Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Rotting Christ - CK Wiatrak, Zabrze (28.04.2011)

Długo czekałem na ten dzień, aż w końcu mogłem się cieszyć jego nadejściem. Chodzi oczywiście o 28 kwietnia A.D. 2011, albowiem w tym właśnie dniu grecki Rotting Christ  po raz kolejny nawiedził nasz przepiękny kraj, aby niejako dokończyć promowanie swojego ostatniego pełnego krążka pt. „Aealo”. Tę zasłużoną dla metalowego grania kapelę mieli zaszczyt wspierać Finowie z Omnium Gatherum, których to najnowszym album „New World Shadows” zbiera bardzo pozytywne recenzje (zresztą w pełni zasłużone) na wielu portalach jak i w prasie muzycznej.
Z wielkim zaciekawieniem czekałem na koncert tego zespołu, gdyż jest on moim w miarę nowym muzycznym odkryciem, a co za tym idzie - nie miałem okazji oglądać ich wcześniej ja wypadają na żywo.

Otwierać cały gig miał De Profundis, grający death doom metal którego niestety nie dane mi było tego dnia obejrzeć na żywo, ponieważ do klubu Wiatrak dotarłem tuz przed godziną 20-tą. Złożyło się na to kilka elementów m. in. nasze kochane PKP. Za moje spóźnienie najmocniej przepraszam, ale były to czynniki na które niestety wpływu mieć nie mogłem.

Kilka minut przed 20-tą na scenie pojawił się drugi zespół zakontraktowany na ten wieczór  – włoski Darkend promujący swój ostatni krążek „Assassine” wydany w marcu ubiegłego roku nakładem Deadsun Records. Panowie z Półwyspu Apenińskiego zagrali tak ja dobrze zapowiadający się blackowy band przystało. Było szybko, nawet z pomysłem i niebanalnie. Widać, a właściwie słychać było jak ważną rolę w ich twórczości odgrywają instrumenty klawiszowe, które to nadały ciekawy klimat krótkiego bo raptem 30-minutowego występu. Dla wprawionego ucha jasne było jedno – bardzo dużo wpływ na Dark End mieli mistrzowie tego typu grania norweski Emperor.

Punktualnie dwadzieścia minut po 20 na scenie pojawili się Grecy z Daylight Misery. Ten kwintet z Hellady chciał godnie się zaprezentować coraz to liczniej zgromadzonym pod sceną fanom muzyki metalowej swój jedyny jak do tej pory pełny krążek „Depressive Icons” wydany własnym sumptem w 2010 roku. Nie będę ukrywał, że po przesłuchaniu w/w materiału dość sceptycznie podchodziłem do tego jak zaprezentują się ci sympatycznie wyglądający dżentelmeni. Moje obawy okazały się nadto wyolbrzymione, albowiem krewni Pitagorasa wypadli na żywo naprawdę nieźle. Zagrali, moim zdaniem, ostrzej niż na płycie, a co za tym poszło - zainteresowali swoją twórczością (pytałem po koncercie ludzi) szersze grono osób. Doom/death/gothic Metal w ich wykonaniu na żywca brzmiał dość ciekawie, w niektórych miejscach pojawiły się elementy folku, które zespół umiejętnie wkleił w całość.

Wybiła godzina 21 i po Grekach z Daylight Misery przyszedł czas na Finów z Omnium Gatherum. Jak już pisałem wcześniej, bardzo chciałem i zarazem byłem niezwykle ciekaw jak zaprezentuje się nowo odkryta prze ze mnie kapela. Formacja rodem z miejscowości  Karhula będąc na tej trasie promuje swoje najnowsze wydawnictwo „New World Shadows” i nie ma co ukrywać, że ich występ został zdominowany prze utwory z tego właśnie longplaya. To co pokazała szóstka mieszkańców Suomi przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Rewelacyjne brzmienie, świetny kontakt z publiką (wokalista) no i co najważniejsze - fantastyczne wykonanie wszystkich zaprezentowanych utworów. Mimo, że kawałki na ich ostatniej płycie do najkrótszych nie należą, to ani przez moment nie powiało ze sceny nudą, a to sztuka nie lada. Widać, że koncertowanie to dla nich nie pierwszyzna, a klimatyczny melodeath w ich wykonaniu to po prostu mistrzostwo świata. Niecała godzina, jaką mieli do wykorzystania została zagospodarowana maksymalnie pozytywnie. Widać było po reakcji publiki, że bawi się ona doskonale. Co poniektórzy byli zaskoczeni poziomem koncertowym jaki reprezentuje Omnium Gatherum (podejrzewam, że przekonani byli, że będzie to tylko powtarzam tylko kolejny support przed Rotting Christ).

Minęła godzina 22, a co za tym idzie okrzyki fanów Rotting Christ były coraz głośniejsze. Dokładnie o 22.15 główna gwiazda wieczoru pojawiła się na scenie. Można powiedzieć, że z wejścia pojechali z utworem otwierającym ich ostatni album „Aealo” pod takim samym tytułem. Fani oszaleli. Od razu dało się wyczuć, że Sakis i spółka dobrze czują się w zabrzańskim Wiatraku i że granie cały czas sprawia im ogromną radość i przyjamność. Grecy grali ciutkę ponad godzinę i przez ten czas zaprezentowali zgromadzonej publiczności utwory z niemalże wszystkich swoich płyt. O ile dobrze pamiętam oprócz ostwierającego występ "Aealo" były to: „The Sign Of Evil Existence”, „Transform All Suffering Into Plagues”,  „Athanati Este”, „The Sign Of Prime Creation”, „Phobos' Synagogue”, „In Domine Sathana,”,  „Noctis Era”, „Fire Death And Fear”, „dub-sag-ta-ke”, „Eon Aenaos” i zagrany na bis „Non Serviam” podczas wykonywania którego Sakis miał założony na głowie hełm greckiego hoplity.
Setlista według ludzi, których zapytałem była zadowalająca i nie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić ponieważ nie było możliwości dogodzenia każdemu, ponieważ każdy z osobna coś by w niej na pewno pozmieniał.
Występ tej legendarnej już formacji należy z pewnością uznać za udany, jednakże (tutaj w mojej opinii nie jestem odosobniony) ów koncert trwał zbyt krótko. Niestety powtórzyła się sytuacja która miała miejsce w zeszłym roku podczas koncertu Rottingów z Wrocławia z klubu Madness. Czas trwania ich show był jednym mankamentem jaki można było i tym razem się doszukać.

Reasumując - wyjazd do Zabrza można uznać za jak najbardziej udany. Dane mi było zobaczyć naprawdę dobre show (szczególne uznanie dla Omnium Gatherum). Wszystkie zespoły pokazały się z jak najlepszej strony i wydaje mi się, że ludzie zgromadzeni w klubie Wiatrak w zdecydowanej większości są tego samego zdania co i ja, a przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły