Włoski Madsword to szerzej nieznany reprezentant progmetalu. Formacja działała gdzieś na uboczu czego efektem jest jedyny studyjny album grupy - "The Global Village". Krążek przynosi dziewięć kawałków stylistycznie mieszczących się gdzieś pomiędzy nowszymi dokonaniami Fates Warning oraz Pain Of Salvation z małą domieszką lekkości Pendragon.
"Passage" był nie tylko szokiem dla ortodoksyjnych fanów metalu, ale zarazem był płytą genialną i jednym z najbardziej nowatorskich wydawnictw wszechczasów jeśli chodzi o ciężkie granie. Przed nagraniem kolejnej płyty, która miała iść dalej eksperymentalną drogą, Samuel wypuścił kolejną EPkę, którą chciał wyczuć oczekiwania słuchaczy.
Każda kolejna płyta Ayreon jest wielkim wydarzeniem muzycznym. Tym razem apetyty były jeszcze większe, gdyż poprzednia płyta "The Human Equation" zbierała pochlebne opinie i w oczach wielu jest jedną z lepszych i ważniejszych płyt metalowych ostatnich lat. Cztery lata czekania, na następcę naszprycowanej gwiazdami płytki nie okazały się daremne.
Ponad półtora dekady temu mieliśmy w kraju dwa zespoły, które powinny były zaistnieć na światowym rynku, ale niestety nie dane im to było i dość szybko skończyły swój żywot. Pierwszym z nich był Armagedon, a drugim Magnus.
"Slania" to druga długogrająca płyta szwajcarskiego zespołu, okrzykniętego objawieniem sceny folk metalowej. Zaszufladkowanie zespołu nie jest jednak tak proste, bo otrzymujemy znacznie więcej niż pagan-metalowe melodie o celtyckim charakterze. Szwajcarzy postanowili wpleść do swojej muzyki nieco więcej ciężaru i szybkości, dzięki czemu powstały kompozycje dość różnorodne, w których można doszukać się elementów heavy - czy nawet death metalowych.
Już sama okładka przyciąga wzrok - posąg w fazie rozpadu, wyraźne zarysy pięknej kobiecej twarzy. Stajemy oko w oko z ideałem i to nie tylko za sprawą olśniewającej oprawy graficznej. Muzycznie wcale nie jest gorzej. Ba! Śmiem twierdzić iż "Jane Doe" to moim zdaniem klejnot w swoim gatunku.
Po bardzo ambientowym "Signify", Porcupine Tree udowodniło, że potrafi zaskoczyć i nie jest jedynie bardziej współczesną wersją Pink Floyd. Niejeden zapewne oczekiwał, że Steven Wilson podąży ścieżką obraną na "Signify", ale tak się nie stało.
Kanadyjski zespół Cryptopsy zwrócił uwagę mediów i fanów za sprawą swojego drugiego albumu "None So Vile" serwując kawał brutalnego i ekstremalnie szybkiego death metalu okraszonego bardzo dobrą techniką muzyków. "Blasphemy Made Flesh" jest debiutem zespołu, który zapowiadał nadejście nowej jakości w tym gatunku.
Komentarze Harlequin : ja zdecydowanie wolę płyty nr 3 i 4, nigdy nie mogłem sie do końca p...
Ignor : tak - ja stawiam te płyty na równi z None So Vile - z nowszych ( tak po 200...
Harlequin : Tak sobie ostatnio słuchałem tej płyty i jednak uwazam, że ustępuje...
Converge to ikona mathcore'a, ale jakże inna od takich tuzów jak Mastodont czy the Dillinger Escape Plan. W zasadzie to pojawianie się tych dwóch zespołów usunęło w cień Converge, stawiając gatunek w nowym świetle. Tymczasem bohaterowie niniejszej recenzji dalej robili swoje nie bacząc na trendy.
Wytwórnia Laser's Egde w moich oczach jest jedną najsolidniejszych korporacji zajmujących się wydawnictwem płytowym. W jej szeregach jest bardzo wiele wartościowych zespołów jak choćby Spiral Architect czy Zero Hour. Niestety White Willow nie jest jednym z tych wielu zespołów.
Jason Becker to jeden z tych genialnych muzyków, których błyskotliwie rozwijająca się kariera została przerwana przez chorobę. Becker - gitarzysta, który w młodzieńczych latach współtworzył z Marty Friedmanem formację Cacophony od kilkunastu lat cierpi na ALS - nieuleczalny zanik mięśni. Dorobek twórczy tego artysty jest dość skromny, ale wydaje mi się, że jest to jedyny gitarzysta, który potrafił stworzyć sensowną muzykę bazując na dość utartej konwencji.
Jorn Lande uchodzi za jednego z najlepszych współczesnych wokalistów rockowych i metalowych. Muzyk, którego wokal jest doskonałą kopią Dave Coverdale'a udzielał się między innymi a progresywnym Ark czy Beyond Twilight od jakiegoś czasu prowadzi także działalność solową pod szyldem Jorn.
"Waiting For The Dawn" to debiutancki album wokalisty Stratovarius. Muzyk postanowił odpocząć odrobinkę od powermetalowej estetyki i spróbował ucieczki w stronę klasycznego hard rocka.
Pestilence uchodzi za jedną z ikon technicznego death metalu. Walnie do tego przyczyniły się dwa ostatnie krązki zespołu - "Testimony Of The Ancients" oraz "Spheres". Pierwsza dwa wydawnictwa prezentowały jednak dość standardowe podejście do death metalu, a debiut - nawet do thrashu. "Consuming Impulse" jest drugą płytą Holendrów i pierwszą w pełni deathmetalową.
Po sporym szoku jaki przyniosła płyta “The Angel And The Dark River” krytyka i fani uświadomili sobie, że doom metal może mieć wiele wcieleń. Mało kto raczej się spodziewał, że kolejna płyta ekipy Steinhorpe’a będzie ukłonem w stronę przeszłości.
Choć Joe Satriani na muzycznej scenie działa długo, to jego kariera solowa nabrała rumieńców dopiero pod koniec lat 80-ych. Wcześniej muzyk był znany choćby z tego, że udzielał lekcji gitary Steve Vai’owi czy Kirkowi Hammett’owi. Pierwsze płyty gitarzysty przeszły bez echa. Sukces przyszedł dopiero wraz z płyta „Surfing With The Alien”.
Gdybym miał oceniać zespół po samej nazwie, to Lalu na pewno nie zagościłby u mnie w odtwarzaczu. Na szczęście zespół o tej obciachowej nazwie prezentuje o wiele lepsza muzykę, będącą klasycznym współczesnym progmetalem.
Spośród wszystkich zespołów pałających się sludge metalem twórczość Pelican najbardziej mi odpowiada. Nigdy nie potrafiłem się w pełni przekonać do twórczości Isis czy Neurosis, choć szanuję te zespoły za to co tworzą.
Mam nieodparte wrażenie, że słysząc nazwę Samael większość z nas kojarzy sobie przesiąknięty do szpiku kości elektroniką black metal. Wtedy człowiek zaczyna sobie uświadamiać, że ten szwajcarski zespół przebył ogromną drogę, aby dojrzeć do grania takiej muzyki.
Od czasu wydania "Lepach Kliffoth" w muzyce Therion zauważa się coraz więcej elementów muzyki symfonicznej. "Deggial" jest naturalną kontynuacją obranej koncepcji i nie odbiega mocno od tego co zrobione było na "Vovin", które było moim zdaniem najlepszą z dotychczasowych płyt Szwedów.

