Zmiana wytwórni na większą nie zawsze oznacza plus. W przypadku Rotting Christ było to chyba nawet konieczne, gdyż dopiero Century Media wyłożyła odpowiednie środki, aby kolejny album zespołu był dopieszczoną produkcją. Grecy się postarali i wszelkie niedociągnięcia jakie towarzyszyły płycie "Non Serviam" zostały zatarte.
Gdyby się zastanowić, to początek lat 90-tych nie obfitował raczej w zespoły pałające się klimatycznym graniem. Na myśl przychodzą Paradise Lost i Tiamat, zaś pierwsze kroki stawiały Anathema, My Dying Bride czy The Gathering. Całkiem nieświadomie chyba grecki Rotting Christ zbliżył się do tego grona za sprawą drugiego albumu "Thy Mighty Contract".
Do tej pory twórczść greckiego Rotting Christ znałem jedynie z albumów o bardziej klimatycznym charakterze, czyli tych wydanych po "Sleep Of The Angels". "Non Serviam" to pierwszy album formacji jaki poznałem, który utrzymany jest w starym, bardziej deathmetalowym stylu.
Australijska The Amenta debiutowała w 2002 roku EPką "Mictlan", ale to wydany dwa lata później "Occasus" zwrócił uwagę świata na tę bardzo ciekawą formację. Rzadko się bowiem spotyka zespół deathmetalowy, który w swojej muzyce przymycałby duże ilości muzyki industrialnej. Na następcę tamtej płyty przyszło nam czekać aż cztery lata, ale po zapoznaniu sie z "n0n" stwierdzam, że było warto.
Jako, że ostatnio bardzo często buszuję po internecie w
poszukiwaniu coraz to dziwniejszych i bardziej ekstremalnych kapel, udało mi
się natrafić na kolejny "cukiereczek" wśród tej otaczającej nas pustej i
bezwartościowej masy zwanej przez niektórych muzyką... Tak się składa że
chłopaki z Tholus pokazali światu, że zmiatają
i niszczą na swej drodze wszystko, niczym burza piaskowa na Marsie! I
mimo, że to czysto metaforyczne porównanie, możecie mi wierzyć, że po włożeniu
krążka do odtwarzacza takie dokładnie miałem uczucie!
Komentarze Harlequin : Zachęcony recenzją udało mi się zdobyć Tholus :) Moje uwagi: 1...
Lenny Valentino, czyli super grupa, która z początku jej istnienia skupiała wyłącznie muzyków znanych z formacji Myslovitz, Negatyw. Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był Artur Rojek, a także jego wieloletni przyjaciel Mietall Waluś. W wywiadach muzycy często powtarzali, iż chcą jak najbardziej odejść od rockowej formuły znanej z ich macierzystych formacji. W tymże celu do współpracy zaproszeni zostają artyści, którzy to stanowili o sile alternatywnej formacji - Ścianka.
Z
zespołem Khallice zapoznałem się rok temu, tuż po tym gdy wydali swój
debiutancki album. Debiutancki i jak się okazało naprawdę powalający! Muszę
przyznać, że dość sceptycznie podchodzę do kapel, które na pierwszy rzut oka
pachną Dream Theater gdyż uważam, że tego zespołu nie powinno się kopiować..
Ale to nie Khallice! Brazylijczycy pomimo tego, że składem i typem muzyki
upodobniają się do amerykańskich wirtuozów, grają kompletnie w swoim
niepowtarzalnym stylu!
Na trop tego zespołu wykonującego gatunek nigdy dotąd niecieszący się moim uznaniem, a nazywany przez znawców tematu groove metalem wpadłem zupełnie przypadkiem, podczas jednej z audycji radiowych. Pokazano tam jeden z utworów grupy Lamb Of God, pochodzący z ich pierwszej płyty "New American Gospel". Sam do końca nie wiem czy to jakaś chwilowa niedyspozycja czy może senność (pasmo leciało, bowiem w godzinach nocnych), doprowadziły do tego, że kawałek nie dość, że mnie zaciekawił, to jeszcze stał się wstępem, do jeśli nie dyskografii zespołu, to, chociaż ich pierwszej płyty. Tak, więc pewnego dnia usiadłem do albumu Amerykanów i oddałem się ich muzyce. Wynik tej przeszło 30 minutowej przygody muzycznej przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Szczerze powiedziawszy na pierwszy ślad tego zespołu a ściślej mówiąc jego wokalistki - Pauliny Maślanki - trafiłem podczas lektury jej ciekawych felietonów eksponowanych na łamach jednego z czasopism o tematyce rockowo-metalowej. Już wtedy zauważyłem, że nie jest to osoba, jakich wiele na tej planecie, a przynajmniej w Polsce. Jej głębokie teksty, skłoniły mnie do tego by poznać jej muzykę. Wiele, bo 5 lat później w końcu natrafiłem na pierwszą płytę Delight zatytułowaną "Last Temptation", jak się spodziewałem muzyka od pierwszych akordów spodobała się moim uszom.
Komentarze kalasznikowa : hmm ta pierwsza wg mnie ma nieco zbyt męski glos. medeah za to jest bardz...
Aphra_Sayuri : Wg mnie Paulina ma niezaprzeczalnie lepszy głos niż Medeah (ale to też m...
Po przesłuchaniu pierwszego demo w karierze tego zespołu, rozpoczynającego swe artystyczne wojaże na początku lat 90. z wielką chęcią usiadłem do ich pierworodnego długo grającego materiału. Okazała się nim płyta "Sermon Of Mockery". Jak nie trudno się domyślić zgodnie z duszą swych debiutanckich kompozycji, Pyrexia oddaje nam do rąk album po brzegi wypełniony brzmieniami z pogranicza brutal/speed metalu.
Wydanie krążka nie ogranicza się wyłącznie do nagrania samej muzyki. Oprawa graficzna to także bardzo ważny element całego przedsięwzięcia. Muzycy zespołu Impaled doskonale chyba zdają sobie z tego sprawę. Okładka płyty "Mondo Medical" jest jedną z najbardziej brutalnych, jakie w życiu widziałem - budzi odrazę, obrzydzenie i nie zachęca w żaden sposób do sięgnięcia po krążek. Co więc skłoniło mnie do zapoznania się z niniejszym wydawnictwem? Kilka bardzo pochlebnych recenzji. Zresztą ta także będzie, jak najbardziej pozytywna.
Norweski Morgul to jednoosobowy projekt, skupiający się głównie wokół dźwięków z pogranicza black metalu. Osobą odpowiedzialną za tworzenie muzyki i głównym instrumentalistą jest Jack D. Ripper, udzielający się na wokalu, gitarze, basie i syntezatorach. Zespół, który istnieje od ponad siedemnastu lat z dorobkiem pięciu pełnometrażowych albumów nie zyskał do dziś przychylności miłośników mocniejszych dźwięków. Powodem takiego stanu rzeczy jest prezentowanie nietypowego brzmienia będącego wypadkową połączenia kilku stylów muzycznych.
Komentarze rozbit : Dla mnie Sketch of Supposed Murderer nadawałby się znakomicie na ści...
Harlequin : "Horror Grandeur" to pierwszy Morgul jakiego słyszałem :) na pewno bard...
mefir : album przyzwoity, choć z tym, że najlepszy to niezbyt - wyżej cenie 'The...
Materiał jaki zespół zarejestrował w studiu swego rodzinnego miasta
jest zdecydowanie kontynuacją poprzedniej płyty "Vol. 3: (The Subliminal Verses)". Dodać należy
także, że panowie sprawili sobie nowe maski mniej lub bardziej
przypominające wcześniejsze. Nie zmienił się chyba tylko Mick trwający
w jednym lub bardzo podobnym zakryciu twarzy od debiutu. Zostawmy
jednak ozdobniki i przejdźmy do do tego co najważniejsze, czyli muzyki.
Komentarze Krasnal_Adamu : Całe "Vol. 3", a potem teledyski promujące "All Hope Is Gone" ("Psychosoci...
Harlequin : Lepsza od "Subliminal" verses, ale daleko jej do "Iowa". Jak dla mnie za mało...
Draven : Poprzedni album Slipknota jakoś specjalnie mnie nie zachwycił ale miał p...
Mirror Of Dead Faces to formacja, która wzięła się nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy. Wiadomo jednak to, że ci Kalifornijczycy niespełna miesiąc temu debiutowali krążkiem "Lamentation", który wpisuje siew szeroko pojęty gatunek deathcore/metalcore. "Lamentation" nie wyróżnia się absolutnie niczym spośród miliardów
podobnych do siebie zespolików. Formacji jednak zdecydowanie bliżej do
metalcore niż do deathcore. Te dziewięć kawałków przemyca całkiem sporą
dawkę melodii podrasowaną trochę szybszymi tempami, bliższymi raczej
deathcore'owi.
Myśląc o black metalu najczęściej ma się na myśli Skandynawię, okazjonalnie pojawiają się formacje brytyjskie czy francuskie. Gothërfall jest rodzynkiem w tym gronie, gdyż formacja pochodzi, a w zasadzie pochodziła z Kanady. Zespół dorobił się zaledwie jednego albumu, jakim jest "Blacksphere Architecture", ale po zapoznaniu się z nim śmiało mogę powiedzieć, że jest to perełka gatunku.
Gdy z ostatniej Mera Luny wracałam z kilkoma nowo nabytymi płytami, spodziewałam się, że "DeadPan" formacji Spetsnaz będzie najczęściej słuchanym przeze mnie albumem. Co prawda słyszałam, że panowie Stefan Nilson i Pontus Stalberg zdecydowali się na pewną dozę muzycznego eksperymentu, tym niemniej wierzyłam, że płyta mnie nie zawiedzie. Ba, że dorówna co najmniej "Grand Design" czy EPce "Perfect Body", albo nawet że je przewyższy.
Gotycki metal ma w Polsce bardzo duże grono wiernych zwolenników. Jednym z jego najciekawszych reprezentantów jest zespół Moonspell. Portugalczycy w swojej karierze posiadają kilka bardzo ciekawych muzycznych propozycji, jedną z nich jest "The Antidote".
Komentarze Harlequin : Akurat tak się sklada, że moja nowa wspollokatorka ma ten Moonspell i osta...
Misery Index to jeden z najbardziej cenionych zespołów współczesnej sceny death/grind. Nigdy jeddnak nie miałem styczności z tą formacją, wiec okazja do weryfikacja jakości twórczości Misery Index pojawia się teraz, przy okazji wydania "Traitors".
Choć Evergrey wojuje na progmetalowej scenie już od 13 lat, to do tej pory dane mi było usłyszeć zaledwie kilka utworów tej formacji. Pomimo, że Szwedzi uznawani są za jednego z czołowych reprezentantów gatunku, to - sugerując się tym co słyszałem - nie przekonali mnie do swojej muzyki. We wrześniu tego roku swiatło dzienne ujrzał siódmy, studyjny album zespołu, zatytułowany "Torn" i pierwszy album Evergrey jaki miałem okazję poznać w całości.
Kiedy sięgałem po trzeci album włoskiego Cadaveric Crematorium, spodziewałem się zwyczajnego grindcore, który może jakimś cudem by mi się bardziej spodobał. To co jednak usłyszałem bardzo mocno mnie zaskoczyło, bo choć faktycznie mamy na "Grindpeace" do czynienia z grindcorem, to w takim wydaniu jeszcze go nie słyszałem.

