
Zdzisław Beksiński był artystą wszechstronnym. Malarstwo, rzeźba, rysunek, grafika, fotografia - to jego najbardziej znane pasje twórcze. Ale mało kto wie, że w latach 60., nie zaprzestając działalności plastycznej, próbował swoich sił także w pisarstwie. Epizod literacki był krótki i intensywny: w niespełna dwa lata powstało 40 opowiadań lub fragmentów, po czym sanocki artysta spakował wszystkie maszynopisy oraz rękopisy, by już nigdy do nich nie wrócić. Pół wieku później pojawia się wreszcie drukiem pierwszy wybór jego niesamowitych - w każdym znaczeniu tego słowa - tekstów.

Kiedyś jako miłośnik wielkich i opasłych tomiszczy zwykle nie zabierałem się za zbiory opowiadań. Długa forma ma w sobie coś wyjątkowego, coś dzięki czemu można poczuć się jak w innym świecie i żyć w nim jeszcze długo po zakończeniu lektury. Zmieniły to dopiero dzieła Stephena Kinga i Neila Gaimana, autorów, którzy potrafią napisać książkę mającą 1000 stron, a także kilkunastostronicowe krótkie formy. Kiedyś nie spodziewałem się, że obok wcześniej wymienionych będę mógł postawić zbiór opowiadań polskiego autora. Jarosław Grzędowicz swoją karierę literacką rozpoczął wiele lat temu, lecz z jego pisarstwem zetknąłem się dopiero przy okazji cyklu powieści „Pan Lodowego Ogrodu”, a teraz w moje ręce wpadł zbiór opowiadań zatytułowany „Wypychacz Zwierząt”.
Od kilku tygodni Amandę męczy ten sam koszmar senny. Pewnego dnia dowiaduje
się, że jej mama miała próbę samobójczą. Jak ta informacja wpłynie na Amandę? Znowu obudziła się w środku nocy, zalana łzami. Od kilku tygodni męczył ją ten sam koszmar: Amanda stoi bezradnie, patrząc jak jej mama skacze z balkonu. Potem dostawała informację ze szpitala psychiatrycznego,że jej mamie się pogarsza. Tak było zawsze, ale nie dzisiaj. Jak zwykle Amanda zwlekła się z łóżka o piątej rano i poszła do łazienki.
Tańczyliśmy razem, chociaż nie umiem i nie lubię tańczyć. Pomiędzy szarymi ścianami bloków z materiału twardego jak nasze życie i sny. Schowaliśmy twarze w nigdy nie milknący cień, w szumiący wrzask deszczu, w mrok niesłabnącego domysłu. Tylko „zdawaniem się” nazywałem świat tężejący wokół nas jak beton koloru serca pospolitego kamienia. Czy posiadam chociaż odrobinę tego, co mam?Dark_Apostle : W tym co piszesz, podoba mi się to, w jaki sposób rzeczy pozornie proste,...
LordLard : Ciekawy i świetny wiersz.
Bliżej nieznany bohater wychodzi w zimowy wieczór na dyskotekę. Chcąc nacieszyć się ładną pogodą wybiera dłuższą drogę przez park. Spotyka tam piękną, nieznaną dziewczynę i popełnia jeden z największych błędów w swoim obecnym życiu.


