Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Disarmonia Mundi - Nebularium

Okazuje się, że również włoska scena metalowa ma prawo do swoich przedstawicieli w śmiercionośnej odmianie tejże muzyki. Dowodem na to niech będzie Disarmonia Mundi - ekipa powstała w 2000 roku z inicjatywy Ettore'a Rigotti, wykonująca na początku swej działalności progresywną odmianę death metalu. Ich pierwszy album zatytułowany "Nebularium", wydany w dwa lata po rozpoczęciu działalności grupy, choć, jako że nagrany własnym sumptem, nie świeci najwyższą jakością, pokazuje, że kto zaufa Włochom i poświęci dłuższą chwilę by zapoznać się z ich muzyką, ten się nie przeliczy.
Industrialne elementy składające się na podstawowy rytm, schowane pod ciężkim rykiem gitary, od czasu do czasu ukazującej swe nieco bardziej melodyjne oblicze, a nade wszystko nie do końca czytelny wokal - właśnie w ten sposób wygląda pierwszy z 8 zapisanych na płycie kawałków zatytułowany "Into D.M.". Dalej jest już tylko lepiej, choć problemy ze słyszalnością wokalisty, a przynajmniej tych momentów, kiedy operuje growlem, pozostają do samego końca i chociaż to dość duży mankament, to wszystko należy zrzucić na karb domowej produkcji.

Zapominając na chwilę o wokalu i skupiając się na samej muzyce, przejdźmy do kolejnego utworu. "Blue Lake", - bo o nim mowa, ukazuje pełne oblicze grupy, bowiem zawiera w sobie wszystkie pomysły, jakie wykorzystano na tym krążku. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę, na olbrzymią skalę zmian tempa. Na przestrzeni 7 minut, podczas których muzycy dwoją się i troją wygrywając kolejne solówki, i popisując się perkusyjnymi przejściami, tempo zmienia się diametralnie, co najmniej kilka razy, a moment, kiedy cały zgiełk nisko strojonych gitar znika ukazując zaledwie delikatną linię melodyczną, na którą składają się psychodeliczne dźwięki gitary, jest najlepszym tego przykładem. Oczywiście po dłuższej chwili muzyka znowu "wspina się" na wcześniejszy agresywny poziom i znów przybiera na mocy. Dodatkową sprawą jest w końcu słyszalny głos, który choć wciąż należy do tego samego wokalisty to przybiera future popową manierę, co nadaje kolejnego urozmaicenia grupie.

Kolejne utwory wykorzystują już te same pomysły, jednak ukazują nowe możliwości ich zastosowania. Warto np. wspomnieć, o "Burning Cells" - utworze z początku pozbawionym krztyny basu, przez co zarówno perkusja jak i gitara brzmią naprawdę zabawnie, zaś, kiedy już wszystko wraca do odpowiednich proporcji, dzięki zawrotnej prędkości bazującej na zręczności perkusisty, można by doszukiwać się w tym utworze grindcore'owych naleciałości, jednak nadal wszystko opiera się o zawrotną liczbę solówek, poprzedzielanych, kiedy tylko to możliwe ogromną ścianą dźwięku, i elektronicznymi elementami rytmicznymi. Również tytułowy "Nebularium", wykorzystuje elementy grindcore'u, tym razem za sprawą wokaliz, charakterystyczne dla tego stylu okrzyki, o dziwo pasują do melodyjnych solówek, w które muzycy bez przerwy zaopatrują słuchaczy.

Ostatecznie przychodzi pora, na w pełni instrumentalny "Aweaking", który ukazuje w pełni progresywne oblicze zespołu. Brak tutaj jakiejkolwiek brutalności, zamiast tego, w powietrzu unoszą się nuty gitary akustycznej oprawione w "jękliwego" elektryka, - idealne zakończenie dla tak nierównego albumu, ukazujące jednocześnie jak szeroki zakres ma muzyka Disarmonii Mundi. 

Podsumowując, słuchanie "Nebularium" sprawia dość dużą przyjemność. Różnorodność czy to pod względem wokalu czy tempa, gwarantuje, że album jest w stanie nieraz zaskoczyć swoich słuchaczy. Dodatkowo połączenie elektroniki z chwytliwymi riffami, ewoluującymi w szybkie solówki, pozwala na to, by materiał trafił do większej rzeszy słuchaczy głodnych odrobiny urozmaicenia, w muzyce death metalowej.

Tracklista:

01. Into D.M.
02. Blue Lake
03. Mechanichell
04. Guilty Claims
05. Burning Cells
06. Demiurgo
07. Nebularium
08. Aweaking

Wydawca: płyta wydana przez zespół (2002)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły