Escape From to działająca od 2005 formacja, która właśnie debiutuje na rodzimym poletku EPką "Opętani Okrucieństwem". Cztery utwory zawarte na tym wydawnictwie to kwadrans black/deathowej rzezi. Czy dobrej ? Moim zdaniem jak najbardziej.
Mało, a nawet bardzo mało mamy dobrych rockowych płyt ostatnio. Tym bardziej ucieszyłem się gdy wpadło mi w ręce wydawnictwo spod ręki Glena Tiptona, którego metalowej braci przedstawiać nie trzeba. Tipton zaprosił do współpracy basistę Johna Entwhistle'a (The Who) i
Cozy Powella (m.in Black Sabbath). Powstał album, ale wytwórnia stwierdziła, że będzie
lepiej jeśli Glenn zaprosi innych muzyków i nagra coś zupełnie innego.
Tak się stało i wydano solowy krążek tegoż gitarzysty "Baptizm Of
Fire", który nie odniósł jakiego oszałamiającego sukcesu. Materiał z poprzedniej sesji zatytułowany "Edge Of The World" został wydany dopiero w 2006 roku nakładem Warner Music.
W tym czasie Marillion dzielił już tylko niewielki krok, aby znaleźć się na szczycie. Rozpędzony wózek kariery zespołu nieustannie przyśpieszał, napędzany sukcesem albumów "Misplaced Childhood" i "Clutching At Straws". Przed grupą rozpościerała się prosta droga, prowadząca na miejsca zajmowane dotychczas przez takie legendy jak Pink Floyd, Genesis czy Queen. Pierwsze pozycje list sprzedaży, rzesze oddanych fanów, potężne przedstawienia na wypełnionych po brzegi stadionach. Jedyne, czego nie powinni byli zrobić, to sprzeniewierzyć tej szansy i rozpaść się.
Nie minął rok od wydania pierwszej części metalowej opery, a na półki sklepowe trafił kolejny album Avantasii „The Metal Opera Part II”. I tym razem pan Sammet zaprosił do nagrania wybitne głosy sceny metalowej (nie będę się przypominał – mowa o nich w recenzji „The Metal Opera Part I’). Jedyna różnica polega na tym, że Timo Tolkki zamiast udzielać się wokalnie, uraczył nas solówkami w dwóch utworach, co wychodzi mu to o wiele lepiej niż śpiewanie.
Komentarze Sumo666 : To pan Tobias Sammet :) Jemu podziękuj :0
Sumo666 : Bo taka jest prawda :) Jest to po prostu stwierdzenie faktu :)
Bardzo rzadko się zdarza, aby jakaś formacja stała się legendą, mając w dorobku artystycznym niewielką liczbę wydawnictw, które na dodatek do najbardziej popularnych nie należą. Na myśl przychodzi mi tylko Mayhem, ale w ich przypadku popularność wynikała także z całej otoczki związanej z ideologią tamtejszej sceny blackmetalowej. Drugim takim przykładem jest anonimowy dla wielu, pochodzący ze Szwecji, deathmetalowy Repugnant. Formacja założona w 1998 roku przez Tobiasa Forge (Usurper), po kilku latach skrystalizowała skład, by w 2002 roku nagrać swój jedyny długograj "Epitome Of Darkness", by dwa lata potem przestać istnieć. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że album ten ukazał się dopiero cztery lata po jego nagraniu nakładem malutkiej Soulseller Records.
Komentarze DEMONEMOON : Taaaaa,swietnie oddali ducha ubieglego wieku,a i burczy to wszystko jak nie z t...
Harlequin : ten Tomas Dałn kiedy grał w Dismember? bo zupełnie go nie kojarzę z...
Sumo666 : Wielki szacun :) A co do płyty to fakt fortuny na studio to panowie ni...
Tobias Sammet wielkim muzykiem jest - nic i nikt tego nie zmieni. Dzieło, które udało mu się stworzyć i o którym będzie tu mowa już przeszło do historii heavy/power metalu. Genialny koncept album rozdzielony na krążki jest historią pewnego mnicha, ale o tym za chwilę.
Irepress i świeżo upieczony krążek "Sol Eye See I" to
kolejny cukierek z gatunku post-rock/metal. Rok 2009 udowodnił już, że obfituje
w masę dobrych i nietuzinkowych albumów, i nowe dzieło Irepress na pewno do
tego grona się zalicza. Koloru okładki nie powstydziła by się pewnie sama Doda,
ale na pewno materiał znajdujący się na krążku odbiega o kilka milionów lat
świetlnych od jej dokonań.
Na początek jedna uwaga – jeśli ktoś szuka w muzie głownie popisów technicznej gry na poszczególnych instrumentach to niech nawet nie czyta dalej bo szkoda jego czasu. Osoby zainteresowane dobrze wiedzą, że ojczyzną nurtu zwanego hardcorem
jest bez wątpienia USA. Kapele typu Madball, czy Agnostic Front to już
klasyka gatunku (o Hatebreedzie nie wspominając). Mamy jednak na
kontynencie europejskim band który z honorem broni poziomu tej muzy.
Panowie z powodzeniem łączą energetyczny HC w nowojorskim stylu z
miażdżącym ucho słuchacza brzmieniem.
Magik sięgając raz po raz do cylindra potrafi wyciągnąć bielutkiego królika, który nie wiadomo jak znalazł się w owej czarnej dziurze. Podobnie ma się sprawa z amerykańską formacją Solstice, która jest właśnie takim białym ślicznym króliczkiem, pochłoniętym przez czarny cylinder. Wielka szkoda, że mało kto kojarzy dziś ten zespół, bo za jego sprawą swój nieprzeciętny talent mogli pokazać Rob Barrett (później Cannibal Corpse, Malevolent Creation), Dennis Munoz (później Demolition Hammer), Mark Van Erp (ex-Cynic, Malevolent Creation, Monstrosity) oraz Alex Marquez (m.in. Malevolent Creation, Disincarnate). Zanim ci muzycy mogli wypłynąć na szerokie wody z debiutanckim albumem, musieli przez niemal rok trzymać go w szafie, w związku z problemem znalezienia wydawcy.
Komentarze Harlequin : Dla mnie w dalszym ciagu jest to jeden z najbardziej pozotywnie-energetyzują...
Sumo666 : Płytka jest klasowa co by nie było :) Wasze zdrowie mości goście...
Harlequin : O la la,mialem kiedy� na kasecie ,miodne granie dawno nie słuchałe...
AAAAAAAAAAAAAAA - tak energia mnie rozpiera po pierwszych dźwiękach tego albumu!!! "Deathrace King" to połączenie death, speed, thrashu, heavy i elementów rock n’ rolla. Nie ma tu elektroniki, sampli czy innych pierdół – jest to czysty metal. Zło emanuje na cały pokój gdy krążek jest w odtwarzaczu (wyczuwa się je w powietrzu).
Komentarze Benjamin_Breeg : szkoda, że tak nagle urwała się dyskusja o jakości recenzji muzycznyc...
oki : szkoda, że tak nagle urwała się dyskusja o jakości recenzji muzycznyc...
Harlequin : recenzja jest w moim odczuciu taka jaka muzyka The Crown- czyli prosta, łat...
Ten powrót był zapowiadany bardzo głośno. Lost Soul po kilku latach niebytu miał powrócić na scenę silniejszy niż kiedykolwiek. Jacek Grecki, lider zespołu zwerbował zupełnie nowych muzyków, którzy mieli wprowadzić muzykę Lost Soul w zupełnie nowy wymiar. Jeszcze na długo przed premierą dochodziły mnie słuchy, że nowy materiał przerasta najśmielsze oczekiwania, że brzmienie miażdży, a kompozycje stanowią zupełnie nową jakość w gatunku. Jakby nie patrzeć - to miał być album roku zanim jeszcze się ukazał.
Odkurzania perełek ciąg dalszy. Tym razem Witching Hour Productions zdecydowało się na wydanie płyty typu "best of" legendy polskiego black metalu, czyli formacji Mastiphal. Katowicka formacja w połowie lat 90' wypuściła dwie demówki "Sowing Profane Seed" i "Promo '96" oraz pełnowymiarowy album "For A Glory Of All Evil Spirits Rise A Victory" by po sześciu latach działalności ją zawiesić. Teraz formacja powraca na scenę, a label pod którego skrzydła trafiła publikuje dwupłytowe wydawnictwo zatytułowane "Damnatio Memorae" zawierające wspomniane wcześniej dokonania grupy.
Poniedziałek wieczór zapowiadał się nudnie, kiedy jednak
stwierdziłam, że jestem gotowa ocenić wreszcie początkowe dokonania młodego
zespołu z Poznania. Może to dlatego, iż dzień wcześniej usłyszałam ich na żywo
i mogłam przekonać się na własnej skórze co sobą oni reprezentują?
Komentarze Ash_Wednesday : Ja tak tylko dorzucę, że niektóre błędy jak "Metallici" jako "Metalliki"...
Harlequin : :) spoko, głowa do góry, następny razem lepszą napiszesz :)) p...
Ash_Wednesday : Dziękuję za słowa krytyki, przyjmuje je i w przyszłości postaram si...
Trashująca ekipa Razor Fist, doczekała się swojego drugiego albumu.
Krążek zatytułowany "Metal Minds" to 10 utworów obdarzonych speed
metalowym blaskiem, nawiązujących muzycznie do klasycznego wizerunku
heavy/thrash metalu.
Komentarze Sumo666 : Całkiem ciekawa pozycja :) Mam wrażenie, że choć płyta jest z teg...
Chociaż czasy kiedy heavy/power metal zadziwiał swą szybkością, budował
swym brzmieniem podwaliny pod najcięższą z odmian muzyki rozrywkowej i
wreszcie rozkładał na łopatki melodyjnymi solówkami i
charakterystycznymi dla lat 80' wokalami, już dawno minęły, to wciąż
istnieje dość pokaźne grono formacji które próbują swoich sił na - wydawać by się mogło - przeoranym wzdłuż i wszerz muzycznym poletku.
Jedną z nich jest Dark Mirror. Swoją tegoroczną płytą odświeżają oni
brzmienie klasycznego metalu z lat 80', proponując swym słuchaczom 11
kawałków wypełnionych kapitalnymi, aczkolwiek skądś znanymi solówkami i
klasycznymi riffami okraszonymi "piejącym" wokalem - jednym słowem,
płytka "Portait of Evil" to swoisty powrót do przeszłości muzyki
metalowej.
Zawsze byłam wielbicielką melodyjnego ciężaru. Wokale, które można przyjąć bez większej dawki nervosolu również zawsze podobały mi się bardziej niż wyziewy belzebuba bliżej niezrozumiałe nawet dla samego wokalisty. Ostatnio na polskim rynku dzieje się coraz więcej. Po udanych nowościach, choć niekoniecznie wprawiających mnie w osłupienie, w wydaniu Behemoth czy Lost Soul wpadło mi w ręce najnowsze wydawnictwo warszawskiego Carnala. "Re-Creation" bo taki nosi tytuł to coś dla wielbicieli lekko ociężałych riffów przy dużej dawce melodii z nutką rock'n'rolla. Czyli w sam raz coś dla mnie.
Czy ktoś z Was pamięta przeboje "Wind Of Change" czy "Send Me An Angel"? Hmmm... stare czasy rzec by można. Dobrze się stało, że Scorpionsi grają dalej. Może nie są tak popularni jak w latach 90-tych ale i tak na ich koncerty ludzie przychodzą tłumami. Idąc dalej na początku przyszłego rocku Klaus Meine i spółka ruszają na 3 letnią trasę koncertową! Osobiście mam nadzieję, że odwiedzą i nasz kraj.
Okazuje się, że również włoska scena metalowa ma prawo do swoich przedstawicieli w śmiercionośnej odmianie tejże muzyki. Dowodem na to niech będzie Disarmonia Mundi - ekipa powstała w 2000 roku z inicjatywy Ettore'a Rigotti, wykonująca na początku swej działalności progresywną odmianę death metalu. Ich pierwszy album zatytułowany "Nebularium", wydany w dwa lata po rozpoczęciu działalności grupy, choć, jako że nagrany własnym sumptem, nie świeci najwyższą jakością, pokazuje, że kto zaufa Włochom i poświęci dłuższą chwilę by zapoznać się z ich muzyką, ten się nie przeliczy.
W ostatnim dziesięcioleciu na polskim rynku pojawiła się cała masa deathmetalowych kapel prezentujących dobry poziom, ale którym brakuje jeszcze trochę, aby zawojować świat. Do takich kapel zalicza się Naumachia, która właśnie wydała album "Black Sun Rising". Cóż weń jest takiego, co ją ogranicza przed staniem się wielkim zespołem? Przede wszystkim brak oryginalności.
Czesi już niejednokrotnie potwierdzali, że tamtejsza scena deathmetalowa i grindcorowa jest bardzo mocna - wystarczy wspomnieć takie nazwy jak Lykathea Aflame, Krabathor, Alienation Mental, Mincing Fury And The Guttural Clamour Of Queer Decay czy choćby Uprise. W ubiegłym roku światło dzienne ujrzał debiut kolejnej kapeli z tego kraju - Be Fading Fast.

