Historia pamięta takie lata, kiedy na rynku muzycznym pojawiło się sporo genialnych albumów, a 1999 był szczególny - wystarczy wspomnieć Liquid Tension Experiment "2", Opeth "Still Life", Dream Theater "Scenes From A Memory", Anathema "Judgement", Immortal "At The Heart Of Winter", Control Denied "The Fragile Art Of Existence", Emperor "IX Equilibrium" czy właśnie My Dying Bride "Light At The End Of The World". Na temat tego ostatniego można by napisać nawet pracę doktorską.
My Dying Bride jest jak kameleon - w każdym kolejnym albumem zmienia oblicze, ale wciąż jest to ten sam zespół. "Songs Of Darkness Words Of Light" jest następcą "Dreadful Hours" - albumu, który raczej nie zdobył szerszego uznania wśród fanów. Jakie więc oblicze przyjął teraz MDB?
Jedni się nimi oczarowali, inny znienawidzili ich od samego początku. "Conspiracy In Mind", bo o nim mowa to niewątpliwie jeden z najciekawszych debiutów ostatnich lat. Ni stąd ni zowąd pojawiła się bowiem kapela, która w umiejętny sposób połączyła różnorodne style w jedność. Powiem więcej - Norwegowie w śmiały sposób naruszyli rejony zarezerwowane dla najlepszych.
Rzadko się zdarza, aby nagrać pod rząd dwa "odkrywcze" albumy. Therion tym razem nie pokusił się o dalsze łamanie granic, a raczej kontynuowanie i udoskonalanie stylu obranego na "Theli". "Vovin" jest bowiem w dużej mierze kontynuacją poprzedniczki.
Nie da się ukryć, że w opinii zarówno fanów jaki i krytyki, po nagraniu płyty "Born Again" Black Sabbath popadł w marazm twórczy nie mogąc odświeżyć swojego stylu. Wyjątek stanowiła płyta "Headless Cross" oraz wydany dwa lata przez omawianym tutaj wydawnictwem "Dehumanizer", gdzie wokal ponownie objął Ronnie James Dio. Euforia fanów była więc krótka, gdyż Dio szybko opuścił zespół, a w jego miejsce powrócił ponownie Tony Martin.Metalcore i wszelkie jego odłamy wydaje się być gatunkiem bardzo wyeksploatowanym, gdzie niewiele zespołów próbuje wnieść coś nowego do tego skostniałego gatunku. W gruncie rzeczy nawet niewiele nazw kojarzonych jest z tym nurtem - Mastodon, The Dillinger Escape Plan, Burnt By The Sun, Converge, Ion Dissonance, Burst, Psyopus i Crowpath wydają się być zespołami, które jako jedyne zdobyły szersze uznanie. Ciekawie jednak prezentuje się kwestia Becoming The Archetype - zespołu, który przy pomocy "Terminate Damnation" wprowadził małe zamieszanie na rynku muzycznym i wzbudził wiele kontrowersji pośród fanów gatunku.
"Headless Cross" był bardzo kontrowersyjnym krążkiem, który dość mocno odbiegał stylem od tego do czego Black Sabbath przyzwyczaił fanów, ale każdy miał świadomość tego, że był to bardzo dobry i równy krążek. Trzeba było jednak wziąć poprawkę na to, w którym kierunku podąży muzyka - czy będzie powrotem do korzeni, czy też jeszcze bardziej chwytliwa i przebojowa.
Zespoły zza naszej wschodniej granicy są w
naszym kraju praktycznie nieznane i nie promuje się ich. Szkoda, bo
czasem można znaleźć tam coś ciekawego. Mental Home jest akurat
rosyjskim zespołem, który swojego czasu miał nawet okazję zaistnieć na
rynku muzycznym, ale swojej szansy nie wykorzystał.
"Black Art" to album, dzięki którego Rosjanie
mogli zaistnieć na światowym rynku. Pochlebne recenzje tego albumu
pozwoliły zwrócić uwagę na zespół, który jednak nie potrafił się wybić
na rynku i w gruncie rzeczy przepadł.
Każdy, kto usłyszał pochodzący z
Lubina zespół Percival Schuttenbach, z pewnością określi go jako
oryginalny. Sami o sobie członkowie grupy mówią, że grają kontaminację folku,
metalu i klasyki z domieszką eksperymentów
elektroniczno-rytmiczno-harmonicznych. I rzeczywiście - potwierdza to wydana
przez nich własnym sumptem płyta demo: "Tutmesz-Tekal".
Ten jakże dziwacznie brzmiący tytuł został zaczerpnięty z fantastycznego
opowiadania autorstwa samych muzyków.
"Wampir Lestat" to druga z kolei powieść Ann Rice (po "Wywiadzie Z Wampirem") z cyklu "Kroniki Wampirze". Książka napisana jest (podobnie jak jej poprzedniczka) w formie autobiografii, tym razem wampira Lestata de Lincourt, który opowiada historię swojego krótkiego życia i zdarzeniach po mrocznej przemianie.
Komentarze Szmytu : Chyba się jeszcze nie spotkałam z pochlebną opinią na temat innych t...
numendil : Polecam cykl "Dzieje Czarownic z rodu Mayfair" z pominięciem ostatniego tom...
numendil : Przeczytałem wszystko o wampirach co pani A. Rice miała do zaoferowa...
"Vampire Ectasy" to debiutancki album Aural Vampire wydany niecałe trzy lata temu. W przeciwieństwie do tego co znamy tutaj - w Europie - ten psychodeliczny duet zaskakuje niemal na każdym kroku. Sam image zespołu jest niesamowicie oszałamiający - wokalistka zespołu - Exo-chika to niezwykle urodziwa japonka, która w swoim stylu łączy gotycki image, z (farbowanymi oczywiście) blond włosami, tworząc niesamowitą mieszankę niewinności i ostrego charakterku.
Z twórczością Akercocke zetknąłem się, przesłuchując składankę z któregoś z metalowych czasopism. Znalazłem na niej utwór "The Serpent", z miejsca przykuwający uwagę brutalnością i dzikością. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy zapoznałem się z zawartością zawierającego go krążka "The Goat Of Mendes". Spodziewałem się dzikiego i niezbyt oryginalnego black metalu, a poznałem naprawdę interesującą kapelę. Tekstowo album niespecjalnie wciągająco opowiada o fascynacjach erotycznych zakonnic, ale muzyka co najmniej intryguje.
Po dwóch albumach, mocno osadzonych w ekstremalnym klimacie, mało kto spodziewał się, że Akercocke stanie się jednym z ciekawszych zespołów na metalowej scenie. "Choronzon" jest bowiem albumem znacznie różniącym się od poprzedników. Formacja niby nadal porusza się w black/deathowych klimatach, ale tym razem muzyka nabrała innego charakteru. Zniknęły gdzieś ultrabrutalne riffy, monstrualny ciężar i dzikość. Akercocke jawi się jako wyrafinowany i rozwijajacy się zespół, tworzący muzykę coraz trudniejszą do zaszufladkowania.
Po nagraniu dwóch ciekawych albumów "Mardraum" i "Monumension" chyba mało kto się spodziewał takiego uderzenia ze strony Norwegów. Do tej pory Enslaved jawił się jako ciekawy i obiecujący, ale raczej nie fenomenalny zespół. "Below The Lights" ukazuje zespół w zupełnie nowym obliczu. Formacja wykonała bardzo odważny krok i nagrała album bardzo progresywny i trudny w odbiorze. W zasadzie każdy z siedmiu utworów zawartych na tym wydawnictwie to uosobienie oryginalności, zaawansowanej progresji eksplorującej rejony jeszcze nie dotykane.
Komentarze zsamot : Cudowny album, urzeka nieprzerwanie...
"Apocalyptic Revelation" jest drugim krążkiem w dorobku brazylijskiego Krisiun. Już na tym etapie, praktycznie nieznany wówczas zespół jawił się jako grupa uzdolnionych instrumentalistów. Na tym albumie słychać bardzo silną inspirację wczesnymi dokonaniami Deicide. Utwory są grane w zawrotnych tempach, gitry dosyć mocno przesterowany przez co powstaje ściana dźwięku. Na szczęście na tym dosyć jednostajnym tle możemy wyodrębnić kilka charakterystycznych dla zespołu elementów.
Długo wyczekiwany album Szwedów z pewnością podzielił fanów. Większość uważa, że "Gotycka Kabała" jest do niczego. Niewielki odsetek ceni nowy projekt Christofera Johnssona. Część słuchaczy nastawiona początkowo sceptycznie, także po kilku przesłuchaniach się przekonuje co do nowego albumu Therion. Część nie.
Czasami się zdarza, że na metalowej scenie pojawi się ni stąd ni zowąd zespolik, który za naszą zachodnią granicą zbiera świetne recenzje, a u nas w Polsce nawet o nim nie słychać. Może to i dobrze, bo znając zamiłowanie Niemców do metalowej tandety można śmiało powątpiewać w wartość muzyczną zespołu.
Poprzedni krążek Enslaved "Below The Lights" był ogromnym krokiem naprzód jeśli chodzi o progres zespołu. Był to chyba najtrudniejszy w odbiorze, ale zarazem najbardziej ambitny. Nic więc dziwnego, że apetyt i oczekiwania odnośnie kolejnego materiału Norwegów były wysokie.
Po wydaniu "Conquerors Of Armageddon" o Krisiun zrobiło się głośniej, jako, że zespół wbił się do czołówki nowej fali death metalu, którzy w pewien sposób tchnęli nowe życie w ten gatunek. Co prawda album odstawał poziomem od ówczesnych dokonań Nile czy Cryptopsy, ale pozwalał zespołowi być zauważalnym i liczącym się zespołem na scenie metalowej.

