Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

King Crimson - Lizard

King Crimson, Lizard, avantgarde, jazz, progressive Kiedy patrzę na współczesną scenę metalową i fascynowanie się oryginalnością i pomysłowością zespołów pokroju System of A Down, The Dillinger Escape Plan czy jakichkolwiek innych reprezentantów technicznego i progresywnego grania, to szyderczy uśmieszek pojawia mi się na twarzy. Wszyscy bowiem powinni wiedzieć, że to własnie King Crimson wymyślił podwaliny pod te wszystkie łamańce i zwyrodnienia, a muzyka zespołu to najwyższa szkoła jazdy. Lider i geniusz muzyczny Roberta Fripp'a objawiał się na każdym albumie w inny spósob, a formacja w pierwszych latach działalności wyeksplorowała wszelkie chyba możliwe nisze ambitnego grania. Choć po dziś dzień za największe dzieło zespołu uchodzi debiutancki "In The Court Of The Crimson King" to właśnie trzeci krązek zespołu "Lizard" wydaje mi się byc tym najbardziej wyrafinowanym.
Jazz i surrealizm to najlepsze słowa oddające zawartość tych 5 utworów. Fripp po raz kolejny pzretasował skład, tym razem w nagraniach wzięli udział Gordon Haskell (wokal, gitara basowa), Mel Collins (flet, saksofon), Andy McCulloch (perkusja), Robin Miller (obój), Keith Tippet (pianino i instrumenty klawiszowe), Mark Charig (klarnet) oraz gościnnie w ostatnim (w części "Prince Rupert Awakes") utworze Jon Anderson z zespołu Yes. Już pierwsze dźwięki rozbrzmiewającego pianina w "Cirkus" zwiastują muzykę, która silnie będzie oddziaływała na nasze emocje i wyobraźnię. Schizująze łamańce, lekko osowiały głos Haskella, jazzująca perkusja mógłyby być ścieżką dźwięku do najdziwniejszych cyrkowych żonglerek. Utwór w swojej formie nawiązuje trochę do "21st Century Schizoid Man" z debiutanckiej płyty, ale "Cirkus" jest utworem o wiele mroczniejszym, bardziej niepokojacym, gdzie nastrój rozwija się o sennie ciepłego, aż po schizująco koszmarny. Kolejny "Indoor Games" ma o wiele spokojniejszy, "domowy" nastrój i formę. Dużo tutaj jazzu, wokal Haskella jest lekko przesterowany, a w niektórych momentach nasuwają mi się skojarzenia z "Atom Heart Mother" Pink Floyd. "Happy Family" to utwór utrzymay w podobnej formie, ale bardziej jazzujący, w swojej formie bardzo sarkastyczny i abstrakcyjny. Generalnie dosyć spokojny charakter tego jak i poprzedniego utworu bardzo silnie znajduje bardzo silne odbicie w skojarzeniach i odczuciach słuchacza. "Lady Of The Dancing Water" to delikatny, bardzo liryczny utwór rozpoczynający się partią fletu - choć utwór jest krótki to znajdziemy tutaj sporo ładnych melodii i pewnien nostalgiczny klimat. Na zakończenie mamy jedną z najgenialniejszych suit jakie widziała muzyka progresywna. Utwór tytułowy jakże odmienny jest od tego co zarówno zespół jak i konkurencja (zwłaszcza Pink Floyd) robili. Suita ta bezdyskusyjnie mogła być pierwowzorem dla suit nagrywanych przez wspłczesne zespoły progmetalowe, ale jest zdecydowanie lepsza. Pełna rozmachu, zmian nastroju, naszpikowana improwizacjami, wyważona, pozbawiona wariactwa, nastowaniona raczej na wykreowanie abstrakcyjnego świata, aby słuchacz mógł sam sobie opowiedzieć historię. Da się zauważyć, że utwór ma bardzo klasyczną formę, z zaakcentowanym wstępem, rozbudowaną instrumentalną partią w środku aż po rozmaszysty koniec. I koniec abstrackcji... powrót do codzienności... repeat.

"Lizard" jest moim zdaniem niedoścignionym wzorcem, kopalnią pomysłów, apoteozą tego co wartościowe, ojcem chrzestnym progmetalu i wszelkiej muzycznej awangardy. Pomijam już fakt perfekcyjnego wykonania, ale gdyby "Lizard" - album który ma ponad 35 lat posiadał brzmienie współczesnych zespołów, to niemiałbym wątpliwości, że byłaby to poprzeczka nie do przeskoczenia. Całą masa zespołów jak chocby Sleepytime Gorilla Museum, Anekdoten, Cynic czy nawet The Dillinger Escape Plan wzorowało się na twórczości KC, ale chyba żaden z tych zespołów nie poszedł tak odważnie jak zespół Roberta Frippa. "Lizard" to szalenie trudny w odbiorze album, ale zarazem ogromnie wartościowy i wyrazisty. To jest muzyka dla najbardziej wymagających, dla smakoszy, zachęcam więc do tego, aby dac temu wydawnictwu szansę i odrobinę cierpliwości. Opłaci się.

Wydawca: DGM Records (1970)
Komentarze
Harlequin : Cos czuje, ze niedługo kilka innych recek KC powinno sie pojawić :twisted...
Ignor : oj tak okres tworczości69-74 czyli 8 płyt bardzo dobrych, lub tez w niektó...
Harlequin : "P.S.: Kompozycja otwierajaca "Lizard" to "Cirkus". :) Faktycznie => p...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły