Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Hurts - Hala MTP, Poznań (09.10.2011)

Tak się złożyło, że w niedzielny wieczór miałem okazję obejrzeć na żywo występ zespołu Hurts. Zespół, założony prze Theo Hutchcrafta i Adama Andersona, gra muzykę z gatunku new wave i synth pop, a znawcy tematu przyrównują jego twórczość do takich legendarnych już zespołów jak Depeche Mode czy Pet Shop Boys. Poznański koncert był częścią trasy promującej ubiegłoroczny, debiutancki krążek Brytyjczyków - "Happiness", z którego utwory "Wonderful Life" czy "Stay", szturmem podbiły światowe listy przebojów, przyczyniając się do zgarnięcia przez zespół kilku prestiżowych, branżowych nagród. 
Dodatkową atrakcją koncertu miała być oprawa, jaką specjalnie na tę trasę przygotował zespół, nazywana "Teatrem Hurts". Na scenie zespół miał być wspierany przez smyczkowy kwartet oraz tancerki. Całość miała się odbywać na tle wizualizacji. Wszystko to miało nadać kompozycjom nowego wymiaru.

Pod halę targową przybyłem chwilę przed godziną 19. Z daleka już jednak widziałem sporych rozmiarów kolejkę, jaka ustawiła się do wejścia. Po kilkunastu minutach wszedłem do środka, gdzie udało mi się zobaczyć jeszcze końcówkę występu pierwszego z supportów - polskiego zespołu SuperXiu, grającego muzykę określaną jako alternatywną. Wysłuchanie może z dwóch utworów nie pozwala mi jednak ocenić ich występu. Z kronikarskiego obowiązku napiszę tylko, że na sam koniec wokalista zespołu poinformował o zbliżającej się premierze debiutanckiego krążka zespołu, zachęcając do jego zakupu. Na odchodne dodał jeszcze, że... Theo jest jeszcze przystojniejszy niż w rzeczywistości, co spotkało się z salwą pisków i krzyków ze strony żeńskiej części publiczności. Drugim z supportów był występ szwedzkiej wokalistki Andrei Kellerman ukrywającej się pod pseudonimem Firefox AK, która wraz z zespołem gra muzykę z gatunku indie, nierzadko melancholijną, akompaniując sobie przy tym gitarą akustyczną czy tamburynem. Występ, jak również grana przez Firefox AK muzyka, zostały przyjęte bardzo ciepło.

Chwilę przed godziną 21 (należy dodać, że zgodnie z planem), po krótkiej przerwie potrzebnej na przeinstalowanie się zespołów, na scenę wyszła "instrumentalna" część Hurts. Na Theo i Adama zgromadzona publiczność musiała jeszcze trochę poczekać, gdyż najpierw przy dźwiękach "Silver Lining" na scenę weszły dwie zakapturzone postacie, wymachujące w rytm muzyki czarnymi flagami. Przy wzrastającym z każdą chwilą krzyku fanów na scenę wyszli wreszcie Theo i Adam. Pierwszy chwycił za mikrofon, a drugi zasiadł za specjalnie przygotowanym fortepianem (w kilku utworach akompaniował Theo grając na gitarze elektrycznej) i rozpoczął się koncert. Po "Silver Lining" zespół wykonał kolejno "Wonderful Life", "Happiness", "Blood, Tears & Gold", "Evelyn", "Sunday", "Verona", "Mother Nature", "Unspoken". Po kolejnym "Devotion", Theo i Adam zeszli ze sceny na krótką przerwę, a pozostała część zespołu wykonała instrumentalnie "The Water". Po tym utworze, znowu w pełnym składzie, zespół wykonał "Confide in Me" oraz "Affair". Przed następnym "Illuminated", Theo poprosił, by publika wyciągnęła telefony i inne "świecące gadżety". W górę zatem powędrowały komórki, ipody i inne iphony. Cóż, koncerty gdzie podczas wykonywania przez zespół ckliwych utworów, nastrój tworzą świecące zapalniczki, odeszły już chyba bezpowrotnie do lamusa. Ostatnim utworem zasadniczej części koncertu było "Stay", po którym to Theo i Adam opuścili scenę. To jednak, że panowie ponownie na nią wyjdą, było niemal pewne, gdyż na scenie pozostała reszta zespołu. Nie mogło się jednak obyć bez tradycyjnego skandowania nazwy zespołu, po którym to Theo i Adam wyszli, by wykonać ponownie "The Water" oraz "Better Than Love". Kolejnego bisu już jednak nie było i koncert dobiegł końca.

Podsumowując, cały koncert trwał blisko półtorej godziny. Niezbyt długo, ale zespół ma w swoim dorobku dopiero jeden album. Koncert uznaję za bardzo udany. Wrażenie mogła zrobić również oprawa, gdyż cały koncert odbywał się na tle przygotowanych wizualizacji, a części utworów towarzyszył specjalnie zaaranżowany taniec. Wspomnieć również należy, że niejednokrotnie podczas występu, w stronę publiczności Theo rzucał białymi różami. Nie zauważyłem by w drugą stronę leciały części damskiej bielizny. Sądząc jednak po reakcji fanek, byłoby to wielce prawdopodobne. Co do miejsca, hala MTP nie najgorzej zaprezentowała się pod względem akustycznym. Instrumenty nie zagłuszały się wzajemnie, a głos Theo był wyraźnie słyszalny. Koncert w tym miejscu był moim pierwszym, więc jest to miłe zaskoczenie i pewna alternatywa dla wysłużonego już Eskulapa.

Fanem twórczości Hurts raczej nie zostanę, ale uczestnictwo w tym widowisku było bardzo przyjemnym doświadczeniem, a zmiana muzycznej stylistyki raz, na jakiś czas, również nie zaszkodzi.

Na sam koniec już. Ciężko relacjonuje się koncert zespołu, który porusza się po tych muzycznych obszarach, które relacjonującemu nie są zbyt dobrze znane. Mam jednak nadzieję, że w pełni oddałem to, co w niedzielny wieczór miało miejsce w hali MTP. Dziękuję.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły