
Gdy Cannibal Corpse miało trzy płyty byłem wielkim fanem tego zespołu. W sumie to sentyment pozostał i jestem nim cały czas, ale wtedy męczyłem nałogowo te pierwsze trzy albumy, a szczególnie „Tomb Of The Mutilated”. Dlatego „The Bleeding” było przeze mnie bardzo wyczekiwane. I choć jest to naprawdę dobra płyta to pamiętam, że byłem trochę rozczarowany. Uważam, że nie dorównuje swoim poprzedniczkom.
Sumo666 : A owszem znakomity jak cholera. Patrząc z perspektywy czasu stawiam na r...
WUJAS : Faktycznie chyba miałem jakiś gorszy dzień:) Oczywiście album jest z...
XQWZSTZ : Pod względem kompozycji jest to chyba najlepszy krążek CC, chociaż p...

Dwadzieścia lat od nagrania „Celtic Winter” Warheart Records zdecydowało się podrasować brzmienie i wypuścić ponownie na rynek kultowy, przynajmniej w kręgach miłośników krajowego black metalu, materiał Graveland. Na krążku zamieszczono dodatkowo alternatywną wersję wszystkich utworów z regularnego wydawnictwa, dzięki czemu całość trwa ponad godzinę.
oki : też tak uważam, tym bardziej, że materiał bardzo fajnie wydany. A i...
DEMONEMOON : Pamietam ich z okresu Carpatian... i dobrze ze bedzie mozna odsluchac Celtic...

Po „Scum” w Napalm Death nastąpiła jedna zmiana w składzie. Zespół opuścił Jim Whitely, a w jego miejsce pojawił się, będący przyszłą ikoną muzyki metalowej, Shane Embury. Poprawiła się też jakość grania choć styl pozostał ten sam. Na „From Enslavement To Obliteration” mamy aż dwadzieścia siedem kawałków, które rzadko kiedy przekraczają dwie minuty. Napalm Death kontynuował drogę muzycznej dewastacji spod znaku grindcorea jaką obrał na swojej pierwszej płycie.
leprosy : Dobrze, że na czasie avatar zmienilem, teraz jestem troo. Stare Napalmy ja...
DEMONEMOON : \m/
Harlequin : Najlepszy Napalm. Po prostu. Ta płyta ma wielką siłę rażenia, to jes...

Wydany w 2003 roku „Svidd Neger” jest już siódmą płytą Ulver. Po początkowych zmiennościach stylistycznych, zespół na dobre osiadł w ambiencie i z tym gatunkiem związał swoje dalsze losy. Jak na ambientowe standardy „Svidd Neger” to bardzo krótka płyta, trwa niewiele ponad pół godziny. Co ciekawe w tym czasie autorzy zdołali zmieścić aż szesnaście numerów. Na konstrukcję albumu na pewno wpływa to, że jest to soundtrack do norweskiego filmu o tym samym tytule. Filmu nie znam, więc w niniejszym tekście pominę ten wątek.

W dniu 27 września 1986 roku w Szwecji podczas trasy koncertowej autokar, którym podróżowała Metallica, wypadł z trasy i się przewrócił. W rezultacie śpiący z tyłu basista Cliff Burton wypadł przez okno i został przygnieciony pojazdem. Zginął na miejscu. Był to wielki szok nie tylko dla zespołu i jego fanów, ale dla całego muzycznego świata. Cliff był bardzo ważną postacią w zespole i jak niejednokrotnie podkreślali James i Lars, wywarł duży wpływ na ich umiejętności kompozytorskie. Mimo tak wielkiej straty Metallica pozbierała się i grała dalej.
DEMONEMOON : Mały pokojowy Nobel się należy. Zgadzam sie,oczywiscie...
zsamot : "Dyers Eve" to jak dla mnie najlepszy numer zespołu - mocno punkowy, prost...
Yngwie : http://www.youtube.com/watch?v=8x71Uo5VG6k Mały pokojowy Nobel...

Patrzę sobie na wydanie tego krążka i zastanawia mnie czy Diabula Rasa jest zespołem przeznaczonym na tzw. odstrzał przez swojego wydawcę. Z jednej strony wydaje się, że nie bo Moonlight Records rozsyła promówki i stara się by muzyka Włochów dotarła do jak najszerszego grona odbiorców, ale patrząc na okładkę tego krążka mam wątpliwości czy nie jest to próba storpedowania własnego wydawnictwa. W życiu nie kupiłbym krążka nieznanego mi bliżej zespołu (o Diabula Rasa słyszała zapewne garstka) z tak kiczowatym frontem. Ten front w połączeniu z dość specyficznym image zespołu – niczym wyrwani z ostatniego sezonu „Xena: wojownicza księżniczka” – nie sprawia najlepszego wrażenia. Na szczęście muzycznie jest znacznie lepiej niż w przypadku recenzowanego ostatnimi czasy krążka Artaius.

„Norrøn Livskunst” to już siódma płyta Solefald, ale pierwsza, która jest prawie w całości po norwesku. Jak to jest obwieszczone we wkładce zespół powraca do początków dwudziestego wieku, kiedy norweska kultura na nowo odkrywała swoje korzenie, a pisarze, malarze i kompozytorzy czerpali ze starożytnych podań i mitologii. Teksty są zainspirowane utworami z tamtych czasów, a pierwszy „Song Til Stormen” jest wierszem najwybitniejszego norweskiego poety tego okresu Olava Hauge.
oki : Pamiętam jak w momencie ukazania się tej płyty ludzie wieszali psy na w...
zsamot : Solefald - bardzo dobra kapela. To mocno niedoceniona. Idąca własny...

Gdybym nie znał tej płyty i ktoś by mi ją puścił, to zgadłbym, że to Amon Amarth już po pierwszej nutce. Zespół ten potrafił wytworzyć swój własny, niepowtarzalny styl i zachwycić rzesze fanów swoim specyficznym, melodyjnym viking death metalem. Wydane w 2004 roku „Fate Of Norns” to ich piąta płyta, która idealnie wpasowywuje się w dokonania Amon Amarth.
zsamot : Po prostu rzetelna recka rzetelnej płyty. Uwielbiam takie granie. ;)

„Czarna noc przychodzi nagle witana ujadaniem psów... I tylko chłodny wiatr włóczy się śpiewając pieśni po uśpionych wioskach...” Gra gitara akustyczna, cykają świerszcze, wyją wilki. Tak mija intro. Drugi numer zaczyna się melodyjnym black metalem. Gitary snują swą opowieść, wtóruje im perkusja. Krzyczący wokal dobiega jakby z oddali. Wędrujący Wiatr to taki typowo leśny black metal. Melodia gitar jest smutna, głos rozpaczliwy. Powraca gitara akustyczna, pojawiają się klawisze, hula wicher, słychać odgłosy leśnej głuszy.
zsamot : A i owszem. Jedna z lepszych recek WUJAS-a, a płyta wyborna. Godna pole...
Glingorth : Bardzo dobry album. Recenzja również.

Belgijski Fading Bliss powstał w 2009 roku. Do tej pory na swoim koncie mieli jedną EPkę, a w czerwcu ukazał się ich debiutancki album. „From Illusion To Despair” to długa dawka powolnego i grobowego doom metalu, wzorującego się bardzo mocno na początkowych dokonaniach zespołów, które swoje pierwsze płyty nagrywały u progu lat dziewięćdziesiątych. Zespół nie szuka nowoczesnych rozwiązań tylko przenosi nas dwie dekady wstecz.

Jeszcze nie opisywałem splitu, ale ponieważ dotarł do mnie tegoroczny wymiot z Old Temple Records, wypada się nad nim pochylić. „Czara Śmierci” to zastrzyk zła i plugastwa poczynionego wspólnymi siłami przez Moloch Letalis i Hate Them All. Pierwszy zespół prezentuje cztery kawałki, drugi siedem, a razem daje to trzydzieści pięć minut obskurnego, podziemnego metalu.
Harlequin : Jakoś umknęło to mojej uwadze :) Split nie słyszałem. moloch Letal...
zsamot : No i co tak bez komentarza? Wujas- super, oby tak dalej. ;)

Komutator wywodzi się z Ozimka i istnieje od 2007 roku. Po dwóch demach, we wrześniu, nadszedł czas na pierwszą płytę. „Mental Sadism” to czterdzieści minut klasycznego thrash metalu. Tempo jest szybkie, gitary ostre, a wokal krzykliwy. Wszystko na bardzo przyzwoitym poziomie i od razu dodam, że płyta mi się podoba.

„Heaven’s Gate” to druga płyta szwedzkiego Souldrainer. Została wydana w 2011 roku, czyli cztery lata po debiucie. Album składa się z pięćdziesięciu trzech minut typowo szwedzkiego melodyjnego death metalu. Wszystko utrzymane w kanonach wykonywanego stylu muzycznego i nasycone klimatem swojej szerokości geograficznej.

Artaius pochodzą z Włoch. Rzut oka na książeczkę załączoną do płyty „The Fifth Season” wystarczył, by w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza i sugestia: „nie słuchaj, spal to, zniszcz, zakop jak najgłębiej by oszczędzić robotników, którzy na ich nieszczęście mogliby w miejscu ukrycia tego CD kopać rowy lub wykonywać inne roboty budowlane”. Niestety, po raz kolejny nie posłuchałem intuicji i odpaliłem płytę.

Undermathic to projekt Macieja Paszkiewicza, a „Indistinct Face” jest jego trzecim albumem. Jest to prawie godzinna dawka indywidualistycznych wizji i emocji ujętych w elektroniczne, ambientowe dźwięki. Jedenaście utworów komponuje się w nostalgiczną podróż po myślach i uczuciach. Tak aby poznać ich głębię i tożsamość. Bo jak mówi motto: Widzimy się codziennie, ale się nie rozpoznajemy. Spróbujmy więc wgłębić się w tą płytę i poznać osobowość niewyraźnej twarzy Undermathic.

Czym różni się koncert post-metalowy od, dajmy na to, thrash metalowego? Po wlaniu w siebie kilku piw i wyrażeniu chęci pogowania na tym pierwszym na pewno napotka się opór. Pod sceną zamiast młynka będzie stała grupa ludzi specyficznych, zahipnotyzowanych, ślepo oddanych wielowarstwowej ścianie dźwięków. Do tej wąskiej grupy należy nasze rodzime Blindead, a ja, jako fan poprzedniego wydawnictwa grupy, Affliction XXIX II MXMVI, postanowiłem dokładnie przesłuchać i opisać nowy album zespołu.
Benjamin_Breeg : Dziękówa :)
Glingorth : praktycznie wszędzie śpiewa czystym, gdzieniegdzie jest krzyk, ale growl...
Benjamin_Breeg : "Pod sceną zamiast młynka będzie stała grupa ludzi (...). Do tej w...

Są na świecie takie zdania, opinie, które od razu stają się faktami, bez żadnej większej dyskusji. Podaję przykład: czasy świetności Korna przypadają na lata ’90. No bo kiedy każdy oglądał na MTV grupę metaluchów w dresach Adidasa i z dreadami na głowie krzyczących, że przez cały dzień marzą o seksie? Tak, właśnie…
Krasnal_Adamu : Album zaskoczył mnie pozytywnie swoim ciężarem, ale też rozczarow...

10 października ukazała się debiutancka EPka wiedeńskiego Discure. Materiał zawiera pięć energetycznych uderzeń, które razem dają niecałe piętnaście minut muzyki. W liście jaki dostałem z wytwórni Blacksmith Records jest informacja, że zespół planuje wydać swoją pierwszą płytę w przyszłym roku. Na razie sprawdźmy więc próbkę w postaci niezatytułowanej EPki.

Niemiecki Vermin obchodzi w tym roku swoje dziesięciolecie istnienia. Jubileusz został uświetniony drugą płytą pod tytułem „Mind Control”. Wprawdzie płyta ukaże się dopiero 13 grudnia, ale egzemplarz recenzencki dostałem z Blacksmith Records z dość dużym wyprzedzeniem. Zaglądam więc do środka aby przekonać się cóż też takiego Vermin ma do zaproponowania.

Kiedy otrzymałem w wersji cyfrowej kilka nowości ze stajni Scarlet Records, nie myślałem, że kiedykolwiek po nie sięgnę. Miały sobie poleżeć kilka miesięcy na dysku i przy najbliższym remanencie trafić do kosza. Z przyzwyczajenia zapoznałem się jednak z wabikiem sporządzonym przez wydawcę. Wiadomo, że każda myszka swój ogonek chwali, tak więc wszystkie ochy i achy pod adresem Almah absolutnie mnie nie ruszyły. Dopiero powołanie się na udział byłego wokalisty brazylijskiej Angry, niejakiego Edu Falaschi, sprawiło, że postanowiłem zapoznać się z "Unfold".

