
14 czerwca 1994 roku staliśmy pod Stodołą w oczekiwaniu na koncert Pungent Stench i Brutal Truth. Było to duże wydarzenie, a w zestawieniu były jeszcze Hazael, Christ Agony, Vader, który ostatecznie nie zagrał i nikomu nie znany, amerykański Macabre. W pewnym momencie przechodził koło nas facet w żółtym swetrze i z fryzurą na czeskiego piłkarza. Śmialiśmy się, że on pewnie też na koncert i ubawiło nas jak rzeczywiście skręcił w stronę wejścia i wszedł do środka. Ale naprawdę zdziwiliśmy się dopiero jak zobaczyliśmy go na scenie.

Po długiej ciszy w eterze, fińscy giganci rocka HIM ogłosili pożegnalną trasę koncertową, zamykającą ostatni rozdział w ich 26-letniej karierze. Założony w 1991 roku przez wokalistę Ville Valo, gitarzystę Mikko “Linde” Lindström i basistę Mikko "Migé" Paananen, HIM uważany jest za jeden z najbardziej unikatowych rockowych zespołów na świecie. Dzięki połączeniu metalu, gotyku i hard rocka, HIM zaoferował światu nowe spojrzenie na metal zwany przez nich Love Metalem.
Devon : oczywiście...że tak zacytuję trupa Marcelka z Włatców Much: "Ale...

Papa Emeritus i jego zastęp Bezimiennych Ghouli znów wyruszą na swoją europejską krucjatę. Choć amerykańsko-kanadyjskie tournee w ramach trasy "Popestar Tour" powoli dobiega końca, to terminy koncertowe na przyszły rok są już mocno obsadzone. Wśród nich nie zabrakło również Polski - formacja wystąpi 21 kwietnia 2017 roku w warszawskim klubie Stodoła.

Trzy lata po „Welcome To The Morbid Reich” Vader nadszedł ze swoim dziesiątym pełnometrażowym krążkiem. Tym razem obyło się bez rewolucji w składzie, choć do jednej zmiany doszło. Po dwóch albumach z gry w Vader zrezygnował Paul, a na jego miejscu pojawił się młody angielski perkusista James Steward, który przyszedł na świat kiedy Peter nagrywał „Morbid Reich”. Absolutnie nie można jednak mu nic zarzucić, bo na „Tibi Et Igni” demoluje blastami jak to w Vaderze przystało. W ogóle cała płyta jest powalająca i nawiązuje do najlepszych czasów zespołu.
zsamot : Stanowczo wolę poprzednią płytę, ale cieszy obecna kondycja kapeli...

Kanadyjski 3 Inches Of Blood poznałem w 2010 roku na koncercie w Stodole, gdy grali przed DevilDriver. Ten występ spodobał mi się na tyle, że na stoisku kupiłem sobie ich najnowszą wówczas płytę „Here Waits Thy Doom”. Mogę tylko powiedzieć, że był to bardzo dobry wybór i nie tylko nie żałowałem wydanych pieniędzy, ale utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to bardzo fajny zespół.

16 marca do warszawskiej Stodoły zawita kanadyjski The Devin Townsend Project. Koncert odbędzie się w ramach europejskiej trasy, z okazji długo wyczekiwanej płyty Z², której premiera wypada na 27 października. Jako support zagrają m.in. Periphery i Shining. Ci, którzy są zaznajomieni z muzyką Devina, na pewno z radością będa wyczekiwali jego występu, a kto był na jego koncercie chociaż raz wie, że warto.

Już za miesiąc do naszego kraju zawita fińska gwiazda światowej metalowej sceny – Children Of Bodom. Finowie przyjadą do Polski promować swój najnowszy album „Halo Of Blood” wydany 7 czerwca tego roku nakładem niemieckiej wytwórni Nuclear Blast Records. Przyjazd do Polski grupy z Espoo jest częścią ogolnoświatowej trasy „Halo Of Blood Tour”, która to rozpoczęła się dnia 13 września w Turku w ich rodzimej Finlandii, a zakończy się 29 kwietnia 2014 w Kijowie na Ukrainie.
Specialdeath : nie mogę się doczekać! ;)
14 lipca w warszawskiej Stodole wystąpi Marilyn Manson. W tym roku Marilyn Manson przygotowuje się do premiery w 2012 swego nowego studyjnego albumu "Born Villain". Na warszawskim koncercie formacji nie powinno zabraknąć także starszych utworów, takich jak "The Dope Show", "This is The New S**t", "Fight Song" czy znanych coverów w jego wykonaniu.jedras666 : Ileeeeeeeee?:O Chyba kogoś pojebało z tą ceną i to ostro!!
Organizacja koncertów In Flames coraz bardziej mnie zadziwia. Jak zaskoczeniem było punktualne rozpoczęcie co do sekundy poprzednich gigów, tak teraz przeszli samych siebie! Czeska ekipa z X-Core zaczęła swój występ kilkanaście minut przed czasem, gdy większość ludzi siedziała jeszcze przy barze, a na głównej sali było luźno aż pod samą scenę. Zespół podjął wyzwanie pierwszego supportu i starał się rozruszać publikę, skacząc po scenie oraz próbując raz po raz nawiązać kontakt ze słuchaczami. Odniosłem jednak wrażenie, że nie tylko mnie nie porwały "corowe" brzmienia zza południowej granicy. Po pół godzinie przyszedł czas na zmianę zespołów…
Sumo666 : A jak dla mnie to STYE mógłby w zasadzie nie powinien powstać. Ten a...
Yngwie : Dla mnie to też nie jest kapela z głównego nurtu, którego słucham, a...
Harlequin : hmmm, ja jakoś generalnie za nimi nie przepadam :))
Efektywnie-efektowny koncert, jakże inny od tych, które dane było mi ostatnim czasem obserwować. Widowisko, na którym to dusza wypoczywa, a ciało chętnie męczy się od natłoku potężnych nut. A jeszcze nie tak dawno wydawało się, że Swans to rozdział zamknięty już na zawsze. Taka nieco przykurzona księga, o której wspominają artyści, powołujący się na nią jako na źródło inspiracji. Krótką chwilę można byłoby powybrzydzać, bo brudnych, brzydkich i nabrzmiałych nut było jak na moje uszy za mało, jednakże nikłość tych zarzutów rozbiła się już o pierwszy niepowtarzalny ton "łabędziego śpiewu".

