Zanim dane mi było usłyszeć Urgehal, to zdążyłem naczytać się kilku superlatywnych opnii na temat ich albumu "Goatcraft Torment". Zważywszy na fakt, że były to raczej pisma undergroundowe, ceniące sobie surowość i naturalność muzyki wziąłem poprawkę na to, że w przypadku "Goatcraft Torment" mogę mieć do czynienia z drugim Darkthrone.
Gdy słyszę nazwę Waco Jesus to na pewno na myśl nie przychodzi mi żaden ekstremalny gatunek muzyczny. Jakież było moje zaskoczenie, gdy odpaliłem "Receptive When Beaten", ostatni album tej formacji.
W tym roku jeśli chodzi o techniczny death metal to moje oczy i cała uwaga były skupione na nowym albumie Cynic. Patrząc jednak na totalny zastój w tym nurcie to wiązałem nadzieję na poprawę wizerunku za sprawą dwóch innych albumów. Wcześniej nadzieje wiązałem z nowym albumem Psycroptic, ale "Ob(Servant)" nie wniósł absolutnie niczego nowego do wizerunku zespołu. Drugą nadzieję wiązałem z Terminal Function, za sprawą ich debiutanckiego albumu "Measuring The Abstract". W internecie pojawiło się sporo zapowiedzi rozbudzających apetyt, ale jak się okazuje niepotrzebnie.
Annihilator kontynuuje pomyślą passę. Po spektakularnym powrocie do thrashu za sprawą świetnego "Criteria For A Black Widow" Kanadyjczycy chyba odzyskali wiarę w siebie, bo i "Carnival Diablos" był dobrym krążkiem. Teraz Jeff Waters prezentuje nam kolejny album, który może troszeczkę zaskoczyć.
2001 rok przyniósł grupie Delight kolejny powód do dumy, w tym, bowiem roku wydano następny, drugi już ich album noszący tytuł "The Fading Tale". O ile na poprzednim krążku zespół brzmiał bardzo dobrze zaś wokal stał na zaledwie dobrym poziomie, to tutaj Paulina Maślanka wyraźnie się poprawiła dościgając swą barwą głosu brzmienie muzyczne. Jednym słowem za całokształt pracy włożonej w te dziewięć naprawdę gotycko brzmiących kawałków cały skład zespołu powinien dostać ogromne brawa (oczywiście jak na polskie warunki). Łatwo jednak jest coś powiedzieć, trudniej zaś to udowodnić. Czym zatem Delight, z charyzmatyczną Maślanką zasłużyli sobie u mnie na tak pochlebne zdanie?
Pełen mroku, miejscami zahaczającego nawet o demonizm, pełen dysharmonii czasem wykręcającej ludki mózg niczym zbyt mokrą gąbkę, i wreszcie pełen nieokreślonej tajemnicy zdolnej zbyt ciekawskich śmiałków wprawić w odrętwienie, ba może nawet śmierć kliniczną (ostatnie słowa są zamierzoną przesadą) - właśnie tak bym określił niesamowity album polskiego projektu Sui Generis Umbra, o nazwie "Ater". Szczerze powiedziawszy, gdy pierwszy raz zetknąłem się z tymi mrocznymi dźwiękami, przerażony odłożyłem krążek na półkę, grożąc mu zaciśniętą pięścią i powtarzając w myślach: "jeszcze po Ciebie wrócę". No i stało się w parę miesięcy później, już nieco bardziej oswojony siadam do tej niełatwej do napisania recenzji.
Gdybym miał opisać tę płytę jednym słowem z pewnością byłoby to określenie - nostalgia. Obecna tutaj od samego początku aż po ostatnie dźwięki, wręcz wylewająca się z głośników podczas słuchania. Głęboko wpisana w ten album i stanowiąca jego podstawę.
Blisko osiem lat przyszło nam czekać na nowy album AC/DC. Wielu wróżyło Australijczykom muzyczną emeryturę, a oni wciąż koncertowali. Zapowiedzieli jednak, że nadchodzący album będzie ich ostatnim. Jeśli nawet tak będzie, to "Black Ice" będzie pięknym pożegnaniem.
Obawy odnośnie nowego frontmana Marillion nie znalazły potwierdzenia na "Seasons End". Wręcz przeciwnie, album prezentował bardzo wysoki poziom i zawierał kilka świetnych kompozycji. Obawy znalazły niestety potwierdzenie w kolejnym albumie "Holidays In Eden".
"With Fear I Kiss The Burning Darkness" jest drugim pełnym albumem szwedzkiego At The Gates. Zapoznając się z tymi 11 utworami nie sposób przeoczyć fakt, że Szwedzi poszli do przodu wybierając ścieżkę, która przysporzyła im zarówno zwolenników jak i przeciwników.
Komentarze Harlequin : Hmmm, "Slaughter ..." jak dla mnie to juz podwalina pod to co robił potem np. A...
