Niespełna miesiąc temu światło dzienne ujrzał czwarty album melodic deathmetalowców z Finlandii. Nie będę ukrywał, że ten gatunek umarł dla mnie już kilka lat temu i nie spodziewałem się po tym albumie zbyt wiele, zważywszy na fakt, że nigdy z Omnium Gatherum nie miałem do czynienia.
Wytwórnia Metal Blade Records wykazuje ostatnio zamiłowanie do inwestowania w zespoły z pogranicza death metalu i grindcore. Jedną z najnowszych inwestycji jest brytyjski The Rotted, który dopiero stawia pierwsze kroki na tym poletku. Żeby jednak nie było, że mamy do czynienia z debiutantami, to należy wspomnieć, że w składzie zespołu znaleźli się myzycy takich składów jak Cradle Of Filth czy Extreme Noise Terror, a formacja działała przedtem pod nazwą Gorerotted, z którą nagrała trzy studyjne albumy.
Nazwa roku! Kiedy usłyszałem, że będę miał do czynienia z wyfiletowanym człowiekiem, to buźka mi się uśmiechnęła. Niestety, kiedy zapoznawałem się z "Hideous Sculptures Of The Dead" mina już taka uśmiechnięta nie była.
Dużo było już tych Meathooków, którzy grali grind bądź brutalny death metal. Ten Meathook, pochodzacy z Arizony, pierwsze kroki stawiał w 2007 roku, zaś w tym roku światło dzienne ujrzał debiutancki album tej grupy, zatytułowany "Infernal Torture".
Scena metalowa u naszych południowych sąsiadów, oprócz legendarnego XIII. Stoleti, kojarzona jest głównie z ekstremalnymi, death/grindowymi kapelami. Jedną z nich jest pochodzący ze Słowacji Typhoid. Choć zespół istnieje już od 1994 roku, to "Disfigured By Blind Faith" jest dopiero jego trzecim pełnym krążkiem.
Mucopus to jeden z wielu przedstawicieli death/grind metalu. Formacja do tej pory zarejestrowała dwa albumy, a "Undimensional" jest właśnie tym drugim. Album ukazał się w ubiegłym roku i raczej nie wywindował tej Mucopus do pierwszej ligi gatunku.
Volturyon to nowy obiekt na deathmetalowej scenie. Formacja powstała dwa lata temu w Szwecji i na początku tego roku ukazał się debiutancki album tej grupy zatytułowany "Blood Cure". Tytuł może niezbyt zachęcający, ale okładka robi dużo lepsze wrażenie. To co dostaliśmy z tym wydawnictwem to osobliwa mieszanka brutalnego
death metalu w amerykańskim stylu z niemałą dawką metalcore'owych i
deathcore'owych naleciałości. W przeciwieństwie jednak do wielu
zespołów grających w tym stylu, element deathmetalowy jest tu
dominujący.
Ile to juz jest tych zespołów o nazwie Eviscerated. Ten, o którym tutaj mowa to totalny debiutant, więc wszelkie skojarzenia z inną amerykańską kapelą o tej samej nazwie są błędne. Podobna jest jednak muzyka jaką oba zespoły wykonują, bo mamy tu do czynienia z death metalem, raczej w brutalnym wydaniu.
Zazwyczaj im zimnej robi się na zewnątrz tym cięższej muzyki szukamy. Taki wizerunek w stu procentach spełnia druga płyta zespołu Warning. Debiutancki album Angoli - "The Strenght To Dream" ukazał się w 1999 roku i szybko został wyprzedany. Widać kapela posiada zagorzałych fanów, bo trudno aby muzyka promowana przez naszych bohaterów mogła liczyć na medialny rozgłos.
Czy można grać brutalny death metal tak, aby nie był on brutalny? Okazuje się, że można, a Embryonic Devourment jest tego najlepszym przykładem. "Fear Of Reality Exceeds Fantasy" to debiutancki album grupy, która według mnie ma w sobie spory potencjał. Kwartet postawił na technikę i czytelność swoich utworów. Mamy więc
ciekawe aranżacje i kawał naprawdę dobrze zagranej muzyki. Zacznijmy od
tego, ze perkusja jest schowana w tle, więc nie jesteśmy atakowani
bezsensownymi blastami. W zamian za to usłyszymy ślicznie cykające
talerze, miarową stopę i ciekawe przejścia.
O mały włos a przeoczyłbym to wydawnictwo! Całkiem niedawno na deathmetalowej scenie objawił się kolejny zespół grający techniczną jego odmianę i muszę przyznać, że mimo wszystko "Apocalyptic Feasting" to album co najmniej dobrze rokujący na przyszłość. Dylan Ruskin - mózg zespołu chyba uważnie obserwował współczesną scenę,
bo wyciągnął właściwe wnioski. Należy jednak zacząć od tego, że Brain
Drill oferuje ekstremalnie szybki i bardzo techniczny death metal
będący krzyżówką Origin, Psyopus, Sleep Terror, starego Necrophagist
czy Beneath The Massacre.
Anmod to zupełnie nowa deathmetalowa formacja mająca okazję zawojować brazylijski i światowy rynek. Nie tak dawno świat ujrzał debiutancki album zespołu, zatytułowany "Monstrosity Per Defectum". Całkiem ciekawa okładka zachęciła mnie do sięgnięcia po ten album, ale jak to często bywa - zawartosć niekoniecznie musi być współmierna z opakowaniem. Brazylijsie trio oferuje półgodzinny seans z brutalnym death metalem.
Echa takich artystów jak Krisiun czy Cannibal Corpse są oczywiście
namacalne, ale Anmod starają się wprowadzić swoją muzykę w wyższy
poziom ekstremy.
Jakiś czas temu na DarkPlanet pisałem o kolumbijskim Carnivore Doprosopus. Teraz w moje łapki wpadła kolejna kolumbijska kapela Ancient Necropsy i podobnie jak wspomniany Carnivore Diprosopus - mamy do czynienia z brutalnym death metalem.
Że jeszcze takie zespoły jak Animus istnieją i nikt nie powie muzykom, że grać nie potrafią. W przypadku tej izraelskiej formacji mamy do czynienia z jednoosobowym projektem Golana Weissa, który obsługuje wszystkie instrumenty z zamiarem stworzenia blackmetalowego dzieła.
Czasem i takie "suchary" wpadają. Malodorous ma szansę wygrać u mnie w kategorii gniot tygodnia. "Amaranthine Redolence" to debiutancki album tej grającej brutalny death metal formacji. Wcześniej, w tym samym roku Malodorous wypuścił EPkę zatytułowaną identycznie jak pełny album.
Ostatnio kolega podrzucił mi płytkę zupełnie nieznanej mi formacji Revocation, szczerze ją polecając. Szybko więc poszperałem w internecie, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej grupy. Otóż to bostońskie trio do tej pory miało na koncie jedynie EPkę "Summon The Spawn", zaś w tym roku sami wydali swój debiutancki album "Empire Of The Obscene".
Trochę zniesmaczony poziomem płyt, które w ostatnich miesiącach trafiały na muzyczne półki, zastanawiałem się czy ta zbiorowa niemoc twórcza dopadnie także i Francuzów znanych ze swoich deathmetalowych przypadłości. Od razu zamierzam rozwiać wszelkie wątpliwości: płyta trzyma wysoki poziom swoich poprzedniczek.
Komentarze rob1708 : pytalem o nowa bo chyba premiera dopiero bedziehttp://www.youtube.com/wat...
Palmus : KIEDY WYSZLA 13.10 2008
rob1708 : KIEDY WYSZLA
Siadając do tego albumu, od samego początku miałem sceptyczne uczucia. Po pierwsze styl, który prezentowała sobą muzyka nigdy jeszcze nie gościł w moich głośnikach, bowiem nigdy nie byłem zapalonym fanem muzyki z kręgu darkwave. Po drugie muzyka elektroniczna, może poza paroma wyjątkami (Kraftwerk, Klaus Schulze), kojarzyła mi się raczej z niezrozumiałą "łupaniną", dobrą dla rozwrzeszczanych małolatów. Wyobraźcie sobie, zatem jak wielkie było moje zdziwienie, gdy po paru minutach odsłuchu "Home Coming Heavens" - płyty zespołu o nazwie The Dust Of Basement, pochodzącego właśnie z kręgu mrocznych elektronicznych brzmień - najpierw moja kończyna dolna a po chwili całe ciało w ślad za nią, bujało się w rytm niezwykłych dźwięków. Jeżeli ktoś pragnie rozpocząć przygodę z tego typu muzyką to gorąco polecam właśnie tę pozycję, gdyż mnie osobiście urzekła.
Na takie uderzenie deathmetalowy światek na pewno był przygotowany. Kiedy w 1991 roku ukazała się EPka "Human Waste" było oczywiste, że oto na scenie pojawił się zespół, który ma do zaoferowania kawał dobrego death metalu. Niedługo trzeba było więc czekać na debiutancki, pełny album, bo jeszcze w tym samym roku ukazał się "Effigy Of The Forgotten", który oczarował krytyków i fanów.
Dawno, dawno temu usłyszałem kilka kawałków Voivod z płyt "Negatron" oraz "Phobos". Pamiętam, że te utwory nie podobały mi się i dziwiłem się jak ten zespół dorobił się statusu legendy i dlaczego w ogóle jest ceniony. Jak się miało okazać, wspomniane krążki były podobno jednymi ze słabszych w dorobku Kanadyjczyków. Nie pozostało więc nic innego, jak sięgnąć po któryś z klasyków - "Killing Technology", "Dimension Hatross" bądź "Nothingface". Los chciał, że padło na "Nothingface" i chyba dobrze się stało.
Komentarze Harlequin : ale zmieniłem zdanie co do trzech ostatnich płyt. Wcześniej słuchałe...
Harlequin : A ja dalej nie przepadam za w/w płytami :) a co do 3 ostatnich - "Katorz" nie...
Harlequin : No jakoś do mnie nie przemówił. Niby oryginalne granie, ale nic poza tym....

