Trasa Rebellion Tour Vol. II bezsprzecznie należy do najważniejszych rodzimych wydarzeń koncertowych tej jesieni. Głównym powodem wysokiego zainteresowania trasą jest fakt, że w roli headlinera występuje Decapitated, który po 3 latach muzycznego niebytu powrócił do metalowego światka. Pytanie brzmiało, czy w nowym składzie Vogg będzie w stanie wskrzesić ducha zespołu i wycisnąć z niego spontaniczność jaką czarowali przed kilku laty. W poniedziałkowy wieczór, 18 października miałem okazję przekonać się o aktualnej dyspozycji najlepszego moim zdaniem deathmetalowego tworu jaki powstał w kraju. Zanim jednak to nastąpiło, zebrana publiczność mogła bawić się przy dźwiękach supportów, którego tego wieczoru, jak i na całej trasie były Nerve, Nammoth, Vedonist, Christ Agony oraz Hate.
Powiało grozą. Rzecz jasna nie tą taką, jak w horrorach, ale rzeczywistą, dającą popalić naprawdę. Przyszedł bowiem kryzys. Tak - oto ukazała się bieda, ze wszystkimi jej konsekwencjami.
Zmuszona do kombinowania przyszedł mi do głowy iście diabelski plan. Mój wzrok bowiem zatrzymał się na biblioteczce mojego ojca. Gdyby to widział, pewnie próbowałby wyperswadować mi ten pomysł z głowy. Ale nie widzi. Tak myślę. Zresztą stop, bez nadmiernej paniki, czy ekscytacji.
Wiem przecież doskonale, że już i tak kolekcja została mocno uszczuplona, a ja wcale nie zamierzam pozbywać się perełek, czy też pozycji, które nie do końca mogłabym ogarnąć moim kocim rozumkiem.
Ale po kolei. Najpierw trzeba to przejrzeć, co też moja siostra tu zostawiła. I tak. Ładny przesiew. Zniknęło kilka książek, które pamiętałam, że były, a teraz ich nie ma. Te opowieści dla nastolatków jej wybaczę, bo to już nie mój etap, ale gdzie jest Nietzsche? Mam tylko nadzieje, że go zatrzymała u siebie, a nie sprzedała. Wyparowały też powieści Jacka Londona, ale za tym płakać nie będę. Lem - to chyba u mojej mamy, bo ona zawsze była jego fanką. Nie mogę też znaleźć łacińskich cytatów, a szkoda, bo czasem się przydają (głupek - tak, wiem). Ktoś też się nie bał i podprowadził Biblię - taka była w czarnej, grubej oprawie. No szkoda, chociaż wierząca nie jestem, ale uważam, że w każdej biblioteczce (jak sama nazwa wskazuje) powinna być ta książeczka. Tak, dla zasady.
Muszę też wyznać, że za to, jakby dla równowagi, znalazłam książki, których się nie spodziewałam znaleźć. Tak, jasne, historyczne - mój ojciec miał na ich punkcie fioła. Czy też takie o sporcie, mitologii z różnych krajów (jak i bajek), lektur szkolnych, leksykonów, sztuce, czy też o łowiectwie albo o psach! Mój ojciec uwielbiał książki, kochał czytać. Chociaż będąc realistką, nie jestem pewna, czy przeczytał je wszystkie od deski do deski. No, teraz to nawet połowa nie została z tamtej sterty...
Ale te o astrologii ? Ciężkie lektury. Ciekawe co z tego rozumiał? No, ale może, co ja tam wiem. Dużo też książek o polityce, jakieś propagandowe i w ogóle. Znalazłam też książkę z lat osiemdziesiątych o wpływie ropy naftowej na świat, inną o Wałęsie i jakąś o Fidelu Castro. Ale najbardziej zainteresowały mnie trzy małe tomiki "Studium tyranii". WTF? No, ale nic, poczytam. Chętka też zebrała mi się na parę innych książek. O, nie wspomniałam o kulinarnych, kuchnia staropolska - to może trochę za tłuste potrawy, ale może coś się tam wyszuka ;-) Są też o roślinkach, różnych zwierzątkach i właściwie wszystko. Kurczę, nawet trochę się zdziwiłam znajdując już nie książkę, ale jakieś stare czasopismo, które pewnie w pośpiechu chowała moja matka, a potem o nim zapomniała. Taki zmiętolony, wciśnięte między książki gazeta - poradnik o seksie. Nie będę może wyjawiać z którego roku, ale artykuły jak najbardziej aktualne. Może następnym razem wrzucę tu jakiś z tej gazetki ;-)
A ostatecznie, walcząc godzinami z kurzem i małymi literkami na pożółkłych stronach, wybrałam z tego wszystkiego może pięć książek, które jutro spróbuje opchnąć w antykwariacie. Jeśli się nie rozmyślę, ale kasa by się przydała nawet niewielka.
Ach, te dołki finansowe. I pomyśleć, że kiedyś jak się miało, to szastało się, nie umiejąc docenić.
Zmuszona do kombinowania przyszedł mi do głowy iście diabelski plan. Mój wzrok bowiem zatrzymał się na biblioteczce mojego ojca. Gdyby to widział, pewnie próbowałby wyperswadować mi ten pomysł z głowy. Ale nie widzi. Tak myślę. Zresztą stop, bez nadmiernej paniki, czy ekscytacji.
Wiem przecież doskonale, że już i tak kolekcja została mocno uszczuplona, a ja wcale nie zamierzam pozbywać się perełek, czy też pozycji, które nie do końca mogłabym ogarnąć moim kocim rozumkiem.
Ale po kolei. Najpierw trzeba to przejrzeć, co też moja siostra tu zostawiła. I tak. Ładny przesiew. Zniknęło kilka książek, które pamiętałam, że były, a teraz ich nie ma. Te opowieści dla nastolatków jej wybaczę, bo to już nie mój etap, ale gdzie jest Nietzsche? Mam tylko nadzieje, że go zatrzymała u siebie, a nie sprzedała. Wyparowały też powieści Jacka Londona, ale za tym płakać nie będę. Lem - to chyba u mojej mamy, bo ona zawsze była jego fanką. Nie mogę też znaleźć łacińskich cytatów, a szkoda, bo czasem się przydają (głupek - tak, wiem). Ktoś też się nie bał i podprowadził Biblię - taka była w czarnej, grubej oprawie. No szkoda, chociaż wierząca nie jestem, ale uważam, że w każdej biblioteczce (jak sama nazwa wskazuje) powinna być ta książeczka. Tak, dla zasady.
Muszę też wyznać, że za to, jakby dla równowagi, znalazłam książki, których się nie spodziewałam znaleźć. Tak, jasne, historyczne - mój ojciec miał na ich punkcie fioła. Czy też takie o sporcie, mitologii z różnych krajów (jak i bajek), lektur szkolnych, leksykonów, sztuce, czy też o łowiectwie albo o psach! Mój ojciec uwielbiał książki, kochał czytać. Chociaż będąc realistką, nie jestem pewna, czy przeczytał je wszystkie od deski do deski. No, teraz to nawet połowa nie została z tamtej sterty...
Ale te o astrologii ? Ciężkie lektury. Ciekawe co z tego rozumiał? No, ale może, co ja tam wiem. Dużo też książek o polityce, jakieś propagandowe i w ogóle. Znalazłam też książkę z lat osiemdziesiątych o wpływie ropy naftowej na świat, inną o Wałęsie i jakąś o Fidelu Castro. Ale najbardziej zainteresowały mnie trzy małe tomiki "Studium tyranii". WTF? No, ale nic, poczytam. Chętka też zebrała mi się na parę innych książek. O, nie wspomniałam o kulinarnych, kuchnia staropolska - to może trochę za tłuste potrawy, ale może coś się tam wyszuka ;-) Są też o roślinkach, różnych zwierzątkach i właściwie wszystko. Kurczę, nawet trochę się zdziwiłam znajdując już nie książkę, ale jakieś stare czasopismo, które pewnie w pośpiechu chowała moja matka, a potem o nim zapomniała. Taki zmiętolony, wciśnięte między książki gazeta - poradnik o seksie. Nie będę może wyjawiać z którego roku, ale artykuły jak najbardziej aktualne. Może następnym razem wrzucę tu jakiś z tej gazetki ;-)
A ostatecznie, walcząc godzinami z kurzem i małymi literkami na pożółkłych stronach, wybrałam z tego wszystkiego może pięć książek, które jutro spróbuje opchnąć w antykwariacie. Jeśli się nie rozmyślę, ale kasa by się przydała nawet niewielka.
Ach, te dołki finansowe. I pomyśleć, że kiedyś jak się miało, to szastało się, nie umiejąc docenić.
Niecały miesiąc pozostał do premiery trzeciego albumu studyjnego blackmetalowego Massemord - "The Madness Tongue Devouring Juices of Livid Hope". Materiał na nową płytę katowickiej hordy nagrywany był w olsztyńskim studiu X w obecności Szymona Czecha oraz w chorzowskim studiu Czyściec gdzie w roli producenta sprawdził się Nihil, gitarzysta/klawiszowiec zespołu. Krążek zawiera jedną, trwającą nieco ponad 35 minut monstrualną kompozycję transowego, hipnotycznego black metalu penetrującego niezbadane jeszcze obszary psychodelicznej otchłani. Wydawcą albumu będzie kujawsko-pomorska wytwórnia Pagan Records.
Do składu The Colours of
Autumn Tour 2010 dołączył znany i niezwykle popularny zespół Bracia. Po ostatecznych roszadach skład imprezy poza warszawsko-lubelską formacją składać się będzie z grup: Quidam, Mr. Gil, Believe, Acute Mind, Qube oraz Chemia. Dla osób, które chcą się wybrać na któryś z sześciu koncertów w ramach trasy mamy konkurs, w którym do wygrania są podwójne zaproszenia na wybrany koncert. Wystarczy tylko odpowiedzieć na następujące pytanie: W którym roku ukazało się pierwsze wydawnictwo grupy Quidam? Na odpowiedzi, wraz z darkplanetowym nickiem oraz wybranym koncertowym miastem, czekamy do 27 października. Prosimy je przesyłać na adres: konkurs@darkplanet.pl.
Komentarze Lady_MoniQue : dobrze,że przed wyjazdem postanowiłam tu zajrzeć,bo bym niepotrzebn...
cross-bow : Niestety z przykrością zawiadamiamy, że organizator koncertów właś...
cross-bow : Oczywiście chodziło nam o rok 1996. Bilety na koncerty zgarnęli: Tkacz,...
Z powodu zamknięcia poznańskiego klubu Eskulap, planowany na najbliższy piątek koncert fińskiej formacji Apocalyptica został przeniesiony do CK Zamek. W związku ze zmianą miejsca występu przed gwiazdą wieczoru nie zagra support Livingston, a koncert Finów rozpocznie się o 20:15. Informacja o pozostałych koncertach zaplanowanych przez Agencję Go Ahead w Eskulapie zostanie podana w najbliższym terminie. koncerty na pewno odbędą się, ich miejsca podane zostaną w ciągu kilku dni. Zakupione bilety na te występy zachowują ważność. Przypomnijmy, że Apocalyptica wystąpi także 25 października w warszawskiej Stodole.
Komentarze zet : To raczej nie będzie na sali w środku, bo przygotowują ją bodajże do...
Ev : Świetnie... Czy my się tam w ogóle pomieścimy wszyscy? Kojarzę z...
Jeden z najbardziej zasłużonych zespołów muzyki progrockowej odwiedzi nasz kraj w kwietniu przyszłego roku. Pendragon wystąpi na 8 koncertach promujących, niewydanych jeszcze album. Prace nad 9 studyjnym krążkiem - "Passion", ciągle trwają, a jego premiera zapowiedziana jest na marzec 2011 roku. Polska część trasy rozpocznie się 12.04 koncertem w Poznańskim Blue Nocie następnie zespół wystąpi 13.04. w Gdańsku (Parlament), 14.04. w Bydgoszczy (Filharmonia Pomorska), 15.04.
odwiedzi Warszawę (Progresja), 16.04. Kraków (Loch Ness), 17.04. Bielsko-Biała (BCK) i 18.04 Wrocław (Firlej). Finałowy koncert odbędzie się 20 kwietnia w
Teatrze Śląskim w Katowicach, gdzie występ Pendragon poprzedzać będą
dodatkowo dwa zespoły m.in. brytyjski Touchstone. Formacja, która dwa lata temu obchodziła 30-lecie swojego istnienia ma na swoim koncie ponad 1.000 000 sprzedanych płyt, tysiące zagranych koncertów i co najważniejsze rzeszę oddanych fanów.
Pod koniec roku polscy fani klasyków power metalu będą mogli cieszyć swoje uszy brzmieniem zespołu Helloween aż dwukrotnie. 17 grudnia Niemcy odwiedzą stolicę z koncertem w Stodole, natomiast dzień później pojawią się w klubie Studio w Krakowie. Muzycy przyjadą do Polski w ramach światowej trasy koncertowej The 7 Sinners World Tour 2010/11. Podczas koncertów zespół będzie promował swoje najnowsze wydawnictwo "7 Sinners", którego premiera zapowiedziana jest na 30 października 2010 roku. Gościem specjalnym podczas koncertów Helloween będzie fińska formacja Stratovarius.
Już jutro wnętrze stołecznego klubu Stodoła wypełni się dźwiękami wprost z tolkienowskich powieści i średniowiecznych pól walki, a to za sprawą niemieckiej formacji Blind Guardian. Słynni powermetalowcy wystąpią w towarzystwie szwedzkiej haevymetalowej kapeli
Steelwing. Blind Guardian wystąpi w naszym kraju po raz drugi w swojej karierze. Pierwsza wizyta miała miejsce na zeszłorocznym Płock Cover Festiwal. Koncert jest częścią światowego turnee zespołu promującego ich najnowsze wydawnictwo "At The Edge of Time". Bilety na koncert wciąż dostępne w klubach i na stronie Ticketpro. Organizatorem koncertu jest
Agencja IDO, DarkPlanet.pl objęło wydarzenie patronatem medialnym.
No i, motyla noga, po raz już bodajże trzeci w tym roku przedziwne
czynniki związane z tą przeklętą ziemską grawitacją, która złośliwie
spowalnia człowiecze ruchy (szczególnie wtedy gdy chce istota poczciwa
na koncert zdążyć), nie dane mi było zobaczyć maestro Jelonka na żywo. Na szczęście głównym celem mojej wizyty w klubie Wytwórnia, było
zobaczenie folk-metalowego Eluveitie, także dość szybko przełknąłem
gorycz i w oczekiwaniu na galijskojęzycznych Szwajcarów, koiłem swe
nerwy podziwiając występ Godnr.universe!... który to zespół, jak się
okazało, jest pobocznym projektem piękniejszej części Eluveitie - Anny
Murphy i Meri Tadić.
Francuzi z blackmetalowego Deathspell Omega przygotowali już następcę doskonale przyjętego albumu zamykającego na tę chwilę dyskografię grupy - "Fas - Ite, Maledicti, in Ignem Aeternum" z 2007 roku. Krążek pod tytułem "Paracletus" trafi do sprzedaży już 9 listopada a jego wydawcą będzie wytwórnia Season of Mist, która korzystając z okazji wypowiedziała się na temat nowej produkcji kwartetu. "Szatę graficzną nowej płyty Francuzów należy traktować jako wizualny odpowiednik zawartych na materiale treści. Istotą "Paracletus" jest czarna jak smoła ciemność, chłodniejsza niż groby eonu. Martwa cisza... Wszechogarniający strumień ognia... Posłaniec oczyszczenia, światło i nadzieja dla świata... - wyjaśnia metaforycznie label.
Przez ostatnie lata, słuchając nowych Depeszy kierowałem się sentymentem,
mając przed oczami i w uszach ich wiekopomne, genialne dzieła: "Some
Great Reward", "Black Celebration", "Music for the Masses", "Violator", czy
"SOFAD"... Jak widać i słychać : "to se ne wrati".
Dokładnie za tydzień, 23 października, grupa Oceansize wystąpi w warszawskiej Hydrozagadce. Muzycy,
których twórczość ciężko zaklasyfikować do jakiegokolwiek nurtu muzycznego, określani są
mianem przedstawicieli szeroko pojętej alternatywy z nastawieniem na
czerpanie z dokonań m.in. Pink Floyd, Black Sabbath, Can, Jane’s
Addiction,
Swervedriver, The Beach Boys czy Gong. W stolicy u ich boku wystąpi
grupa Vassels. Bilety dostępne są w sieciach sprzedaży w cenie 45
złotych, w dniu wydarzenia trzeba będzie zapłacić 10 złotych więcej.
Koncertowi patronuje Darkplanet.
Ośmioma nagraniami wypełniono nowe wydawnictwo duetu Edge of Dawn. EPka "Stage Fright", będąca uzupełnieniem wydanego pół roku temu pełnego albumu "Anything That Gets You Through The Night", zawiera mi.n. dwa re-worki kawałka tytułowego, który w wakacyjnych zestawieniach Deutsche Alternative Charts wyróżniono tytułem "alternatywnego hitu lata". Do sięgnięcia po wydawnictwo zachęcają również dwie nowe kompozycje - "Enchanted" oraz utwór "Up (A Cold Case)", który trafił na krążek w dwóch wersjach, w tym w interpretacji niemieckiego Rotersand. "Stage Fright" należy spodziewać się w okolicach pierwszego tygodnia grudnia. Wydawcą EPki będzie Dependent Records.
Na dziesiątą rocznicę nagrania pierwszego albumu Antimatter lider zespołu, Mick Moss, przygotował specjalne wydawnictwo, na którym znajdzie się wiele utworów z historii grupy. Nie będzie to jednak po prostu składanka "najlepsze z", lecz zbiór niewydanych wcześniej nagrań, alternatywnych wersji już znanych kompozycji, dema, koncertówki oraz całkiem nowe utwory, napisane specjalnie na 10-lecie.
Komentarze subvalerin : I dzięki za dobre zdanie odnośnie klipu;)
subvalerin : Dodatkowo jest wersja utworu 'flowers' w wykonaniu Dann'ego Cavanagh...
Ceiphied : Świetne kawałki, czasem lubię posłuchać takie utwory, pobrałam s...

skoggtroll : W artykule jest to ujęte w taki właśnie sposób. Co do Burzum-może...
Dreamen : Nikt nie porównuje Varga do Nattramna w kwestii fizycznej czy poczytalnoś...
skoggtroll : Myślę,że porównanie tego kretyna do Varga Vikernesa było "lekkim"...
Mglisto, szaro, zimno. Taka niby normalność, jak na tę porę roku przystało. No bo w końcu jak ma być w październiku?
Do lata już nie tęsknię. Albo na razie. Śłońce może się schować, odpocząć, przestać już napierdalać po zmęczonych oczach i ustąpić mroźnemu powietrzu na tyle, że wreszcie pod kurtką przestanie się człowiek pocić, jak taki idiota, który nie wie jak ciepło ma się ubrać.
Teraz czas na letarg, na to ogłupienie, przejściowe spowolnienie czasu, które jak co roku poprzedza zimę.
Zupełnie nie wiem, dlaczego niektórzy lubią tę porę roku? Bo nostalgia, chwila czasu na zastanowienie się?
Kompletna bzdura, nikomu niepotrzebna. No chyba, że ktoś cieszy się, iż skończyły się wreszcie upały i można odetchnąć rześkim powietrzem. Ewentualnie zachwyca się barwami jesieni - ognistym, rdzawym, złotym. Cieszy się widokiem ostatnich w tym roku kwiatów i... ech nie wiem. Powiedzmy sobie szczerze, że ów romantyzm wymiera. Tak, czasem nawet mam wrażenie, że i u mnie. Kiedy dopada smutna, martwa rzeczywistość, wszystko trafia szlag, jakby mróz potraktował delikatne ździebełko trawy.
Silnym chyba trzeba być, by dostrzec pozytywy jesieni - pory roku kojarzącej się realnie z przemijaniem, śmiercią, grypą i dolegliwościami żołądkowymi. Cholera wie, czym jeszcze.
Zimno to nie jest to, co kotki lubią najbardziej. Łatwo się przeziębić, rozchorować i mieć potem pod wpływem gorączki głupie myśli, odczucia i spostrzeżenia. I nie trudno nawet o dołek, czy napad natręctw i schizofrenicznych lęków. A z takiej małej paranoi trzeba potem umieć wyjść. Olać pewne rzeczy i nie słuchać głosu paranoika, który podpowiada w głowie teorie spiskowe i rzeczy, których nie ma.
Bo przecież dziwne chmury na niebie, choć wydają się nienaturalne, w rzeczywistości nie są rozpylonym halucynogennym gazem, który wojsko testuje na ludziach, a zwyczajnym smogiem, spalinami, które tak brzydko-ładnie się skotłowały i są zbyt ciężkie, by wznieść się wyżej, więc zawisły nad ziemią.
A staruszkowie mijani ma klatce schodowej wcale nie wyglądają jak zombie, nie mają czarnych oczodołów i nie spowija ich wysuszonych ciał czarna poświata, jakby pochłaniała ich jakaś mroczna energia. I na ten widok wcale nie przebiegają po plecach ciarki i włosy wcale nie stają dęba. To tylko wyobraźnia. Rozgrzany gorączką umysł, jakby półprzytomny, jakby w połowie był tylko na jawie.
I myślę, że tęsknię już do zimy, kiedy te mało śmieszne zarazki wreszcie zamarzną, kiedy lód i szron uśpi je chociażby do wiosny.
Chociaż byłaby to sroga zima, a mróz to też nie jest coś, co kotki lubią najbardziej, ale wolę już to, niż tą niezdecydowaną, wampiryczną jesień.
Komentarze Do lata już nie tęsknię. Albo na razie. Śłońce może się schować, odpocząć, przestać już napierdalać po zmęczonych oczach i ustąpić mroźnemu powietrzu na tyle, że wreszcie pod kurtką przestanie się człowiek pocić, jak taki idiota, który nie wie jak ciepło ma się ubrać.
Teraz czas na letarg, na to ogłupienie, przejściowe spowolnienie czasu, które jak co roku poprzedza zimę.
Zupełnie nie wiem, dlaczego niektórzy lubią tę porę roku? Bo nostalgia, chwila czasu na zastanowienie się?
Kompletna bzdura, nikomu niepotrzebna. No chyba, że ktoś cieszy się, iż skończyły się wreszcie upały i można odetchnąć rześkim powietrzem. Ewentualnie zachwyca się barwami jesieni - ognistym, rdzawym, złotym. Cieszy się widokiem ostatnich w tym roku kwiatów i... ech nie wiem. Powiedzmy sobie szczerze, że ów romantyzm wymiera. Tak, czasem nawet mam wrażenie, że i u mnie. Kiedy dopada smutna, martwa rzeczywistość, wszystko trafia szlag, jakby mróz potraktował delikatne ździebełko trawy.
Silnym chyba trzeba być, by dostrzec pozytywy jesieni - pory roku kojarzącej się realnie z przemijaniem, śmiercią, grypą i dolegliwościami żołądkowymi. Cholera wie, czym jeszcze.
Zimno to nie jest to, co kotki lubią najbardziej. Łatwo się przeziębić, rozchorować i mieć potem pod wpływem gorączki głupie myśli, odczucia i spostrzeżenia. I nie trudno nawet o dołek, czy napad natręctw i schizofrenicznych lęków. A z takiej małej paranoi trzeba potem umieć wyjść. Olać pewne rzeczy i nie słuchać głosu paranoika, który podpowiada w głowie teorie spiskowe i rzeczy, których nie ma.
Bo przecież dziwne chmury na niebie, choć wydają się nienaturalne, w rzeczywistości nie są rozpylonym halucynogennym gazem, który wojsko testuje na ludziach, a zwyczajnym smogiem, spalinami, które tak brzydko-ładnie się skotłowały i są zbyt ciężkie, by wznieść się wyżej, więc zawisły nad ziemią.
A staruszkowie mijani ma klatce schodowej wcale nie wyglądają jak zombie, nie mają czarnych oczodołów i nie spowija ich wysuszonych ciał czarna poświata, jakby pochłaniała ich jakaś mroczna energia. I na ten widok wcale nie przebiegają po plecach ciarki i włosy wcale nie stają dęba. To tylko wyobraźnia. Rozgrzany gorączką umysł, jakby półprzytomny, jakby w połowie był tylko na jawie.
I myślę, że tęsknię już do zimy, kiedy te mało śmieszne zarazki wreszcie zamarzną, kiedy lód i szron uśpi je chociażby do wiosny.
Chociaż byłaby to sroga zima, a mróz to też nie jest coś, co kotki lubią najbardziej, ale wolę już to, niż tą niezdecydowaną, wampiryczną jesień.
SolitaryAngel : Jam jest już zdrów jak ryba, choć kosztowało to sporo grymasów na...
rob1708 : głowa do góry bedzie ok .Jesli lubisz IMMOLATION polecam nowa ep-ke
Szmytu : Najgorsze jest to, że rozdaje gazety na dworze;/ Jak będzie porządnie la...
Zespół Desdemona, związany do niedawna kontraktem płytowym z Metal Mind Productions, podpisał nową umowę z niemiecką wytwórnią Danse Macabre Records należącą do Bruno Kramma z grupy Das Ich. Tym samym Desdemona dołączyła do prężnie działającej na scenie goth-industrial wytwórni, pod szyldem której wydają tacy artyści jak wspomniane wcześniej Das Ich, Faith & The Muse, Gothika, The Beauty of Gemina czy Skold vs. KMFDM.
Kolejna porcja bzdur. Tym razem radosna twórczość Zelen bawiącej się gumową żabą mojego syna:)
Od dziś można nabywać bilety na grudniowy koncert norweskiej formacji Ulver. Zespół dowodzony przez charyzmatycznego wokalistę Garma wystąpi 18 grudnia w warszawskim Palladium. Dodatkowo w stolicy pojawi się, znany ze współpracy z Mike Patton’em czy właśnie Ulver, austriacki kompozytor muzyki elektronicznej – Fennesz. Polskimi akcentami tego wydarzenia będą trójmiejskie Blindead oraz Proghma-c. Serwis Darkplanet patronuje koncertowi, który organizuje Knockout Productions.