„Season In The Abbys” zakończyło pewną epokę w dziejach Slayer. Epokę lat osiemdziesiątych kiedy to zespół powstał, zadebiutował, zaszokował, rozwinął się i osiągnął absolutny szczyt, stając się czymś znacznie więcej niż tylko grupą muzyczną. Dla wielu Slayer stał się religią, a z każdą płytą potwierdzał swoją supremację, mimo że ta poprzednia wydawała się już niemożliwa do pobicia. Tę pierwszą dekadę zamknęli jeszcze świetną dwupłytową koncertówką „Deacade Of Aggression”, podsumowującą cały ten okres, ale czas leciał dalej, a Slayer wcale nie zamierzał odpuścić.
Szwedzka grupa Opeth powróci do Polski w ramach promocji najnowszego materiału, zatytułowanego „In Cauda Venenum”, który ukazał się 26 września 2019 roku (Nuclear Blast Records). Wspomniane wydawnictwo to już trzynasty album zespołu, który świętuje w tym roku 30-lecie swojej artystycznej aktywności. U boku Opeth zaprezentuje się The Vintage Caravan, którego najnowszym wydawnictwem jest „Gateways” z 2018 roku (Nuclear Blast Records).
Charmand Grimloch w latach 1997-2001 był koncertowym klawiszowcem Emperor. W tym czasie pracował też nad swoim autorskim projektem Tartaros i w 1999 roku wydał płytę „The Red Jewel”. Już wcześniej miał na koncie demo i EP, więc była to naturalna kolej rzeczy, jednak na tym rozwój się zakończył, gdyż wraz z wydaniem albumu zakończyła się również działalność Tartaros.
Terror Tactics to poznański zespół grający obskurny thrash metal, na piwnicznym pograniczu z black/thrash i death metalem. W 2011 roku popełnili swoje jedyne demo „Thermonuclear Death Attack”, które wydane zostało na kasecie przez Funeral Bitch Productions. Okładka jest porządna, ze zdjęciami i na twardym papierze, a pomimo amatorskiej produkcji, nie najgorzej prezentuje się też materiał dźwiękowy.
Chaos Over Cosmos to projekt online, który tworzą Rafał Bowman i pochodzący z Australii Joshua Ratciff. Pierwszy jest odpowiedzialny za całokształt muzyki, na który składają się gitary i syntezatory, a drugi za partie wokalne. „The Ultimate Multiverse” nie jest pierwszą płytą sygnowaną tą nazwą, ale pierwszą w tym składzie. Wcześniej jednak panowie wydali dwie EPki, a album jest zlepkiem tych materiałów, choć jego koncept wydaje się spójny i jednolity.
Lodowaty, kamienisty doom metal z niskimi, grobowymi growlingami, ale także anielskim śpiewem Liv Kristine był cechą charakterystyczną dla początków działalności, powstałego w 1993 roku, Theatre Of Tragedy. Już po pierwszym demie zespołem zainteresowała się niemiecka Massacre Records, która stała się wydawcą ich pierwszego albumu „Theatre Of Tragedy”. Już jego okładka mówi wiele i dobrze symbolizuje kontrastowość uczuć jakie przejawiają się w muzyce.
Drugie zaklęcie Gehenna jest jednocześnie ich pierwszą płytą, gdyż poprzedzające je „First Spell” było EPką. Pełny tytuł albumu brzmi „Seen Through The Veils Of Darkness (The Second Spell)” i został wydany w 1995 roku, równocześnie przez angielską Cacophonous Records na CD i holenderską Necromantic Gallery Productions na winylu. Wersja kasetowa Mystic Productions ukazała się dopiero w następnym roku.
„Neolithic” jest EPką Neolithic wydaną rok po debiutanckiej płycie „For Destroy The Lament”. Jest to sześć numerów opublikowanych przez Mystic Productions tylko na kasecie, gdyż wersja płytowa ukazała się dopiero po piętnastu latach. Ich główną ideą było zapewne zapoznanie ludzi z nowym wokalistą, którym został, znany z Geisha Gonner Maciej Taff. Jest to bardzo duża różnica i wzmocnienie linii wokalnych głosem mocnym i charyzmatycznym, który przysparza utworom dodatkowej jakości.
Rok po płycie, która ukształtowała nowoczesny styl Helloween, ukazała się jej oczekiwana druga część. „Keeper Of The Seven Keys Part II” to kontynuacja, uzupełnienie i rozwinięcie jedynki, a liczba hitów na niej zawartych jeszcze ją przebija. Komu przypał do gustu pierwszy Keeper mógł zacierać ręce, a wszyscy którzy zetknęli się z tym później traktowali to jako jeden dwupłytowy album. I słusznie.
Przaśne lata dziewięćdziesiąte to nie tylko karnawał tandety i przepychu, lecz także czas przemian i rewolucji. Widać to w wielu dziedzinach, w tym również w kulturze, która była głodna nowych wrażeń. Zmęczona glam metalem i “Dynastią” szukała kontrastów i różnorodności. W odpowiedzi na wybredne gusta, świat filmu i muzyki zaskoczył ciekawym spojrzeniem na sztukę. Pojawiły się nowe gatunki muzyczne, a stare przeżyły swój renesans, i to w zupełnie innej odsłonie. Na mapie artystycznych objawień nie mogło zabraknąć buntowników, którzy chcieli narozrabiać, ale nie do końca im to wyszło…
Dopiero co recenzowałem „Tears Of The Ages”, a już mam nową płytę Divine Weep „The Omega Man”. I jak tak sobie patrzę to aż nie jestem w stanie uwierzyć, że tak naprawdę minęło już pięć lat. W tym czasie zmienił się wokalista, którym został Mateusz Drzewicz z Hellhaim. Wzmocniło to jeszcze oblicze zespołu, który para się power/heavy metalem, ale momentami potrafi przyłożyć znacznie mocniej.
„Velvet Darkness They Fear” jest płytą przełomową dla Theatre Of Tragedy. To tutaj w pełnej krasie objawiło się ciężarne i chropowate piękno tego zespołu, które rozbrzmiało świetlistą łuną pośród grobowego chłodu. Gotycki doom metal wciąż był mroczny i kamienisty, ale jego duch parł ku górze niosąc dar życia wśród pustkowia.
W 2002 roku Amon Amarth po raz czwarty wyruszył na wojnę. Tym razem przeciwko całemu światu zgodnie z tytułem „Versus The World”. Lśnią zbroje, włócznie i miecze błyszczą na słońcu. Wojownicy w skupieniu czekają na bitwę, wojna będzie totalna, a wielu jej nie przeżyje. „Fight for honor, glory, death in fire!”
DEMONEMOON : Morze trzeba do Poznania przez chryzolit przekierowac.;)
WUJAS : Odniósłbym się do tego, ale... nic nie zrozumiałem. Jak boli to może p...
Sparky : Co to wgl jest? Recenzja? Tytułowy utwór najlepszym utworem? Pewn...
„Ależ to jest petarda” - myślałem sobie patrząc na występ Amaranthe na warszawskim Torwarze. Troje wokalistów, jeden od growli, drugi od czystych i kobieta kot. Gwiazda kusząca, uwodząca i roztaczająca wokół siebie ponętną aurę seksapilu. A wszystko to iskrzące się wśród świetlistych elektronicznych beatów, uwypuklonych melodyjnymi gitarami i dosłownie hit za hitem. Słyszałem te piosenki po raz pierwszy i dosłownie czułem jak mną rzucają. Natychmiast po tym występie poleciałem po płytę, ale że była w kosmicznej cenie, to kupiłem ją dopiero następnego dnia w domu. Wprawdzie niewiele taniej, ale zawsze. Ważne, że było warto.
„The Devil Put Dinosaurs Here” to druga płyta Alice In Chains po wieloletniej przerwie i druga z nowym frontmanem Williamem DuVallem. Miała być przełamaniem, pokazaniem, że udany powrót na „Black Gives Way To Blue” nie był jednorazowym zrywem, a zespół stać na nowe i wciąż może iść do przodu. Tymczasem odbiór był raczej stonowany i choć trudno by było nie docenić tego długiego i pełnego depresji albumu, to jednak do zachwytów chyba też daleko.
Długo oczekiwany, nowy album zespołu Divine Weep ukaże się już 8 czerwca 2020 nakładem Ossuary Records - nowego wydawnictwa płytowego, założonego przez wokalistę zespołu - Mateusza Drzewicza. Płyta dostępna będzie jako CD oraz równocześnie pojawi się na wszystkich popularnych platformach streamingowych.
Taka falująca prawidłowość objawiła się w płytach Agathodaimon. Jak „Chapter III” był powrotem do korzeni, to, wydany trzy lata później, „Serpent’s Embrace” znów jest pójściem ku elektronicznej światłości i gotyckiej rozłożystości. Zespół nie stracił jednak przy tym nic ze swojej black metalowej melodyjności i czarnej symfoniczności, z której był już znany, a jego utwory, jakiekolwiek by nie były, trzymają się chłodnych ram i nieodzownych niebieskich odcieni.
A kiedy Kai Hansen zadecydował, że nie będzie jednocześnie grał na gitarze i śpiewał, w Helloween pojawił się Michael Kiske i tak powstał power metal. Na początku Helloween był bowiem ostrym heavy metalowym zespołem. I choć pokłady energii wcale nie zostały zatrzymane, to brzmienie zrobiło się miększe, muzyka bardziej epicka, a otoczka bajkowa. „Keeper Of The Seven Keys part I” to nowy początek, stanowiący kamień węgielny dla nowego gatunku muzycznego.
Pół roku po „Velvet Darkness They Fear” Theatre Of Tragedy wydało EPkę uzupełniającą do tej płyty pod tytułem „A Rose For The Dead”. Uzupełniającą, bo składają się na nią utwory, których nie udało się wcześniej dokończyć, a także remiksy tych, które na tym albumie się znalazły. Nie jest to więc żaden nowy kierunek, a jeszcze rozszerzenie poprzedniej oferty. Całości dopełnia cover Joy Division.
The Black League to zespół powstały po tym jak Taneli Jarva i Kimmo Luttinen zakończyli przygodę z Impaled Nazarene. Muzycznie nie ma to jednak nic wspólnego i jeżeli już, to bliżej tu do Sentenced, w którym ten pierwszy również wcześniej występował. Materiał zawarty na pierwszej płycie „Ichor” ma jednak swój rockowo-stonerowy posmak i powstawał latami, nawet podczas działalności jego twórców w poprzednich zespołach. Od początku miał być więc zupełnie inny.