Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Relacje :

Shrinebuilder - Poznań, Eskulap (13.11.2010)

Poznański koncert Shrinebuilder był niewątpliwie dużym wydarzeniem niszowej i marginalizowanej w Polsce sceny sludge/stoner/doom. Jestem pewien, że żadna z osiemdziesięciu osób, które poddały się mocy gitarowego riffu w ten sobotni wieczór, nie trafiła do klubu przypadkowo. Dotarli ludzie, którzy kochają wolne, masywne i tłuste brzmienia, gdzie nikomu nigdzie się nie spieszy, a to, że grasz solówki najszybciej na świecie, nie ma żadnego znaczenia.
Shrinebuilder to zjednoczone siły Scotta Kelly z Neurosis, Wino z Saint Vitus, Dale Crovera z The Melvins oraz Ala Cisnerosa ze Sleep. Czy goście, którzy mają w swojej karierze takie albumy, jak "A Sun That Never Sets", "Born Too Late", "Stoner Witch" czy "Jerusalem" mogą mieć jeszcze cokolwiek do udowodnienia? Wszystko wskazuje na to, że tak. I to wiele. Powołali do życia nowy zespół, nie po to, aby odcinać kupony od sławy swoich macierzystych grup. Grają i piszą z prawdziwej potrzeby tworzenia. Słychać to na ich debiutanckim albumie z 2009 roku. W europejską trasę wyjechali bez supportu, nie obawiając się o brak zainteresowania. Jakby wiedzieli, że i tak przyjdą tylko osoby doskonale znające melodie grające w ich sercach.

Rozpoczęli swoim najlepszym utworem "Pyramid Of The Moon", którego przewodni riff zgniótł publikę i wepchnął w jej gardła potężny kawał gitarowego mięcha. Samo ustawienie muzyków na scenie dało do zrozumienia, że nie ma znaczenia, z kim grasz duże koncerty, bo w Shrinebuilder wszyscy są równi. Wino, wokalista Saint Vitus i kreowany na lidera grupy, po lewej stronie w roli gitarzysty. Kelly po prawej, również z gitarą. W środku Al Cisneros, którego bas łomotał z taką siłą i wyrazistością, że mogłoby się zdawać, że numery zbudowane są specjalnie pod niego. Dale, człowiek mający przecież w swoim życiorysie staż w Nirvanie, walił w bębny tak głośno, jakby chciał udowodnić, że jest w stanie przyćmić pozostałą trójkę. Grał z taką energią i pasją, że nie ma wątpliwości, czemu jest uważany go za jednego z najlepszych perkusistów. Do tego dodajmy, że cały zespół udziela się wokalnie.

Kolejne numery, takie jak: "The Architect", "Blind For All To See", "Science Of Anger" czy "Solar Benediction" zaprosiły publiczność do świątyni atmosferycznego sludge hard rocka, na ołtarzu której można by śmiało ułożyć wczesne albumy Black Sabbath. Zespół przeskakiwał z utworu w utwór bez wyraźnych pauz, co dało wrażenie ciągłości i formy heavy metalowej symfonii. Muzycy dali próbkę umiejętności improwizacji, łącząc i aranżując poszczególne partie, w taki sposób, że nie były one mechanicznym odtworzeniem ścieżek zapisanych na płycie.

Shrinebuilder zaprezentowali przeróbkę utwóru "Effigy" z repertuaru Creedence Clearwater Revival, kalifornijskiej kapeli z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, od której ponoć rozpoczął się swamp/southern rock. Numer w całości zaśpiewał Dale, który sprawiał wrażenie, że nic innego w życiu nie robi, jak wyciska z bębnów ile fabryka dała. Pozostałe numery Kelly i Wino zaśpiewali mniej więcej pół na pół. W drugiej części występu kapela zaprezentowała nowy, nienagrany jeszcze kawałek, który ma znaleźć się na kolejnym krążku. Jak można przewidzieć, jest to kolejny majestatyczny walec, słuchając którego ma się ochotę zburzyć dziesięciopiętrowy blok. Poznański klub Eskulap nie runął, ale zatrząsł się porządnie w fundamentach.
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły