W drugiej połowie 2006 roku światło dzienne ujrzała EPka "Amaranthine" nowojorskiego, a dokładniej pochodzącego z Brooklinu, zespołu Gwynbleidd. Niech nie dziwi nikogo nazwa, gdyż skojarzenia biegną słusznie do prozy mistrza naszego rodzimego fantasy, czyli sagi o Wiedźminie A. Sapkowskiego - a to z tej prostej przyczyny, iż wszyscy członkowie formacji Gwynbleidd są polskiej narodowości - i choćby z tego powodu należałoby zwrócić na ten zespół większą uwagę.
Coraz większa ilość wybitnych muzyków coraz częściej udziela się w różnych side-projektach, które stają się regularnie działającymi zespołami. Niestety wiele tych eksperymentów jest marnej jakości, a mimo to jest wydawane i promowane. Scar Symmetry to formacja założona przez Henrika Ohlssona, perkusistę profesorów z Theory In Practice. W gruncie rzeczy spodziewałem się po "Symmetric In Design", że Ohlsson będzie chciał odejść od ultratechnicznego grania jakie praktykuje w macierzystej formacji, na rzecz prostszych dźwięków. Nie podejrzewałem jednak, że Ohlsson pójdzie w stronę melodyjnego grania.
Na przestrzeni ostatnich czterech lat miałem okazję śledzić karierę poznańskiego Morion. Liczne koncerty w "mieście koziołków" sprawiły, że kwintet zebrał spore grono fanów. Przez te lata formacja systematycznie odchodziła od doom metalu, wplatając w swoją muzykę elementy innych stylów, sięgając nawet do dokonań Metallicy z czasów "Load". W końcu jednak dane było muzykom zrealizować marzenie i udało im się z pomocą Migdała (Artrosis) zarejestrować materiał na debiutancki krążek.
Siedząc kiedyś w domciu z gorącą kawusią w łapce i słuchając jakiegoś pogiętego grania, kolega Kostuch polecił mi zupełnie nie znany wcześniej Unmoored. Nie wiedziałem co to jest za granie, ale myślałem, że skoro umknęło mojej uwadze, to do ciekawych należeć nie będzie. Jednak deathmetalowa brać się rozumie, a moja niechęć została rozwiana.
Poznański Morion, pomimo dorobienia się sporej rzeszy fanów w stolicy Wielkopolski, pozostawał zespołem raczej anonimowym dla szerszego grona słuchaczy. Zespół już wcześniej koncertował i miał napisane kilka własnym kawałków, to jednak pierwsze oficjalne demo formacja zarejestrowała dopiero w 2005 roku.
Nie wiem skąd takie zespoły się biorą. Nigdy przedtem nie miałem okazji zapoznać się z twórczością naszego rodzimego Mutilation, ale już wiem, że dalszego zaznajamiania się nie będzie. Nie interesuje mnie nawet, którym z kolei wydawnictwem zespołu jest "Possessed By Reality" i jakoś nie mam zamiaru się dowiadywać.
Komentarze rob1708 : dla mnie płyta całkiem fajna mistrzostwo to na pewno nie jest jednak od cz...
Wydany w 1999 roku "Graphite" miał być ostatnią płytą w dorobku Closterkellera, zespół twierdził, że lepszej płyty nie będzie w stanie stworzyć. Nie mówiąc źle o nowszych dokonaniach twierdzę iż jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy. Closterkeller nie stworzył dotąd nic tak magicznego i pełnego uczuć jak "Graphite".
Zapewne każdemu z nas zdarzyło się słuchać albumu, który nawet po n-tym przesłuchaniu był niestrawny, a mimo to intrygował. Nigdy nie byłem entuzjastą black metalu, a sposób setek wydawnictw jedynie kilka z nich potrafiło zrobić na mnie naprawdę dobre wrażenie i to raczej ze względu na klimat i nowatorskie podejście do muzyki niż ze względu na wysoki poziom instrumentarium. Emperor od zawsze był zaliczany do ścisłej czołówki gatunku i był uznawany za zespół, który każdym swoim wydawnictwem przesuwa jakieś granice.
Komentarze Ignor : ...doskonały album jak na zakończenie kariery,wydaje sie ze muzycy Unex...
Harlequin : Chyba jeszcze do zadnego krązka tak długo sie nie przekonuwałem. Osw...
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami żył sobie piękny acz kościsty książę, który marzył o tym, by grać smutną muzykę i być idolem spragninych mrocznych pieśni niewiast. Jimmy Gnecco, bo tak nazywał się książę, spełnił swoje marzenie i w 1992 roku założył własną kapelę - The Ours. Kapela owa zaczęła niebawem bić rekordy popularności wśród emocjonalnych duszyczek New Jersey. Duszyczki, o których mowa, wariowały podczas koncertów i w swoim zapamiętaniu przypominały fanki "Pana" Rubika czy też miłośników Slayera, którzy w obronie swojego idola gotowi są iść na noże.
