Singapurski black metal? Czemu by nie. Impiety wydało właśnie szósty album studyjny, a grupa jest raczej rozpoznawana. Dotychczasowe poczynania muzyków z Indochin mnie nie zachwycały, dlatego po "Terroreign" nie spodziewałem się zbyt wiele. Tymczasem mile się zaskoczyłem.
Reaktywowali się dwa lata temu by nagrać najlepszy album w karierze, a może nawet i najlepszy album heavy metalowy tego roku. Co złożyło się na takie osiągnięcie? Kilka czynników. Po pierwsze brzmienie. Ten zespół przenigdy nie brzmiał tak potężnie, agresywnie, a przy tym tyle czytelnie i naturalnie. Dużo dobrego dzieje się także w strukturze utworów, które wychodzą trochę dalej poza schematyczne granie spod znaku Iron Maiden i ich dziesięciu jednakowych płyt.
Fińska, blackmetalowa Horna działa na rynku muzycznym już blisko 16 lat, mimo to, kolejne płyty grupy nie odbijają się większym echem. Prawdę powiedziawszy nigdy nie miałem styczności z twórczością Horny, więc nie wiedziałem czego się mam spodziewać po siódmym krążku tej formacji, zatytułowanym "Sanojesi Äärelle".
Szanuję Adama Darskiego za to, że przez lata te wszystkie lata poszukiwał nowych rozwiązań w muzyce, a Behemoth ze zwykłej blackowej kapeli przeistoczył się w gwiazdę światowego formatu - na to wszystko Darski ciężko pracował. Niestety, od wydania "Demigod" muzycy Behemoth zrobili się trochę zuchwali w swoich poczynaniach i "The Apostasy" potwierdził, że grupa tkwi w martwym punkcie. Niestety "Evangelion" potwierdza fakt, że formacja spoczęło na laurach.
Komentarze Patogen : A np Infernal War i Massemord?
Patogen : Nie zgodzę się z Tobą - nowy Lost Soul nic nowego nie odkrywa - jest b...
black_gothic : Dla mnie bardzo dobry album , a Lucifer to po prostu miodzio dla uszu.Jedna z ni...
Napisać dobrą piosenkę na poważny temat to prawdziwe wyzwanie. Nie łatwiej jednak śpiewać o rzeczach błahych, trywialnych, żeby nie powiedzieć bzdurnych, nie popadając przy tym w banał. A to właśnie od bliska trzydziestu lat udaje się dwójce pseudo braci, Aronowi Freemanowi alias "GeneWeen", a także Mickey'owi "DeanWeen" Melchiondo - komikom z powołania, muzykom z wyboru. To pozornie beztroskie rodzeństwo zawsze trzeźwo oceniało swoje możliwości, nie siląc się na kanonadę niepotrzebnych dźwięków, a raczej na humorystyczne podejście do muzykowania. I taki właśnie jest ich najlepiej oceniany album w dyskografii "The Mollusk" - pełen uroku, pełen humoru.
Dość nietypowa to płyta, nawet jak na Devina
Townsenda. I to wcale nie ze względu na samą muzyczną formę. W
przeszłości w jego muzyce zawsze dało się odczuć bardzo silny wpływ
industrialu, nawet gdy flirtował z bardziej melancholijną odmiana
progresji. Lider legendarnej (w niektórych kręgach) formacji Strapping
Young Lad, po raz kolejny zaskoczył. "KI" nie pozostawia żadnych
wątpliwości - jakakolwiek próba określenia jego muzyki to daremny
wysiłek. Tak było, jest i za pewne będzie, gdyż każde dzieło Townsenda
to zupełnie inna bajka.
Komentarze Sumo666 : Do mnie tez ta plyta nie trafia... Moze kiedys. Na teraz Synchestra i Terria miazd...
Ignor : Ja kurde jakoś nie moge uchwycić klimatu - tej płycie dałem już tyle...
Harlequin : A mnie sie ta płyta bardzo podoba - delikatna, miejscami bardzo ambientowa...
