Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Gidget Gein & Dali Gaggers - Confessions Of A Spooky Kid

Mało jest chyba płyt na świecie, które od nagrania do wydania musiały przejść tak długą drogę. Mowa, o "Confessions Of  A Spooky Kid" - jedynym oficjalnie wydanym krążku Gidget Geina (Bradley Stewart) - byłego już wówczas basisty zespołu Marilyn Manson. Otóż jak się okazuje wydawnictwo, w którego jestem między innymi i ja posiadaniu to wynik potajemnych działań Ala Romero - członka grupy, który nie dość że zmienił całkowicie oblicze tego krążka (zmiana nazwy płyty - pierwotnie miała ona nosić godło "Just AdNauseam" - amatorsko wykonana okładka, inny układ utworów i wreszcie podrobiony podpis Gidget Geina) to jeszcze pozwolił sobie na przearanżowane poszczególnych kompozycji. Niezależnie od tego co nim kierowało w 1999 roku płyta "Confessions Of A Spooky Kid" ujrzała światło dzienne i jak w dość niedalekiej przyszłości miało się okazać, stała się jedynym dowodem solowej twórczości muzycznej Brada.
Wszystkie osiem utworów z płyty jest utrzymane w stylistyce glam/punk rocka. Mamy więc szybką, prostą jazdę okraszoną prostym rytmem perkusyjnym ("Pickled Punk-Generic Terror"), ale także nie co bardziej przemyślaną zagrywkę gitarową i bardziej złożoną muzykę ("Fallout Boy" - z kapitalnymi solówkami gitarowymi). Ważnym fragmentem płyty jest również "Rotten People", utwór o szybko wpadającym w ucho rytmie. Warto przy okazji tego kawałka zwrócić uwagę na nieprzeciętny wokal, który ma tutaj bardzo wyraźne zabarwienie emocjonalne, zresztą w większości utworów łatwo wyczuć, że teksty piosenek to osobiste przemyślenia Stewarta. Po drodze do moim zdaniem najważniejszego i jednocześnie najdziwniejszego kawałka z płyty zatrzymamy się jeszcze na chwilę przy pozycji numer 6 oznaczonej tytułem "9-11-69". Krótko mówiąc tytuł to data urodzin samego Brada, zaś cały utwór to osobista spowiedź muzyka. Rytm jest tutaj bardzo wyraźny, a wykrzyczany wręcz refren przywodzi na myśl zbuntowane pokolenie punkowych przewracaczy świata.

Ostatnim i jak już mówiłem dla mnie najważniejszym utworem jest "Agadabogada". W zasadzie trudno to nazwać piosenką, brak bowiem tu jakiejkolwiek linii melodycznej czy kompozycji. Całość to setki rozbieganych dźwięków, gdzieś w tle przewija się pogłos syreny pogotowia ratunkowego, słychać jakieś zamazane głosy, pojedyncze akordy pianina. W zasadzie całość tych dźwięków można by scharakteryzować jako obraz myśli i marzeń mieszczących się w głowie artysty. To taki smutny akcent pozostawiony na koniec niezwykle energicznej i energetyzującej płyty.

Ogółem krążek nie zdradza żadnych uchybień. Muzyka jest szybka, energiczna i ma w sobie to coś co przykuwa uwagę. Jedyne, do czego można by się przyczepić to fakt, że jak już wielokrotnie podkreślano jest to jedyny dowód solowej kariery artysty. Ale cóż, na to już, my ludzie nie mamy wpływu.

Tracklista:

01. Pickled Punk-Generic Terror
02. B-4 Something Happens
03. Allergy
04. Rotten People
05. Incoherent
06. 6-11-69
07. Fallout Boy
08. Agadabogada

Wydawca: nieznany (1999)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły