Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Biohazard - Stodoła, Warszawa (28.11.2008)

Kiedy jakiś czas temu dopadła mnie wiadomość o jubileuszowej trasie Biohazard, a także, że zespół odwiedzi Polskę i zagra koncert w naszej stolicy nie pozostało mi nic innego jak wybrać się do Warszawy. Ostatnio występowali tak dawno temu, że mój pesel nie  kwalifikował mnie do pójścia na koncert. Tym razem grupa, która stanowi dla mnie podstawy mojej edukacji muzycznej z czasów głębokiej podstawówki, wystąpiła w Stodole w oryginalnym składzie. Dwadzieścia lat istnienia tej formacji to powód to świętowania zarówno przez sam zespół jak i przez ich wierną rzeszę fanów, której nie zabrakło w piątkowy wieczór 28 listopada.
Wejście do Stodoły jeszcze w granicach godziny 20:20 obfitowało w dość solidną kolejkę do drzwi klubu, a koncert miał zacząć się lada moment. Prawdę mówiąc zdziwiła mnie aż taka ilość ludzi, ale najwyraźniej pewne zespoły bez względu na ceny biletów potrafią przyciągnąć tłumy. Według moich szacunków było ponad tysiąc osób. Co zaskakujące większość znajomych, z którymi rozmawiałam potraktowała ten koncert jako obowiązkowy - właśnie ze względu na wspomnienia, które muzyka Biohazard zasiała w nich dawno, dawno temu.

Całość rozpoczęła się około 20:40. Na scenie pojawili się wielkopolscy przedstawiciele zmiksowanych dźwięków z pogranicza death metalu, thrash metalu i hardcoru z Faust Again. Poznaniacy dość energicznie zaprezentowali swój materiał, który kilkadziesiąt osób przyciągnął pod scenę. Mnie jednak tak bardzo absorbowała myśl, że na scenie niebawem pojawią się legendarni muzycy i jakoś bez większego entuzjazmu, choć z pozytywnym odbiorem obejrzałam występ Wielkopolan.

Po występie Faust Again nastąpiła jak zwykle w takich wypadkach przerwa techniczna aby przygotować scenę do występu gwiazdy. Około 21:30 na deskach Stodoły pojawili się Evan Seinfeld, Billy Graziadei, Danny Schuler oraz Bobby Hambel. Set lista jubileuszowej trasy znana była już od jakiegoś czasu, więc nie mogło nikogo zaskoczyć "Victory" na początek, który zaowocował także interwencją zespołu w kierunku ochroniarzy, którzy najwyraźniej  nie do końca zdawali sobie sprawę jaki koncert przyszło im obstawiać. Nie mówiąc już o poczuciu klimatu i zabawy, który w przypadku kapel hardcorowych jest niezwykle ekspresyjny.

Koncert wypełniły utwory z 3ech pierwszych płyt formacji. Z pierwszego pochodzącego z 1990 roku krążka "Biohazard" wybrzmiało aż 5 kawałków, poza otwierającym koncert usłyszeliśmy tego wieczora "Survival Of The Fittest" "Retribution", "Wrong Side Of The Tracks" czy "Hold My Own". Z kultowego albumu "Urban Discipline" pojawiły się poza tytułowym kawałkiem, między innymi utwory: "Shades Of Grey", "Black And White And Red All Over", niesamowicie przyjęty i doskonale wykonany cover z repertuaru Bad Religion - "We're Only Gonna Die" a także "Punishment" i odśpiewany razem z publicznością utwór "How It Is". Natomiast z pochodzącego z 1994 roku albumu "State Of The World Address" tego wieczora usłyszeliśmy "What Makes Us Tick", "Tales From The Hard Side", "Down For Life" oraz "Five Blocks To The Subway", który to kawałek należy do tych w repertuarze Biohazard, których nie da się nie odśpiewać wraz z zespołem.  

Nie zabrakło tego wieczora w Stodole niczego - od doskonałej formy zespołu, poprzez doskonałe przyjęcie Biohazard ze strony niezwykle licznej publiczności. Radości wynikającej z grania i słuchania muzyki, entuzjazmu muzyków i oczywiście zabawy na scenie, na którą od czasu do czasu przedostawał się ktoś z rozbawionej rzeczy słuchaczy.  A ja mogłam się znów poczuć jak w podstawówce, choć przez moment - co prawda bez klasycznych tenisówek na stopach i flanelowej koszuli w zestawie z bandanką, ale z tą muzyką, która towarzyszyła mi tyle lat temu.
Komentarze
cross-bow : kto nie widział Biohazard chociaż raz - ten przegrał życie ;)
amorphous : No zazdroszcze, zazdroszcze...
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły