
Czy ktoś ma ochotę na potrawkę z ekskrementów lub gulasz z poszatkowanych wnętrzności? Jak tak to świetnie trafiliście. Wszystko to i o wiele więcej serwuje Broken Hope na swojej drugiej płycie „The Bowels Of Repugnance”. Amerykańska formacja nie przebiera w środkach i z godnym uznania fasonem ukazuje w stu procentach czystą i chamską prostotę swojej muzyki.

Współczesny rock gotycki ma zupełnie inne oblicze niż przed ponad trzydziestoma laty, gdy wyróżniał się posępnością i mrocznym, ale mimo wszystko romantycznym klimatem. Dziś bardziej liczy się otoczka i spektakularność, którym często towarzyszy przerost formy nad treścią. Owszem, znajdą się czasem perełki, które jednak ciężko wyłowić spod mainstreamowej papki zespołów wtórnych i nijakich. Niestety, nie zawsze tak jest, że muzyka sama się obroni – nie w dzisiejszych czasach. Ale walka trwa, dzięki czemu w tej trudnej epoce płytkich wrażeń i artystycznej prostytucji, mamy okazję obcować z prawdziwą sztuką.

Choć druga płyta niemieckiego Atrocity „Todessehnsucht” to w dalszym ciągu w stu procentach old schoolowy death metal, to na okładce pojawiło się nowe logo zespołu, a i sam obraz zdaje się już być taki awangardowy. W 1992 roku jednak nikt jeszcze nie mógł się spodziewać późniejszych przeobrażeń tej grupy, a muzyka zupełnie o tym nie świadczyła.

„Wolverine Blues” to przełomowe wydawnictwo, nie tylko w dyskografii Entombed, ale i początkujące nowy kierunek w sztuce metalowej zwany death ‘n’ roll. Jak sama nazwa wskazuje, polega on na graniu death metalu na rockową modłę, czyli skocznie, ekspresyjnie i z przytupem. Ta płyta jest kwintesencją tego stylu, ale również jego niezrównanym wzorem. W 1993 roku był to jednak szok, zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania grupy.

„Diatribes” jest albumem, na którym Napalm Death rozwija, zapoczątkowany na „Fear, Emptiness, Despair”, styl. Ich muzyka wciąż jest mocna i ekstremalna, ale do tego niezwykle psychodeliczna, trudna do sklasyfikowania i zupełnie wymykająca się wszelkim tendencjom. Zespół po raz kolejny został prekursorem i jedynym wykonawcą swojej własnej bajki.

Dołączenie Mausera do Vader zastopowało działalność Dies Irae, okazało się jednak, że nie na zawsze. Gdzieś tam w głowie tliły się pomysły i po trzech latach zaowocowały nagraniem płyty „Immolated”. Był to już wtedy jednak zupełnie inny zespół, z zupełnie innym składem. I to jakim. Na perkusji kolega z Vader Docent, na drugiej gitarze Hiro ze Sceptic, a na basie i wokalu Novy z Devilyn. Kolektyw iście gwiazdorski na naszej scenie death metalowej.

„Sacrifice” jest czwartą płytą Dragon, wydaną po trzyletniej przerwie od ostatniego „Scream Of Death” i niestety z wyraźną tendencją spadkową. Zespół będący prekursorem polskiego metalu, początki miał dawno za sobą, a nagrał materiał wręcz garażowy, zostający daleko w tyle za wieloma działającymi już wówczas krajowymi zespołami. A ukazało się to na kasecie Baron Records.

„9” to nie dziewiąta, ale siódma płyta Mercyful Fate, a jej tytuł odnosi się do ostatniego na niej utworu. Jest to chyba najbardziej skrajnie oceniany album zespołu, gdyż można spotkać opinie, że jest słaby i brakuje mu starego ducha. Zupełnie się z tym nie zgadzam, gdyż uważam, że muzyka się broni, a to jest przecież najważniejsze.

De Infernali to jednorazowy projekt Jona Nödtveidta z Dissection. Założył go z kolegą Damienem, z którym aktualnie mieszkał, a jego esencją miała być muzyka elektroniczna, oscylująca wokół ciężkiego i szatańskiego techno ambientu. Producentem ich jedynej płyty „Symphonia De Infernali” został sam Dan Swanö, a wydawcą sam Nuclear Blast. O dystrybucję kasetową w Polsce postarał się zaś Morbid Noizz Productions.

Niezbadane są ścieżki brazylijskiego Mystifier, co wnioskuję po ich trzeciej płycie „The World Is So Good That Who Made It Desn’t Live Here”. Już sam długi tytuł przywołuje wyższą filozofię, a zespół zaskakuje również w kilku innych kwestiach. Wiele metalu w życiu się osłuchałem, ale to, muszę przyznać, jest wyjątkowe.

Zmienił się bardzo Source Of Tide po swojej debiutanckiej płycie „Dawn Of Times”. Wymieniła się większość składu, z którego na scenie pozostali tylko Pendragon gitara i Cosmocrator perkusja. Obaj do tego tworzący partie klawiszowe. Z nowych muzyków najbardziej charakterystyczną postacią był Lord PZ wokal, który równocześnie rozpoczął współpracę przy Peccatum. W nowym składzie szybko nagrali demo „An Ode To The Art Of Self-Destruction”, a po dwóch latach album „Ruins Of Beauty”.

Neoklasyczny ambient jest sztuką trudną, wymagającą od słuchacza skupienia i dużej wyobraźni. Takową od zawsze wykonywała Arcana, czego doskonałym przykładem może być ich trzecia płyta „…The Last Embrace”. Ich posępna i zimna twórczość nie jest prosta w odbiorze i nie ma zbyt wielu muzycznych atutów.

Debiutancka płyta Hecate Enthroned „The Slaughter Of Innocencie, A Requiem For The Mighty” ukazała sie dwa lata po pierwszych, mniejszych wydawnictwach zaprezentowanych przez zespół. Biorąc jednak pod uwagę przepastność tego albumu nie wydaje się, żeby był to przesadnie długi czas. Muzyki jest dużo i jest wielokrotnie złożona, można więc wracać do niej wiele razy.

„Neurotic World Of Guilt” to trzecia płyta Thy Disease, na której zespół rozwija swój elektroniczny styl grania death metalu. Pozycja niewątpliwie oryginalna na muzycznej scenie, dobrze jest również z jakością. Pomógł w tym przybyły z Crionics nowy perkusista w zespole, tutaj występujący pod pseudonimem Alize 666, a w przyszłości znany z wielu krakowskich projektów jako Darkside.

„We are just a moment in time”. Delikatne pianino podkreśla subtelność tego stwierdzenia. Jakie to ulotne, wypowiedziane niemal szeptem. W tym zdaniu zawarta jest prawda o świecie, kwintesencja istnienia. „A blink of an eye, a dream for the blind…” Pierwszy “Shroud Of False” jest bezkresem spokoju, nieskończonością wszechświata, a trwa ledwo ponad półtorej minuty. W tym czasie zastyga w wieczności i zawiesza się w świadomości. Ale cały „Aleternative 4” wcale nie jest taki. Ma do zaoferowania znacznie, znacznie więcej.

Symfonia black metalu jest szerokim pojęciem, które ewoluowało w różne strony i ma różne natężenie. Mówiąc o symfonicznym black metalu nietaktem byłoby pominąć Hecate Enthroned, którego styl może nie jest jedyny w swoim rodzaju, ale ma swoją nutkę wyjątkowości. Dużą jej część można odkryć na ich drugiej płycie „Dark Requiems… And Unsilent Massacre”, która, muszę przyznać, ma tytuł bardzo adekwatny do swojej zawartości.

Z dużym zaciekawieniem przyjąłem EPkę Dagorath „Evil Is The Spirit” gdyż ich zeszłoroczna płyta „Glare Of The Morning Star” zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Tym bardziej jak zobaczyłem, że czas jej trwania to czterdzieści minut, czyli jest to pełnowartościowe wydawnictwo. Okazało się, że również jakość idzie w parze z ilością i zespół po raz kolejny pokazał ciekawą i absorbującą odmianę black metalu.

Aż trzech wydawców współodpowiedzialnych jest za drugie EP Hell’s Coronation „Unholy Blades Of The Devil”. Płytę opublikowali Under The Sign Of Garazel Productions do spółki z Black Death Production, a kaseta wyszła za sprawą Godz Of War Productions. Materiał można też znaleźć w wersji digitalnej czego oczywiście nie polecam, zwłaszcza, że mamy do czynienia z bardzo podziemnym black doom metalem i słuchanie go z komputera po prostu nie przystoi.

„Spiritual Healing” to trzeci album Death, kończący tą początkową, ciężką erę działalności zespołu. To moje zupełnie prywatne spojrzenie, ale jest to płyta dopełniająca trylogię, po której Death już nigdy nie miał być taki sam. W ramach tej dotychczasowej działalności również jednak wiele się zmieniło. Wciąż mamy bowiem do czynienia z mięsistym death metalem, ale już mniej krwistym i strasznym, a bardziej ogładzonym i uspołecznionym w formie i treści.

Piętnaście lat po swoim najdonioślejszym dziele King Diamond postanowił stworzyć jego kontynuację. „Abigail II: The Revenge” opowiada dalszą historię dorosłej bohaterki. Dla jednych jest to okazja do powrotu do przeszłości, dla innych zawód niespełnionych nadziei. Czas jest nieubłagany, na pewno zespół jest już nie taki sam i klimatu lat osiemdziesiątych tu nie uświadczymy, lecz nowa odsłona „Abigail” ma swoje nowe zalety.

