Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Hey Fayrant Tour - 12.12.2017 - Hala Orbita Wrocław

Hey, Fayrant Tour, Good Taste Production, Hala Orbita, Wrocław.

Jakoś tak się dzieje, że ostatnimi czasy zespoły, które przez wiele lat cieszyły nas, Polaków swoją twórczością, których numery znają (nieważne skąd) niemalże wszyscy, zawieszają działalność. Mam tu na myśli konkretnie dwa bandy, które przez cały czas swojej muzycznej drogi i dzięki niej dorobiły się statusu ikony polskiej muzyki, nie tylko rockowej, ale muzyki w ogóle. Tymi zespołami są T.Love, dowodzony przez charyzmatycznego Muńka Staszczyka oraz Hey, któremu szefuje równie znana, jeśli nie bardziej, Kasia Nosowska.

Tak się stało, że oba zespoły zawiesiły swoją działalność na czas nieokreślony, co oczywiście odbiło się szerokim echem  po całym kraju. Padały oczywiście pytania: dlaczego? ale jak to? czy coś się stało? Muzycy odpowiadali na nie tak czy inaczej, ja natomiast uważam, że czasem trzeba po prostu odpocząć, a w przypadku tak zasłużonych stajni jak w/w, jest to po prostu naturalne, co nie zmienia faktu, że zrobiło mi się jakoś tak smutno, ale cóż, tę decyzję należy uszanować.



Kasia, z racji tego, że jest osobą twardo stąpającą po ziemi, a i kochającą fanów zarazem, postanowiła przy pomocy Good Taste zorganizować (rzekomo ostatnią) trasę, czego dowodem miała być jej nazwa - FAYRANT TOUR, jak i słowa: "Chcielibyśmy to wszystko jakoś podsumować, spiąć w klamrę, zebrać w dwa tomy. To przecież dzięki wam mieliśmy siłę i ochotę na stworzenie tego wszystkiego, co udało nam się nagrać i zaśpiewać. Jak świętować, to tylko z wami".



Nominalnie owa trasa miała obejmować 7 koncertów w 7 miastach Polski, jednakże ze względu na zainteresowanie postanowiono zorganizować jeszcze 3 dodatkowe występy, które również zostały w całości wyprzedane, co oczywiście ucieszyło organizatorów, jak i jest niezbitym dowodem na to, że polska muzyka ma się naprawdę dobrze.



Jak na każdym koncercie podczas tej trasy na opisywanym występie nie zabrakło znakomitych gości, którzy towarzyszyli zespołowi w wykonywaniu klasycznych hitów, jakimi raczyli wrocławską publiczność. 12 grudnia ubiegłego roku Hey po raz kolejny zawitał do Hali Orbita, gdzie gościł 2 tygodnie wcześniej. To samo miasto, to samo miejsce i w dużej mierze Ci sami ludzie i równie niepowtarzalna atmosfera koncertu, który na tę chwilę był przedostatnim w historii grupy ze Szczecina.



Koncert rozpoczął się z 20 minutowym opóźnieniem, które moim zdaniem było spowodowane tym, że hala nie była zapełniona w dostatecznej ilości. Ludzie dość późno przybyli na miejsce koncertu. Moim zdaniem w takiej sytuacji powinna zostać zastosowana zasada - kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi, a co za tym idzie koncert powinien rozpocząć się punktualnie.



Podczas dwu i półgodzinnego koncertu mogliśmy usłyszeć takie numery jak "Z rejestru starszych snów", "Muka", "4 pory", "Cisza, ja i czas", "Misie". Nie odbyło się, jak już wspomniałem, bez wspólnych występów zespołu i gości. Pierwszym z nich był założyciel zespołu i autor wielu piosenek, które po dziś dzień nuci cała Polska - Piotr Banach. Hey z panem Piotrem wykonali mały secik, w skład którego weszły takie klasyki jak "Fate", „Anioł", "Dreams" czy "One Of Them".



Podczas wykonywania tychże piosenek Kasi towarzyszyła niejaka Kafi, która wraz Piotrem współtworzy projekt o nazwie Baika, który był bardzo ochoczo reklamowany przez wokalistkę Heya.



Kolejnym gościem mającym zaszczyt wystąpić przed fanami szczecińskiego bandu i ciutkę bardziej rozkręcić imprezę był Titus. Sposób występowania tego jegomościa, że tak powiem, różni się i to bardzo od sposobu Kasi, albowiem muzyka jaką wykonują Kwasożłopy jest przeenergiczna, a co za tym idzie stanie w miejscu raczej w rachubę nie wchodzi. Nie inaczej było tym razem. Tak jak w przypadku Moniki, tak i w tym zespół zastosował ten sam manewr. Chodzi mianowicie o to, że Titus miał okazję wykonać 2 numery, w tym jeden z Kasią, a był nim "Schisophrenic Family" natomiast "Wczesną Jesień" zaśpiewał już sam.



Na Piotrze Banachu, Kafi czy Titusie występy gości się nie skończyły. Na scenie pojawiła się również artystka nieszablonowa, nietuzinkowa, której twórczość muzyczna jest wielce zróżnicowana, co czyni ją naprawdę ciekawą. Mowa tu oczywiście o Monice Brodce, która jak wiemy wygrała Idola w 2004 roku, co zaowocowało kontraktem oraz wydaniem płyty. Od tamtego czasu Monika na stałe zagościła na polskim rynku muzycznym, a jej kunszt wokalny został w pełni zauważony przez, jak to się wyraziła, swoja idolkę, czyli Kasię Nosowską, stąd zaproszenie do wzięcia udziału w FAYRANT TOUR. Obie panie miały okazję zaśpiewać w duecie utwór "Nie więcej...". Kolejny numer, czyli "Zazdrość" był w całości wykonany przez Brodkę, której Kasia ustąpiła miejsca na scenie.

Oprócz wymienionych wcześniej utworów podczas koncertu mogliśmy usłyszeć również takie kawałki jak "2015", "Katasza", "Wilk Vs. Kot", "List", "Heledore Babe". Nie mogło oczywiście zabraknąć klasyków takich jak "Sic!" czy "Moja i Twoja Nadzieja". Czas spędzony na w Hali Orbita mijał nader szybko, no ale tak to bywa z dobrymi rzeczami, szybko się kończą.



Po skończeniu części bez bisów Kasia jak to zwykle frontmani robią zaprezentowała zespół oraz poprosiła wszystkich na scenę zaczynając od gości na managmencie kończąc. Na ręce Good Taste dostały się podziękowania specjalne za wkład i pracę włożoną w organizację FAYRANT TOUR, po czym zespół przystąpił do bisów. Na dokładkę dostaliśmy "Teksańskiego" i "Luli Lali", który zwieńczył ten wieczór.

Nie będę ukrywał, że mając w perspektywie niemożność oglądania tego jakże fantastycznego zespołu na żywo łezka się w oku zakręciła, mając w pamięci stare czasy ogniskowe ze znajomymi, koncerty na których dane mi było być. Widząc to co się dzieje na naszej rodzimej scenie muzycznej nasuwa mi się jedno - powoli kończy się pewien etap, pewna era, a dowody na to są widoczne aż nadto. T. Love, Hey, a być może już nie długo buty na kołku (używając terminologii piłkarskiej) zawiesi KULT i w/w Acid Drinkers. Cały ten proces powoduje naturalny smutek, ponieważ od początku mojej, tej troszkę poważniejszej przygody z muzyką, te zespoły po prostu były. Nieważne, że człowiek poszedł w ciut inną stronę muzyczną, bo i tak zawsze z sentymentem do nich wracał, a nawet na koncert czasem poszedł. Teraz tego nie będzie. Szkoda.



Ową decyzję należy uszanować i życzyć szczęścia tym, którzy przez wiele lat bawili nas swoimi kompozycjami.

Powodzenia HEY.

Organizator: Hey, Good Taste Production.

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły