
Wybaczyć można wszystko. Każdy człowiek to potrafi, bo od tego jest człowiekiem aby wybaczać drugiemu nawet największe podłości. To nie jest zdolność zarezerwowana wyłącznie dla Chrześcijan. Prawdziwe wybaczanie to usługa all inclusive, która wcale nie musi oznaczać pojednania. Nie jest przecież metodą lepienia zamków z piasku. To raczej terapia duszy pokrzywdzonego człowieka, będąca jednocześnie najbardziej doniosłą formą komunikacji z oprawcą. Zatem jeśli wybaczyć można wszystko to niczego też nie można zapomnieć. Na krawędzi skrzywdzonego umysłu odnalazła się twórczość norweskiego Shining zawarta na banalnie zatytułowanym albumie „One One One”.
Moravcik : Hm, to ciekawa historia. Przyznam, że jestem zdumiony i poszukam coś w...
oki : chyba nie do końca wina organizatorów, bo byli anonsowania wraz z The...
Moravcik : Wydaje mi się, że to nie pierwszy zespół, który ominął nasz kra...

Trochę przeciągałem wyrażenie opinii o najnowszym wydawnictwie Voidhanger bo wiadomo, że co szybko i nagle to po diable, a tak poważnie to po przeczytaniu kilku recenzji w których piano z zachwytu na „Working Class Misanthropy” postanowiłem słuchać albumu tak długo, aż mi zbrzydnie. Słuchałem, słuchałem i słuchałem, a album jak mi się podobał przy pierwszym przesłuchaniu, tak samo podoba mi się w tej chwili kiedy z głośników wylewa się numer tytułowy.
lord_setherial : Kopie dupsko od początku do końca i choć bym chciał się do czegoś...

Historia Torture Of Hypocrisy i jego najnowszego wydawnictwa jest ciekawa i dość nietypowa. Zespół powstał w 2007 roku w Mikołajkach, ale na skutek przenosin do Olsztyna, pozostał w nim tylko gitarzysta Tomasz Krysiak, który podjął współpracę z Victorem Jenicekiem, basistą niemieckiej kapeli Rotten Sky. Ten właśnie duet był odpowiedzialny za debiutancki album „Random Perspectives of Reality”. Była to muzyka instrumentalna i z komputerową perkusją. Następnie Tomasz skompletował całkiem nowy skład i kontynuował działalność zespołu. „Random Augmentation” zawiera materiał z pierwszej płyty tylko w innej kolejności i z wokalem w wykonaniu Adama Ślipko. Autorem wszystkich tekstów jest jednak Tomasz. Choć wkładka przedstawia nowego basistę i perkusistę, to ten album w dalszym ciągu zawiera partie Victora i komputera zamiast perkusji.

Gdy dostałem przesyłkę z płytą Vervrax, na pierwszy rzut oka wiedziałem, że nie jestem targetem dla tego wydawnictwa. Po pierwsze, jako wieloletni zwolennik złego i obleśnego metalu, od razu zwracam uwagę na wyjątkowo beznadziejną okładkę. Nie mam pojęcia o co chodzi z tymi dziećmi, po co się tu znajdują i co mają symbolizować.

My Dying Bride był od początku bardzo produktywnym zespołem i nie kazał fanom długo czekać na swoje kolejne wydawnictwa. W czasie między dużymi albumami ukazywały się różne EPki, single i kompilacje. „I Am The Bloody Earth” wyszła w 1994 roku po ogromnym sukcesie jaki przyniosła zespołowi płyta „Turn Loose The Swans”. Są to raptem trzy kawałki, ale ich długość powoduje, że całość trwa ponad dwadzieścia sześć minut.

Asgaard powstał w 1994 roku. Przed wydaniem pierwszej płyty nastąpiło trochę roszad w składzie i w jej nagraniach uczestniczyła trochę inna załoga niż na demówce „Excellent Darkness Art” z 1997 roku. Na perkusji pojawił się Roman Gołębiowski, damski wokal przejęła Małgorzata Rażniak, grająca również na flecie, a dodatkowo ekipa powiększyła się o skrzypaczkę Honoratę Stawicką. Tak więc line up na pierwszej płycie Asgaard liczył sobie aż siedem osób. Wyobrażam sobie, że zebrać tyle ludzi, chcących i potrafiących grać klimatyczny metal w Lewinie Brzeskim musiało być nie lada wyczynem.

Na siedząco, na leżąco, po wstaniu na rozbudzenie, przed snem, w południe, w pełnym skupieniu, jako muzyka tła, na przenośnym odtwarzaczu, wspólnie, w odosobnieniu, na prawym boku, na lewym boku, a nawet „krzyżem”. To tylko niektóre z okoliczności w jakich próbowałem słuchać „Iluzjonisty”, by w końcu go polubić i stwierdzić, że jest lepszy niż debiut Eier. Niestety mimo tego, iż mam o nim w chwili obecnej lepsze zdanie niż jeszcze piętnaście przesłuchań temu, to daleki jestem od zachwycenia się tą muzyką.

Po „Con Trust” do Artrosis wrócił jego wieloletni filar Maciej Niedzielski, obejmując pieczę nad klawiszami i oprawą komputerową, natomiast wszyscy muzycy zwerbowani przez Medeah do pomocy przy tym albumie nie zakotwiczyli w zespole na dłużej i ich współpraca dobiegła końca. Tak więc z muzyki Artrosis ponownie zniknęła żywa perkusja i bas, a ich rolę przejęły dźwięki komputerowe. Duet do składu dokooptował tylko gitarzystę Artura Tabora, tworząc układ znany z początkowych lat działalności zespołu.

Raptem rok minął od „As The Flowers Withers”, a My Dying Bride rozwinął się niesamowicie. Mało tego, jeszcze w tym samym 1993 roku, przed „Turn Loose The Swans” wyszła EPka „The Thrash Of The Naked Limbs”, która też nie zapowiadała tak diametralnej różnicy w jakości nagrań. Klimat pozostał ten sam, ale zespół zaprezentował nowe brzmienie, jeszcze większą melancholię, no i nieporównywalnie lepszy wokal.
leprosy : Nie chce mi się przepisywać więc: MDB to w sumie trzy pie...
Szmytu : Jak dla mnie najlepsza jest "34,788... Complete", choć na dobra sprawę wśr...
Harlequin : Jak dla mnie najlepsza jest "34,788... Complete", choć na dobra sprawę wśr...

„Where is the invisible line that we must draw to create individual thought patterns.” Niezależnie od tego gdzie jest ta niewidzialna granica, Chuck Schuldiner był tym, który umiał ją przekraczać. Brnął własnym, nieprzetartym jeszcze szlakiem, najpierw zakładając Mantas i będąc jednym z pierwszych i największych prekursorów death metalu, a potem wraz z Death, czyniąc z niego dzieło sztuki. Progresywny, melodyjny, ale zarazem niesamowicie techniczny styl, zapoczątkowany na „Human”, na „Individual Thought Patterns” został rozwinięty w doskonały sposób i osiągnął swoje apogeum. Tak powstało dzieło wybitne, jedno z największych jakie zostało kiedykolwiek stworzone.
Yngwie : Ponadto, która płyta deathmetalowa ma inteligentne teksty? Ja miałem...
Harlequin : Jesli chodzi o Morbidów to dziwny jestem, bo Altars nigdy mi nie robiło. Duż...
leprosy : Individual Thought Patterns doskonały, bardzo technicznie odegrany album, o...

Po trzech latach od „...From Oblivion...” ukazała się trzecia płyta Domain. W ekipie nastąpiła zmiana gitarzysty. Dominika zastąpił V-ac, ale, co nie było trudne do przewidzenia, nie wpłynęło to w żaden sposób na oblicze zespołu. Wiadomo bowiem, że zawiadowcą wszystkiego jest Paul i to on tu dyktuje warunki. W procesie komponowania i produkcji swój wkład w tę płytę miał również, grający na perkusji Mittloff. No i to jego Apocalypse Productions było wydawcą tego albumu.

Rok 2014 zaczyna się bardzo obiecująco. Na 20 dzień stycznia Code 666 zapowiedziało premierę nowego albumu Greków z Hail Spirit Noir. W związku z tym, że miałem przyjemną możliwość zapoznania się w “Oi Magoi” przed premierą, już teraz mogę pomóc w planowaniu wydatków i wszystkim tym, którzy lubią awangardowe klimaty w metalu zarekomendować “Oi Magoi”.
oki : jeżeli będziemy na tą płytę patrzeć jak na grecki black to z pewnoś...
Harlequin : Hmmm.. słychać, że to grecka szkoła melodyki, taka jakby nieco podni...
oki : a mi się podoba bo jest to taki "Virus guma" - całkowicie pozbawiony szkiel...

Lan/cet to zespół, który istnieje od 2008 roku, pochodzi z Parczewa, a „Nameless” jest ich debiutem. To właściwie tyle co na ich temat zdołałem dowiedzieć się z internetu, więc bez zbędnych wstępów przechodzę do badania przesłanej mi płyty. Szczerze mówiąc nie jestem nawet pewien czy jest to pozycja tegoroczna, czy z końcówki 2013, ale z jakiejś zapowiedzi, którą odnalazłem wnioskuję, że jest to jednak wydawnictwo już z 2014 roku.

Po dwóch latach od genialnego „Ride The Lightning” Metallica uderzyła po raz trzeci. „Master Of Puppets” stała się kolejną monumentalną płytą, na której znajdują się wielkie przeboje zespołu, choć pod pewnymi względami ten album różni się od poprzednich. Są na nim pozycje lżejsze i bardziej eksperymentalne, co niektórzy do dziś traktują jako początek odchodzenia od thrash metalowych korzeni. Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że jest to wybitne dzieło i choćby ktoś stawiał je trochę niżej od dwóch pierwszych płyt, to chyba każdy zgodzi się, że Metallica po jego wydaniu potwierdziła swoją wielkość i ugruntowała czołową pozycję w świecie metalu.
rob1708 : cała płyta jest zajebista za 2lata stuknie jej 30-ka
interpretacja : mi szczególnie przypadł do gustu utwór "Welcome Home (Sanitarium)",...
zsamot : Pięknie ujęte, pięknie zagrane. Powiem tylko, że Orion to podróż dzw...

„Fear, Emptiness, Despair” to płyta, która mogła zaskoczyć już po spojrzeniu na okładkę. Zamiast okultystycznego terroru, pełnego noży, gwoździ i masek gazowych, mamy rozmazany kształt wrzeszczącej twarzy, znajdującej się na wewnętrznej stronie dłoni. Zupełnie nietypowo jak na Napalm Death, ale to jeszcze nic. U góry widnieje całkowicie odmienione, wynormalnione logo, które na dodatek, na moim kasetowym wydaniu Earache, jest różowe. Czy kryje się za tym jakaś istotna zmiana stylu muzycznego? Oczywiście, że tak. Dwa lata po „Utopia Banished” zespół po raz drugi całkowicie odmienił swoje oblicze i wszedł w trzeci etap swojej bogatej twórczości.

Po „Heimgang” Kampfar zanotował dużą stratę. Zespół opuścił Thomas Andreassen, współzałożyciel i wieloletni gitarzysta, klawiszowiec, a wcześniej także basista. Do drugiej płyty włącznie wraz z Dolkiem tworzyli Kampfar tylko we dwóch i razem wypracowali swój specyficzny styl i brzmienie. Na jego miejsce nikogo nie zrekrutowano i gitary oraz klawisze na „Mare” zostały nagrane wspólnie przez wszystkich trzech pozostałych członków zespołu.
Yngwie : Na koniec, jako bonus, pojawia się jeszcze powtórzony kawałek o znajo...

Siedlecki Norvid jest zespołem nietypowym, co można spostrzec już po okładce, wydanej w 2011 roku, niezatytułowanej płyty. Pewna zagadkowość jest chyba jedyną rzeczą jaką można z niej wyczytać i żeby zorientować się w muzycznej tonacji proponowanej przez ten zespół, trzeba odpalić płytę. Tak naprawdę nawet to może wcale nie rozjaśnić słuchaczowi, jaki rodzaj muzycznej sztuki wykonuje Norvid.

Piąta płyta Placenta różni się tym od poprzednich, że jest nagrana w języku niemieckim. Nie wiem czy tylko tym, bo nie znam poprzednich albumów i zespół poznałem dopiero teraz, choć szczerze mówiąc wolałbym go w ogóle nie poznawać. Pewnie nie jestem zbyt obiektywnym recenzentem, bo po pierwsze, grooveowy metalcore w ogóle nie jest moją dziedziną, a po drugie, już absolutnie nie po niemiecku.

Pod nazwą AR+ kryje się gitarzysta, klawiszowiec i kompozytor Atek Radej, działający od lat w różnych przedsięwzięciach, a obecnie etatowy muzyk Bremenn. „Not Too Old” to zbiór jego indywidualnych pomysłów z ostatnich lat, ujętych w niecałych czterdziestu minutach i podzielonych na osiem gitarowych kompozycji i trzy krótkie intra. Zanim spróbuję przekazać co się w nich znajduje, powiem, że na samym wstępie byłem trochę zawiedziony. Okładka informuje bowiem, że jedynym instrumentem na płycie jest gitara, a reszta to komputer. Nie będę strugał kozaka i przyznam, że gdybym nie wiedział to pewnie bym się nie zorientował, ale mimo to sama świadomość, że perkusja i bas nie są prawdziwe burzy mi komfort słuchania płyty. Postaram się jednak przejść nad tym do porządku dziennego i skupić się na muzyce, tym bardziej, że jest ona przedniej jakości.

Purplehaze Ensemble to krakowski projekt, który powstał jako kontynuacja zespołu Purplehaze. Pod poprzednim szyldem wydali jedno demo, a następnie wokalista i gitarzysta Macias oraz basista Justin dobrali nowych ludzi do obsady perkusji i sampli i rozwinęli nazwę. Czy rozwinęli muzykę nie jestem w stanie stwierdzić, ponieważ nie znam poprzedniego materiału, trafiła do mnie natomiast wydana w październiku 2013 debiutancka płyta. Jest to stoner/sludge metal czasem przechodzący w rocka. Muzyka poplątana i zarazem ociężała.

