Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Crimson Glory - Crimson Glory

Lata 80. to szczególny okres rozkwitu power metalowej sceny. Wielkie zespoły i ledwo zauważalne kapele wyskakiwały dosłownie jak grzyby po deszczu, serwując żądnym wrażeń słuchaczom porządną dawkę muzyki, koniecznie obfitującej w melodyjne solówki, prostą perkusję i ten charakterystyczny dla ówczesnej epoki wokal.
Celując idealnie w wyżej postawione wymagania, w okolicach 1982 roku na zgliszczach amerykańskiego Beowulf rodzi się Crimson Glory. Grupa młodych, natapirowanych chłopaków, pełnych zapału do pracy, nie miała najmniejszych problemów z  rozpoznawalnością w metalowym światku. Odmienność gwarantowały im namalowane, metaliczne maski, które stały się charakterystycznym elementem zespołu.

Na szczęście za kapitalnym wizerunkiem scenicznym, stoją też nie lada umiejętności muzyczne, które choć w pełni - na wydanym w 4 lata po powstaniu "Crimson Glory" debiucie płytowym - nie zostały rozwinięte, to już pozwoliły na „wyprodukowanie” materiału stojącego na dobrym poziomie.

Jak to zwykle bywa, pierwszy krążek w historii amerykanów z Crimson Glory tytułem nawiązuje bezpośrednio do nazwy zespołu, zaś śledząc już same tytuły 8 piosenek zamieszczonych na długograju, możemy wydedukować, że tematem przewodnim tego materiału, będzie fantastyka. I owszem, pierwszy utwór "Valhalla" w prostej linii nawiązuje do skandynawskich bóstw, podróży do krain Valhalli gdzie bohater tekstu, wreszcie ma odnaleźć spokój, ale to nie to jest przecież najważniejsze. Pod względem muzycznym kawałek oscyluje wokół standardowego power metalu. Świetna praca perkusisty, który zalicza wiele udanych przejść, jak i śmiało wybijająca się na przód, w solowych momentach, gitara, porywająca melodią nawet najbardziej zatwardziałego przeciwnika melodyjnych solówek.

Jeśli chodzi o resztę utworów, nadal trzymają się ustalonego już na samym końcu stylu, jednak dzięki zmiennym melodiom i różnorodnym dodatkom do głównego instrumentarium grupy (elektroniczne smaczki w "Angels Of War" czy delikatna gitara pozbawionego elektrycznego płaszczyka w kapitalnym "Lost Reflections"), pozwalają przesłuchać wszystkie utwory, z tą samą dozą ciekawości i fascynacji.  Poza muzyką jest jednak coś innego, co z całą pewnością można nazwać, wyjątkowym i prawdziwym zjawiskiem w ówczesnej power/heavy metalowej muzyce.

Tym elementem, który często zespala muzykę w jedną całość jest wokal. Z całą pewnością trzeba przyznać że głos Johna McDonalda (pseudo - Midnight), jest jednym z nietuzinkowych wokali w historii muzyki rozrywkowej. Słowa wyśpiewywane przez niego niosą za sobą niesamowitą dawkę emocji, eksponowanych w sposób naturalny, pozbawiony kiczu. Chociaż praktycznie w każdym utworze, pokazał odmienne oblicze swojej wrażliwości, to prawdziwy talent objawia we wspomnianym już "Lost Reflections", gdzie spokojnie wyśpiewywane linijki tekstu, splatają się z frazami zwyczajnie wypowiadanymi, czy też power metalowymi momentami, kiedy to wokal wspina się na niebotyczne szczyty jego możliwości.

Podsumowując krótko i zwięźle - debiut Crimson Glory, należy do płyt dobrych, a nawet bardzo dobrych. Idealna pod względem brzmienia płyta, przenosi nas w fantastyczny świat, gdzie kapitalne solówki zderzają się z urokliwym głosem Midnight’a, pozwalając słuchaczowi zatopić się w artystycznym pięknie muzyki power metalowej.

Tracklista:

01. Valhalla
02. Dragon Lady
03. Heart Of Steel
04. Azrael
05. Mayday
06. Queen Of Masquerade
07. Angels Of War
08. Lost Reflections

Wydawca: Roadrunner Records (1986)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły