
Odyssea to zespół z Genui, dowodzony przez gitarzystę Piera Gonellę z Athlantis i Necrodeath. Na drugiej płycie „Storm” wokalistą został Roberto Tiranti z Labyrinth, ale wystąpiła na niej także cała plejada muzyków, z których można by stworzyć cały power metalowy szwadron. Niektórzy powtarzają się w większości lub wielu utworach, ale i tak, każdy został nagrany w innym składzie.

Hungry Daze to włoski zespół hard rockowy, w którego składzie znajduje się Roberto Tiranti z Labyrinth. Wprawdzie tutaj tylko na dodatkowych wokalach, gdyż etatowym śpiewakiem jest, założyciel zespołu, Roby Bruccoleri, ale za to też na basie. W odróżnieniu od progresywnego Labyrinth, Hungry Daze jest zespołem mocno osadzonym w starych czasach i grającym muzykę przywołującą pamięć lat osiemdziesiątych. W tym właśnie klimacie utrzymany jest ich debiutancki album „Back To My Future”.

“The Cannibal” jest trzecim singlem wypuszczonym przez zespół od momentu premiery debiutanckiego albumu “Black Vengeance”. Robert Zembrzycki (gitara) o nowym materiale: "Tym razem chcieliśmy zgłębić nieco mroczniejsze aspekty trudnej tułaczki, którą wiedli ówcześni marynarze. The Cannibal to szalona podróż w głąb pozbawionego środków do życia umysłu, podkreślona niezwykle sugestywną, muzyczną aurą.”

Dużo się dzieje na pokładzie Vane. Melodic / groove metalowcy kończą rok z przytupem wydając singiel “Row, Ye Scallywags!” Świetna produkcja, efekty specjalne (np. odgłos oceanu poprzedzający wejście skocznego riffu) oraz charakterystyczny dla Vane miks brutalnego wokalu z chwytliwymi melodiami gitarowymi czynią z “Row,Ye Scallywags!” utwór, który z pewnością wybrzmi na niejednym koncercie krakowian!

A więc skąd pochodzi kał? Kał pochodzi z d… A zresztą zobaczcie sami. Oczywiście jeżeli macie pierwsze wydanie drugiej płyty Type O Negative „The Origin Of The Feces (Not Live At Brighton Bridge)”, takie z 1992 roku. Ja się załapałem, więc z okładki wita mnie rozdziawiony odbyt Petera Steele’a, a w środku efekt jego pracy oraz efekty pracy odbytów pozostałych członków zespołu, umieszczone wprost na zdjęciach ich twarzy. Jeżeli macie wydania od 1994 roku wzwyż to okładka będzie już zupełnie inna, przedstawiająca średniowieczny taniec śmierci. Czy są stolce w środku, tego nie wiem. Nie wiem też czy to wielka strata jakby ich nie było, ale to już co kto lubi.

Po wydaniu świetnie odebranego, promowanego teledyskiem singla “The Ritual” oraz udanych występach na festiwalach Wacken i Pol’n’Rock, krakowski Vane zapowiada swoje kolejne wydawnictwo: “Row, Ye Scallywags!”. Singiel zadebiutuje już 26 listopada w formie cyfrowej, a towarzyszyć mu będzie dedykowane lyrics video.

Długi tytuł drugiej płyty Bal-Sagoth „Starfire Burning Upon The Ice-Veiled Throne Of Ultima Thule” to dopiero początek do długich tytułów utworów i całej masy tekstu, który w okładce kasety Mystic Productions naściubiony jest tak drobnym maczkiem, że przeczytanie go to jest większy wyczyn, a i tak cały się nie zmieścił. A w środku wciąż trwają wielkie wojny, wojownicy prześcigają się w męstwie, królowie w intrygach, a kraje przeżywają dni swojej chwały lub właśnie chylą się ku upadkowi. Dzieje się to w odległych miejscach i czasach wyimaginowanego świata, gdzie ścierają się wielkie potęgi, a tego wszystkiego możemy być świadkiem dzięki staraniom Bal-Sagoth.

Czarna róża w dziewiętnastowiecznych irlandzkich poematach symbolizowała Irlandię i z nich Thin Lizzy zaczerpnął inspirację do swojej dziewiątej płyty „Black Rose” czyli „Roisin Dubh”, a w podtytule „A Rock Legend”. W ten sposób zespół podkreślił też folkowość i tradycjonalizm swojego albumu, w którym pomógł Gary Moore. Muzyk, w przeszłości współpracujący już z Thin Lizzy, zastąpił Briana Robertsona i miał swój udział w duchowości muzyki.

„Battle Magic” to trzecia płyta Bal-Sagoth, która jednocześnie kończy ich pierwszą bitewną trylogię Hiperborei. Jest to kraina pochodząca z mitologii greckiej, ale też rozpowszechniona przez Roberta Howarda w opowieściach o Conanie. W świecie Bal-Sagoth bohaterowie są stworzeni na własne potrzeby i dzieją się tam ogromne wojny między królami, rycerzami, duchami i innymi siłami ciemności. Ciężko się w tym wszystkim połapać, tym bardziej, że okładka kasety Mystic Production nie zawiera całej opowieści, a i do zrozumienia wszystkiego trzeba znać dwie poprzednie części. Sam zarys otoczki wystarczy jednak by odpowiednio wczuć się w muzykę.

„Atlantis Ascendant” to kolejna międzygalaktyczna opowieść jaką serwuje nam Bal-Sagoth. Wydaje się, że wszystko dzieje się w odległej przyszłości, a zaczyna się słowami: „Long ago, before the Third Great Cataklysm reshaped the face of creation…” Ciężko więc stwierdzić gdzie my właściwie jesteśmy. Trzeba więc teleportować się w oderwany od znanej nam czasoprzestrzeni świat i odlecieć wraz z nietuzinkową i absolutnie wyjątkową, łączącą black z power metalem, muzyką Bal-Sagoth.

Pięć lat potrzebował Sparagmos na wydanie następcy „Error” i przez te pięć lat wiele się zmieniło. Zmienił się basista, gdyż Andrzej Rudnicki zaczął zapowiadać pogodę w TVN, a na jego miejsce pojawił się Robert Morganti. Zmienił się język, gdyż Sparagmos zaczął nadawać po polsku i zmieniła się muzyka, która słała się cięższa, bardziej miażdżąca i trzeba przyznać, całkiem oryginalna.

Był powrót do dni garażowych, była koncertówka z orkiestrą i tak od „ReLoad” niepostrzeżenie minęło sześć lat. Czas więc na nową płytę Metallicy zrobił się najwyższy. I tak jak wszyscy na nią czekali, tak od razu chórem zaczęli na nią psioczyć. Również i ja szybko sklasyfikowałem "St. Anger" na ostatnim miejscu w dorobku zespołu, choć przestrzegałbym przed popadaniem w skrajności. Jakiejś strasznej tragedii to tutaj nie ma.

Coraz poważniejsze były te płyty Quo Vadis. Na trzeciej z nich zabrakło już karykaturalnej grafiki, w zamian za scenę jak z horroru. Oto pseudonaukowcy w białych kitlach znęcają się nad zwierzęciem, co zresztą jest tematem przewodnim i tytułem całego albumu. W ogóle „Test Draizea” jest bardzo umoralniający i zwracający uwagę na wiele społecznych niegodziwości i wypaczeń. Jakby to była jakaś misja.
WUJAS : Ja nie napisałem, że teksty są głupie i oceny za nie nie obniżyłem....
zsamot : Trochę ta krytyka na wyrost moim zdaniem. Teksty po angielsku bywają o w...

Burzy i zawirowań w Incantation ciąg dalszy. Znowu więc John McEntee zmuszony był nagrać album w całkiem nowym zestawieniu. Strategiczne stanowisko gitarzysty i wokalisty obsadził Mike Saez, który wystąpił już na koncertówce „Tribute To The Goat”, na basie zagrał Robert Yench, a na perkusji Dave Curloss z Malevolent Creation. Ktokolwiek jednak by nie tworzył w danej chwili Incantation, jego styl nie ma prawa się zmienić ani odrobinę i „The Infernal Storm” jest tego kolejnym dobitnym przykładem.
leprosy : Immolation/Incantation.
WUJAS : Immolation?:)
leprosy : Dla mnie każda płyta Immolation to wielkie święto podczas słuchani...

Przez trzy lata jakie minęły od „Death Metal” w Dismember sporo się zmieniło. Z zespołu odeszli Robert Sennebäck i Richard Chabeza. Na gitarze zatrudniony został Magnus Sahlgren, a na kolejnej płycie „Hate Campaign”, na basie, gościnnie zagrał Scharlee D’angelo znany z Arch Enemy, Mercyful Fate i Witchery. Sam styl Dismember jednak nic się nie zmienił. „Hate Campaign” jest albumem idealnie wpasowującym się w sprawdzony klimat grupy i całego szwedzkiego death metalu.

Tommy Vitaly jako solista zaczął działać od 2009 roku, nagrywając dwa albumy. Początkowo jego zespół miał wokalistę, ale już na poprzedniej płycie „Hanging Rock” śpiewem zajęła się pokaźna plejada gości. Tak jest i na jego najnowszym dziele „Indivisible”. Słuchając go ma się wręcz wrażenie, że jest to jakaś składanka. Prawie cały czas jednak mamy do czynienia z wartkim i upstrzonym cięta gitarą, power metalem.
Yngwie : A skomentuję... akurat zrobiłem sobie rowerowy, weekendowy wyjazd z...

Ciryam to nazwa, która obiła mi już się o uszy. Pamiętam ich z Metalmanii 2007, ale też istnieją już kilkanaście lat, a „Desires” to ich czwarta płyta. Z tego co widzę to jednak pierwsza po angielsku. Nie będę porównywał tego dzieła z poprzednimi dokonaniami zespołu, ponieważ ich nie znam. Skupię się za to na reklamowaniu tego co mam, bo jest to znakomita porcja gotyckiego metalu.

Po „Collection Of Destroyed Brains” i sukcesie związanym z tą demówką, w Pascal nastały burzliwe czasy. Skład się posypał i ludzie się zmieniali. Czas płynął, ale nowe utwory powstawały. Aż w końcu udało się wszystko podpinać i wydać pełnometrażowy materiał na kasecie, pod szyldem mało znanej wytwórni Mega Czad, która jednak mogła się pochwalić publikacją „Infernal Connection” Acid Drinkers. Ciekawostką jest fakt, że na „About A Man” znajdują się utwory zaśpiewane przez aż trzech wokalistów.

Posypał się skład Banisher po „Scarcity” po raz kolejny i znów Hubert musiał kompletować swój zespół od początku. Tym razem u jego boku wystąpili, ograni już na naszej scenie, Jacek Gut z Nuclear Vomit, Fetor i Darzamat na perkusji oraz wokalista Shodan Szczepan Ingot. Wspólnymi siłami wyprodukowali wybuchowy materiał groove death metalowy „Oniric Delusions”, który podaje na tacy Deformeathing Production.
 


 
                