Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Zonaria - Infamy and the Breed

Jeżeli byłbym włodarzem jakiejś dużej wytwórni płytowej typu Century Media czy inny Nuclear Blast to z pewnością, po zapoznaniu się z debiutem Zonaria, podpisałbym z nimi kontrakt. Nie byłoby to jednak podyktowane jakością debiutu tego kwartetu, ale przede wszystkim faktem, że chłopaki są znakomitym materiałem na metalowy boysband. Po pierwsze są młodzi, czyli po odpowiedniej inwestycji w promocję mogliby przynosić wymierne korzyści przez długie lata.
Po drugie Zonaria gra to, co obecnie jest na topie: połączenie death metalu rodem ze Szwecji z rozpasaniem kojarzącym się z norweskimi burgerami. Po trzecie Szwedzi nie mają jeszcze wyrobionego muzycznego kręgosłupa więc właściwa siła perswazji (najlepiej amerykańska zielona) z pewnością mogłaby ich przekonać (w zależności od zmieniających się trendów) do grania power metalu lub innego indie.
No dobra koniec już tych złośliwości czas opisać to, czym uraczyła nas Zonaria na „Infamy and the Breed”. Jak wspomniałem powyżej muzyka zawarta na „Infamy and the Breed” oparta w dużej mierze na dokonaniach szwedzkiej, melodyjnej szkoły death metalu, dodatkowo podlana sosem z klawiszy kojarzącym się z późniejszymi dokonaniami Dimmu Burgerów. Jednak niestety trzeba stwierdzić, że kwartet w składzie: Emanuel Isaksson – perkusja, Emil Nystrom – gitara, Simon Berglund – gitara i wokal oraz Jerry Ekman – bas tworząc „Infamy and the Breed” poszli na łatwiznę. Wprawdzie jest to debiut tego zespołu i nie ma co się zbytnio nad chłopakami pastwić, jednak nie można nie wspomnieć o tym, że nie ma w tej muzyce ani grama oryginalności i próby wprowadzenia choćby promila własnych pomysłów. Sama muzyk po dwóch, maksymalnie trzech przesłuchaniach, przestaje przykuwać uwagę. 
Poszczególne utwory są zbyt mało przekonujące. Nie ma też zbyt wielu fragmentów, które po przesłuchaniu tego albumu pozostawałyby w pamięci słuchacza. Mi na trochę dłużej niż 5 minut utkwił w głowie kawałek „Attending Annihilation” z gościnnym udziałem Christian Alvenstama, którego barwa idealnie pasowałaby do repertuaru ziomali z zespołu Katatonia. Z pozytywów należy wymienić niezły warsztat (szczególnie gitarzyści). Dobre wrażenie sprawia także wokalista, którego barwa z pewnością nie jest oryginalna, ale słychać, że facet ma ogromny potencjał i nie zdziwiłbym się, gdyby za jakiś czas zainteresował kapelę z pierwszej ligi lub nawet ekstraklasy tego typu grania. Fajne jest także brzmienie - nowoczesne, znakomicie pasujące do muzyki wykonywanej przez tych młodzieńców. Szkoda, że zespół boi się wprowadzić do swojej muzyki trochę powietrza i własnych, nie ogranych po tysiąckroć, pomysłów. Słychać, że muzycy mają spory potencjał, ale boją się go w pełni wykorzystać. Dla mnie płyta na piątkę z plusem, ale wszyscy lubiący szwedzkie, melodyjne klimaty mogą spokojnie podnieść ocenę o 2 pkt. 
Ocena: 5,5/10 
Tracklista:
01. Infamy 02. The Last Endeavor 03. Pandemic Assault 04. The Armageddon Anthem 05. Rendered In Vain 06. Image Of Myself 07. Evolution Overdose 08. Attending Annihilation 09. Descend Into Chaos 10. Ravage The Breed 11. The Black Omen 12. Everything Is Wasteland 
Wydawca: Pivotal Rockordings  (2007)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły