Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Imperator - The Time Before Time

Imperator, death metal, The Time Before Time, Deicide, Atrocity, Gorefest

Rok 1991. Piękne czasy. W tym właśnie roku swoją jedyną płytę wydał Imperator. Mimo tylko jednego pełnego albumu zespół legendarny. Legendarna płyta, ikona wczesnego polskiego death metalu. Czarno-srebrna okładka jest bardzo charakterystyczna dla tamtego okresu. Skomplikowane obramowanie, lovecraftowski pentagram i mocno wykombinowane, ale jednocześnie proste logo ze standardowym i dobitnym wykorzystaniem litery t, doskonale charakteryzują muzykę.

Początek pierwszego „Eternal Might” to jest swoiste intro do całej płyty. Rzężące gitary stanowią podkład do wypowiadanych growlowatym głosem zaklęć: „Magabathi – Ya Nanna Kanpa!” i tak aż do „Bel Zi Exa Exa!”, żeby zakończyć jeszcze potrójnym „Ia Mass Ssaratu! Tu Zzu!”. Dla mnie motyw, który towarzyszył mi jak byłem bardzo młodym człowiekiem i już zostanie ze mną na zawsze. Dopiero potem zaczyna się właściwa część utworu. „The Time Before Time” to surowy death metal oparty na prostych, młócących riffach z wyodrębnionymi w odpowiednich momentach solówkami. Wszystko ma tu swoje klasyczne miejsce w szeregu. Zwrotka, refren, solówka. Wszystko jest takie wręcz banalne ale ile w tym pierwotnego szaleństwa i prawdziwej metalowej jazdy. „Day of birth – eternal might. End of life – eternal might.”

Później następują kolejno po sobie trzy najlepsze utwory z „Abhorrence” na czele. Gitarowe rozkręcające się wejście i nagle łup: „I am before all Gods. I am before all days”. Zajebisty kawałek ze świetnym refrenem. „I am the Abhorrence”. W „Necronomicon” najbardziej lubię wokalizy. Wokal tak jak muzyka, nie jest szczególnie niesamowity albo wybitny ale taki początek ostatniej zwrotki zaczynającej się od słów: „Born from the power...” jest tak wkręcający, że się go pamięta latami. „Wildest power of the highest throne. Beware of Necronomicon”. W „Persecutor” znowu mamy świetny refren: „ And its my power exploding with my ruthlessly thrashing doom” i cały bardzo dobry blok instrumentalno-solówkowy. Dalej, czyli na drugiej stronie, poziom absolutnie nie spada chociaż nie ma już tak rozpoznawalnych hitów. Płyta do końca jest porywająca, zagrana z mocą i metalową energią. W sumie siedem kawałków. Chyba tylko siedem ale pozostawiających po sobie naprawdę duże wrażenie. A wszystko utrzymane jest w klimacie starożytnych ras i ich pierwotnych bóstw oraz mrocznych mitów i rytuałów z najczarniejszych kart Necronomiconu.

Szkoda, że nigdy już nic porządnego nie nagrali. Żałuje też, że w tamtych czasach nie zobaczyłem ich na żywo, a grali w 1992 roku w Warszawie i to z Deicide, Gorefest i Atrocity. Z tego koncertu został mi tylko plakat, który zerwałem sobie z jakiegoś płotu. Wisi w moim pokoju do dziś. Cóż, miałem wtedy 13 lat i wybrałem dzień wcześniej Acid Drinkers (który notabene się nie odbył). Ale byłem głupi...

Tracklista:

1. Eternal Might
2. Abhorrence
3. Necronomicon
4. Persecutor
5. Defunct Dimensions
6. External Extinction
7. Ancient Race

Wydawca: Nameless Productions (1991)

Ocena szkolna: 5

Komentarze
Harlequin : KVLT !!! klasyk !!! Choc jesli chodzi o mnie to wkurwiały mnie w Imperator wok...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły