Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Sui Generis Umbra - Ater

Pełen mroku, miejscami zahaczającego nawet o demonizm, pełen dysharmonii czasem wykręcającej ludki mózg niczym zbyt mokrą gąbkę, i wreszcie pełen nieokreślonej tajemnicy zdolnej zbyt ciekawskich śmiałków wprawić w odrętwienie, ba może nawet śmierć kliniczną (ostatnie słowa są zamierzoną przesadą) - właśnie tak bym określił niesamowity album polskiego projektu Sui Generis Umbra, o nazwie "Ater". Szczerze powiedziawszy, gdy pierwszy raz zetknąłem się z tymi mrocznymi dźwiękami, przerażony odłożyłem krążek na półkę, grożąc mu zaciśniętą pięścią i powtarzając w myślach: "jeszcze po Ciebie wrócę". No i stało się w parę miesięcy później, już nieco bardziej oswojony siadam do tej niełatwej do napisania recenzji.
Przede wszystkim warto zacząć od samego początku, a więc od stylu, jaki "Ater" sobą prezentuje. Mamy tu do czynienia z naprawdę wysokiej klasy, dark ambientem, a więc muzyką, która z założenia ma przerazić, a jeśli nie przerazić to przynajmniej wprowadzić w klimat grozy. Muzykom naprawdę wspaniale się to udaje już od pierwszej piosenki "Evil Rules" w której tajemniczy kobiecy głos wręcz przyciąga naszą uwagę i zatapia nas w mrokach swej niezwykłej barwy. To jednak jeszcze nic, gdyż już niebawem swoje dźwięki roztoczy "Bitters" - utwór obdarzony wręcz świdrującymi ciało dźwiękami, a najlepsze jest to, że tak naprawdę niczego nie możemy się spodziewać. Muzyka ewoluuje w naszych uszach niespodziewanie, zmieniając prędkość, pobrzmiewając głośniejszymi uderzeniami, czy też prawie zupełnie zamierając. Kolejny utwór godny naszej uwagi to "No Sun". Tutaj rolę twórcy mrocznego klimatu przejmują bardziej klasyczne instrumenty - smyczki i pianino. Naprawdę nienaganna bardzo klimatyczna i spójna kompozycja, wręcz idealnie pasująca do filmu grozy.

Teraz przychodzi czas na jedyny po polsku zaśpiewany utwór o tytule "Fobia". Znowu dźwięki zalewają nas swą mroczną naturą. Gdzieś w oddali słychać ciche jęki kobiety pełne przerażenia i trwogi. Co jakiś czas pojawiające się odgłosy ciężkich oddechów, dysharmoniczne klawisze i monumentalnie brzmiące dzwony, to wszystko składa się na klimat tego utworu, który nawet teraz po kilku krotnym przesłuchaniu wywołuje gęsią skórkę na moim ciele.

Na zakończenie warto wspomnieć o ostatnim, kończącym płytę utworze "Din" w którym pojawia się męski wokal. Ogólnie rzecz biorąc utwór aż tryska ekspresją. A miejscami jazgotliwe monologi wręcz zwalają z nóg, oczywiście w połączeniu z muzyką, która tutaj aż wyrywa się ponad średnią pod względem niezwykłości. Wszystko jest idealnie dopracowane a liczne zmiany tempa i chwilowe wstawki instrumentów raczej trudnych do zidentyfikowania dają piorunujące wrażenie.

Podsumowując jeśli lubicie klimat grozy, możecie wybrać się do dobrze nagłośnionego kina na jakiś thriller, ale ja osobiście poleciłbym Wam pozostanie w swoich domach i wysłuchanie krótkiego repertuaru tej niezwykłej płyty.

Tracklista:

01. Emil Rulet
02. Ashes
03. Bitters
04. No sun
05. Fobia
06. Utter Darkness
07. Terror
08. The Realm
09. Din

Wydawca: Fluttering Dragon Records (1999)  
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły