Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Rotting Christ - Thy Mighty Contract

Rotting Christ, Osmose Productions, Thy Mighty Contract, black metal, gothic, doom metal

Był rok 1993 gdy po sześciu latach istnienia i całkiem pokaźnym zbiorze demówek i splitów, grecki Rotting Christ podpisał kontrakt z francuską Osmose Productions i zadebiutował albumem „Thy Mighty Contract”. Produkcja szybko przyniosła zespołowi rozgłos i zapoczątkowała jego stały pobyt wśród największych głosicieli południowego black metalu. I choć przez lata ich styl przechodził różnego rodzaju ewolucje to Rotting Christ pozostał symbolem, a ich pierwsze dzieło zyskało status kultowego.

Trudno żeby było inaczej, bo jest to płyta nie tylko stara i klasyczna, nie tylko mroczna i w klimacie, ale przede wszystkim doskonała muzycznie. Niby to wszystko jest proste, niby wcale nie szybkie i nie z jakimś rewelacyjnym brzmieniem, nie ma powalających blastów i solówek, ale kompozycyjnie to jest mistrzostwo świata. Praktycznie wszystkie kawałki są świetne i bardzo charakterystyczne. Naprawdę nieczęsto się zdarza, żeby na black metalowym albumie, początkującej kapeli można było nie tylko rozpoznawać, ale i podśpiewywać sobie każdy utwór. No dobra, może nie jest to taki ekstremalny black metal jaki wówczas rodził się na północy i można się tu doszukać odchyłów w stronę doom czy gothic, ale nie ulega wątpliwości, że „Thy Mighty Contract” jest z gruntu zły, a to zło ubrane jest w na swój sposób piękny całun.

Zanim przejdę do menu, musze napomknąć, że wydana w Polsce kaseta Carnage Records jest mocno ułomna jeżeli chodzi o informacje na okładce. Spis utworów zawiera sześć pozycji zamiast ośmiu, w dodatku w złej kolejności. Na szczęście na taśmie program jest odpowiedni, a co więcej wewnątrz znajdują się teksty również do tych dwóch kawałków, o których zapomniano wspomnieć w trackliście.

Otwierający „The Sign Of Evil Existence” jest króciutki, ale od razu daje zajebistego kopa: „Summon glohithia appear in the snake shape”. Niewyrafinowana gitara pięknie podkreśla wokalizy tworząc spójną i bardzo celną całość. „Transform All Suffering Into Plagues” tylko kontynuuje tą tendencję. Cały numer jest super i ten świetny początek: „Milion eyes and milion souls never seen beyond the zone”. Również trzeci “Fgmenth, Thy Gift” powala od samego początku. Z kolei w „The Fourth Knight Of Revelation” najbardziej chwytliwy jest klimatyczny refren: „Yoth iria – unholy master. Yoth iria – prince of fire.”

Poczujcie na własnej skórze “Exiled Archangels”. Czy nie przechodzą was ciarki przy słowach: „Since now I name you under our cult”? Czy nie unosicie się przy „The Coronation Of The Serpent” aby wykrzyczeć: „In the name of serpent. In the name of king”? A do tego jeszcze te niesamowite klawisze.

Do tego wszystkiego jest to album bardzo natchniony grozą i tajemniczością, przepełniony urokiem przerażających bóstw i starożytnych legend. Muzyka, pomimo łagodniejszych, atmosferycznych elementów i podkładów klawiszowych, w większości jest wściekła i jadowita. To samo się tyczy wokalu. Wszystko jest uduchowione i porywające. Bez dwóch zdań kult w czystej postaci.

Tracklista:

1. The Sign Of Evil Existence

2. Transform All Suffering Into Plagues

3. Fgmenth, Thy Gift

4. The Fourth Knight Of Revelation (Parts 1 and 2)

5. His Sleeping Majesty 

6. Exiled Archangels 

7. Dive The Deepest Abyss 

8. The Coronation Of The Serpent

Wydawca: Osmose Productions (1993)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły