
Tańczyliśmy razem, chociaż nie umiem i nie lubię tańczyć. Pomiędzy szarymi ścianami bloków z materiału twardego jak nasze życie i sny. Schowaliśmy twarze w nigdy nie milknący cień, w szumiący wrzask deszczu, w mrok niesłabnącego domysłu. Tylko „zdawaniem się” nazywałem świat tężejący wokół nas jak beton koloru serca pospolitego kamienia. Czy posiadam chociaż odrobinę tego, co mam?