Swojego czasu o tym zespole było głośno. Po wydaniu dwóch krążków Tower zniknął ze sceny i obecnie jedynie nieliczni pamiętają o tej ciekawej formacji. "The Swan Princess" to debiutancki album kapeli, który prawie dekadę temu został okrzyknięty przez czytelników Metal Hammera metalowym debiutem roku na polskim rynku.
Fenomen Sadus zawsze mnie intrygował i był dla mnie niezrozumiały. Ekipa DiGiorgio zawsze zaliczana była do czołówki technicznego grania, a jako jedyna zbierała przeciętne recenzje. Ani Death, ani Cynic, ani nawet zapomniany Atheist nie są krytykowani za to co tworzyli - Sadus natomiast tak.
Pierwszy z trójki fantastycznych albumów tej arcyciekawej kapeli. Zarówno nazwa zespołu jak i tytuł debiutanckiego krążka mogą wskazywać, że będziemy mieli do czynienia z muzyką nie dającą się zamknąć w ramach. Tak też i jest - jeśli ktoś uważa, że Opeth jest wizjonerski, to trochę się mylił.
Klasyk - tak można powiedzieć o debiutanckim krążku Machine Head. Z perspektywy lat o tym albumie mówi się tak, jakby był o jednym z najbardziej spektakularnych debiutów ubiegłej dekady. Rob Flynn znany z thrashowego Violance zebrał ekipę, z którą nagrał krążek, który całkiem chyba niezamierzenie stał się protoplastą całego tego "nowoczesnego" grania.
Wydawać by się mogło, że po wydaniu debiutanckiego "Dawn Of Possession" Immolation, podobnie jak setki innych zespołów deathmetalowych zakończy swój żywot. Aż pięć lat przyszło nam czekać na następcę tego krążka.
Komentarze Harlequin : :wink:
Harlequin : Dałem "Here In After" jeszcze kilak spinów ... kurka, ta recka jest do bani, b...
Harlequin : To widze, że jesli chodzi o Immo to mamy totalnie odmienny gust :) osobiscie u...
Francuzi myślą, że we wszystkim są najlepsi... szkoda, że jeszcze nikt im tego nie uświadomił, że są w błędzie. Z resztą - kwestia gustu co jest dobre, ale jedno wiem na pewno - techniczny death metal to nie francuska specjalność. Omawiane wydawnictwo zostało nagrane przez zespół Gorgasm, który zmuszony był zmienić nazwę na Gorod, gdyż istnieje już amerykański zespół o nazwie Gorgasm, grający brutalny death metal. Przy okazji, zespół dostał się pod skrzydła większej wytwórni i ma okazję zaistnieć na szerszym rynku.
W dobie królowania Nine Inch Nails na scenie industrial mało kto pamięta o takim zespole jak Godflesh. Zespół stworzony przez byłych muzyków Napalm Death był jednym z prekursorów tego nurtu. Jakże on inaczej wyglądał ponad piętnaście lat temu.
Dziwna nazwa, dziwny tytuł płyty, ciekawa okładka - już samo to brzmi zachęcająco. Aydra to włoski zespół grający techniczny thrash/death z naciskiem jednak na ten drugi człon. Ostatnimi laty ten gatunek jest w bardzo dużym regresie i naprawdę ciężko jest znaleźć coś interesującego. Jeśli więc ktoś poszukuje, to chyba znalazł właśnie coś takiego.
Nie wiedzieć czemu za niekwestionowanych królów technicznego death metalu uważa się krąg Cynic, Atheist, Death dołączając czasem do tego grona Pestilence i działający obecnie Martyr. Jak więc widać są to generalnie zespoły początku poprzedniej dekady. To jest chyba dowód na to, że ciężko stworzyć w tej materii coś kreatywnego.
Wydawać by się mogło, że thrash metal to gatunek, w którym wyspecjalizowały się zespoły ze Stanów Zjednoczonych oraz Niemiec. Pośród tego niemalże zmonopolizowanego rynku, prawie dwie dekady temu pojawił się w Kanadzie zespół, który spróbował stanąć w szranki z ówczesną elitą.
Gdyby ktoś mi kazał wybrać krążek, przez który najciężej było m przebrnąć, to wybór padłby chyba właśnie na "Dirt". Spośród wszelkich klasycznych już pozycji dla gatunku to chyba właśnie ten album posiadał najbardziej dekadencki i klaustrofobiczny klimat. Z całym szacunkiem do zespołów pokroju Pearl Jam, Soundgarden czy Mother Love Bone, ale to właśnie zespół Cantrella tworzył najbardziej charakterystyczną muzykę.
Ukazała się wreszcie długo oczekiwana przez fanów trzecia część trylogii snów - "Rapid Eye Movement" zespołu Riverside. Biorąc pod uwagę sukces i poziom osiągnięty na poprzednim wydawnictwie - "Second Life Syndrome" - muzycy postawili sobie poprzeczkę bardzo, ale to bardzo wysoko. Dlatego z wielką niecierpliwością czekałam na to, co nam panowie zaprezentują tym razem.
Komentarze Andrzej : Riverside ach Riverside. Jestem nadal odurzony ich dżwiekami i tak już od t...
Vindaloo : Słucham tej płytki i jestem naprawdę zauroczony. Na początku wydaw...
minawi : Brawo Grześ 8)
Debiut Lemur Voice przeszedł raczej niezauważony i niedoceniony. Formacja trafiiła pod skrzydełka mało znanej wytwórni Telstar-Sky i w trzy lata potem nagrała swój drugi krążek. Rok 1999 był owocny w fenomenalne wydawnictwa, a "Divided" jest właśnie taką przeoczoną perełką.
Zastanawiają mnie dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest moment od kiedy zaczęły się tworzyć klony Dream Theater - w końcu Vanden Plas i Symphony X sporo od nich czerpały, ale można tam znaleźć też dużo wpływów power metalu, a w przypadku tych drugich także neoklasyki. Druga rzecz, która mnie intryguje to dlaczego holenderskie zespoły grają trochę zachowawczą, aczkolwiek chwytliwą muzykę (Gorefest, Ayreon, Sinister).
Napalm Death to żywa legenda metalu - może nie tak popularna jak Slayer czy Iron Maiden, ale na pewno szanowana i poważana. "Scum" to debiutancki krążek Anglików - album, który w gruncie rzeczy dał początek grindcore'owi - muzyce, która miała być utożsamiana z brutalnością, agresją, buntem, żartem.
Komentarze zsamot : Dokładnie bym tak to ujął- uczucia jak przy Reek of... Carcass, dla mania...
Choć "Cryptic Writings" nie był tworem górnolotnym i poziomem nie dorównywał poprzedniczkom, to ciężko w tym przypadku powiedzieć o komercyjnej klapie. W takim przypadku po ekipie Mustaine'a można było się spodziewać w zasadzie wszystkiego, ale chyba nie tego co prezentuje "Risk".
Zwykło się uważać, że siódemka jest szczęśliwa. Choć zarówno "Countdown To Extinction" jak i "Youthanasia" wykazywały pewne ciągotki do komercyjnego grania, to mimo wszystko od strony muzycznej były bez zarzutu. "Cryptic Writings" powinien być więc raczej ich naturalną kontynuacją. Niestety tak nie jest.wolfj23 : To wydawnictwo zarówno jak Risk było rockowym albumem... całkiem p...
Sumo666 : O nu nu nu :P Nie mogę się zgodzić z opinią Gniewosza nie mogę :P...
alagner : Niestety przeplatane sa cała masą jakiejś piosenkowej rockowej papki,...
Marilyn Manson, niegdyś największy prowokator, już dawno stracił ten tytuł, a jego "siła rażenia" bliska jest już zeru. To co ma straszyć, raczej już tylko śmieszy... Nie chodzi tylko o sam wizerunek czy zachowanie. Nawet tekstami i muzyką nie szokuje jak kiedyś. Jedyne co może obecnie zrobić wrażenie (oczywiście zdaniem Mansona), to dwuznaczny tytuł nowego albumu, którego recenzji właśnie się podjęłam.
21 września światło dzienne ujrzał najnowszy singiel Diary Of Dreams zatytułowany "The Plague". W końcu Diary Of Dreams odsłoniło rąbka tajemnicy na temat tego, czego możemy sie spodziewać po nadchodzącym wielkimi krokami albumie "Nekrolog 43". Singiel z pewnością rozbudza apetyt na nową płytę. Adrian Hates daje nam to, czego możemy się spodziewać po Diary Of Dreams: doskonałą muzykę, świetne liryki i niepowtarzalny klimat, a wszystko wzbogacone o nowe elementy. Materiał choć skromny, to daje nam pewność, że nowa płyta na pewno spełni nasze oczekiwania.


