Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Pavor - Furioso

Drugi i jak dotąd ostatni album niemieckich deathmetalowców z Pavor to niemała zagwostka dla mnie. Materiał wypuszczony własnym sumptem w dużej mierze można nazwać kwintesencją technicznej ekstremy. Do dzis ciężko jest mi wskazać albumy, które w warstwie instrumentalnej są na podobnym poziomie zaawansowania jednocześnie hołdując klasycznej deathmetalowej tradycji. Aż prosi się, aby postawić "Furioso" obok takich ikon jak "Unquestionable Presence" czy "Obscura". A jednak nie mogę tego zrobić.
Pytanie dlaczego? Przecież otrzymujemy fantastyczne, rozbudowane kompozycje, które jakże dalekie są od bezsensownego molestowania gryfu, grania z prędkością światła podpartego jałowym natarciem podwójnej stopy. Przecież nie ma tu gejowskich, neoklasycznych solówek, bezsensownego hałasu, elementów blackowych, corowych i innych mało pokrewnych najbardziej śmiercionośnemu z gatunków muzycznych. Przecież mamy tutaj wyraźne inspiracje Immolation, Gorguts czy Cannibal Corpse wprowadzone na chyba najwyższy z możliwych poziomów utechnicznienia.

No i chyba właśnie tutaj też tkwi problem z dotarciem do meritum "Furioso". Ten materiał jest tak skomplikowany, że aż ledwo strawny. Po trzecim utworze mój mózg przestaje przetwarzać natłok i różnorodność tych dźwięków. Partie basu są tutaj po prostu z kosmosu, zostawiając daleko w tyle wyczyny takich panów jak DiGiorgio czy Malone. Partie perkusji choć niejednokrotnie stricte deathmetalowe są szalenie rozbudowane i urozmaicone. Gitary raz rzężą jak w Immolation by innym razem przyłożyć odjechanymi, voivodowymi klimatami. Całość zaś jest misternie upięta w death metal szalenie wysokiej próby. A mimo to nie zaskakuje.

Cóż jednak z tego, jeśli te wszystkie atuty nie przekładają sie na chęć częstszego wracania do "Furioso". Monotonny growl, multum pomysłów, które sprawiają, że większość utworów jest przez to do siebie bardzo podobna, za mało dramaturgii, za mało deathmetalowego pierdolnięcia... sztuka dla sztuki. Słychać, że muzycy włożyli w te kompozycje przeogromny wysiłek, że warsztat jest po prostu spektakularny, ale tej płycie po prostu zabrakło duszy.

Dlaczego takie "Unquestionable Presence" choc przetechniczne to jest chwytiwe i pełne gdramaturgii ? Dlaczego "Close To A World Below" łamie gnaty każdym dźwiękiem ? Dlaczego "Screams Of Anguish" choć nie aż tak techniczne sprawia wrażenie materiału doskonale wypośrodkowanego pomiędzy techniką, a brutalnością ? Na "Furioso" tego nie ma niestety. Warto posłuchać, warto poznać, ale jest to muzyka dla wybitnie wytrzymałych słuchaczy.

Tracklista:

01. Inflictor of Grimness
02. Perplexer: Perdition Projectile
03. Wroth Volcanic Vent
04. Furioso
05. A Schizoid Uglifier
06. Crucified Hopes
07. Inconsistent ClayBlood Totemist
08. Dilettante's Dilemma

Wydawca: Self-released (2003)





Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły