Babciny zegar z kukułką. Poczerniały od kurzu, lepki od muszych gówien. Szpetny do granic możliwości. Nikt nie kwapił się, aby go zdjąć. Ba! Nikt nawet już go nie zauważał, stał się nieodłączną częścią ściany. Ten rok już od samego początku nie był dobry. W sumie to zaczęło się jeszcze pod koniec poprzedniego, a dokładnie w święta.
Komentarze Azazella : dziękuje za odwiedziny i komentarze:)
evanescence : świetna historyjka
Shadowmoon : Świetne i wzruszające
"Dziennik z wyprawy poszukiwawczej do Zaginionego Miasta Sujay, przez Hieronima Łukaszewicza spisany" (część III)
"Dziennik z wyprawy poszukiwawczej do Zaginionego Miasta Sujay, przez Hieronima Łukaszewicza spisany" (część II)
"Dziennik z wyprawy poszukiwawczej do Zaginionego Miasta Sujay, przez Hieronima Łukaszewicza spisany"
(część I)
Wiedziałem, że już jestem spóźniony. Zanim odprowadzę konia do stajni, oddam przy bramie miecz, wyjaśnię kolejne spóźnienie najwyższemu druidowi Melangerowi, minie pierwsza lekcja. Co mi tam! Poleżę jeszcze pod sosną. W tym momencie czyjeś silne ręce złapały mnie za kołnierz! Nie zdążyłem nawet zbliżyć się na sto metrów do świątyni i już mnie ktoś przyłapał.
Komentarze muaddib : Jestem ciekawy waszych opinii o tym opowiadaniu.
Był piękny wrześniowy poranek, kropił deszcz a szare chmurki leniwie płynęły po niezbyt błękitnym niebie.
Fudżensjo - karczmarz co się zowie, spał jeszcze w swoim słomianym wyrku, które stało na zapleczu karczmy "U Fudżensja".
Otworzył leniwie lewe oko, podrapał się krótką łapką po plecach, następnie po prawym uchu, po nosie, dwa centymetry powyżej lewej stopy, po pępku, po czym przeciągnął się, malsnął, prychnął, gwizdnął, świsnął i sturlał się na słomiany dywanik, leżący obok wyrka.
- Szas do prasy szas - zaświstał niezbyt ochoczo, gdy nagle usłyszał łomot otwieranych drzwi a do karczmy wpadła jak wicher postać w kapturze, podbiegła do baru i ledwo trzymając się dębowego blatu wyszeptała: "Pomocyyyyy..."
'....dopadł mnie kac gigant morderca, Shadow się obraziła, nici z kawy - pić gryzoniu pić!!!" - wymamrotała postać w kapturze i zsunęła się po blacie.
Fudżensjo - karczmarz co się zowie, spał jeszcze w swoim słomianym wyrku, które stało na zapleczu karczmy "U Fudżensja".
Otworzył leniwie lewe oko, podrapał się krótką łapką po plecach, następnie po prawym uchu, po nosie, dwa centymetry powyżej lewej stopy, po pępku, po czym przeciągnął się, malsnął, prychnął, gwizdnął, świsnął i sturlał się na słomiany dywanik, leżący obok wyrka.
- Szas do prasy szas - zaświstał niezbyt ochoczo, gdy nagle usłyszał łomot otwieranych drzwi a do karczmy wpadła jak wicher postać w kapturze, podbiegła do baru i ledwo trzymając się dębowego blatu wyszeptała: "Pomocyyyyy..."
'....dopadł mnie kac gigant morderca, Shadow się obraziła, nici z kawy - pić gryzoniu pić!!!" - wymamrotała postać w kapturze i zsunęła się po blacie.
Gdy mam dołek psychiczny łapię się za pisanie. Wychodzą z tego rozne rzeczy. Najczesciej kompletnie pozbawione sensu. Ale chyba nie o sens chodzi, wystarczy puscic wodze wyobrazni i sprobowac zasymilowac sie z moim wariactwem ;)
Zaczne wiec od początku.
Zaczne wiec od początku.
Drżącą dłonią zapukała do starych drzwi, wykonanych z przegniłego
drewna, pokrytych łuszczącą się farbą o barwie niemożliwej do
zidentyfikowania w otulającym świat mroku, po czym poprawiła włosy,
które wyglądały, jakby od kilku tygodni nie miały kontaktu zarówno z
woda jak i z grzebieniem; splątane, ociekające tłuszczem, pokryte grubą
warstwa brudu.
Komentarze Harlequin : a ja myśle, że dentystów ...
Stary_Zgred : To opowiadanie to jedna wielka hiperbola - każdy szczegół opisu wyolb...
Hekt-X : Jaram się :D Dobre opowiadanko, możliwe, że wykorzystam jako inspirac...
Zawsze lubiłam podróżować pociągami. Ich niesamowity nastrój, świat uciekający za oknami, ciekawi ludzie. Setki myśli, nowe natchnienia. Tajemniczy świat splatający ze sobą różne rzeczywistości...
"Pod ciężkimi podeszwami chrzęściła podłoga,
tam, gdzie nie zapadała się w przestrzeń innych pięter. Elektryczny
żółcień wędrował po skrawkach szyb."
I inne aspekty spontanicznego urban exploringu, długi czas wstecz.
I inne aspekty spontanicznego urban exploringu, długi czas wstecz.
To nie będzie kolejna historia o miłości, więc jeśli tego oczekujesz, to nie masz po co czytać.
II część I rozdziału Zgrzytów. Życzę miłej lektury.
Niektórych zapewne ciekawi, co też dzieje się w głowie socjopaty. Zapraszam do środka.
Ja
Jestem synem Beliala i śmiertelnej kobiety, której imię przeminęło wraz z eonami. Zastanawiasz się jak wyglądam i jak żyję? Moje ciało zużyło się dawno temu, teraz jestem niczym, ale za chwilę mogę być wszystkim. Jestem bytem zawieszonym wśród miliardów światów i istnień. Jestem kroplą w misce wody, ale za kilka chwil mogę być morzem. Jestem myślą, płaczem opuszczonych i wrzaskiem torturowanych. Jestem tam, gdzie boisz się spojrzeć w najciemniejszym miejscu twojej duszy. Możesz mi nie wierzyć, ale nie jestem zły. Dopiero w 547r. ludzkiego czasu sobór w Konstantynopolu, określił podobne mi istoty jako wrogów ludzkiego istnienia. Jednak już wcześniej tak nas postrzegano.
Komentarze Jestem synem Beliala i śmiertelnej kobiety, której imię przeminęło wraz z eonami. Zastanawiasz się jak wyglądam i jak żyję? Moje ciało zużyło się dawno temu, teraz jestem niczym, ale za chwilę mogę być wszystkim. Jestem bytem zawieszonym wśród miliardów światów i istnień. Jestem kroplą w misce wody, ale za kilka chwil mogę być morzem. Jestem myślą, płaczem opuszczonych i wrzaskiem torturowanych. Jestem tam, gdzie boisz się spojrzeć w najciemniejszym miejscu twojej duszy. Możesz mi nie wierzyć, ale nie jestem zły. Dopiero w 547r. ludzkiego czasu sobór w Konstantynopolu, określił podobne mi istoty jako wrogów ludzkiego istnienia. Jednak już wcześniej tak nas postrzegano.
Azazella : ojoj czyli już wszystko jasne...ulżyło Ci??
Azazella : hehe i kto tu sie "bawi" w pseudo-pisarstwo :lol: cóż nie będę komento...
Driada : Technicznie moim zdaniem tekst jest mniej niż średni. Ale jest dość dobr...
Noc niczym ogromny kruk rozpostarła swe skrzydła nad Silaronem. Morze gwiazd wszechogarniającą falą rozlało się po niebie. Księżyc począł śpiewać swą smutną, ciemną melodię - ciszę nieprzeniknioną. Nawet w lesie nie rozległ się ni szelest, ni szmer żaden. Nawet drzewa - dumni jego twórcy nie poruszały się, nie wydawały żadnych odgłosów pomimo ciepłego oddechu wiosennego wiatru.
A wiec będzie to coś, co napisałem bardzo dawno temu, gdy jeszcze grałem w tekstowe MMORPG (na silniku Vallhelu). To opowiadanie pochodzi akurat z gry Quendi (która, niestety, od dawna już nie istnieje).. Stworzyliśmy tam Bractwo Cieni (głównie z Alaestrem i dlatego jego imię tu umieściłem) - "gildię" płatnych zabójców...a to co tu przeczytacie, to lekko podrasowany profil, który napisałem, gdy gra przestała istnieć. Wtedy powstały jeszcze bodajże dwa rozdziały, niestety do dnia dzisiejszego uchowało się tylko to - zalążek pierwszego rozdziału. Może z czasem znów coś napiszę, jak zbiorę chęci :) Z góry przepraszam za błędy stylistyczne, gramatyczne i brak polskich znaków...
Mam nadzieję, że MILEGO CZYTANIA
Komentarze Mam nadzieję, że MILEGO CZYTANIA
Alpha-Sco : Powinnam poprawić to w poście, ale lepiej będzie już w odpowiedzi,...
Alpha-Sco : Opowiadanie całkiem ciekawe, klimaty w moim guście :) Trochę n...