Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Atrophia Red Sun - Fears

Painful Love, Atrophia Red Sun, Fears, Morbid Noizz Records, Covan, gothic, doom metal, death metal, folk, Paradise Lost, Tiamat, Cemetary

Dwa lata po debiutanckim demie „Painful Love” Atrophia Red Sun wydała swoją pierwszą płytę „Fears” w Morbid Noizz Records. Jest coś przyciągającego już w samej jej okładce, która zabiera w klasztorne lochy i napawa strachem. Strachem przed śmiercią, przed Bogiem, a może przed czymś jeszcze. Aby tego dociec należy zajrzeć do środka.

O strachu mówi utwór „Fear”, który jest tu najbardziej reprezentacyjny. Strach przed szkołą (no tak, kiedy to było:)), przed chodzeniem, przed mówieniem, strach we łzach, w duszy, w sercu i umyśle. Wszystko to ujęte jest w emocjonalną i rozbudowaną, ale bardzo porywającą walkę. Skrzypią drzwi, słychać kroki, a potem kobiecy wrzask. Wchodzi świetne pianino, które będzie powracać w tym utworze, tak samo jak nadające nastrojowości klawisze. Akcja jest dynamiczna, a motywy szybkie i zawirowane rozpływają się w spokojnych momentach ukojenia okraszonych kobiecym zawodzeniem, kiedy to można chwilę ochłonąć i pomyśleć przed kolejnym atakiem szału. „Fear, you gave me fear…” niesie się krzyk rozpaczy, który pochłania i trafia do wystraszonych myśli. Wokale Covana są różnorodne i porywające. Potrafi mocno zaryczeć, a także zaśpiewać bardziej melodyjnie. Ten numer to super przebój mający swoją dramaturgię, liryczność i przebojowość. A co nas wybawi od wszelkich lęków? Oczywiście muzyka. „Music is my ecstasy, music can set me free”.

I o ile takich hiciorów więcej tu nie ma, to dobrej muzyki, jak i ciekawych pomysłów na „Fears” zdecydowanie nie brakuje. Poszczególne kawałki są od siebie bardzo różne, ale ogólnie można powiedzieć, że jest to płyta gotycko doom metalowa z elementami melodyjnego death metalu. Czuć tu ducha Paradise Lost, jak w łagodnym i rozciągniętym w niepokojącej błogości „Goddes Of Fortune”, słychać spokojną rozłożystość Tiamat w, popartych akustyką i jakąś fujarką, fragmentach „Tell Me…”, ale także przychodzi na myśl Cemetary, jak w, równie wrażliwym, ale dzikszym i żywszym „Master Queen”. Cechą charakterystyczną „Fears” jest też szerokie zastosowanie sampli. Już pierwszy „Claptrap” rozpoczyna się intrem z filmu, a potem okazuje się jednym z jaśniejszych punktów albumu z głębokimi pokładami instrumentalnymi dotyczącymi gitar i klawiszy oraz chwytliwymi liniami melodycznymi. Całym zsamplowanym numerem jest natomiast „Gulf Song”. Na miarową i eteryczną muzykę nałożone są teksty z filmów, a wszystko przybiera formę jakiejś podróży w kosmos i wznoszenia się ku przestworzom, co jednak kończy się wojną i seriami karabinów maszynowych, a także przerażonym krzykiem kobiety. Muszę przyznać, że wyszło to wyśmienicie. Utwór jest wciągający, pochłaniający, świetnie wyważony i skomponowany. Stanowi doskonały wstęp do wchodzącego zaraz po nim „Fear”.

Kolejną ciekawostką jest ostatni „This Witch Is Coming”. Jego teksty pochodzą z Koranu i dotyczą końca świata, co tłumaczy orientalne wątki jakie są w niego wplecione. Muzyka aż pląsa w bliskowschodnich tanach, pojawiają się też arabskie przemowy, a wyjątkowo progresywnie aktywne są też gitary.

Dodając do tego folkowość „This World” nietrudno zauważyć, że co utwór to inny klimat, inne emocje. A co najważniejsze wszystkie trafione w sedno. Płyta jest dobra muzycznie, dopracowana stylistycznie, zasobna w nieszablonowe rozwiązania i trafiająca do świadomości słuchacza.

Tracklista:

1. Claptrap
2. Goddess Of Fortune
3. Tell Me
4. This World
5. Gulf Song
6. Fear
7. Master Queen
8. That Which Is Coming

Wydawca: Mrbid Noizz Records (1997)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły