Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Sepultura - Roots

Arise, Chaos A.D., nu metal, Andreas Kisser, Roots

Co to kurwa w ogóle ma być? Mój młodzieńczy instynkt samozachowawczy nie pozwalał mi zrozumieć. Oto moi bohaterowie z „Arise”, których wciąż wielbiłem po „Chaos A.D.” stali przede mną z jakimś koszmarnym gniotem, którego nie tylko wielbić się nie dało, ale nie dało się po prostu słuchać. Nie wiedziałem co to takiego ten nu metal i na długo przekonałem się, że nie chcę wiedzieć. To koniec. Do widzenia.

A jednak ktoś tego słuchał. Nie wiedzieć czemu „Roots Bloody Roots” stało się wielkim przebojem poruszającym tylne rzędy sal koncertowych bez porównania bardziej niż „Beneath The Remains” i „Dead Embryonc Cells” razem wzięte. I choć wciąż uważałem, że to jest nie moje, to nie mogłem nie poczuć uderzającej rytmiki tego kawałka, która sprawia że człowiek zupełnie bezwiednie staje się jakimś plemiennym tancerzem, nie mogłem nie wkręcić się w ten świdrujący riff, który momentalnie porywa w dziki, ekstatyczny wir, nie mogłem nie docenić siły tego utworu, jego piorunującego szaleństwa i wreszcie nie mogłem nie zauważyć jego rdzennie brazylijskiego, indiańskiego klimatu. No dobra. Faktycznie to im się udało. Ale reszta to gówno, nie da się słuchać.

„Roots” nigdy nie gościła często w moim odtwarzaczu. Nie podobał mi się ten nowy, krzykliwy i mało melodyjny styl, nie podobało mi się odejście od tego na czym wyrosłem i co uważałem za najlepsze i jedynie słuszne. Ale… Ale może do niektórych rzeczy trzeba po prostu dorosnąć. No, bo dlaczego potrafię teraz dostrzec w tej płycie potencjał, którego wcześniej nie doceniłem. Dlaczego słyszę w niej rzeczy, których wcześniej w ogóle tu nie było? Czy ona przez ten czas się zmieniła?

„Roots” to bardzo odważne pójście naprzód z jednoczesnym cofnięciem się do korzeni kultury brazylijskiej. To co na „Chaos A.D.” miało swoje zalążki, tutaj rozwinęło się do motywu przewodniego. Sepultura sięgnęła do własnej tradycji i uzbroiła się w całą masę ludowych instrumentów. Oto w „Isari” trafiamy w sam środek amazońskiej dżungli do plemienia Xavantes, gdzie przy ognisku bierzemy udział w rytualnym obrzędzie. Kurde jaki klimacik. Mistrz. Gdzie trzeba mieć mózg żeby powiedzieć na to „gówno”? A wcześniej wprowadzająca w ten stan solówka akustyczna Andreasa Kissera zatytułowana „Jasco”. W okładce zaś, obok tego tytułu widnieje liść marihuany. No tak, już wiadomo co oni robili tam z tymi Indianami. A więc zasiadamy w kółeczku, gra gitarka i palimy fajkę pokoju. Czuję się jak Tony Halik.

Ale Sepultura nawiązuje do rodzimej tematyki nie tylko muzycznie. Krzykiem rozpaczy nad wyniszczaniem amazońskiej dżungli jest „Ambush”: „Screaming for more justice. Amazonia burns”. Jest to ostry, przejmujący numer znów z indiańskim przerywnikiem. Podobną wymowę ma „Endangered Species”. Wiarą w korzenie samej Sepultury jest "Born Stubborn", a ostatni, siekający i krótki „Dictatorshit”, odnosi się do zamachu stanu i przejęcia władzy w Brazylii przez wojskową juntę w roku 1964.

I choć „Roots” jest płytą w większości właśnie ciężką, to jest przesiąknięta do szpiku kości klimatem. „Attitude” jest jak wejście do jakiejś azteckiej piramidy. Łupiące riffy i wrzaskliwe wokale wyłaniają się z instrumentalnych przejść ciemnymi korytarzami, a perkusja nadaje temu dodatkowej oprawy. Zresztą instrumenty perkusyjne są tu bardzo rozwinięte i stanowią podstawę również w innych kawałkach. Tak jest w mozolnie gniotącym i wybuchającym furią „Straighthate”. Tak jest też w „Ratamahatta”. Fawele, lepianki, zumba, banici Lampiao i szał. Pierwotny, euforyczny szał. Totalna masakra. Amok. Co to w ogóle jest za numer? Marihuana to tu chyba za mało.

I taki właśnie jest „Roots”. Wkręcający, absorbujący, szalony. Zabierający w egzotyczną podróż niczym z przygód Indiana Jonesa. Taki jest hipnotyczny „Breed Apart”, taki jest wykręcony i przebojowy „Spit”, taki jest paranoiczny „Lookaway”, przy którym można mieć halucynacje i bez żadnych liści. Wszystko to jest znakomite, coś fantastycznego. Bo „Roots” to wielki i wspaniały album. Zawsze o tym wiedziałem:)

Tracklista:

01. Roots Bloody Roots
02. Attitude
03. Cut-Throat
04. Ratamahatta
05. Breed Apart
06. Straighthate
07. Spit
08. Lookaway
09. Dusted
10. Born Stubborn
11. Jasco
12. Itsári
13. Ambush
14. Endangered Species
15. Dictatorshit

Wydawca: Roadrunner Records (1996)

Ocena szkolna: 5+

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły