
Zespół Inmate pochodzi ze Słowenii. W 2009 roku wydali pierwszą demówkę, a trzy lata później, w maju 2012 ukazał się ich album „Free At Last”. Znalazł się na nim jeden numer z dema i aż trzynaście nowych utworów. Wśród nich jest intro, outro i jedna akustyczna miniaturka. Właściwych kawałków i tak pozostaje jeszcze sporo i Inmate na swoim debiucie prezentuje pięćdziesiąt minut muzyki. Najprościej nazwać ją metalcorem, czyli stylem, który nie należy do moich ulubionych. Mimo to, po parokrotnym zapoznaniu się z tym materiałem, muszę przyznać, że zrobił na mnie dobre wrażenie i mi się podoba.
Yngwie : Po pierwszym kawałku prawie dałbym się nabrać, że to In Flames....

Niobeth to hiszpański zespół grający symfoniczny gothic metal, a „Silvery Moonbeams” to ich druga płyta, wydana we wrześniu 2011 roku. Już od zetknięcia z okładką łatwo się zorientować jakiego klimatu należy się spodziewać na płycie i nie są to mylące pozory. W bajkowy świat wprowadza już pierwszy utwór o księżniczce muzyki wygnanej przez zawistne węże. Zostając jeszcze przy okładce wspomnę, że płyta jest bardzo ładnie wydana i zaopatrzona w książeczkę, gdzie oprócz tekstów, zdjęć zespołu i wszelkich informacji, są też grafiki do każdego utworu.
Yngwie : Przesłuchałem kilka kawałków i obejrzałem klipów. Estetyka tel...

One Without to zespół z Göteborga, co nie pozostaje bez wpływu na ich twórczość. Dwa lata po debiucie, w kwietniu 2011 roku, ukazał się ich drugi album „Sweet Relief”. Muzyka na nim zawarta jest połączeniem gotyckiego metalu spod znaku Epica i Within Temptation, z typowym göteborgskim death metalem, który na kilometr zalatuje In Flames. Po kilkukrotnym zapoznaniu się z tą pozycją postaram się przekazać, jak się to wszystko prezentuje.

Meridian to duńska formacja powstała w 2005 roku. Przed wydaniem swojego debiutanckiego albumu wypuścili dwie demówki. Płyta „Metallurgy” ukazała się w październiku choć ten sam materiał pojawił się już w lipcu jako demo. Sam proces nagrywania trwał dwa lata i w jego trakcie w zespole zmienił się gitarzysta. Tak więc Martin Andersen występuje w połowie kawałków, a za drugą połowę odpowiedzialny jest poprzedni wioślarz Mads Bahl. Końcowe dzieło to solidny, bo prawie pięćdziesięciopięciominutowy kawał klasycznego heavy metalu i chociaż logo i okładka raczej są niezbyt zachęcające to zabieram się do sprawdzania jakości tej produkcji.
lord_setherial : No już bez przesady. :D
Yngwie : poza tym zbyt duńskie ;-)
lord_setherial : Zbyt dużo naleciałości emo jak dla mnie. Gdyby nie to nawet by mi się p...

Francuski Temnein powstał w 2009 roku. Już rok później wydali demo, na którym znalazły się dwa utwory. Debiutancki album ukaże się w styczniu, ale za sprawą wydawcy Mighty Music, jest już w moich rękach. Na płycie znajdują się dwa instrumentalne intra, oba kawałki z demówki i pięć nowych numerów. Tematyka „404 B.C.” dotyczy raczej problemów towarzyszących współczesnemu człowiekowi i tylko w przedostatnim „Final Encountier” idą w ruch miecze i odbywa się jakaś wielka bitwa, nie wiem więc skąd pomysł na tytuł całości i nawiązującą do czasów starożytnych okładkę.

Powstały w 2005 roku Accomplice Affair to jednoosobowy ambientowy projekt Przemysława Rychlika. Wydany w październiku „The Zone Of Silence” to jego czwarty album, a w jego powstawaniu udział wzięli Baltazar Kobera sample, Lugshar klawisze i Meres perkusja, kontrabas i wokal. Sam Przemysław odpowiedzialny jest za gitary i również wokale i sample. Na płycie znajduje się sześć nastrojowych kompozycji, które mają wspólny klimat grozy i tajemniczości. Uwagę zwraca ciekawe wydanie, z grafikami odpowiednio nakierowującymi na zawartość krążka.

Zespół Billy Boy In Poison powstał w 2006 roku w Kopenhadze. Od tego czasu wydał dwa dema, EPkę i wreszcie, dziewiątego grudnia, ukazała się ich pierwsza płyta „Watchers”. Są to czterdzieści trzy minuty groove death metalu ujętego w dziewięć utworów. Zdjęcia, okładka i w ogóle cały layout, świadczą o tym, że autorzy przenoszą nas do lasu pełnego wypaczonych stworów i tolkienowskich entów, lecz ja nie odnajduję związku tego klimatu z muzyką i tekstami.

Duński zespół Inbreedeing Rednecks powstał w 2008 roku. Rok później wydali pierwszą EPkę „Corpse Molester”, a w październiku ukazał się ich debiutancki album „Abnormal Life Portrayed”. W międzyczasie w składzie zaszły dwie zmiany. Na perkusji pojawił się Peter Mathiesen, a wokale przejął Torsten Madsen znany z nieistniejącego już od dawna Autumn Leaves.

Francuski przedstawiciel sceny death metalowej Solekahn istnieje od 1998 roku, choć Metal Archives podaje, że od 1994. W tym wypadku wolę jednak posłużyć się informacją z oficjalnej strony zespołu. Jak by nie patrzeć jest to już kawał czasu. Debiutancką płytę wydali w 2004 roku, czyli też już dawno temu. Później perkusista Cédric Lickel zaangażował się na pewien czas w Phazm, a o Solekahn zrobiło się cicho. Sytuacja ta zmieniła się w październiku, kiedy to nakładem Mighty Music, światło nocne ujrzało drugie pełnometrażowe wydawnictwo „Nightlights”.
"Nie lubię porównywać nas z jakimiś konkretnymi zespołami, ale myślę, że możemy trafić raczej do fanów bardziej klimatycznego grania takiego jak: Katatonia, My Dying Bride, Opeth czy nawet Tool". Zastanawiacie się pewnie kto tak definiował muzykę Blindead? Otóż zrobił to sam Havoc w wywiadzie udzielonym Łukaszowi Dunajowi, opublikowanym w Thrashe'em All nr 1 z 2004 roku. Pozwoliłem sobie zacytować tą wypowiedź, gdyż wraz z nastaniem "Absence" słowa Mateusza stały się ciałem.
Mementa : No nie ma już takiej agresji, ale mimo wszystko jak dla mnie Absence to mistrzo...
Szmytu : Trzeba kilka razy przesłuchać, aby poznać jej głębie. Affliction była...
larssson : bomba !!!!

„War In Heaven” to materiał, który rodził się z bólem i ciężko. Zgodnie z informacjami, które można znaleźć we wkładce, perkusja i gitary zostały nagrane w latach 2006-2007, a bas i wokale 2008-2011. Miksy w studiu Hertz odbyły się w 2012 roku i wreszcie w listopadzie 2013 zespół Evil Machine zdołał wypluć na ziemski padół swój obrzydliwy pomiot.

Zespół Splot pochodzi z Sycowa i właściwie to tyle, czego udało mi się dowiedzieć na ich temat w internecie. Na ich stronie można posłuchać kawałków, obejrzeć wideo, a w kwestii newsów odsyła do profilu na Facebooku. Zabrakło mi jakiejkolwiek notki biograficznej, żeby zorientować się od kiedy grają i czy przed opisywaną przeze mnie ”Klatką” coś już wydali, czy też jest to debiut. Skupię się więc od razu na przesłanej mi płycie.

"Lupus Dei" jest albumem, który do dziś zajmuje szczególne miejsce na mojej półce, albumem, który przywrócił zainteresowanie sceną heavy / power metalową. Z tego chociażby powodu nie wypadało nie zaznajomić się z najnowszym albumem Powerwolf i chociaż po wspomnianym "Lupus Dei" zespół nie potrafił już wskrzesić takiego ognia, to jednak wszystkie późniejsze albumy i tak przebijały 90% heavymetalowych wydawnictw. Zastanawiacie się jak jest tym razem?
oki : Jeżeli ktoś zacznie ich poznawać od nowej płyty to może mu się po...
industrial_love : Jest tak jak piszesz w swojej recenzji. Czegoś zabrakło a czegoś jest...

Druga płyta At The Gates powstała w sztokholmskim studiu Sunlight, które w owym czasie było miejscem nagrywania właściwie wszystkich szwedzkich zespołów. Przy tworzeniu debiutu zespół z tego się wyłamał i nagrywał w Göteborgu. Tomas Lindberg wspominał potem, że brzmienie tego albumu jest na tyle fatalne, że pomimo dobrych utworów, nie jest w stanie go słuchać. Piszę o tym ponieważ, według mnie brzmienie dwójki jest o wiele gorsze i w ogóle cała płyta nie umywa się do „The Red In The Sky Is Ours”.

Cssaba to solowy projekt, znanego głównie z takich zespołów jak Furia, Massemord i Morowe, Nihila, a wydany w 2012 roku, „Underground Lo-Fi Songs” jest jego drugą płytą, choć pomiędzy nimi ukazała się jeszcze jedna EPka. Muzyka zawarta na tym krążku jest czymś pomiędzy industrialnym black metalem, a ambientem. Kompozycje opierają się w większości na bębnach, choć myślę, że nie prawdziwych. Do tego cała ociężałość i gnuśność klimatu narzuca mi skojarzenia ze Scorn. Z drugiej strony dużo większą rolę odgrywają tu gitary, a wokale są zupełnie inne.

Dissect może nie jest najstarszym holenderskim zespołem death metalowym, ale na pewno jest jednym z prekursorów gatunku w tym kraju. Powstał w 1990 roku, jednak na pierwszy album musieli troche popracować. Najpierw wyszły dwie demówki i dopiero w 1993 roku, udało się wydać pełny materiał „Swallow Swouming Mass”. Znalazły się na nim trzy utwory z pierwszego dema, cztery z drugiego i dwa nowe kawałki. Tak więc płyta jest podsumowaniem dotychczasowej działalności zespołu.

Dwa poprzednie wydawnictwa Ulver były ścieżkami dźwiękowymi do filmów i były w całości instrumentalne, a właściwie to bardziej komputerowe. Na „Blood Inside” zespół wrócił do całkowicie swobodnych kompozycji i zaprezentował utwory z wokalem, a także mocno nasączone gitarami, perkusją i innymi instrumentami. Podstawowy skład się nie zmienił, ale, co już stało się tradycją, w nagraniach wzięła udział całkiem spora liczba gości. Większość nazwisk odpowiedzialnych za skrzypce, chóry, gitary, perkusję i wibrafon (cokolwiek to jest) nic nie mówi, dlatego chciałbym zwrócić uwagę tylko na dwie postacie.

Zespół Anthrax powstał w 1981 roku z inicjatywy dwóch szkolnych kolegów Scotta Iana i Danego Lilkera. Co ciekawe obaj byli wówczas gitarzystami. Dopiero późniejsze przetasowania w składzie spowodowały, że Dan przebranżowił się na bas, zostając w późniejszych latach, już poza Anthraxem, jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie metalu. Od samego początku przez Anthrax przewijało się wielu wokalistów, aż zakotwiczył w nim na dłużej Neil Turbin, z którym zespół zarejestrował swoje dwa dema i debiutancki album. Z wcześniej próbowanych śpiewaków warto wspomnieć o Jasonie Rosenfeldzie, bracie Scotta, który jest współtwórcą wszystkich piosenek z „Fistful Of Metal”. Na drugiej demówce pojawił się już na gitarze, przybyły z Overkill, Dan Spitz, a ostateczny skład zamknął perkusista Charlie Benante.

Wydany w 2008 roku „Heimgang” jest czwartą płytą Kampfar. Jak widać na okładce, po długiej zimie nastało wreszcie krótkie lato, bo las, choć ciemny i głęboki, to jednak jest zielony. Z najdzikszych i najbardziej niedostępnych obszarów niemalże dziewiczej, północnej puszczy, dociera do nas muzyka wielbiąca uroki i oddająca ducha tej surowej krainy.
lord_setherial : Swietny klimat. Uwielbiam takie granie 8/10 ;)

Łódzko-pabianicka Cornada jest młodym zespołem, choć nie orientuję się kiedy dokładnie powstali. Wprawdzie w liście, który dostałem, po wszelkie informacje, zostałem odesłany na facebooka, ale niewiele mi to pomogło w ustaleniu stażu, składu i poprzednich wydawnictw. Przemknęła mi tylko informacja o wcześniejszej EPce. Bystrzejszych ode mnie użytkowników portali społecznościowych odsyłam więc na stronę facebook.com/cornadaofficial, gdzie z kolei łatwo dowiedzieć się na przykład o bieżących koncertach, ja natomiast skupię się na otrzymanym debiutanckim albumie „Last Man Standing”

