
"The Devil Inside" jest dostępny już od jakiegoś czasu i z tego co udało mi się ustalić słowa zachwytu nad nowym wydawnictwem Embrional wylewają się z internetowych łam niczym kłamstwa z ust polityków sparujących się właśnie w prezydenckiej batalii. Czas więc sprawdzić czy jest to siła machiny promocyjnej czy też sama muzyka pozwala postawić "The Devil Inside" w gronie najlepszych płyt metalowych trwającego roku.
lord_setherial : Zajebiste dzieło,wyrywa z butów i jest naprawdę godne polecenia. Mocn...

Troubled Horse to szwedzki zespół, jak sami się określają na swoim facebooku, heavy rockowy. Nie wiem czy takie nazewnictwo w pełni oddaje klimat materiału zaprezentowanego na „Step Inside”, bowiem jest to bardzo specyficzna płyta łącząca w sobie atmosferę retro rocka z bardziej nowoczesnym graniem. Basista Ola Henriksson od lat stanowi filar Witchcraft i takie inspiracje starym rock and rollem są tu bardzo dobrze wyczuwalne. Najważniejsze jednak, że jak zwał, tak zwał, ale efekt końcowy jest więcej niż zadowalający.

Edge Of Sanity poznałem po „The Spectral Sorrows” i natychmiast oszalałem na ich punkcie. Słuchałem tego zapamiętale i w ogóle mi się nie nudziło. Nie dziwne jednak, że na następną płytę czekałem z niecierpliwością i kupiłem ją natychmiast po wydaniu. Choć apetyt był duży i poprzeczka podniesiona wysoko to „Purgatory Afterglow” nie zawiódł mnie ani troszeczkę. Wręcz przeciwnie, ta płyta całkowicie mnie pochłonęła i spowodowała, że na następny długi czas zacząłem uważać Edge Of Sanity za swój ulubiony zespół.
leprosy : Ciężko jest dyskutować o płytach kapeli która miała dar trzymania...
lord_setherial : Aż sobie sam odświeżę. Wieki nie słuchałem ;)
zsamot : Wujas - jak zawsze recka ujmująca szczerym przekazem. Do płyt muszę...

Większość zespołów retro rockowych jakie znam wywodzi się ze Skandynawii. Witchcraft jest jednym z bardziej znanych ich przedstawicieli. Powstali w 2000 roku, po zakończeniu działalności przez Norrsken. Nie była to formacja, która zwojowała wiele, ale to na jej gruzach powstały klasyczne ikony szwedzkiego doom stoner rocka: Graveyard i właśnie Witchcraft.

W 2014 roku, nakładem Deformeathing Productions, ukazał się siedmiocalowy winyl zawierający próbki możliwości dwóch zasłużonych dla polskiej sceny grind zespołów. Za totalne zezwierzęcenie odpowiedzialni są, na stronie A Parricide, a na stronie B Patologicum. Ta iście rzeźnicka mieszanka znakomicie uzupełnia się nawzajem i potrafi umilić krótki fragment życia, najlepiej na przykład w słoneczny niedzielny poranek.

Szperając w internecie ciężko mi się czegokolwiek dowiedzieć o Dishell. Nie wiem więc od kiedy istnieją i czy „Final Matters” to ich debiut wydawniczy czy nie. Poznałem natomiast nowy gatunek muzyczny o nazwie d-beat i nowe polskie miasto City Of Satan, które po dokładniejszym przebadaniu okazało się być Krakowem.

Czasem aż trudno sobie wyobrazić, że po jakiejś wspaniałej, niezapomnianej płycie można nagrać coś jeszcze lepszego. Ja nie wiem czy „Draconian Times” jest lepszy od „Icon”. Na pewnym poziomie wszelkie takie porównywania przestają mieć sens. Znajdujemy się na muzycznym Olimpie, możemy wskazywać na różnice, mówić o szczegółach, ale nie możemy odbierać boskości tym dziełom twierdząc, że któreś jest lepsze czy gorsze. Nie ma wątpliwości, że Paradise Lost powtórzył sukces swoich poprzednich dokonań, nagrywając album doskonały pod każdym względem.
leprosy : Nagrali lepsze płyty ale więcej gorszych :)
oki : powaga? nie wiem co można by z Shades wyciąć przecie tam same bar...
zsamot : Dla mnie "Shades..." mogłoby być EPka, wtedy byłoby idealne... Draconi...

Słucham sobie, kolejnego po Nigredo, zespołu z Odium Records i zastanawiam się nad tym czy chłopaki nie wykorzystali czasami swojego 666 zmysłu do doboru nazwy zespołu, bo nie mogę oprzeć się pokusie by określić muzykę z "Taran" mianem taran black metalu. Nie dlatego, że przesuwają granice gatunku i brak mi przymiotników, bo przy tylu różnych odnogach smoły ciężko jest wymyślić coś odkrywczego, ale z uwagi na moc muzyki i jej idealne trafienie, niczym właśnie taranem, w mój gust.

„Wildhoney” to płyta przełomowa dla Tiamat. Zespół poszedł jeszcze dalej klimatyczną ścieżką zapoczątkowaną na „Clouds” odchodząc całkowicie od death metalu. Nowe, delikatniejsze oblicze Tiamat okazało się strzałem w dziesiątkę, a to głównie za sprawą fantastycznych utworów jakie znalazły się na „Wildhoney”. Jest to niesamowity, magiczny album, w całości wypełniony bardzo wartościową i wielowarstwową muzyką.
AbrimaaL : Słuchaj dalej. Raz nie wystarczy. To najbardziej progresywny album zespoł...
zsamot : Ha, po genialnym, poznanym przez teledysk, - zresztą bardzo klimatycznym-...

Drum n’ bass nie jest obiektem moich zainteresowań recenzenckich, ale Quoit zaciekawił mnie dlatego, że jest to projekt Micka Harrisa. Ten ekscentryczny, były perkusista Napalm Death, od dawna był już znany z eksperymentowania z muzyką. „Properties” to nie jest pierwsza płyta wydana pod nazwą „Quoit”, ale jego dokładnej historii nie kojarzę i ciężko mi się też jej doszukać w internecie. Grunt, że album ten ukazał się w 2001 roku, czyli w czasie kiedy ówczesny podstawowy zespół Micka – Scorn – działał już od bardzo dawna.

Rok po debiucie Grave zaprezentował swoją drugą płytę, a także rzekłbym, że swoje unowocześnione oblicze. Brzmienie jest mniej brutalne, a kompozycje bardziej przebojowe. Przez to „You’ll Never See…” jest albumem przystępniejszym i bardziej wyrazistym od „Into The Grave”, co przysporzyło zespołowi popularności poza granicami Szwecji.
leprosy : Top 5 Skandynawii i Top 20 świata, tak ogólnikowo. Grave to jedna z mo...
zsamot : Nie można oceniać tej recenzji...
zsamot : Uwielbiam te płytę...

Phlebotomized to stary i ciekawy holenderski zespół, który znalazł własną ścieżkę w muzyce ekstremalnej i od początku swojego istnienia odznaczał się oryginalnością. Ten początek miał miejsce w 1990 roku, a już w 1991 pojawiła się pierwsza demówka. Była to wydana własnymi siłami kaseta. Podejrzewam, że o ograniczonym zasięgu. Natomiast drugie demo „Devoted To God” zostało wydane w Polsce przez Carnage Records co przysporzyło zespołowi popularności. Właściwie można powiedzieć, że jest to rozszerzona wersja debiutu, bo trzy z czterech utworów się powtarzają. Ja również załapałem się wtedy na swoją kopię tego wydawnictwa i z miejsca stałem się fanem tej formacji.

Russian Circles to zespół post rock/metalowy, wbrew swojej nazwie, pochodzący z Chicago. Dodając do tego tytuł ich trzeciej płyty „Geneva” mamy do czynienia z istną geograficzną plątaniną. Nie inaczej jest pod względem muzycznym. Trio tworzące instrumentalną sztukę prowadzi nas przez meandry dźwiękowych przestrzeni, nic sobie nie robiąc z przekraczania kolejnych granic i szerokości fonicznej otchłani.
skoggtroll : Dokładnie, nic dodać, nic ująć. Wspaniała muzyka, a trafiłem zupe...

"Facets of Death" to wizytówka wypuszczona w świat przez Nigredo za pośrednictwem Odium Records. Wizytówka krótka, ale niezwykle treściwa: oto my (A i Maelstrom) mamy nowe pomysły i nie zawahamy się ich użyć. A poważnie "Facets of Death" to cztery kompozycje w konwencji klasycznego, prującego do przodu i nie oglądającego się za modami black metalu, w którym najważniejszą rolę odgrywa energia, melodia i uwaga, uwaga: produkcja.

„The Ultra-Florescence” to drugie demo Corruption, ale pierwsze wydane oficjalnie przez Carnage Records. Właściwie to spełnia kryteria normalnego albumu i pewnie nie jest nim ze względu, że ukazało się tylko na kasecie. W każdym razie mamy tu porządną rozwijaną okładkę, ze zdjęciem i tekstami, a w środku trzydzieści osiem minut grobowego doom metalu.

Demigod to stary przedstawiciel fińskiego death metalu. Zaczęli w roku 1990 i w prawdzie z przerwami, ale działają do dziś. W tej swojej pierwszej fazie działalności popełnili parę demówek i jeden album, który, w chwili najlepszej koniunktury dla tej muzyki, przyniósł im pewien rozgłos. Z tamtych czasów zapamiętałem ich z koszul w kratę i bardzo dziecięcego wyglądu. Doprawdy, aż ciężko uwierzyć, że te chłopaczki nagrały tak ciężką i nieprzyjazną płytę. A jednak.

Od zespołu Psychophobia dostałem już kiedyś ich debiutancki album „Ark Of Chaos” i jego recenzję napisałem bardzo pozytywną. Do kolejnego wydawnictwa podszedłem więc ze sporymi oczekiwaniami i muszę przyznać, że się nie zawiodłem. Wręcz przeciwnie, uważam, że forma nie spadła, a zaprezentowane numery są bardzo fajne i porywające.

„Parade Into Centuries” ukazało się w tym samym roku co „Gothic” Paradise Lost i „As The Flower Withers” My Dying Bride. Piszę o tym ponieważ debiut Nightfall również jest uduchowionym doom metalem mogącym uchodzić za prekursora gotyckiej odmiany rocka. Z dala od deszczowej Anglii, w jakże odmiennym klimacie starożytnych Aten, powstała nietuzinkowa muzyka, która, choć nigdy nie stała się tak sławna jak jej północne równolatki, to z całą pewnością w niczym im nie ustępuje.
zsamot : Piękny album, ale dla mnie opus magnum to "Macabre sunsets". Płyta absol...

Tuż przed „Turn Loose The Swans” My Dying Bride pokusił się o wydanie trzyutworowej EPki. Słuchając „The Thrash Of Naked Limbs” nie ma wątpliwości dlaczego tak się stało. Ten materiał pasuje bardziej do „As The Flowers Withers” i początkowego okresu działalności zespołu. Widocznie chcieli się nim podzielić jeszcze przed wkroczeniem w swoją nową epokę. Rzecz na pewno jest ciekawa i warta uwagi, choć ze względu na czas trwania, oczywiście pozostawia spory niedosyt.
zsamot : Jedna z lepszych EPek. Klimatyczna i z dowaleniem konkretnym... do tego fajny...

W 2013 roku Wulkanaz wydał swoją drugą płytę „Paúrpura Frćovíbôkôs”. Tytuł, podobnie jak wszystkie liryki, jest w języku starogermańskim. Na winylu znajduje się dwanaście kawałków, a na CD dziewięć, ale okazuje się, że materiał jest ten sam, tylko niektóre pozycje są ze sobą połączone. Tracklista jednak obejmuje dwanaście oddzielnych pozycji, co, komuś kto chce być świadomym, który numer leci aktualnie, wprowadza trochę zamieszania.

