Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

Disincarnate - Dreams Of The Carrion Kind

Death, Obituary, Cancer, James Murphy, death metal, Disincarnate, Dreams Of The Carrion Kind, Soul Erosion, Roadrunner Records, Aaron Stainthorpe, My Dying Bride, John Walker, Peter Coleman, The Metal Archives

Po przygodach z Death, Obituary i Cancer, James Murphy został bez przydziału. Pomyślał więc o założeniu swojego zespołu. Zebrał ekipę i stworzył kolejną death metalową maszynę z Tampa na Florydzie. Disincarnate miał krótki żywot i oczywiście nigdy nie dorównał sławą największym markom wywodzącym się z tego miasta, ale pozostawił po sobie fantastyczną płytę „Dreams Of The Carrion Kind”, która zdecydowanie nie odstaje od grona najlepszych osiągnięć, tych najbardziej owocnych dla death metalu czasów.

Wcześniej jednak było demo „Soul Erosion”. Trzy, wydane własnym nakładem, na kasecie, kawałki, musiały robić wrażenie gdyż nie minęło dużo czasu jak zespół podpisał kontrakt z Roadrunner Records. Zresztą nie jest to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że wszystkie te utwory znalazły się na albumie. Jakość nagrań pewnie nie była taka, ale wiadomo jaki był ich potencjał.

Disincarnate to death metal nie z tych brutalnych, tylko instrumentalnych i melodyjnych. Gitary są wyśmienite i to one stanowią główny punkt programu. Riffy po prostu płyną, układając się w falujący kalejdoskop wrażeń, a do tego oczywiście jest cała masa świetnych solówek. Poza tym jest doskonały wokal. Nisko growlujący głos idealnie splata się z melodią gitar i tworzy chwytające partie. I to właśnie jest kwintesencją tych utworów, że są bardzo umiejętnie skomponowane. Wszystko ze sobą współgra i ta muzyka porywa na zmianę grą gitar i wokalizami układając się w najwyższych lotów sztukę.

Na pewno duże wrażenie robi pierwszy, nie licząc instrumentalnego intra, „Stench Of Paradise Burning”. Bardzo fajny, zapadający w pamięci numer. Wyróżniający się jest też „Monarch Of The Sleeping Marches”. Wpadający w ucho refren i niezła moc, a w środku zwolnienie i dociążenie atmosfery. Tutaj gościnnie porykuje Aaron Stainthorpe z My Dying Bride, ale nie jest to jedyny gość na tej płycie. W „Beyond The Flesh” możemy też usłyszeć Johna Walkera z Cancer, a klawisze dogrywał Peter Coleman.

Muzycznie cały album prezentuje się z jak najlepszej strony. To jest wirtuozeria i słuchanie takiej muzyki to prawdziwa przyjemność. Nie wiem czemu po takiej produkcji zespół przestał istnieć. W czasach największej koniunktury i po takim początku mogliby bardzo wiele osiągnąć. Encyclopaedia Metallum podaje jednak, że po dwudziestu latach Disincarnate odrodził się w oryginalnym składzie i panowie kombinują nad nowym materiałem. Czy coś z tego wyniknie, bardzo jestem ciekawy.

 

Tracklista:

01. De Profundis (Intro)
02. Stench Of Paradise Burning
03. Beyond The Flesh
04. In Sufferance
05. Monarch Of The Sleeping Marches
06. Soul Erosion
07. Entranced
08. Confine Of Shadows
09. Deadspawn
10. Sea Of Tears
11. Immemorial Dream (Outro)

Wydawca: Roadrunner Records (1993)

Ocena szkolna: 5

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły