Zawsze miałem długie zęby na folkowe granie. Nigdy nie rajcowały mnie te rozbujane melodie grane na ludowych instrumentach i biesiadne jodłowanie. Gdy bliska mi osóbka podesłała mi link do jednego z utworów francuskiej formacji Heol Telwen spodziewałem się kolejnej kapeli pitolącej melodyjki do piwa i zabawy. Tymczasem sześciominutowy utwór, którego tytułu nawet nie pamiętam, na tyle mnie zaintrygował, że postanowiłem zapoznać się z twórczością tej formacji. Na tapetę poszedł więc jedyny album tej grupy - "An Deiz Ruz".
Komentarze Glingorth : Z ciekawości sprawdziłem co to za zespół, bo lubie te klimaty, ściąg...
Stara dobra Trauma wraca z nowym albumem. Zawsze uważałem Traumę za jeden z ostatnich bastionów deathmetalowej przyzwoitości w naszym kraju - mieli płyty lepsze i gorsze, ale zawsze wysokiej jakości. Podobnego tworu oczekiwałem od "Archetype Of Chaos", ale tym razem posmak rozczarowania pozostał na dłużej. Dlaczego?
Komentarze Rudson : nie znam dobre to???
Mam nieodparte wrażenie, że od dobrych kilku lat polska scena deathmetalowa jest w sporym regresie i coraz ciężej znaleźć na niej wartościowe wydawnictwo. Od jakiegoś czasu Hertz Studio produkuje seryjnie identycznie brzmiące płyty, od których można dostać chronicznej sraczki. Dlatego też na tym tle debiutancka propozycja supergrupy Masachist (która w składzie ma takie tuzy jak Sauron, Daray, Trufel czy Heinrich) wydaje się być wydawnictwem wartościowym, na które warto zwrócić uwagę.
Scarred By Beauty to powstała w 2006 roku duńska formacja, która w ubiegłym roku zadebiutowała EPką "We Swim". Niecałe 12 minut zamknięte w 3 utworach to porcja nienagannie zagranego progresywnego metalcore'u, który jest dobrym prognostykiem nadchodzącego albumu.
Co robi zespół w rocznicę dwudziestolecia swojego istnienia? Jest niewiele kapel, które są w ogóle w stanie tyle czasu wytrzymać. Jeżeli już im się uda to robią zwykle to samo - "jadą po bandzie". Mamy tu w zasadzie dwie możliwości. Albo wydajemy kompilację (kolejną?) "the best of" albo wydajemy niepublikowane wcześniej utwory. Lacrimosa bardzo nie chciała zrobić jednego ani drugiego. Trzecią i najbardziej ambitną drogą jest nagranie nowego albumu. Niestety zespół i tej drogi nie wybrał w Schattenspiel, natomiast postanowił połączyć wszystkie trzy.inoblivion : Nie narzekam, ale musze niestety podzielić pogląd odnośnie drugiej płyt...
amorphous : Płyta dobrze rokuje. Jeżeli troche poleży to potem zyskuje. Choć dzieł...
Pod nazwą Shadows Of Eternity ukrywa się czwórka młodych muzyków, którzy rok temu zdecydowali się wspólnie tworzyć thrash metal. Młody wiek muzyków i kobieta za zestawem perkusyjnym niewątpliwie dodały pikanterii temu wydawnictwu, ale kwadrans spędzony z debiutancką demówką "Last Chance!" potwierdził moje domysły, że przed tymi młodymi ludźmi jeszcze sporo pracy.
Przeworsko-biłgorajski Disperse to kolejna formacja, która niczym grzyb po deszczu wyrosła na fali popularności progresywnego grania w naszym biało-czerwonym, szarym kraju. "Journey Through The Hidden Gardens" będący debiutem tej grupy to interesująca podróż po dobrze nam znanych rewirach rocka progresywnego i artrocka.
Polska progrockiem stoi! Jakkolwiek śmieszne to stwierdzenie by nie było, to na przestrzeni ostatniej dekady pojawiło się wiele formacji oferujących wysokiej próby progresywne granie - wystarczy wspomnieć Riverside, Egoist, Proghma-C, NewBreed, Votum, Vanity czy właśnie Division By Zero. Większosć wymienionych przeze mnie formacji to takie, które swoją jakość powinny potwierdzić kolejnymi wydawnictwami. "Independent Harmony" to drugi album Ślązaków z Division By Zero, który dobitnie potwierdza, że rodzima scena ambitnego grania rośnie w siłę.
Stany Zjednoczone wyrastają na światową stolicę technicznego łojenia. Będąc osobiście znudzonym kolejnymi bandami, które poza techniką nie
pokazywały na swoich albumach żadnej treści, z dystansem podszedłem do nowej
amerykańskiej sieki. Ale nawet Amerykanie potrafią jednak zaskoczyć.
Sztuka to przemienianie cierpienia w piękno... Tak brzmi motto Negradonny, które doskonale pasuje do muzyki przez nich wykonywanej. Można określić ją mianem, gothic, ethereal, czy poezja śpiewana. Styl muzyki najbardziej zbliżony jest do heavenly voices. Zespół sam lubi określać swoja muzykę jako alternative dark pop i jak powiedziała mi kiedyś Rozalia - funeral doom metal. Negradonna dzisiaj ma w instrumentarium gitary akustyczne, skrzypce, flet, syntezator oraz bas i perkusję jak i bębny. W tym, co gra, słychać echa muzyki klasycznej, orientalnej i gotyckiej, uczucia i emocje: udręki i namiętności zagubionej duszy - a także śmierć i przemijanie.
Kolejna nowa płytka pod sztandarem progresywnego grania to „Acute Mind” zespołu o tej samej nazwie. Standardowe jest już porównywanie gry muzyków reprezentujących rock progresywny z warszawskim Riverside. Tutaj porównywanie łatwo nie wychodzi, gdyż mamy do czynienia z muzyką gatunkowo i jakościowo dość odmienną. Wokal jest bardziej podobny do Jona Andersona niż do Mariusza Dudy, a bogate partie klawiszowe dodatkowo powodują iż muzykę Acute Mind łatwiej jest porównać do późnego Yes niż do warszawskiej formacji.
W marcu warszawska Neuronia zafundowała nam wycieczkę do świata białej myszy. Podróż trwa zaledwie pół godziny, ale składa się na nią aż dziewięć utworów. Kawałki wchodzące w skład płyty to mieszanka hardcore i bezkompromisowego metalu. Mamy tu mocny wokal, szybkie zmiany tempa, przerywane rytmy i dzikie riffy. Płyta wydaje się mimo wszystko bardziej melodyjna od swej poprzedniczki „Winter of My Heart”, co z pewnością przyczyni się do tego, iż pogoń za białą myszą ukończy większa rzesza słuchaczy.
Po wielu latach działalności oławskiemu, zimnofalowemu Hyoscyamus Niger udało się wydać swoją pierwszą długogrającą płytę. To prawdziwa przyjemność móc recenzować ten materiał, jeżeli obserwowało się poczynania zespołu od samego jego powstania. Koncert w grudniu 2003 roku na Poznań Dark Festiwal był jednym z pierwszych zagranych przez zespół "na wyjeździe" niecały rok po założeniu formacji. Tu po raz pierwszy miałem szansę zobaczyć ich występ, który zrobił na mnie takie wrażenie, iż natychmiast zostałem jego fanem. Płyta nie oddaje niesamowitej gry scenicznej Tomka Sokołowskiego, ale dla tych, którzy nie widzieli zespołu na żywo, jest to pierwsza szansa by zapoznać się z twórczością "Lulka" i jak najszybciej wybrać się na koncert.Harlequin : Chetnie bym tego posłuchał, musze to gdzies dorwac :)
Dianoya to zespół grający muzykę na pograniczu alternatywnego, progresywnego rocka i metalu. W swej grze zespół wydaje się podążać drogami, którymi poruszają się między innymi takie zespoły jak Riverside czy Votum. Muzyka ich jest skomplikowana, często arytmiczna, momentami psychodeliczna - w ten sposób przypomina czasem dokonania np. Tool. Ich debiutancka płyta "Obscurity Divine", pomimo, iż znajduje się na rynku od niedawna, spotkała się z pozytywnym przyjęciem zarówno słuchaczy, jak i recenzentów.
SpectAmentia to warszawska formacja, która postała nieco ponad rok temu na gruzach nieistniejącej już formacji White Crow. Stołeczny kwintet dość odważnie jednak wziął się za pisanie materiału, którego namiastkę mamy usłyszeć na tegorocznej, debiutanckiej promówce.
Masticate to pochodząca z Tychów formacja powstała w 2008 roku, która właśnie wypuściła swój debiutancki album. Grupa labeluje swoją muzykę jako thrash metal, ale już od razu śpieszę zweryfikować, że do thrashu chłopakom jeszcze trochę brakuje.
Wydany w kilka miesięcy po debiutanckim krążku "Obscure Alternatives" szybko okazał się pochopnym krokiem na muzycznej drodze Anglików z Japan. Grupa zachęcona sukcesem "Adolescent Sex" szybko zaczęła eksperymentować z brzmieniem, starając się zachować świeżość i wyjątkowość swych kompozycji. Pomysł godny aprobaty, jednak gorzej z wykonaniem. "Obscure Alternatives" to kolejny, tym razem muzyczny dowód na to iż młodzieńczy zapał rzadko kiedy idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem.
Po pierwszym roku współpracy z Hansa Records i dwóch wydanych albumach pod barwami tejże wytwórni, wreszcie za sprawą trzeciego krążka o "Japanowcach" zaczyna mówić się coraz lepiej i coraz głośniej. Jak na ironię "Quiet Life" – bo o nim mowa - to ostatni krążek wydany w barwach Hansy, tuż przed przejściem do obozu Virgin Records. Nie zmienia to jednak faktu, iż jest to równocześnie pierwszy album, który stylistycznie odchodzi od rockowej formuły, zastępując ją nowoczesnym, subtelnym, bardziej romantycznym brzmieniem.
Formująca się pod koniec lat 70-tych nowa fala stała się ciekawą możliwością dla młodego pokolenia artystów, którzy zainspirowani twórczością Bowiego czy Roxy Music w tamtym czasie dziarsko i ambitnie przeciwstawiali się wszechogarniającej "punkokracji". Jednymi z przedstawicieli nowego pokolenia byli Brytyjczycy z Japan. Debiutując swym krążkiem "Adolescent Sex" już ponad 30 lat temu, dali upust swemu zamiłowaniu do melodyjnego glam rocka, upstrzonego funkowymi smaczkami.
Casino Versus Japan to jednoosobowy projekt założony przez Erika Kowalskiego, dzielnie radzącego sobie z ambitną odmianą elektroniki osadzoną gdzieś pomiędzy IDM, ambientem a downtempo. Począwszy od 1998 roku ten konstruktor dźwięku serwuje słuchaczom kolejne wydawnictwa opływające w rozległe, niczym nieograniczone struktury muzyczne. Pierwsze z nich, zatytułowane po prostu "Casino Versus Japan" nie tak dawno doczekało się wznowienia pod banderą amerykańskiego labelu – Moodgadget.

