Harlequin : Dobrze prawisz Tomku, tym bardziej, ze niewiele mimo wszystko jest tych zesp...
zsamot : A ja lubię epigonów. Muzy słucham dla frajdy, nie zaś odkryć egzyst...
DEMONEMOON : Swietna osmiostrzałówka z dynastii Ming,plus bonus oczywiscie;) Kur...

Poenari – ruiny starego zamku, znajdującego się obecnie na terytorium Rumunii. Przez wieki zamek służył jako siedziba władców Wołoszczyzny, a swoją świetność przeżywał za czasów owianego złą sławą Włada Palownika, pierwowzoru legendarnego hrabiego Drakuli. Ta nazwa zainspirowała młody warszawski zespół deathmetalowy, powstały w 2010 roku i pod nią wydali swój pierwszy album w lipcu ubiegłego roku. I choć „Rule Of The Damned” to materiał ciemny i mroczny to jego tematyka nie ma nic wspólnego z historią i dawnymi czasami.
oki : Właśnie słucham sobie tego albumiku i zgodzę się z Marcinem, że P...
Ok, skoro nikt przez ten czas się nie pokwapił, żeby napisać cokolwiek o tym albumie, wygląda na to, że to mi przypadł zaszczyt zrecenzowania drugiego dzieła warszawiaków. Nie ma sensu rozpisywać się o samym zespole, bo chyba każdy użytkownik naszego portalu przynajmniej raz słyszał o tym zespole; a nawet jeśli nie, to oki w recenzji debiutanckiej "Aury" przytoczył nam bliżej sylwetkę zespołu. Więc jeśli jeszcze - jakimś cudem - nie poznaliście Tides From Nebula, to poszukajcie recenzji debiutu. Nie zbaczajmy jednak z tematu - zespół nie kazał nam długo czekać na następcę "Aury", bo raptem dwa lata. Tym razem jednak za produkcją stał nie kto inny, a sam Zbigniew Preisner - kompozytor filmowy, producent i ogólnie jedna z większych postaci na polskim muzycznym podwórku, a samą płytę wydało zaś Mystic. Tak więc sukces murowany?luter : Przyznam, że i mi brzmienie przez pierwsze odsłuchu nie pasowało. Ni...
jedras666 : I na tym może zakończmy to przekomarzanie ok?;)
skoggtroll : aż chyba wezmę i posłucham :) Chyba podświadomie zrobili...
„Dark Winds”, wieją wichry, wchodzi rzężąca gitara. Jest mrocznie, ciężko i powoli. Tak to się zaczyna. I choć całość jest walcowata to kawałki nabierają tempa. Są charakterystyczne i porywające. Każdy z tych sześciu utworów ma swoją własną tożsamość. Mimo, że są do siebie podobne, tworzą znakomite, rozbudowane odrębne całości. To są takie niezapomniane hymny.leprosy : Bez przesadyzmu twierdzę,że to qlt krajowego podwórka. Nigdy potem n...
Harlequin : w wolnej chwili pewno i więcej skrobne :)) myśle, że szkieletal remains d...
DEMONEMOON : Marcin, widze, że jesień sprzyja sentymentom :)) oj bo skusze się i napis...
oki : polecam bo to jeden z najcharakterystyczniejszych:) ich krążków
Harlequin : tej płyty Alchemist nie słuchałem. Kiedys słyszałem jakiś jeden...

Nie jest łatwo napisać coś odkrywczego na temat płyty, którą każdy zna, o której wszystko już powiedziano i każdy ma o niej wyrobioną opinię. Mimo to postaram się przypomnieć emocje towarzyszące ukazaniu się jednego z najważniejszych albumów w historii muzyki metalowej i spojrzeć na niego chłodnym okiem z perspektywy czasu.
Sumo666 : Płyta genialna co by nie było jednakże wyżej cenie Mastera Od Tapet...
DEMONEMOON : Jak ten album był nowością nie było żadnych rockowych radiostac...
WUJAS : Jak ten album był nowością nie było żadnych rockowych radiostac...
Harlequin : Własnie posłuchałem co nieco na JudTubie i wrażenia jak najbardzie...
Harlequin : Własnie posłuchałem co nieco na JudTubie i wrażenia jak najbardzie...
lord_setherial : Jeśli chodzi o Asgaard to muszę przyznać iż zostałem bardzo pozyt...

Rok 1991. Piękne czasy. W tym właśnie roku swoją jedyną płytę wydał Imperator. Mimo tylko jednego pełnego albumu zespół legendarny. Legendarna płyta, ikona wczesnego polskiego death metalu. Czarno-srebrna okładka jest bardzo charakterystyczna dla tamtego okresu. Skomplikowane obramowanie, lovecraftowski pentagram i mocno wykombinowane, ale jednocześnie proste logo ze standardowym i dobitnym wykorzystaniem litery t, doskonale charakteryzują muzykę.
Harlequin : KVLT !!! klasyk !!! Choc jesli chodzi o mnie to wkurwiały mnie w Imperator wok...

Troszeczkę musieliśmy poczekać od ostatniego wydawnictwa Modulate nim Geoff Lee zaszczycił swych fanów kolejną dawką świeżej muzyki z własnej kieszeni. Tak, tak – leciał już czwarty rok od czasu kiedy "Detonation" było gorącym kąskiem na brytyjskiej scenie dark electro. Ale tak zdolnemu Dj'owi wiele można wybaczyć zaś na brak produktywności przymknąć oko – bywalcy imprezy Wendy House wiedzą że bez Lee to już nie to samo. Ostatecznie jednak doczekaliśmy się. Dokładnie 13 czerwca bieżącego roku nakładem Infacted Recordings ukazała się EP-ka Brytyjczyka zatytułowana "Robots" która moim zdaniem w całości zrekompensowała minione 4 lata posuchy w obozie Modulate, choć oczywiście zdania będą podzielone.

Po 8 latach oczekiwania, 19
października ukazała się światu druga płyta fińskiego
Wintersun. Pierwsze dzieło, które stworzył Jari Mäenpää
spotkało się z dwiema opiniami: albo zostało pokochane przez
fanów, albo było bardzo negatywnie odbierane. Jednak wszyscy Ci, którzy spodziewają się tego samego poziomu, nie będą nowym krążkiem zaskoczeni, ani zawiedzeni.
Rubezahl : W moje gusta, na pierwszy rzut ucha, ta płyta trafia, aczkolwiek szerzej wyp...
lord_setherial : Bez przesadyzmu,moim zdaniem 40 minut zawarte na krążku jest wystarcz...
Wild_Child : Poza tym ja np. nie zniósł bym 70 minut symfonicznego lukru, na d...
PopKing : To podziel sie wrażeniami po przesłuchaniu :-)
Harlequin : Zacheciłeś mnie. Zapoznam sie z tym materiałem, bo twórczości B...
zsamot : A może to problem oczekiwań zespołu i ich braku polotu... Kiedyś były...
lord_setherial : No tak,zgadzam się. ;)
oki : jak masz na półeczce Hate to calmów sobie postawisz obok i to na tyle