Mieszanie różnych muzycznych stylów wśród zespołów metalowych jest dość często spotykaną praktyką. Wiele kapel poprzez łączenie, wydawać by się mogło odległych od siebie gatunków muzyki, próbuje stworzyć sobie odpowiednią niszę twórczą pod swoje kolejne projekty. Niestety, tego typu zabiegi niezbyt często kończą się artystycznym sukcesem. Tym razem jednak, mamy do czynienia z zespołem, któremu w oparciu o swoją blackmetalową przeszłość, udało się stworzyć naprawdę dobry i nietuzinkowy materiał. Głód krwi zaspokojony, choć z pyskiem w ziemi, to zapach zgniłej trumny umila czas przy konsumpcji. To wspaniałe uczucie wypełnia mnie po dziś dzień przy cmentarnych delikatesach zwanych Coffins. Czy trzeba się udać na taką ucztę do Kraju Kwitnącej Wiśni, żeby naprawdę dać w sobie odczuć te prymitywne instynkty zakorzenione w naszych mózgach od wieków? Doznania są jednak na tyle boskie, że sam Jaff Dahmer by nie pogardził. Coffins serwują nam te piekielne obiadki od kilku lat i robią to na tyle dobrze, że odwykłem już trochę od "chamerykanckiego" pitolenia, a zanurzyłem się w tym ich bagienku po same rogi.
Komentarze Ignor : Rzeczywiście dobry ( a miejscami )bardzo dobry materiał, nie jest to ta sam...
Okładki płyt i muzyka - to meritum i zwarta całość albumów Naked City. Głęboko wyrażają stan duchowy artysty. Balansując pomiędzy mistyczną i artystyczną wizją śmierci, stały się obrazem ekstremy i nie bez przypadku autor umieszczał na swoich dziełach fotografie japońskiej sztuki bondage oraz tortur przekraczając normy moralne w światku cenzorskim. Muzyka jest tutaj ucztą i makabryczną formą ekstazy.
Przyznam, że przed swoją premierą nowa płyta Archive, "Controlling Crowds", nie budziła u mnie większych emocji. Wiele osób nerwowo czekało na ten album, ja jednak do tej sprawy nie przywiązywałem aż tak wielkiej wagi - zawsze ceniłem i lubiłem ten zespół, jednak wydawało mi się, że jest to kolejny klon Pink Floyd, do tego moje zainteresowanie Archive spadło po nieco słabszej płycie "Lights" z 2006 roku i średnim singlu "Bullets" z nowego krążka. Muszę jednak ostrzec - lekceważenie tej płyty może być poważnym błędem.
Komentarze Luthien_Carnesir : Jak to dobrze, że ktoś zakłada takie tematy :) Mykam do Empiku po mój...
Ignor : Poprzednie dwie płyty to było takie dreptanie bez celu, troszke bez pomyś...
thistle89 : A mi się spodobało Bullets. Usłyszałam raz, drugi w radio i zafascyno...
Są zespoły, które rozpadały się gdy osiągnęły szczyt muzycznych możliwości. Są też takie, które – choć lata świetności mają już dano za sobą – uparcie przypominają o swoim istnieniu, wydając kolejne niestety niezbyt ambitne dzieła. Helmet niewątpliwie należy do tej drugiej grupy. Można by nawet powątpiewać, czy nadal mamy do czynienia z tym samym zespołem ...
Nie nadążam za Amerykanami. Raz po raz lansują kolejne deathmetalowe gwiazdy wciskając słuchaczom kit, że są zajebiste, ultratechniczne, ultrabrutalne, a instrumentaliści są sprawniejsi niż nietoperz z Bali... W całym tym zalewie grup pokroju Deeds Of Flesh, Vile, Decrepit Birth, Disgore, Gorgasm i setek innych, jakoś nie chciało mi się sięgać po Odious Mortem, które o dziwo dość regularnie przewijało się w wypowiedziach słuchaczy lubujących się w technicznym death metalu. Zważywszy na fakt, że debiutancki album zespołu "Devouring The Prophecy" wydany był przez Unique Leader spodziewałem się "Cryptic Implosion" jałowej, bezmyślnej rąbanki. No to dostałem za swoje.
Komentarze Harlequin : To prawda - oryginalnością nie grzeszą :(
Lisa : Ja też, jak sie bardziej wsłuchałam, to moje skojarzenia muzycznie wędr...
Harlequin : No to z tymi Necrosami, żeś pojechał 8O jak dla mnie Necrosi robią z...
Ten francuski
debiutant zrobił na mnie bardzo mocne wrażenie. Właściwie od
pierwszego zetknięcia stałem się ich fanem. Porwał mnie ładunek
emocji, który obecny jest na płycie. Przede wszystkim jest tu
melancholia, chłód, depresja. Myślę, że można przylepić łatkę
atmosferycznego metalu, choć to niewiele mówiący slogan.
Komentarze oki : tej płytce trzeba dać szansę bo jest naprawdę dobra
Bagienny metal czyli jazda na pełnym luzie. Zaletą muzyki tego
amerykańskiego tria jest, nie ukrywam, jej prostota. Mamy tu do
czynienia z pełnym energii połączeniem sludge i thrash metalu,
skate punka oraz hardcore'u. Jest to szybkie,
dość chwytliwe grzanie na trzy wokale. Brzmienie jest brudne i z
pozoru niedbałe. Przede wszystkim chodzi o to, by był czad i ostra
jazda do przodu.
Demolition Hammer to absolutny rodzynek swoich czasów. Grupa wydała swój debiutancki album "Tortured Existence" w momencie królowania death metalu i choć album spotkał się z mieszanymi opiniami, to grupa została zauważona. Ich zbrutalizowany, ale prostolinijny thrash dawał podstawy do tego, aby sądzić, że grupa pójdzie w death metal. Nie do końca się tak stało, gdyż drugi album Amerykanów "Epidemic Of Violence" dalej oscylował bardziej wokół starej thrashowej szkoły, ale na pewno przemycał więcej elementów najbardziej popularnego wówczas metalowego nurtu.
Komentarze Sumo666 : Szkoda tylko że DM wydało tylko 3 pełne albumy... No ale cóż ciesz...
Harlequin : w sumie dosc niedawno zapoznałem sie z twórczością DM .. jakos ni...
Sumo666 : Qrwamać pamietam jak na kasecie mialem ten album bodajze firma MG :) DM to...
"Smash" - czyli trzecia pełnometrażowa odsłona The Offspring. Zwykło się mówić, że trzecia płyta jest przełomowa w dyskografii zespołu i rzeczywiście - w tym wypadku stwierdzenie to sprawdziło się to w stu procentach. Krążek jest bowiem czymś więcej niż tylko wizytówką zespołu kojarzoną ze względu na rekordy sprzedaży wśród albumów wydanych przez niezależną wytwórnię. Stanowi ona swoisty przekaz, którego adresatem są młodzi ludzie. Płyta traktuje o ich świecie, o ich problemach, obawach i marzeniach. Jest ona także donośnym apelem do każdego, komu przyszło żyć w tamtejszych realiach.
Nigdy fanem Azarath nie byłem, ale zawsze szanowałem ich za to, że konsekwentnie grają swoje i za to, że zawsze grali na swoim przyzwoitym poziomie. Takie zespoły też są potrzebne i takim też podejściem podszedłem do najnowszej płyty grupy "Praise The Beast". Czar prysł jednak bardzo szybko.
Komentarze leprosy : Sa plusy i minusy,o brzmienie mogli sie bardziej postarac za to kompozycje sa b...
Northwail to szczecińska formacja blackmetalowa, która w zeszłym roku debiutowała albumem "Enigma". Zważywszy na fakt, że w ostatnim czasie pojawiło się kilka interesujących kapel w tym gatunku (Furia, Sonneillion, Arathyr), to można było liczyć, że panowie z Northwail mogą dostarczyć ciekawy materiał. I tak też jest.
Interior Of Death to proszowicko-krakowska formacja deathmetalowa, która właśnie wypuściła swój czwarty materiał zatytułowany "Mass Agony". Prawdę mówiąc nigdy nie słyszałem o tej grupie, która na małopolskiej scenie działa już od 1997 roku, dlatego też nie spodziewałem się czegoś co mnie olśni.
Znam takich, dla których jest to najlepsza płyta roku 2008. Powiem wam szczerze, że wcale im się nie dziwię. Dla mnie to też jedno z najciekawszych wydarzeń na scenie muzycznej, a także intrygujący przykład jednej z możliwych, ale rzadko uczęszczanych dróg ewolucji amerykańskiego garażowego rocka lat osiemdziesiątych, inspirowanego tak przez The Jesus Lizard, jak Sonic Youth i Big Black. Jednakże w przeciwieństwie do większości swych rówieśników, zespół założony przez gitarzystę Brendana Tobina od początku wyłamywał się z ciasnego gorsetu indie rockowej estetyki.

