Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Riverside - Eskulap, Poznań (27.05.2011)

Na długo przed poznańskim koncertem w ramach jubileuszowej trasy do mojej głowy wróciły wspomnienia sprzed trzech lat – wtedy ostatni raz miałam okazję podryfować razem z nimi na drugi brzeg rzeki. Czy coś na przestrzeni tego czasu zmieniło się w ich muzyce? Mówią, że co polskie, to kiepskie. Właściwie już chyba nawet przywykliśmy do tego stwierdzenia tak bardzo, że kiedy w 2004 roku Riverside wydał swoją pierwszą pełnometrażową płytę, niewielu, z którymi wówczas rozmawiałam, wierzyło, że będzie to zespół, który wyjdzie ze swoją muzyką poza granice kraju.

Miałam to szczęście poznać Riverside w czasie, kiedy wyszła ich pierwsza płyta. Od tego czasu śledzę ich rozwój i do dnia dzisiejszego ich kawałki znajdują się na liście utworów, które słucham codziennie.

Muszę jednak przyznać, że wraz z kolejnym albumem moja fascynacja zespołem nieco spadała. Dlaczego? Na każdej płycie słyszałam te same motywy, przestały mnie zaskakiwać. Jednak to, że na jubileusz Riverside po prostu trzeba było pójść, wiedziałam na pewno. 27 maja zespół dał koncert w poznańskim Eskulapie w ramach trasy Anniversary Tour 2011 na dziesięciolecie działalności.

To było bardzo dobrych i niezwykle intensywnych dziesięć lat Riverside: 4 pełnometrażowe płyty, minialbumy, trasy po Polsce, Europie i świecie. I gdyby zamknąć ten czas w pigułce, można by powiedzieć tak: 2001 – muzycy jednoczą siły – powstaje zespół, 2003 – demo „Riverside”, 2004 – płyta „Out of Myself”, 2005 - minialbum „Voices in My Head" i płyta „Second Life Syndrome”, 2006 - Second Llive Syndrome European Tour 2006 – trasa po Europie, 2007 - płyta „Rapid Eye Movement”, 2008 - trasa „Reality Dream Tour”, 2009 – płyta „Anno Domini High Definition”, 2011 – minialbum „Memories in My Head”, jubileusz i trasa Anniversary Tour 2011.

To, że każdy z członków zespołu miał już wcześniej bogate doświadczenie muzyczne nie było bez znaczenia. Dzięki temu to, co wspólnie stworzyli jest w pełni dojrzałym i przemyślanym efektem fascynacji i umiejętności muzycznych.

Nie zapomnę, kiedy jeden z moich warszawskich znajomych pochwalił się swoją nową pracą. Powiedział mi: - Wiesz? Pracuję teraz z człowiekiem, który stworzył sobie niedawno zespół. Nazywa się Riverside, czy jakoś tak. Jest moim szefem. Piotr Kozieradzki. To właśnie Mitloff i Grudzień (Piotr Grudziński) założyli zespół, który miał popłynąć w stronę progresywnego rocka. Do składu dołączył Mariusz Duda. Najmłodszym członkiem grupy jest Michał Łapaj, który dołączył do Riverside, zastępując Jacka Melnickiego.

Dawno w Polsce nie mieliśmy tak dobrze zapowiadającego się zespołu. Ich wielki debiut, szybkie zdobycie uznania po takim czasie stagnacji na polskiej scenie rockowej powodowało, że wielu uważało, iż będzie to zespół na jeden sezon. Warszawscy muzycy jednak udowodnili, że nie interesuje ich chwilowy sukces. Od samego początku nastawiali się nie tylko na polską scenę, ale konsekwentne wyjazdy poza jej granice. Dzięki temu są rozpoznawalni w niemal każdym zakątku świata.

Sam Duda przyznał podczas koncertu 27 maja w poznańskim Eskulapie, że brakowało im polskiej publiczności. Że to ze swoimi rodakami bawią się najlepiej podczas swoich koncertów. Pierwszy raz byłam wtedy świadkiem tak niezwykłej synergii zespołu z publicznością. I myślę nawet więcej – gdyby nie taka publiczność, koncert nie byłby już ten sam. Planów koncertowych nie popsuły juwenalia, które w tym samym czasie odbywały się w okolicach cytadeli. A przedział wiekowy publiczności był tak szeroki, że warto tym bardziej pogratulować grupie tego, że trafiła do serc i gustów dzieci, młodzieży, dorosłych i osób starszych. Niewielu to się udaje.

Muszę przeprosić fanów Paatos i The Pineapple Thief, jednak to nie o nich będę pisać. Ograniczę się jedynie do tego, że w Poznaniu zagrali u boku Riverside jako ich support. Zagraniczne zespoły towarzyszyły polskiemu podczas całej jubileuszowej trasy, jednak nie robiły wrażenia, nie tylko na mnie.

Natomiast, kiedy na scenie po godzinie 21 pojawili się jubilaci, dopiero wtedy wróciły mi wspomnienia z koncertów, na których dane mi było być. I choć ten 27 maja był bardzo podobny do tych poprzednich, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Byłam przepełniona muzyką i klimatem, który tak pozytywnie wpłynął na cały odbiór koncertu. Nie zabrakło "Sto lat" z widowni, nie zabrakło wspólnego śpiewu i mruczenia publiki, które stało się podkładem do śpiewu Mariusza. Już nie wspominam o dialogu zespołu z publicznością. Powiem więcej: mam wrażenie, że to właśnie Riverside na nowo tworzy kulturę publiczności podczas koncertów progresywnego rocka. Kiedy byłam na koncercie w 2006 roku, z widowni ekipa Dudy na zachętę słyszała prostackie: napierdalać! Z czasem odbiór ludzi, którzy pojawiali się na koncertach Riverside stawał się nie wyciszony, ale po prostu kulturalny. Dialog nie kończył się słowami: publiczność: - Napierdalać! Duda: - OK., ale cywilizowaną rozmową. No i dzięki temu mogliśmy posłuchać błyskotliwych żartów wokalisty, choć może nie zawsze udanych. Dzięki temu widzieliśmy wzruszenie i radość na twarzach całego zespołu. Mam nadzieję, że jest to dobry krok w kształtowaniu postawy publiczności, i jak bardzo powiało teraz savoir vivre'm, chcę zwrócić na to uwagę.

Jakie utwory znalazły się na setliście Anniversary Tour 2011? Zostały one, moim zdanie, świetnie dobrane. Dzięki temu, cały koncert stał się niezwykłą podróżą w czasie, jak gdyby całe 10 lat Riverside zamknęło w niemal dwugodzinnym graniu. Usłyszeliśmy utwory z minialbumów i albumów: Out of Myself, Second Life Syndrome, Rapid Eye Movement i oczywiście Anno Domini High Definition:

1. Beyond The Eyelids
2. Out Of Myself
3. Egoist Hedonist
4. Living In The Past
5. Conceiving You
6. Ultimate Trip
7. Left Out
8. Loose Heart
9. 02 Panic Room
10. Second Life Syndrome

Publiczność nie pozwoliła, by zespół zszedł ze sceny po zagraniu dziesięciu (czy to przypadek, że było ich dziesięć?) utworów. Riverside po prostu musiał wrócić na scenę i zagrać raz jeszcze. Kilkuminutowe nieustające oklaski zachęciły muzyków do zagrania. Podczas bisów zagrali:
1. Forgotten Land
2. Reality Dream III

Szczególnie ważnym utworem jest dla zespołu „Forgotten Land”, który powstał przypadkowo podczas, gdy muzycy szczególnie dużo czasu poświęcali grom komputerowym i to właśnie pod ich wpływem napisali wspomniany utwór. Kiedy więc pewnego dnia zadzwonili do Riverside producenci drugiej części Wiedźmina z pytaniem, czy nie chcieliby ułożyć ścieżki dźwiękowej do gry, utwór mieli już gotowy.

Wracając jednak do Eskulapa, na jednym bisie koncert się nie zakończył. Zespół musiał wejść na scenę raz jeszcze. Tym razem na dobranoc zagrali „The Curtain Falls” zakończone gorącymi podziękowaniami za jeden z lepszych i ważnych dla zespołu koncertów.

I o ile znam repertuar Riverside i nie zaskoczył mnie niczym nowym, tto muszę przyznać, że zespół nadal trzyma poziom. Ciekawa, ciepła barwa głosu i bezbłędny wokal Mariusza Dudy tak samo przyciągają uszy jak kilka lat temu. Jego bas, jak na innych koncertach, słychać szczególnie głośno. I nie dzieje się tak bez przyczyny. Duda bowiem zawsze uważał, że bas jest najważniejszym instrumentem, który prowadzi całą muzykę do przodu. Grudzień zawsze tak samo przeżywa każdy koncert. Grając na gitarze, mam wrażenie, zamyka się w swoim świecie, w którym słyszy tylko to, co razem z pozostałymi członkami zespołu, tworzy na scenie. I choć znając każdą nutę, mam wrażenie, chłonie ją na zasadzie: robię to tu i teraz i to „tu i teraz” nigdy się już nie powtórzy. Miałam nawet takie wrażenie, że przez chwilę udało mu się ponieść na tyle daleko, że jeden z kawałków był zagrany po prostu nierówno, co zauważył nawet Duda. Mitloff z kolei perfekcyjnie uzupełniał bas swoją grą na perkusji. Jego solówki robią wrażenie. I to samo można powiedzieć na temat popisów klawiszowych Michała Łapaja.

Jubileuszowa trasa Riverside dobiegła chwilowo końca. Zespół da oczywiście kilka koncertów podczas letnich festiwali - ale to nie to samo co "intymność" klubowych koncertów. Mam nadzieję, że za 5 lat, a może 10, a może i 15, Riverside nadal będzie w takiej formie i, że ich kolejne jubileusze będą napawać cudownymi wrażeniami, przepełnionymi wspomnieniami chwili i dźwięków.

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły