O tym, że post rock kona mówi się coraz głośniej. Od lewa do prawa słychać głosy, że ów gatunek umiera. Na całe szczęście Grails to zespół muzyków w pełni świadomych ograniczeń stylistycznych, który dość szybko spostrzegł, że na tym poletku nie ugra się już zbyt wiele dla siebie. Na wysokości albumu "Doomsdayer’s Holiday" panowie rozpoczęli rekonstrukcje swojego stylu. Mosty łączące ich muzykę z post rockiem, doszczętnie nie spłonęły, ale należy zaznaczyć, że Amerykanie za często z nich już nie korzystają.
Nie miałem wcześniej żadnej wiedzy na temat albumu, zespołu a także członków byłej szwedzkiej formacji Breach, z której wywodzi się Terra Tenebrosa. „The Tunnels” zapodałem sobie pierwotnie w samochodzie, lecz zdecydowanie jest to muzyka na inne okazje. „The Tunnels” jest gęstą, mroczną, arytmiczną płytą składającą się tylko z siedmiu utworów, a muzykę Terra Tenebrosa można umieścić gdzieś pomiędzy Portal, Mitochondrion, Deathspell Omega czy może Blut Aus Nord z silnie darkambietowym wydźwiękiem.
Komentarze Dreamen : Recka mega mega zachęcająca! Muszę dopaść ten album koniecznie...
Ignor : Jak miło dowiedzieć się, że muzycy Breach jeszcze coś tworzą raz...
Minęły dwa lata od ostatniego albumu X-Fusion. To całkiem sporo biorąc pod uwagę, że cykl wydawniczy projektów elektronicznych to kilka płyt rocznie plus setki wersji specjalnych, singli dem remiksów i Bóg wie czego jeszcze. Na szczęście Jan L. wie, że ilość jest zwykle zaprzeczeniem jakości, co potwierdza najnowsze jego dziecko - „Thorn In My Flesh”.
Tomahawk to jeden z wielu zespołów (projektów muzycznych), w którym udziela się i siłę sprawczą stanowi wokalista nieodżałowanego Faith No More – Mike Patton. Wspominam o tym nie bez powodu, gdyż Tomahawk na swoich dwóch pierwszych albumach („Tomahawk” i recenzowanym „Mit Gas”) poruszał się w muzycznych rejonach dość zbliżonych stylistycznie do dokonań formacji, która pozwoliła Pattonowi zaistnieć w muzycznej świadomości szerszego grona fanów rocka.
Nie tak dawno temu Ulver zagrał na deskach poznańskiego Eskulapa. Zagrał
tuż przed premierą kolejnego pełnometrażowego albumu „Wars of the
Roses”. Płyta pojawi się na sklepowych półkach 25 kwietnia. Ale to nie
zmienia faktu, że Norwegowie już nam zdradzili, co znajdzie się na
krążku. A znajdzie się siedem utworów. I to tych granych w tej samej kolejności przez wilków podczas trasy Ulver European Tour 2011 Part I.
Chociaż Onslaught nie ma na swoim koncie zbyt wielu wydawnictw (całe 5),
to jednak każda z ich płyt nigdy nie zeszła poziomem poniżej "bardzo
dobrej". Cztery lata przyszło nam czekać na następcę rewelacyjnego
"Killing Peace", który przy okazji pokazał jak powinien wyglądać
odpowiedni come back. Tamtej płycie nie brakowało nic - znakomicie
zagrany thrash, powlekany cięższymi wstawkami i znakomitymi solówkami.
Dość powiedzieć, że "Killing Peace" wymiótł całą ówczesną
konkurencję (łącznie z wyjątkowo byle jakim "United Abominations" Rudego i
Megaśmierci).
Komentarze Harlequin : Właśnie sobie posłuchałem płytki i tyle co mogę powiedzieć, że...
Dreamen : Po powierzchownym przesłuchaniu album brzmi całkiem spoko! Co prawd...
jedras666 : No de facto nie za bardzo mi wyszła ta recenzja i rzeczywiście przesadza...
Sądzę, że tego zespołu nikomu przedstawiać nie trzeba. Mimo, iż liczby
to nie wszystko, warto podkreślić: setki koncertów, 10 albumów
studyjnych, albumy koncertowe, płyty DVD - Deicide na pewno można uznać
za potęgę. Na najnowszego długograja przyszło nam czekać 3 lata. Czego
doczekaliśmy?
Komentarze tenmaciek : Ale w sumie moje słowa na temat "To Hell..." już padły, więc too late....
CrommCruaich : Przyjemnie mi się jej słuchało i chyba będę do niej wracał, ale na...
tenmaciek : No owszem, "Legion" to ważna i po prostu zajebista płyta tej kapeli. Ale do...
Jak ja lubię takie niespodzianki, jaką sprawili mi Czesi z Demimonde za sprawą swojego albumu zatytułowanego „Mutant Star”. Człek kupuje sobie płytkę całkowicie nieznanego zespołu zakładając, że na 90% opchnie ją potem na jakimś portalu aukcyjnym i zapomni o sprawie. A tu wyskoczy taka „niespodzianka” jak niniejszy album i jasne jest, że sprzedaż płyty nie wchodzi w rachubę, bo to co gra (właściwie grał, bo z tego co mi wiadomo zespół już nie istnieje) Demimonde sprawia, iż do teraz ciężko mi pozbierać myśli.
Komentarze oki : miał ktoś może okazję posłuchać innych wydawnictw Demimonde...
comte-de-Noir : Faktycznie, jest to dobra i pełna muza, polecam posłuchać :) .
Lata dziewięćdziesiąte pamiętają świetność death metalu,
kiedy to coraz to nowsze kapele próbowały ulepszyć, unowocześnić czy podrasować
ten gatunek. Morbid Angel, Atheist i
wiele innych znakomitości przybiło mocną pieczęć na śmierć metalu i do dziś ich
albumy są za to kochane. Nikt też na pewno nie zapomniał pierwszych dokonań
Autopsy, Entombed, Dismember, Demilich i tym podobnych. Na chwilę obecną
jednak ciężko zaskoczyć wyrachowanych słuchaczy, którzy przebyli death metalowe
piekło wzdłuż i wszerz. Rynek muzyczny
widział już niemal wszystko, a większość bandów zlewa się w szarą masę z której
da się wyłowić parę perełek. Są natomiast zespoły, które nie potrzebują szukać
świeżości, polotu i nowatorstwa, nie biorą udziału w wyścigu kto szybciej i sprawniej
technicznie, a w klimatach death metalu starej daty czują się najlepiej. Tak
jest właśnie z zespołem Blaspherian.
Komentarze DEMONEMOON : Troche starych Canibali troche starego ASPHYX,old w chooj,a czy meczące?...
Dreamen : Mój kumpel kiedyś powiedział że dobry death metal musi męczyć;)Zn...
Mam wizję: Kurt Ballou siedzi smutny w studiu nagraniowym i myśli, jak tu Trap Them wrzucić na wyższy pułap. Nagle olśnienie – „wiem, będę ich katował Jane Doe, zapuszczę im też czasem Axe to Fall dla niepoznaki, aż w końcu zrozumieją, o co w tym wszystkim się rozchodzi”. Nie mam żadnych wątpliwości, tak musiało po prostu być – niektóre gitarowe wybryki na Darker Handcraft są żywce wycięte z płyt macierzystej formacji Kurta. Ale skoro współzałożyciel Converge nie zgłasza sprzeciwów, ja też nie będę się awanturował.
Komentarze katek : popieram użytkownika up :> _______________________ www.a...
Ignor : no nie nowy Rotten Sound w ogole mnie nie rusza jest bardzo słabo. Z pły...
MrGoregrind : Cursed Rotten Sound poprawny, Exit jest nie do przebicia:)
Ciężko jest nie polubić wydawnictwa muzycznego, które nawiązuje do fundamentów tworzenia danego gatunku. Nie inaczej jest w przypadku debiutanckiej płyty norweskiego Nekromantheon zatytułowanej „Divinity of Death”. Mając w składzie muzyków deathmetalowej rewelacji Obliteration, oraz klasycznie thrashowego Audiopain, Nekromantheon stworzył album, który sprawi, że niejednemu fanowi oldschoolowego grania uśmiechnie się buźka, a głowa zacznie machać.
Komentarze Yngwie : To zależy kto pisze. Ja bym zupełnie zapomniał o tej kapeli, gdyby nie re...
Harlequin : Zdaje się, że już można przepisać recenzję... zmieniając tylko:...
Yngwie : Zdaje się, że już można przepisać recenzję... zmieniając tylko:...
Swoisty fenomen debiutanckiej płyty Necros Christos, w kręgach miłośników undergroundowego death metalu był w pełni doceniony. Mroczny, by nie powiedzieć nawiedzony death metal wyraźnie inspirowany dokonaniami starego Samael i Celtic Frost w połączeniu z mnóstwem instrumentalnych przerywników nadających "Triune Impurity Rites" rytualnego klimatu na pewno był jakimś novum na współczesnej scenie muzycznej. Obrana formuła była jednak na tyle wąska i hermetyczna, że pomimo 4 lat oczekiwań ciężko było się spodziewać po "Doom Of The Occult" znaczącej progresji.
Prawdę mówiąc nie bardzo wiedziałem na co mam liczyć po trzecim krążku niemieckich tech-deathmetalowców z Obscura. Poprzednia płyta „Comogenesis” niewątpliwie była jednym z lepszych wydawnictw w gatunku w ostatnich latach, a mimo to po dziś dzień mam wobec niej sporo obiekcji. Bo o ile o warsztacie instrumentalnym tego kwartetu złego słowa powiedzieć nie można, to bezsprzeczne zapożyczanie z Necrophagist i Cynic i bardzo nowoczesna formuła utworów okraszona blastami i bieganiem po gryfie budziła mój niesmak.
Komentarze XQWZSTZ : Hmm o ile mam wybitnie ograniczoną pojemność na takie (Chucko-podobn...
steelin : Ja tego nagrania jeszcze nie przetrawiłem. Przesłuchałem dwa razy i...
DEMONEMOON : Na pewno nie jest to płyta, która traci na wartości z kazdym odsłuche...
Svartkraft – ta nazwa od jakiegoś czasu kołatała mi się gdzieś pomiędzy małżowinami usznymi. Mózg umiejscowił ją w zakładce z solidnymi, ale nic ponad to, przedstawicielami sceny black metalowej. Po przesłuchaniu ich najnowszego dzieła „IV Ruin” musiałem nieco zweryfikować swoje dotychczasowe, wynikające z dość pobieżnego przestudiowania repertuaru Svartkraft, zdanie o muzyce jaką tworzą Nargath i spółka.
Dziś takiej muzyki już się nie robi. Rock i metal poszły w kierunku dopieszczonych studyjnie, audiofilsko czystych brzmień i smutnych tematów, odcinając się od bluesowych i folkowych korzeni. Czasami mam wrażenie, że współczesna muzyka zanadto zboczyła w stronę budowania technicznie doskonałych struktur i utraciła swoją wiarygodność, jako sztuka powstająca nie z potrzeby ducha, a z zimnej logiki równań matematycznych.Dlatego wielką przyjemność sprawia to, że w zalewie depresyjnych i
klaustrofobicznych wydawnictw trafiają się od czasu do czasu płyty,
ukrywające w sobie kwintesencję rock'n'rollowej zadziorności i fantazji.
Płyty takie jak „The Elephant Riders” grupy Clutch.
Dość przewrotnie, bo tuż przed
premierą trzeciej pełnometrażowej płyty, pokusiłam się o
recenzje płyty tarnowskiego zespołu Totentanz „Zimny Dom”.
Sięgając jednak po krążek z 2008 roku, zdałam sobie sprawę, że o
ile na „Zimny Dom” po „Niebólu” czekaliśmy zaledwie rok, to
teraz zostawiliśmy wystawieni na próbę czasu. Ale za to wytrwali
zostaną nagrodzeni płytą 11 kwietnia - to dzień premiery płyty
„Inni”. Wróćmy jednak krążek wcześniej.
Będę trochę narzekał, ale w gruncie rzeczy to nie wyłamię się, nie wyjdę przed szereg, oryginalnym też nie będę i jak większość pochwalę ich. Umiarkowanie, ale zawsze to lepsze, niż w ogóle się nie zająknąć. Nowy album – choć miły i sympatyczny, jest delikatnym, ale odczuwalny krokiem w tył. Nie wiem czy to z szacunku dla poprzednika, ale na "Angels of Darkness, Demons of Light 1" mógłbym jeszcze trochę poczekać, bo pomimo walorów, jakie posiada – do pełni szczęścia zabrakło kropki na "i", Panie Carlson!
O grupie, która nagrywa płytę średnio raz na trzy lata, albo się zapomina, albo czeka na jej kolejne dzieło z utęsknieniem. Muzycy tymczasem, o ile nie są poganiani, mogą się spokojnie zastanowić, co mają ochotę stworzyć, w jakim kierunku pójść i czym zaskoczyć. W przypadku The Young Gods zawsze można być prawie pewnym, że efekt będzie ciekawy.
Na tą płytę czekali chyba wszyscy fani tej starej jak świat i zasłużonej
ekipy. To co się działo przez ostatnie 10 lat z KAT-em wie chyba każdy,
kto nie słucha metalu od wczoraj, dlatego daruję sobie rozdrapywanie
przeszłości. Sama premiera "Biało-czarnej" była przekładana już tyle
razy, że sam zwątpiłem w to, czy kiedykolwiek ją jeszcze ujrzymy na
sklepowych półkach. Teraz, gdy już mam ją przed sobą, mogę wreszcie
odpowiedzieć na to dręczące zapewne większości z was pytanie "czy warto
było czekać tyle lat od czasu wydania ostatniego materiału KAT-a?".Szmytu : Również ciężko mi się jej słucha, ale z drugiej strony uważam, że...
rob1708 : tez mi ciezko wchodzi przesluchalem z 20razy i po 4wybranych utworach w ot...
CrommCruaich : W weekend próbowałem dać szansę tej płycie, ale po 2 kawałkach...
Każdy zespół ma swoją płytę życia, nie inaczej jest w przypadku ekipy z Bournemouth – nazywa się ona "Dopethrone" i wyszła jedenaście lat temu. Cóż, czasu cofnąć się nie da, a nawet jeśli taki Jus Oborn zna jakieś tajemne zaklęcia, bardzo mocno powątpiewam w to by chciał z nich teraz skorzystać. Elektryczni Czarodzieje nie mają żadnego powodu, by wracać do roku 2000. Zwłaszcza, kiedy to nagrywa się tak dobre płyty, jak "Black Masses". Nie ma najmniejszego sensu wspominać o przeszłości, o Black Sabbath już tym bardziej. Electric Wizard przez kilka lat zapracowali na to, aby to ich zespół, stał się punktem odniesienia, a nie odwrotnie.
Komentarze leprosy : Lyk smolistego sosu zawsze dobrze mi robil.Nie jest to ich najzacniejsze dzielo...
Ignor : dla mnie to pierwsza trójka poprzedniego roku obok: Liars i Daughters. Nie jes...
MrGoregrind : Zajebista jak wszystko co wydał EW:)

