Rzadko się zdarza, aby jakiś album został kategorycznie wycofany ze sprzedaży tuż po premierze. Tak się właśnie miała sprawa z debiutanckim albumem australijskich deathmetalowców z Abramelin. W 1996 roku, zaraz po tym jak Thrust Records wypuściła płytę tylko i wyłącznie na rynek australijski, władze nakazały wycofania krążka ze sprzedaży ze względu na obrazoburczą treść tekstów, tym samym blokując szanse formacji na wypłynięcie na szersze wody. A Abramelin szanse miał niemałe, bo zawartość debiutu to porcja śmierć metalu bardzo wysokiej próby.
Choć kwartet Flying Hammer Experiment istnieje już od trzech lat, to dopiero początek tego roku przyniósł nam debiutancki materiał w postaci EPki "Lepka". Trzy utwory zamieszczone na tym wydawnictwie w opinii muzyków tej formacji utrzymane są w konwencji stoner core'a i po zapoznaniu się z tą płytą ciężko jest się z tym nie zgodzić.
Równolegle do nabierającej coraz wyraźniejszych kształtów kariery w zespole DAF, Chrislo Haas postanawia w niedługim czasie po przyłączeniu się do grupy, spróbować swych sił w nowej inicjatywie. Razem z Beate Bartel udzielającej się w punkowym Mania D., oraz Krishną Goineau zakłada Liaisons Dangereuses - projekt jednej płyty (zresztą zatytułowanej podobnie jak grupa), jednak mającej niebagatelny wpływ na niewiele później powstały EBM.
Debiutancki album greckiego Dead Congregation, przez wielu miłośników death metalu został niemal z miejsca okrzyknięty arcydziełem, płytą, która ma wszelkie cechy, aby zaetykietować ją jako klasyk gatunku. Ja przyznam się szczerze, przez długi czas uważałem "Graves Of The Archangels" jako wydawnictwo poprawne i mocno przeciętne. Dopóki, gdy pewne późnego popołudnia, leżąc chorutki pod kocykiem po ciemku nie oddałem się w pełni temu wydawnictwu i nie poczułem jego prawdziwego sedna.
Komentarze Harlequin : No no no, kolego Luter się rozkręca :) ciekawe czy Krypts sie spodoba, też...
luter : Jestem w połowie pierwszego odsłuchu - miodzio! Niby odkrycia Ameryki...
Harlequin : Heh, no niesttey - co by nie mówić o tych wszelkich retrooldschoolowych...
Kiedyś uwielbiałem twórczość DEP - jakby nie patrzeć, muzyka którą tworzył kwintet z New Jersey była nowatorska, szalona, a zarazem wyrafinowana instrumentalnie. Kolejne wydawnictwa grupy zbierały same niemal wyłącznie pochlebne recenzje, a autorzy owych analiz rozpływali się w ochach i achach nad umiejętnościami muzyków. Poniekąd słusznie - ale poniekąd. Problem w tym, że z płyty na płytę owe łamanie konwenansów muzycznych i element zaskoczenia były coraz mniejsze. Tego też obawiałem się w przypadku "Option Paralysis" - że przeskok stylistyczny pomiędzy "Ire Works", a nowym tworem DEP będzie mniejszy niż w przypadku dwóch ostatnich albumów. Co gorsza, moje obawy się potwierdziły.
Komentarze wolfj23 : Lubię jak jest czasem ostro :) ale jak już tylko ostro to melodia ginie i robi się...
Harlequin : Hmmm ... gdybym miał napisać w skrócie, to bym powiedział ,że pł...
Palmus : Jeszcze nie doznałem paraliżu odretwienia,ale z każdym dniem jest to mo...
Nim Gary Numan zajął się karierą solową, stając się tym samym w dość krótkim czasie niezwykle popularną osobą w muzycznym światku, razem z kolegami współtworzył grupę Tubeway Army. Stojąc w jednej linii z Devo, Brytyjczycy podjęli się reprezentować kształtujący się pod koniec lat '70 ruch nowofalowy. Z perspektywy czasu śmiało można rzec iż panowie wywiązali się ze swego zadania, zaś debiutancki "Tubeway Army" jest na to najlepszym dowodem.
Początek lat '80. Grupa młodych zapaleńców w obawie przed monotonią setów DJ'skich, a co za tym idzie upadkiem własnego klubu postanawia założyć studyjną grupę. Cel był jeden - dostarczać muzyki złaknionym gorących, tanecznych nocy młodym bywalcom klubu Blitz. Któż mógł zgadnąć, że założona wówczas grupa Visage odniesie pełnometrażowy sukces na całym świecie zaś swą pierwszą płytą zdefiniuje zarówno modę, sposób bycia jak i samą muzykę tożsamą z ruchem new romantic, wtedy jeszcze nazywanym "blitz kids"?
Rzadko się zdarza, aby demo jakiegoś zespołu robiło furorę w metalowym światku. Chlubnym przykładem jest debiutancki materiał fińskich deathmetalowców z Krypts, którzy w ubiegłym roku zaprezentowali swoje pierwsze cztery utwory. "Open The Crypts" szybko zawładnął deathmetalowym podziemiem, a w Finach zaczęto bardzo słusznie upatrywać jednej z największych nadziei old-schoolowego death metalu.
Alternatywa w naszym kraju ma się dobrze! Potwierdzał to już dawniej
Dick 4 Dick, w tamtym roku Kamp! czy Hetane. Teraz do tego grona
dołącza zespół Digit All Love. Wrocławianie po dłuższej przerwie powracają na
rynek muzyczny z kolejnym albumem zatytułowanym "V". Tym razem jako
grupa prezentują się niezwykle dojrzale i pewnie. Zupełnie tak jakby te 4
lata od debiutu nagle przeniosły ich muzykę w świat dorosłych
dźwięków ukazując ją w pełni rozwiniętej formie.
Znany głównie ze współpracy z czołowym przedstawicielem belgijskiej
sceny EBM - Front 242 - Jean-Luc de Meyer, w drugiej połowie lat '90
powołuje do życia projekt pod szyldem Cobalt 60. Nazwa nawiązująca do
promieniotwórczego izotopu kobaltu, kryje za sobą 2-osobowy skład, który
swój debiutancki krążek wydaje pod barwami Facedown z rokiem premiery
1996. Płytka nosząca tytuł "Elemental" stanowi ciekawą opozycję dla
muzyki, jaką Jean tworzył wraz z Frontami. Agresywna, zwariowana i
nowoczesna - tak śmiało można by określić muzykę zawartą na tym
wydawnictwie.
Niemiecki Necros Christos i ich debiutancki album "Triune Impurity Rites"... kto śledzi deathmetalową scenę na bieżąco ten zapewne wie, że omawiany tutaj album niemal z miejsca został okrzyknięty jednym z najważniejszych albumów dekady w tym gatunku. I bardzo słusznie - bo to co zostało zaprezentowane na "Triune Impurity Rites" jest unikalne, specyficzne i urzekające - zdecydowanie łąmiące wszelkie panujące konwencje. Przedtem grupa zarejestrowała szereg demówek i splitów, dzięki którym zawładnęła całym deathmetalowym undergrondem. Pierwszy pełnowymiarowy album Necros Christos opatrzony
alternatywnym tytułem "The Grand 9 Cultmysteries Of The Templum
Necromantorum" to jednak kolejny dowód na to, że muzyczna szczerość jest najcenniejsza.
Komentarze luter : Szału nie ma. Podoba mi się klimat, operowo-cyrkowe nadęcie stylizacji...
DEMONEMOON : Hej CELLARze minimalizm muzyczny tez jest czasami wskazany,a chociaż by...
DEMONEMOON : No jest niemieckie zimne walcowate granie,jada chłopaki równo i zeczywi...
Ta pszczyńska formacja już dawno wyrosła spod lokalnego podwórka.
Myślę, że większość z was już niegdyś słyszała coś tam o tej grupie,
zwłaszcza ci, którzy mieli okazję być w zeszłym roku na Knock Out Festival, gdyż ta właśnie grupa otwierała ten fest. Fani Frontside'a
również mogą znać "Hjudż si si em", gdyż te dwie grupy bardzo często
razem koncertują. Ci, którzy nie znają ekipy Pacha i Sojczyna należy
się małe przedstawienie grupy. HugeCcm to zespół wywodzący się z
Pszczyny, który powstał w 2003 i gra mieszankę groove, thrash, death
metalu z hardcore'owym uderzeniem i wychodzi im to naprawdę
wyśmienicie.
Choć za prekursorów black metalu należy uznawać takie formacje jak Venom, Celtic Frost czy Bathory, to nie da sie ukryć, że od blisko 20 lat gatunek ten ma oblicze zupełnie odmienne od twórczości wyżej wymienionych kapel. Bez wątpienia to norweskie formacje spopularyzowały ten gatunek i to jednak chyba właśnie one najmocniej ukształtowały kanony, na których bazują teraz tysiące młodych kapel blackmetalowych. Gdyby ktoś kazał mi wskazać album, który wywarł najmocniejszy wpływ no to co teraz słyszymy w najbardziej szatańskim gatunku muzycznym, byłby to drugi album Darkthrone zatytułowany "A Blaze In The Northern Sky".DEMONEMOON : wszystko mozna wyszydzic!!!lecz nie wyszydzi sie wspomnien ktore sa głeb...
occulta76 : wszystko mozna wyszydzic!!!lecz nie wyszydzi sie wspomnien ktore sa głeb...
DEMONEMOON : a mnie bardziej wzruszają pierogi z biedronki niż Darkthrone :-) Heh...
Francuska scena blackmetalowa należy do jednej najsilniejszych w świecie, pomimo, że tak mało się o niej mówi. Takie formacje jak Deathspell Omega, Blut Aus Nord czy Anorexia Nersova popularność mają niemała, ale już takie grupy jak Mortifera, Celestia czy Peste Noire, muszą na tą popularność jeszcze pracować, pomimo, że mają w swoim dorobku muzyczne perełki. Bez wątpienia jedną z nich jest właśnie debiutancki album Peste Noire zatytułowany "La Sanie des siècles-Panégyrique de la dégénérescence".
Komentarze Harlequin : Fanem black nie jestem, ale ten album do mojego top 5 gatunku wskakuje spokojn...
DEMONEMOON : No dosc ciekawy momentami prawie DSBM,z wplecionymi solowymi zagrywka...
mefir : genialność w całej szerokości ! jedna z najlepszych rzeczy j...
Debut album of British band RazorBladeKisses appeared in the end of
2009 and brought them success outside Southampton where the musicans
live. Before "Twinkle Twinkle Little Scar" came out more danceable
"Ballerina" EP in 2005. That means that works on debut album lasted few
years and propably that's why this album is fully componised.
RazorBladeKisses made it in lineup: Layla Gordon (lyrics, vocal),
Azadeh Brown (vocal), Andi Gordon (bass, programming), Steve Phillips
(drums), Jacqui Taylor (guitar), Phil Reeve (violet, synthezators,
programming).
Komentarze BlackDarkAngel : Hymmm sluchalam kilka piosenek z tej plyty i do fajniejszych nalezy wedlug mnie...
Choćby nie wiem jak dużo gadać o tym, że Immolation nie zdobyło należnej im popularności, to każdy wytrawny fan death metal wie, że swego czasu Nowojorczycy dostarczali albumy pierwszej jakości. No właśnie - swego czasu. Gdzieś od wydania "Unholy Cult" rozwój muzyczny grupy stanął w miejscu i kwartet porusza się na bezpiecznym gruncie nie próbując tworzyć czegoś odkrywczego - tak był w przypadku tendencyjnego "Harnessing Ruin" i wybitnie minimalistycznego "Shadowns In The Light" Najnowsze propozycja - "Majesty And Decay" miała w opinii muzyków być porcją najbrutalniejszych kawałków w karierze. Na zapowiedziach się jednak skończyło.
Komentarze Ignor : Przesłuchałem kilka razy i jeśli za punkt odniesienia przyjąć ostatni...
leprosy : Nie lubię Immolation ,denerwuje mnie ich muzyka ,wokalista i logo nie mówią...
luter : Dobrze prawisz i ważną stawiasz konkluzję: że Nile i Immolation tyle, c...
W rok po edycji najznamienitszego albumu w dziejach Ultravox - "Vienna", grupa kontynuuje swoją współpracę z Chrysalis Records, wydając pod
banderą owej wytwórni krążek zatytułowany "Rage In Eden". Materiał, już
nie tak doskonały jak ostatnie dzieło Brytyjczyków, przynosi im dwa
kolejne przeboje, zaś w krótkim czasie pokrywa się złotem. Fani
protoplastów new romantic jednak wiedzą - "Rage In Eden" to już nie to
samo.
Chyba nie ma człowieka, który wspominając lata '80, ich niesamowity
klimat, modę wówczas panującą nie zahaczyłby pamięcią o
ówczesną muzykę, a wśród niej szczególnego miejsca nie przyznałby "Viennie". Utwór ów jak mało, który szczególnie wpasował się w ramy
mody czy mentalności ludzi z epoki new romantic, stając się
jednocześnie najbardziej charakterystycznym kawałkiem tamtych lat. Choć
to jemu przyznaje się laur pierwszeństwa, płyta z której pochodzi, jako
całość jest dziełem genialnym, tym samym zasługującym na uwagę zwykłych
koneserów muzyki jak i niepoprawnych romantyków. Nie przedłużając
swoich wywodów: Panie i Panowie - "Vienna".
W ostatnich latach, na deathmetalowej scenie da się zauważyć modę na retro-granie i wracanie do korzeni. Aktualnie działa kilka zespołów, które potrafią robić to naprawdę dobrze. Grupa ta byłaby większa o jeden wartościowy zespół, gdyby nie to, że niemiecki Excoriate rozpadł się, zanim jeszcze ich debiutancki album ujrzał światło dzienne.
Komentarze Harlequin : zupełnie mi nie leży na płyta hehe, oczywiście brzmi w całości j...
DEMONEMOON : Płytka naprawde w pytę :)) retro-granie wraca do łask, ale Excoriate zr...
Harlequin : Płytka naprawde w pytę :)) retro-granie wraca do łask, ale Excoriate zr...
Obliteration - o tym zespole robi się coraz głośniej. Grupa wywodzi się z Kolbotn - z tej samej miejscowości, z której pochodzą muzyczni prymitywiści z Darkthrone. Na dodatek lider tej formacji - Fenriz, upatruje w młodych Norwegach jedną z największych nadziei skandynawskiej sceny deathmetalowej. Po przesłuchaniu "Nekropsalms" gwarantuję wszystkim, że słowa Fenriza nie były czcze, bo gdybym miał wskazać wydawnictwo, które w ostatnich latach najbardziej przekonywująco zaczerpnęło inspiracji z dokonań sprzed dwóch dekad, to będzie to właśnie drugi album norweskiego kwartetu z Obliteration.
Komentarze Harlequin : No własnie mnie nuzy Dead Congregation im blizej konca płyty :/...
Harlequin : jednak bardziej przekonuje mnie mitochondryczne Dead Congregation ;-)Obliterat...
DEMONEMOON : Zgadzam sie z CELLARem,z tym ze to szybko wolno szybko wolno to domena s...

