Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

The Ours - Distorted Lullabies

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami żył sobie piękny acz kościsty książę, który marzył o tym, by grać smutną muzykę i być idolem spragninych mrocznych pieśni niewiast. Jimmy Gnecco, bo tak nazywał się książę, spełnił swoje marzenie i w 1992 roku założył własną kapelę - The Ours. Kapela owa zaczęła niebawem bić rekordy popularności wśród emocjonalnych duszyczek New Jersey. Duszyczki, o których mowa, wariowały podczas koncertów i w swoim zapamiętaniu przypominały fanki "Pana" Rubika czy też miłośników Slayera, którzy w obronie swojego idola gotowi są iść na noże.
Kapela Jimmy'ego Gnecco robiła się coraz popularniejsza i wszystko byłoby bardzo pięknie, gdyby wokalista The Ours nie był klonem świętej pamięci Jeffa Buckleya. Bo trzeba Wam wiedzieć, mili czytelnicy, iż Gnecco od lat pacholęcych wzrastał w podziwie dla Buckleya, przy czym uwielbienie to było tak wielkie, że Jimmy przejął charakterystyczną manierę śpiewania Jeffa. A że głos miał z natury podobny...

Pomimo tego podobieństwa głosów i sposobu śpiewania twórczości Gnecco słucha się całkiem przyjemnie (choć trzeba to czynić z przymrużeniem oka - bo to twórczość baaardzo "emo"cjonalna). A teraz słów kilka o zawartości płyty "The Distorted Lullabies". Otóż, jak wspomniałam wcześniej, kapela Gnecco prezentuje bardzo emocjonalny gatunek muzyki. Jeśli się wsłuchać w teksty, to okazuje się, że traktują w większości o traumatycznych przeżyciach, rozczarowaniach i depresjach Gnecco - a to boli go dusza, a to serce mu się łamie, a to wplątał się w jakąś trudną miłość. Tragedia ból i ciachanie się żyletkami... Gdyby zebrać do kupy wszystkie tematy, poruszane na płycie, to dałoby się uskładać z nich kilka smętnych darkplanetowych wierszy.

Na szczeście, owe głębokie jak dół cmentarny i piękne niczym zachód słońca nad plażą nudystów teksty okraszone zostały całkiem ładnymi melodiami. A i Gnecco dysponuje całkiem niezłym głosem (słychać to kiedy nie stara się śpiewać jak przyciskany do muru kastrat Farinelli).

Ogólne wrażenie po przesłuchaniu "The Distorted Lullabies" pozostaje pozytywne. I moja ocena też będzie pozytywna - przyznaję 6,5 na 10 punktów. Nawet jeśli ta płyta została zaprojektowana tak, aby podobać się płci pięknej, łasej na jęki i maiukoty współczesnych trubadurów.

Wydawca: DreamWorks Records (2001)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły