Wszyscy którzy zdążyli poznać chłopaków z Uada i liczyli, że drugi krążek przyniesie coś nowego w historii zespołu – czeka smutna niespodzianka. Ci którzy zespołu nie znają w ogóle na „Cult of dying sun” znajdą wszystko czego należałoby się spodziewać po przyzwoitym melodyjnym black metalu. No... prawie wszystko.
Rozpędzony, przeżywający swoje najlepsze czasy, In Flames, nie potrzebował wiele czasu, aby powtórzyć, a nawet przebić sukces „Colony”. Dla wielu „Clayman” jest najlepszym dziełem w dorobku Szwedów, a na pewno tym wieńczącym pewien okres w twórczości zespołu. Zrobione zostało to więc z odpowiednim przytupem.
Orphaned Land powstał w 1992 roku, a rok później wydali kasetę demo „The Beloved’s Cry”. Materiał ten stał się podstawą pierwszego albumu zespołu, który ukazał się nakładem francuskiej Holy Records i stanowi jego drugą część. Pierwsza jest premierowa i kształtuje charakter tego izraelskiego zespołu, który w swojej muzyce przemyca tyle klimatu z kultur bliskiego wschodu, a całość jawi się pod wskazującym już wiele tytułem „Sahara”.
Druga płyta Scheitan pod tytułem „Berzerk 2000”, podobnie jak pierwsza, ukazała się nakładem niemieckiej wytwórni Invasion Records, ale tym razem wyłapał ją także Morbid Noizz Productions i wypuścił na kasecie. Dało to do niej większy dostęp w naszym kraju i też pewnie tylko dlatego mam ją i ja. Gdyby ktoś jednak chciał mnie zapytać, jaka muzyka się na niej znajduje, to odpowiedź nie byłaby łatwa, a żeby jej udzielić, musiałbym podzielić ją na cztery części.
Historia Dirtred sięga roku 2009, kiedy to powstał w Krakowie jako regularny zespół. Udało się wtedy nagrać EPkę „Demonstration”, lecz z czasem projekt stał się solowy, a poprowadził go dalej Sławomir Wojtas – równocześnie gitarzysta zespołu Drown My Day. Dobierając do współpracy wokalistę Andrzeja Bańdo, stworzyli drugie EP „All We Know” i na sześć lat zniknęli z muzycznej sceny. Powrót Dirtred nastąpił w 2018 roku za sprawą albumu „Transmissions From Below”. Duet zaprezentował w nim muzykę, która jak sami twierdzą, jest kontynuacją, ale też i rozwinięciem dawnego stylu zespołu, a najogólniej rzecz biorąc, nazywają ją metalem alternatywnym.
Riverside, jeden z najbardziej popularnych za granicą polskich zespołów, prezentuje nowy singiel z ich nadchodzącej siódmej studyjnej płyty, zatytułowanej „Wasteland”. Utwór nazywa się „River Down Below” i można posłuchać go na kanale youtube. Mariusz Duda, lider Riverside, tak opisuje „River Down Below”: „River Down Below” to nasz kolejny utwór z rzeką w tytule, chyba czwarty z tego co dobrze liczę. Rzeka w naszym wypadku symbolizuje pamięć.
InnerSphere to czeski zespół z Pilzna, który istnieje od 2015 roku. Najpierw samodzielnie wydali EP, a następnie udało się nagrać album i opublikować go pod kuratelą rodzimej MetalGate. Płyta nosi tytuł „Amnestia” i utrzymana jest w klimacie melodyjnego death metalu. Nie jest to jednak żywiołowy melo-death w stylu In Flames, tylko taki smutny, o mocnym doom metalowym zabarwieniu.
Amorphis i Soilwork wystąpią na początku 2019 roku w Krakowie. Na wydarzenie zapraszamy 20 stycznia do Klubu Kwadrat. W roli supportów zaprezentują się Jinjer oraz Nailed To Obscurity. Grać muzykę przez blisko 30 lat i robić to tak, że wciąż czuć w niej spontaniczność i świeżość, potrafią nieliczni. Do tego grona zalicza się fińska legenda melodyjnego death metalu Amorphis, który kilka tygodni temu zachwycił fanów i speców od ciężkiego grania znakomitym trzynastym albumem "Queen Of Time".
W zalewie szwedzkiego melo-deathu przełomu tysiącleci zdarzały się perełki i dla mnie na miano takiej zasługuje Darkane i ich trzecia płyta „Expanding Senses”. Ma ona wszystko, czym imponuje taka muzyka, a więc ciężar, moc, śpiewne wokale, no i oczywiście melodyjne gitary. Razem tworzy więc pozycję kompletną i zostającą w pamięci.
Z uwagi na duże zainteresowanie koncertami Killswitch Engage, grupa odwiedzi w tym roku Polskę aż dwa razy: pierwszy, a zarazem dodatkowy koncert odbędzie się w Krakowie, a parę dni później grupa zagra prawdziwy metalcore w Warszawie. Killswitch Engage – zespół znany też jako Killswitch albo KsE - to pionierzy gatunku metalcore pochodzący z Ameryki. W ich brzmieniach nie brakuje także melodic death metalu i metalu alternatywnego.
„Haven” to piąty album Dark Tranquility, pokazujący ich z bardzo wzorcowej göteborgsko melodic death metalowej strony. Wszystko jest tu idealnym odzwierciedleniem stylu, od którego nie ma nawet drobnego odejścia w żadnym kierunku. Czyni to płytę klasyczną, ale czy na pewno ciekawą i fascynującą?
Sumo666 : 4 wolne żarty. Płytka jest na piąteczkę bezdyskusyjnie. Ostatni numer...
Już po raz czwarty w Luboniu w hali LOSiR odbędzie się Przegląd Zespołów Rockowych Piec 2018. Tym razem gwiazdą wieczoru będzie zespół CETI. W ostatniej edycji finałowych przesłuchań I miejsce zajął Cygański Wiatr. Nagrodą główną jest nagroda rzeczowa oraz puchar. Przewidziane są również inne nagrody rzeczowe dla uczestników konkursu.
Mówi się, że to trzeci album jest tym, który decyduje czy dany zespół ma szansę na dłużej wybić się i udowodnić swój potencjał twórczy, czy raczej popadnie w przeciętniactwo lub zupełnie zniknie ze sceny muzycznej. Ta zasada idealnie sprawdziła się w przypadku Soilwork, którego trzecie dzieło „A Predator’s Portrait” bezlitośnie kopie dupska i wyniosło grupę na piedestał melodyjnego death metalu.
Witchery został założony przez muzyków, kończącego właśnie swoją działalność, death metalowego Seance i znanego z Mercyful Fate, a wcześniej King Diamond, Sharlee D’Angelo. Ich muzyka też jest taką wypadkową między heavy, death i black metalem. Dodajmy, że wypadkową pełną powera, żywotności i energii, a ich pierwsza płyta „Restless & Dead” to istna petarda.
zsamot : Idealna odtrutka na mierne granie pseudo retro. ;)
Był powrót do dni garażowych, była koncertówka z orkiestrą i tak od „ReLoad” niepostrzeżenie minęło sześć lat. Czas więc na nową płytę Metallicy zrobił się najwyższy. I tak jak wszyscy na nią czekali, tak od razu chórem zaczęli na nią psioczyć. Również i ja szybko sklasyfikowałem "St. Anger" na ostatnim miejscu w dorobku zespołu, choć przestrzegałbym przed popadaniem w skrajności. Jakiejś strasznej tragedii to tutaj nie ma.
Desultory jest jedną z tych kapel death metalowych, które w połowie lat dziewięćdziesiątych dotknęła nagła potrzeba zmiany stylistyki. Bardzo popularne było to zwłaszcza w Szwecji, a płyta „Swallow The Snake” jest tego sztandarowym przykładem, co pokazuje już brak logo zespołu na okładce. Nie spodobało się to fanom, czego wyrazem może być dramatyczna średnia 11% z dwóch recenzji na The Metal Archives. Złagodzenie brzmienia na bardziej grooveowe i podróż w stronę melo-death z elementami hardcora, nie musiało wszystkim przypaść do gustu, czy jednak jest aż tak źle?