Amerykański rynek muzyczny przeżywa chyba jakiś kryzys. Dominująca muzycznie kraina rockiem i metalem płynąca co raz częściej zaczyna sięgać po zaadaptowane na europejskim polu trendy. Niestety emigrowanie powstałych kilka dekad temu gatunków takich jak rock gotycki czy zimna fala do współczesnych amerykańskich realiów nie wychodzi im na dobre. Przykład? Duet Bella Lune i ich płytowy debiut "Abstracted Visions".
Po drugim albumie tej grupy, pokrytym sześciokrotną platyną w samej Wielkiej Brytanii, chyba nikt się nie obawiał o ich kondycję muzyczną, i nie ma w tym nic dziwnego, bowiem na samym początku swej działalności Black Sabbath był bardzo płodny w nowe kompozycje, zdolne porwać każdego fana nowego, heavy metalowego brzmienia. Trzeci krążek ekipy Ozzy'ego Osbourne'a - "Master Of Reality" to kolejny dowód na fenomen tej grupy, osiem utworów zamieszczonych na krążku to kawałki, które na stałe wpisały się w kanon ciężkiego brzmienia.
At The Gates jest chyba największą ikoną szwedzkiego death metalu. W zasadzie każdy album tej formacji był swojego czasu wiekim wydarzeniem. Szwedzi swój nieprzeciętny talent pokazali juz na debiutanckim EP "Garden Of Grief". Zaledwie rok później światło dzienne ujrzał debiutancki, pełny album grupy, zatytułowany "The Red In The Sky Is Ours".
Archive - brytyjska grupa głównie trip-hopowa - jak na ironię losu przede wszystkim jest znana ze swoich neo-prog rockowych dokonań takich jak niezwykły "Again" i powalający "Lights". Niemniej jednak historia muzyków sięga o wiele wcześniej, bowiem ich pierwszy album o zabarwieniu właśnie typowo trip-hopowym pochodzi z 1996 roku, zaś muzyka, jaką sobą prezentuje stoi naprawdę na wysokim poziomie. Mowa o "Londinium" - ambitnym połączeniu głębokiego beatu, klasycznych instrumentów i delikatnej gitary. Wszystko to podsumowują, delikatny wokal Royi Arab, oraz wręcz raperskie zapędy Johna Rosko.
9 listopada 1938 roku niemieccy nazisci w całym kraju demolowali sklepy żydowskie. Ta noc przeszła do historii jako "Kristallnacht", a John Zorn 55 lat później postanowił stworzyć album upamiętniajacy tamto zdarzenie.
Druga część muzycznej trylogii, której trzon stanowią John Zorn, genialny wokalista Mike Patton i basista Trevor Dunn. "Astronome" zostało wydane w tym samym roku co pierwsza część trylogii "Moonchild", ale swoim poziomem przerasta ten album po stokroć.
Mało jest chyba płyt na świecie, które od nagrania do wydania musiały przejść tak długą drogę. Mowa, o "Confessions Of A Spooky Kid" - jedynym oficjalnie wydanym krążku Gidget Geina (Bradley Stewart) - byłego już wówczas basisty zespołu Marilyn Manson. Otóż jak się okazuje wydawnictwo, w którego jestem między innymi i ja posiadaniu to wynik potajemnych działań Ala Romero - członka grupy, który nie dość że zmienił całkowicie oblicze tego krążka (zmiana nazwy płyty - pierwotnie miała ona nosić godło "Just AdNauseam" - amatorsko wykonana okładka, inny układ utworów i wreszcie podrobiony podpis Gidget Geina) to jeszcze pozwolił sobie na przearanżowane poszczególnych kompozycji. Niezależnie od tego co nim kierowało w 1999 roku płyta "Confessions Of A Spooky Kid" ujrzała światło dzienne i jak w dość niedalekiej przyszłości miało się okazać, stała się jedynym dowodem solowej twórczości muzycznej Brada.
Po sukcesie "Beyond The Apocalypse" 1349 poszło za ciosem i juz następnego roku ukazał się kolejny, jak dotąd ostatni album grupy, zatytułowany "Hellfire". Niespodzianki nie ma - formacja kontynuuje krucjatę na ścieżce brutalnego black metalu.
Sugerując się debiutancką EPką i "Liberation" chyba mało kto przypuszczał, że ekipa 1349 kojarzona głównie z perkusistą Frostem zawojuje coś na blackowej scenie. "Beyond The Apocalypse", wydany rok po "Liberation", rozwiewa jednak wątpliwosci co do potencjału tkwiacego w tej formacji.
Nie, nie, nie! Dwa lata po wydaniu debiutanckiego EP 1349 powraca z pełnym albumem, który zamiast zrobić zamieszanie, to raczej przyprawia o konsternację. Candlelight Records dostrzegajac potencjał w Norwegach dało im szansę wypłynąć na szerokie wody, zaś muzycy po raz kolejny nie postarali sie, aby należycie dopieścić materiał.
Komentarze Gorg666 : To samo - z brzmieniem tak miało być :) A jeśli ktoś nie potrafi odróżni...

