to jego demo nie wiem. Z początku nawet odnosiłem się do tej wskazówki z podejrzliwością, ale w końcu doszedłem do tego, że tak jest naprawdę. To nie jedyne moje demo Wolff, więc drogą porównań ustaliłem, że wskazówka jest prawdziwa.

Tęsknota, bo takie jest tłumaczenie słowa Yearning, wydaje się być wprost idealną nazwą dla tego fińskiego zespołu, który w 1997 roku zadebiutował płytą „With Tragedies Adorned”. A więc tęsknota i tragedia, a także zachodzące słońce i nastający mrok, którego, przez najbliższą godzinę, wyznacznikiem będzie smutny i atmosferyczny doom metal.

Zpoan Vtenz to litewski zespół folk metalowy działający w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Zostawili po sobie jeden album „Gimę Nugalėt”, który został wydany w 1997 roku na kasecie przez Dangus Productions i rok później na płycie przez Eldethorn. Znajdziemy na nim muzykę tradycyjną, lecz o nietypowym, bo przesiąkniętym syntezatorami charakterze. Skład zespołu wywodzi się z działającego już wcześniej Ha Lela. To również jest muzyka pogańska, lecz tu postanowiono ją dość porządnie urozmaicić.

Istniejący w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych Fester był jednym z prekursorów norweskiego black metalu. Może nie była to muzyka idąca ściśle w tym stylu i miała w sobie wiele z death metalu, ale dwie płyty, które zostawił po sobie ten zespół stały się klasyką i ważnym ogniwem w rozwoju sceny. Później się rozpadli i było o nich cicho przez piętnaście lat, kiedy to gitarzysta Bjørn Mathisen postanowił wznowić działalność z nowym składem, w którym znalazł się między innymi Jon Bakker z Kampfar. Płyta „A Celebration Of Death” ukazała się w 2012 roku, czyli aż osiemnaście lat po „Silence”.

Zmieniał się styl In Twilight’s Embrace z płyty na płytę i zespół coraz bardziej zaskakiwał tych, którzy śledzili ich wcześniejsze poczynania. Trzeci album „The Grim Muse” został zgodnie ochrzczony jako objawienie szwedzkobrzmiącego death metalu, choć ja czuję w tym już wiele blackowej nuty. Zupełnie natomiast popieram zachwyty nad tym tytułem, gdyż, mimo że poznałem go sporo później, kompletnie mnie zauroczył.

„Of Martyrs’s Agony And Hate” to drugi album hiszpańskiego Scent Of Death, który ukazał się siedem lat po debiucie. Znajduje się na nim brutalny i siarczysty death metal nastawiony agresywnie wobec religii, w których upatruje kwintesencję zła i powód do prowadzenia wojen. Płyta została wydana przez rodzime Pathologically Explicit Recordings na CD i Bloody Productions na winylu.

Biorąc pod uwagę, że Abusiveness powstał w 1991 roku, to droga do ich pierwszego albumu była długa i niełatwa. Lubliński zespół, który od początku przyjął ideały pogańskiego black metalu, składał się z ludzi bardzo młodych, ale zdeterminowanych, o czym świadczą wydawane co jakiś czas demówki. Sama płyta „Krzyk Świtu” została nagrana w roku 2000, lecz udało się ją opublikować dopiero w marcu 2002, za sprawą mocno prawicowej, amerykańskiej Strong Survive Records. Nie licząc limitowanego wydania kasetowego, Polska reedycja ukazała się dopiero po piętnastu latach nakładem Dark Omens Production i tą wersję ja posiadam.

Straszne obrzydlistwo bije z okładki Abscess „Dawn Of Inhumanity”, gdzie posoka leje się strumieniem, a z mrocznych katakumb wypełza wszelkie plugastwo, by nieść światu świt nieludzkości. Smród i stęchlizna aż unoszą się w powietrzu, a to jeszcze nic, bo prawdziwa droga przez mękę zaczyna się po włączeniu płyty.

Po płycie „Satanized (A Journey Through Cosmic Infinity)” P.K. postanowił zawiesić działalność Abigor i w aktywności zespołu nastała kilkuletnia przerwa. Jej koniec zbiegł się z powrotem T.T. Do sprawdzonego duetu dołączył A.R., czyli Arthur Rosar na wokal i w tym składzie nagrali swój siódmy, a pierwszy po chwilowym niebycie album „Fractal Possession”.

Początki Kat sięgają roku 1979, kiedy założyli go gitarzysta Piotr Luczyk i perkusista Ireneusz Loth, jednak zalążki jego prawdziwego rozwoju datuje się na 1982, gdy do składu dołączył charyzmatyczny wokalista Roman Kostrzewski. Zespół wyróżniał się kontrowersyjną diabelskością i mrocznym satanizmem, co szybko przysporzyło mu tak fanów, jak i negatywnego rozgłosu. Udało im się zaistnieć na festiwalu w Jarocinie, a następnie nagrać single, które nieuchronnie zbliżały ich do wydania pierwszej płyty „Metal And Hell”.

Haggard powstał w Bawarii u zarania lat dziewięćdziesiątych, jako zespół death metalowy. Od początku jednak skłaniali się ku orkiestralnym dźwiękom, a ich skład stopniowo rozszerzał się o kolejnych klasycznych muzyków i wokalistów tak, że do swojej pierwszej płyty „And Thou Shalt Trust… The Seer” przystąpili jako pokaźna orkiestra z chórem. Tak powstał wizjonerski album łączący w sobie elementy metalu, folku i muzyki poważnej.

O istnieniu Lodu 9 dowiedziałem się na koncercie post-rockowego Ciśnienia, którego składu duet stanowi połowę. Zachęcony muzyką większego z dwóch zespołów zakupiłem minialbum mniejszego. Nie wiedziałem, jaki styl jest na nim reprezentowany, ale dwaj instrumentaliści zdążyli pokazać się na żywo od tak dobrej strony, że skłonny byłem zaufać im w ciemno.

Na niedobór kapel post-metalowych we Wrocławiu obecnie narzekać nie trzeba. Lokalni melomani mogą się skupić już raczej na ich porównywaniu i cieszeniu się różnicami. Gruesome Gertie, które nazwę wzięło od krzesła elektrycznego, istnieje od 2012 roku. Na debiutancki zbiór nagrań trzeba było trochę poczekać. Minialbum zatytułowany "Parasomnia" ukazał się w 2017 roku. Ile ciekawej muzyki grupa zdołała przez ten czas stworzyć?

W swojej autobiografii Bruce Dickinson kilka razy wspomina, że uważa „Seventh Son Of A Seventh Son” za jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy album Iron Maiden. Tak samo uważa również wielu fanów. Niezależnie od tego kto gdzie upatruje swojej jedynki, nie da się nie uznać tej płyty za jedną z najwybitniejszych w historii heavy metalu. Ciężko byłoby również jej nie kochać. Jest to przecież zbiór imponujących hitów i mnóstwa wspaniałej muzyki.

Po rewelacyjnym i przede wszystkim eksperymentalnym „Omnio” można było zastanawiać się, co też może wydarzyć się na kolejnym albumie In The Woods… Zgodnie z wytyczonym szlakiem zespół nagrał płytę jeszcze szerszą w zapatrywaniach, idącą jeszcze dalej, aż po horyzonty muzycznej progresji i nieograniczone przestrzenie eksploracji, a co najważniejsze tak samo dobrą. Jej tytuł brzmi „Strange In Stereo”.