Kiedy w 2003 roku światło dzienne ujrzał album "Firefrost Arcanum" podniosły się głosy, że o to mamy w końcu odpowiedź na falę norweskiego mainstreamowego black metalu, cieszącego się ostatnio niesłabnącą popularnością. Ogromne, rozbudowane kompozycje w doskonały sposób łączące surowość gitar z klawiszowym mistycyzmem. Na następcy wyżej wymienionego albumu zespół poszedł jeszcze dalej, wplatając death’owe zagrywki oraz zwiększając udział sekcji klawiszowej, które w połączeniu z wypolerowaną do granic możliwości produkcją uzyskały syntetyczną hybrydę symfonicznego black i death metalu (z przeważającymi wpływami tego pierwszego). Nie trzeba było długo czekać na następny cios bowiem 2 lata później ukazuje się "Distractive Killusions". Już po pierwszych przesłuchanych dźwiękach można wywnioskować, iż zespół kontynuuje drogę obraną na "God The Lux".
Komentarze sums : Ja od kilku dni jestem całkowicie zasłuchany w tej płycie. Dla mnie ten z...
Oto mamy przed sobą dzieło. Dzieło, które nie każdy docenia. Kto zna Bathory, ten wie iż był to zespół niezwykły. Najważniejszym człowiekiem w nim był mistrz Quorthon Seth. Tymczasem na okładce "Hammerheart" widnieją oprócz Quorthona jeszcze dwa tajemnicze imiona - Vvornth (perkusja) i Kothaar (gitara basowa). Utwory na płycie są również tajemnicze, niezwykłe. W poszukiwaniach techniczno/progresywnych projektów natrafiłem na australijską "perełkę" zwaną Alchemist. Grupa ta powstała w 1987 roku istnieje na scenie ponad 15 lat, ba, panowie z Alchemist patronują nieprzerwalnie swojemu dziecku, największej imprezie metalowej "Metal For The Brain", odbywającej się w stolicy Australii. Czyż nie brzmi to zachęcająco? Na dodatek mamy tu do czynienia z wydawnictwem dwupłytowym, zawierającym aż 28 kompozycji!
Vae Victis jest jednym z zaledwie czterech albumów zespołu December's Fire, który był efektem ubocznym współpracy Piotra Weltrowskiego - sesyjnego klawiszowa grającego z Behemothem oraz Adama "Nergala" Darskiego. To ciężki do muzycznego sklasyfikowania album. Stanowi on dość zgraną fuzję black metalu, neoklasyki i ambientu. Po raz pierwszy zetknęłam się z nim około 2000 roku, wtedy jeszcze na kasecie magnetofonowej. Wrażenie, jakie album wywarł na moją świadomość muzyczną sprawiło, że chętnie po latach wróciłam do tej płyty.
Komentarze Little_China_Girl : Dobra, solidna recenzja. Gratuluję :) Miałam podobne odczucia po...
Solitary : Dobra, solidna recenzja. Gratuluję :) Miałam podobne odczucia po...
Zastanawiałem się jak zacząć tą recenzję. Wiele osób zmieszało zespół z błotem po wydawnictwach takich jak "Revelations" czy "The Beast". Ja osobiście nie oceniam tych albumów tak źle, "Bestia" dostała ode mnie 8/10 o ile pamiętam. Natomiast na "Revelations" były dobre kawałki np. "Epitaph" czy "Revelation Of Black Moses". Były też wypełniacze, jednak nie jest to powód do takiego obrzucania oszczerstwami jak to miało miejsce dość często. Potem MCD "Blood" i również dużo osób narzeka. Ja nienarzekałem, choć najnowsza płyta "Impressions In Blood" to dla mnie po prostu ... ale może od początku.Stary_Zgred : Pomimo tego, że w mojej ocenie płyta zasługuje na 7 punktów na dzie...
Xardas_Czarny : Dzięki. Dzieci z gimnazjum? Hmm.. dziwne. Peter bardzo dobrze mówi w każ...
necros : Uwazam Impressions in Blood za cudowna,brutalna,death'owa miazge.Peter po...
Jeszcze dwa miesiące temu będąc bardzo mocno zafascynowany ostatnim wydawnictwem The Dillinger Escape Plan "Ire Works" twierdziłem, że to zdecydowanie najlepszy ich album. Czas często weryfikuje zdanie o krążku, i choć w dalszym ciągu uważam, że "Ire Works" to fantastyczny krążek, ale potężna dawka melodii, oraz pewna wtórność pomysłów sprawiają, że album może się przejeść. Warto jednak wrócic pamięcią wstecz do prawdziwego wyziewu, do albumu, który w zasadzie zdefiniował mathcore, połączył noise z jazzem i awangardą. "Calculating Infinity", bo o nim mowa, to debiutancki album zespołu wydany po dwóch EPkach "The Dillinger Escape Plan" oraz "Under The Running Board".
Czasem tak się zdaża, że wpadnie w ręce wydawnictwo jakiegoś początkujacego zespołu, który nie jest jeszce szerzej znany. W takich przypadkach próbuję zawsze uwypuklić walory tworzonej przez dany zespół muzyki, przymykając oko na liczne niedociągnięcia. Ostatnio miałem okazję posłuchać siódmego wydawnictwa pewnego tria Grimlord. Zespół powstał na gruzach blackmetalowego Vallachia, działającego w latach 1993-1995, więc w tym przypadku mamy do czynienia z formacją, która juz długo istnieje na runku. "Blood Runneth Over" jest jednak dopiero pierwszym pełnym albumem formacji.
Kiedy patrzę na współczesną scenę metalową i fascynowanie się oryginalnością i pomysłowością zespołów pokroju System of A Down, The Dillinger Escape Plan czy jakichkolwiek innych reprezentantów technicznego i progresywnego grania, to szyderczy uśmieszek pojawia mi się na twarzy. Wszyscy bowiem powinni wiedzieć, że to własnie King Crimson wymyślił podwaliny pod te wszystkie łamańce i zwyrodnienia, a muzyka zespołu to najwyższa szkoła jazdy. Lider i geniusz muzyczny Roberta Fripp'a objawiał się na każdym albumie w inny spósob, a formacja w pierwszych latach działalności wyeksplorowała wszelkie chyba możliwe nisze ambitnego grania. Choć po dziś dzień za największe dzieło zespołu uchodzi debiutancki "In The Court Of The Crimson King" to właśnie trzeci krązek zespołu "Lizard" wydaje mi się byc tym najbardziej wyrafinowanym.Harlequin : Cos czuje, ze niedługo kilka innych recek KC powinno sie pojawić :twisted...
Ignor : oj tak okres tworczości69-74 czyli 8 płyt bardzo dobrych, lub tez w niektó...
Harlequin : "P.S.: Kompozycja otwierajaca "Lizard" to "Cirkus". :) Faktycznie => p...
Recenzje albumów grupy Marilyn Manson często oceniane były przez pryzmat "wybryków" zespołu i jego lidera, przez co zawartość krążków recenzowano pobieżnie. Dlatego też pierwsze dokonania Amerykanów przeszły zupełnie niezauważone. A szkoda. Bo trudno obecnie znaleźć tak niebanalną i zarazem oryginalną zawartość jak ta z debiutu "Portrait Of An American Family" z 1994 roku.
Komentarze KiddieGrinder : Ta, zgodze sie z przedmowca. Bylo oryginalnie i szkoda, ze tak nie pozostalo. P...
Ignor : ....racja cholerna szkoda mogł stworzyć własna lige a poszedł na ła...
Po dłuższym okresie nieobecności na scenie legenda hard rocka Deep Purple powróciła w klasycznym składzie i nagrała udany album "The Battle Rages On". Nie raz jednak Blackmore pokazywał swoją niepokorną duszę i egoizm, tak i tym razem pokłócił się z reszta muzyków i odszedł. Jego miejsce zajął gitarzysta Dixie Dregs Steve Morse - gitarzysta posiadający zupełnie inne podejście do tego instrumentu niz Rysiek.
Komentarze Harlequin : "Purpendicular" był w ogóle jednym z pierwszych albumów rockowych...
Stary_Zgred : Dobre wydawnictwo i diabelnie melodyjne - nie trzeba wiele wysiłku żeby...
horseman : W zupełności zgodzę się z recenzentem. Dawno już nie słucha...
Jakiś czas temu, gdy dopadł mnie syndrom nicmisieniechciajstwa, wykopałem u koleżanki spośród sterty kaset wykopałem właśnie "Adimiron Black" - miałem ochotę na odmóżdżającą sieczkę, a z tego co pamiętam, kiedyś słyszałem ten zespół i nie spodobał mi się, więc na ten moment byłby to strzał w dziesiątkę.
Komentarze mastersataN0 : Dimmu Borgir?, przeciętny, standardowy black metal? Ktokolwiek pisał...
oki : świetna płyta, o kilka klas lepsza niż wspomniane w recenzji dzieło "...

